Codziennie zalewają mnie propozycje szybkiego, łatwego i dobrego zarobku. Dostaję maile, wiadomości na WhatsAppie. Byłabym strasznie niemądra, gdybym z tego nie skorzystała. Przy okazji tej prowokacji zastosowałam wszelkie środki bezpieczeństwa i radzę: nie powtarzajcie tego w domu. To tylko jeden ze schematów, jaki oszuści stosują w swojej codziennej, nomen omen, pracy.
Wiadomości dotyczących „part time job” otrzymałam kilkanaście. Dawanie „łapek w górę” na YouTubie, „serduszek” w portalach turystycznych czy pisanie recenzji – to tylko przykładowe zajęcia, jakie proponują oszuści. Chcę spróbować swoich sił. Odpowiadam na kilka wiadomości. Nie wszyscy odpisują.
„Poszukujemy osób do pracy za pośrednictwem naszej mobilnej platformy rezerwacji atrakcji hotelowych (…) Średnie dzienne wynagrodzenie wynosi 50-500 euro” – pisze do mnie łamaną polszczyzną headhunter z indonezyjskiego numeru. Jedyne, co muszę zrobić, to odezwać się do firmy. Tu już wita mnie miła blondynka, Bella, pisząca z polskiego kierunkowego. Na tym etapie nie mam wielu pytań, wszystko jest jasne i pisane łamaną polszczyzną. Moja szefowa kieruje mnie od zdania do zdania, nie dając wiele pola do popisu. Raz Belli „odbija się” włoszczyzną. „OK, iniziamo la nostra missione” – pisze do mnie, co oznacza „OK, zacznijmy naszą misję”.
W ciągu kwadransa zaczynam okres próbny. Moim zadaniem jest dawanie „serduszek” hotelom, także tym z Polski, na stronie Trip.com. „Dzięki naszym usługom zwiększamy widoczność hotelu na głównych platformach rezerwacyjnych i wyszukiwarkach” – informuje mnie szefowa. Pięć kliknięć Bella wyceniła na 10 euro. Stawka jest bardzo dobra. Mylę się w serduszkowaniu, robię o jedno mniej. Szefowa tego nie zauważa. W tym momencie się żegnamy. Zmieniam przełożoną i dołączam do grupy sprzedażowej na Telegramie. Od teraz to Anna będzie kontrolować moją pracę, a także – jak się okaże – wypłacać mi pensję.
Jak zostałam „recenzentką” hoteli
Po instalacji Telegrama dołączam do grupy, gdzie czekają już na mnie współpracownicy. Wszyscy mówią po polsku, choć podpisują się egzotycznymi imionami: John, Candyce, Belinda. Ta ostatnia z nazwą użytkownika @Allah2011 używa zdjęcia Azjatki reklamującego także m.in. paznokcie oraz sprzedaż panien młodych mężczyznom z Tajwanu (tu jako russia.jpg). Jest także Tony z profilowym Roberta Lewandowskiego w narodowych barwach.
Wśród nich wyróżnia się także Insatsledare, po szwedzku „kierownik operacyjny”, nazwa użytkownika @RozaAdmin888. Ma zdjęcie profilowe wskazujące na związek z platformą rezerwacyjną, z której korzystamy. To on wysyła nam zadania do wykonania.
Moi współpracownicy są niezwykle rozmowni. Mówią „dzień dobry” w różnych językach, a także dopingują do dalszej pracy: „Zacznijmy zarabiać pieniądze już dziś”. To wszystko, zanim otrzymamy zadanie. Na wykonanie każdego mamy pół godziny. Jestem na okresie próbnym, muszę się postarać, by „awansować” na “pełny etat” i zatrudniać własnych „freelancerów”. Zaczynam od powtórki z rozrywki, czyli klikania serduszek przy wybranych hotelach. Paryż, Dubaj, Cambridge – nie wnikam, po co uznanym miejscom dodatkowa promocja od anonimowego konta. Każdy ruch muszę raportować na grupie oraz do nowej szefowej.
Anna Lehner, bo tak się podpisuje, to blondynka o niebieskich oczach pozująca z pieskiem na Moście Brooklyńskim. Całkiem sprawnie mówi po polsku. To ona wypłaca mi pierwszą pensję – 10 dolarów – jako Franscisca. Zapłata jest za pierwsze pięć serduszek pozostawionych przy hotelach.
