24.11.2013 | 21:51

Adam Haertle

Google, Microsoft i Facebook skanują Wasze zdjęcia by namierzać pedofilów

FBI zatrzymało w Kalifornii mężczyznę podejrzewanego o tworzenie i rozpowszechnianie pornografii dziecięcej. Namierzyły go serwery Google, gdy przesłał na swoje konto dwa pliki graficzne, zawierające dziecięcą pornografię.

40-letni Raul Gonzalez został zatrzymany na początku listopada, jednak śledztwo przeciwko niemu zaczęło się już w marcu tego roku. Wtedy to Gonzalez przesłał, korzystając z usługi Picasa, pliki graficzne na serwer w chmurze. Algorytmy Google zidentyfikowały wśród przesłanych plików dwa, zawierające pornografię dziecięcą.

Jak Google pomaga zwalczać pedofilię

Google co najmniej od roku 2007 aktywnie pomaga powołanym do tego organizacjom identyfikować w sieci treści multimedialne, zawierające pornografię dziecięcą. Wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie, pracownicy Google zbudowali narzędzia, pomagające analizować ogromne ilości obrazów i filmów przechwyconych przez organa ścigania. Brytyjskie i amerykańskie jednostki powołane do walki z dziecięcą pornografią już od dawna gromadziły informacje o plikach przesyłanych między pedofilami. Dzięki stworzeniu odpowiednich baz danych dysponują one możliwością szybkiej identyfikacji wcześniej zweryfikowanych plików, zawierających nielegalne treści, co w trakcie śledztwa znacznie przyspiesza pracę nad nieraz ogromnymi archiwami fotografii i filmów, znajdujących się na przejętych nośnikach.

Aktywny monitoring przesyłanych treści

Jak pokazuje przykład z Kalifornii, Google nie tylko zbudowało narzędzia wspomagające pracę innych organizacji, ale także samo wdrożyło system aktywnego monitorowania treści, przesyłanych przez własnych użytkowników. W najprostszym wariancie jest to narzędzie oparte o funkcję skrótu MD5, generującą unikalną wartość dla każdego obrazka i porównującą ją z bazą znanych treści. Biorąc jednak pod uwagę możliwości chociażby funkcji wyszukiwania obrazem, oferowanej przez Google, można się spodziewać dużo bardziej zaawansowanej platformy, potrafiącej wykryć również obrazy i filmy o zmienionym rozmiarze czy kadrowaniu. Zgodnie z obowiązującymi w USA przepisami, dostawca usług elektronicznych co prawda nie ma obowiązku monitorować swoich serwerów, ale gdy już dowie się, że na jego serwerze znajduje się pornografia dziecięca, ma obowiązek (pod karą wysokiej grzywny) powiadomić o tym fakcie Narodowe Centrum Dzieci Zaginionych i Molestowanych – i tak własnie robi Google z każdym wykrytym przypadkiem.

Podobne mechanizmy stosuje także Microsoft – jego technologia, zwana PhotoDNA, pozwala na identyfikację zdjęć, zawierających pornografię dziecięcą, w usługach takich jak Bing, SkyDrive czy Outlook.com. Z tego samego algorytmu korzysta także Facebook oraz Twitter. Algorytm Microsoftu pozwala wygenerować sygnatury zdjęć, które potrafią odnaleźć zarówno zdjęcia o zmienionym rozmiarze jak i zmodyfikowanej kolorystyce.

Kogo złapano w Kalifornii

Raul Gonzalez, złapany dzięki mechanizmom Google, otrzymał więcej zarzutów niż tylko posiadanie dwóch fotografii. Zdjęcia przesyłał nie tylko na serwery Google, ale także do serwisu Tumblr. W jego telefonie znaleziono ponad 3000 zdjęć z pornografią dziecięcą, w tym 9-latki, którą znał osobiście. W czasie przesłuchania przyznał się do molestowania dziewczynki. Za popełnione czyny grozi mu od 15 do 30 lat więzienia z grzywną w wysokości 250 000 dolarów.

Akt oskarżenia (źródło: CBS)

Akt oskarżenia (źródło: CBS)

Co jeszcze skanuje Google?

O ile nikt nie ma wątpliwości, że działanie Google w tej sprawie zasługuje na uznanie, to wraz z powyższą wiadomością pojawiły się głosy pytające, jakie jeszcze możliwości posiada Google i w jaki sposób współpracuje z organami ścigania. Jeśli ma możliwości prewencyjnego monitoringu pornografii dziecięcej, to czy w podobny sposób i na czyje zlecenie skanuje inne rodzaje i gatunki plików? Z odpowiedziami na te pytanie pewnie musimy poczekać do kolejnych wycieków z archiwum Snowdena.

Powrót

Komentarze

  • 2013.11.24 23:12 Spooky

    Czy korzystacie z chmur do przechowywania plików? Zero ironii, just curious. Czy jeśli uznacie dane za trochę/bardzo wrażliwe szyfrujecie je?

    Odpowiedz
    • 2013.11.24 23:44 dackamin

      Ja korzystam z Dropboxa, (wydał mi się najlepszy z tego co próbowałem, co nie znaczy , że inne są złe) naprawdę świetna rzecz, szczególnie dla studenta, zawsze mam dostęp do podstawowych plików, czy na laptopie, smartfonie, czy tablecie.

      Natomiast danych trochę/bardzo wrażliwych nie szyfruję, bo ich po prostu tam nie umieszczam. Liczę się z tym, że chmura może okazać się dziurawa, więc trzymam w niej tylko to, co mógłbym pokazać osobie trzeciej.

      Co jak co, ale od zawsze najlepszym zabezpieczeniem w internecie jest zdrowy rozsądek;-)

      Odpowiedz
  • 2013.11.25 01:50 Draak

    „O ile nikt nie ma wątpliwości, że działanie Google w tej sprawie zasługuje na uznanie…”

    No tak, działanie Google zasługuje na uznanie, chociaż coraz bardziej wchodzi buciorami w prywatność. Jak autorowi policja wjedzie na chatę i prewencyjnie przeszuka kompa i przekopie resztę rzeczy to też zasługuje na uznanie, bo w ten sposób można kogoś złapać, co nie? Proponuję od razu wysłać prośbę do lokalnej komendy.

    Odpowiedz
    • 2013.11.29 13:32 drS

      Przechowujesz na kompie coś, co jest niezgodne z prawem? Wiesz, podczas sprawdzenia tego, co masz na dysku, oraz 20 innych osób, może się okazać, że ktoś z was jest pedofilem. Ty nic na tym nie stracisz, a później możesz się domagać odszkodowania, że Cię niewinnie posądzono, a kilkoro dzieci może zostać „uratowanych”. Czasami trzeba (warto?) się poświęcić.

      Google nas kontroluje, oragana ścigania nas kontrolują. Co na to poradzimy? Raczej nic się nie da zrobić. Pamiętajmy o jednym – za 1000 pirackich płyt nam grozi mniejszy wyrok, niż za udostępnianie pedofilskich zdjęć.

      Ja widzę w tym przypadku jedyny minus – jeśli sztab ludzi z Google zweryfikuje jakieś zdjęcie za pedofilskie, a po wielu miesiącach się okaże, że to tylko zdjęcie kuzynki, które wcale pod pedofilię nie podpada, ale jest hm… niestosowne? Co wtedy? Człowieka oczyszczą z zarzutów, ale czy zrobią to sąsiedzi, znajomi, rodzina? Google, jak dobre by nie było, też może spier…lić komuś życie.

      Odpowiedz
      • 2014.02.10 14:44 dzikus

        No sorry ale pedofila bo mam pliki na dysku to chyba za słabe dowody? Wystarczy wysłać Donkom tego świata odpowiedni email i już spełniają warunek bycia pedofilem wg tej definicji.

        Odpowiedz
  • 2013.11.25 08:16 Goody

    Na teraz korzystam z dwóch dysków. Mam dylemat czy przesłać na nie swoje foto wakacyjne i rodzinne tak dla bezpieczeństwa (AES, 7zip, + 50 znakowe haslo), ale cały czas coś mi podpowiada aby tego nie robić, także chwilowo nic bardziej prywatnego nie uplouduje w świat.

    Odpowiedz
  • 2013.11.25 12:38 dogi

    Przy md5 miliardow plikow latwo o kolizje.

    Odpowiedz
  • 2013.11.25 12:46 agilob

    I po nagłośnieniu tej sprawy pedofile będą ostrożniejsi, a zwykli niewinni ludzie będą dalej szpiegowani.

    Odpowiedz
  • 2013.11.25 13:17 Evt

    Wydaje mi się, że Gogle, MS i inne amerykańskie firmy nie tylko skanują ale magazynują wszystkie dane które im ktoś powierzy. Z ich serwerów nawet jak wykasujesz zdjęcia, maile czy całe konto pewnie i tak nic nie znika. Przecież wykasowane konto Google da się odzyskać…Z Google miałem ciekawy przypadek, założyłem sobie bloga gospodarczego na blogspocie, napisałem pochwałę amerykańskiej gospodarki, te wszystkie ich super firmy (to był wpis-kontra dla ludzi mówiących że USA upadną) no i sprawdzając statystyki zauważyłem kilka pierwszych wejść z amerykańskiego IP, system od Apple, przeglądarka…coś mnie tknęło i zajrzałem na bloga który był prywatny a służył do testów, patrzę a w statystykach ten sam Amerykanin…Jak się dostał na zamknięty dla odwiedzających blog? Zagadka…Wydaje mi się że to był jakiś pracownik Googla ale czego szukał i jakie słowa kluczowe z mojego wpisu go zainteresowały tego nie wiem. Pisałem tam m.in. o Intelu. Tak że pamiętajcie: prywatność w sieci zupełnie nie istnieje.

    Odpowiedz
    • 2015.07.21 03:56 mik22

      nie musi ci sie wydawac-przeczytaj TOS guglowy, tam o tym pisze.

      Odpowiedz
  • 2013.11.25 14:09 Jerema Wiśniowiecki

    W jaki sposob nastepuje analiza obrazu? czym sie rozni fotka z usmiechnieta dziewczynka/chlopcem od ewentualnej fotki pornograficznej? Jak oprogramowanie znajduje roznice?

    Odpowiedz
    • 2013.11.25 16:39 Mich

      Pierwsza rzecz, i najszybszy sposób to sumy kontrolne wszystkich starych materiałów pornograficznych z udziałem dzieci. Tak zwana „klasyka” krąży po sieci od początków internetu. Druga sprawa to zgrubne analizowanie treści plików binarnych. Jak jest coś podejrzanego, to głębsza analiza.
      Oprogramowanie bez problemu potrafi rozpoznać twarz dziecka, jak i resztę cech nagiego ciała. Dalej wiadomo.
      Natomiast cały sposób bierze w łeb, jeżeli pliki są spakowane w rar czy 7zip z założonym hasłem.
      I w tej chwili jest to najprostszy sposób aby chronić swoją prywatność kiedy coś wysyłamy. Im mniej nasi pseudo ochroniarze wiedzą, tym lepiej.

      Odpowiedz
    • 2013.11.25 16:45 asdasd

      jerema: poszukaj takich fotek w necie to bedziesz wiedziec ;]

      ad goscia od dropboxa: obejrzyj film na yt: 'Prawdziwa historia Internetu: Wojna wyszukiwarek’ dowiesz sie troche i o google i o innych fajnych firmach. a na deser proponuje film zeigeist (zacznij od dowolnej czesci, wszystkie cie zmiota z ziemi, za to chyba) w 3ciej jest na temat tego jak dropbox przesyla dane i gdzie. ;) i milego zycia zycze na koniec. ;)

      Odpowiedz
  • 2013.11.25 17:41 b

    juz używam Bittorrent Sync na potrzeby własnej chmurki

    Odpowiedz
  • 2016.12.14 16:56 Jaromir

    Jazda z majciarzami !!!! Kazdy powinien robic prowokacje i wyłapywac ich

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź do dzikus

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Google, Microsoft i Facebook skanują Wasze zdjęcia by namierzać pedofilów

Komentarze