Anna informuje mnie, że dziś nie dostanę kolejnych pieniędzy, zrobiłam tylko trzy zadania, o jedno za mało. Fakt, coś pominęłam. Zawahałam się przy „działaniu przedpłaconym”. To, czując pismo nosem, zostawiłam sobie na deser. Teoretycznie powinnam była dziś otrzymać 6 dolarów. Współpracownicy chętnie korzystają z „działania przedpłaconego”. Ja poczekam.
Kto zarobi, a kto nie
Działanie przedpłacone to po prostu rezerwacja pokoju. Jest dostępnych pięć opcji w różnych przedziałach cenowych. John pyta, o co chodzi i jak wykonać zadanie. O szczegóły musimy zwrócić się do menadżerki.
„Operatorzy hoteli chcą zwiększyć widoczność swojego zakwaterowania. Po pomyślnym zakończeniu rezerwacji hotel obciąży Państwa opłatą za zarezerwowany pokój” – przekazuje mi Anna. Mogę zarobić do 20 procent z zainwestowanych środków. Dostępnych jest pięć stopni finansowych – od 11 do 106 euro. Im więcej włożę, tym większy zysk. Najtańsze szybko się rozchodzą, zostaje mi do wyboru jedynie najdroższa opcja.
Tymczasem jest już jedna szczęściara. Stella wygrała bonus. Nie dość, że otrzymała zwrot środków za rezerwację, wynagrodzenie za wykonanie zadania, to jeszcze 142 dolary. Kusi mnie, by tym razem skorzystać z oferty. Pytam menedżerkę, co mam zrobić.
Otrzymuję przeklejoną formułkę, tę samą co poprzednio. Nie przejmuję się tym, wybieram kwotę z dolnej półki, mimo że została już zarezerwowana przez kogoś innego. Anna zgadza się na to. Mam przez Revoluta dokonać płatności na podane konto. „To nie jest konto hotelowe” – zwracam uwagę. Właścicielem rachunku jest Samir Iusubov. Na screenie z instrukcją pojawia się jeszcze inna osoba: Piotr Ż., Polak. Nie wiem jednak, czy nie jest to jedna z oszukanych wcześniej przez szajkę osób, dlatego nie podaję pełnego nazwiska.
Dopytuję Annę, skąd Samir będzie wiedział, że chcę zarezerwować nocleg. Odpowiada, że to jest konto udostępnione przez hotel. Gdy przelew dotrze, powie mi, jak dokończyć pracę. Mam zapłacić 12, nie wiem jednak, czy euro, czy dolarów. „Jeśli nie chcesz pracować, zwolnię cię z pracy” – grozi mi menedżerka. Wiem już, że mam do czynienia ze scamem, nie chcę płacić. Chcę jednak coś wyjaśnić. Kim jest Piotr Ż.? Czy hotele w ogóle wiedzą o tym biznesie i tym, że ich „oceniacie”? Dlaczego w ten sposób próbujecie naciągać ludzi? Z jakiego kraju operujecie? Zatrudniają was Polacy? – zasypuję Annę pytaniami.
Żegnamy się kolejną formułką z translatora: „Głupcze, czy cię okłamałem? Nie dostałeś zapłaty za wczoraj wykonaną pracę? Jeśli nie chcesz pracować, po prostu odejdź, idioto”.
Zdanie jest poprawnie skonstruowane, ale nie brzmi jak napisane przez Polaka. Nasze pożegnanie zostało przetłumaczone z języka angielskiego lub francuskiego. To nie ma już znaczenia. Zostałam zwolniona. Nadal mam jednak dostęp do grupy na Telegramie
Moi współtowarzysze nie są już tak chętni, by zarabiać. Niektórzy przestali się odzywać, a nawet logować na konto! Okres próbny miał potrwać trzy dni, ale część ze współpracowników tkwiła w grupie dłużej. Może w świecie botów czas płynie inaczej. Tymczasem część wiadomości między mną a Anną zniknęło. Menadżerka lub ktoś wcielający się w jej rolę usunął wszelkie dane mogące doprowadzić mnie do oszustów. A w zasadzie potencjalnych oszustów, bo ostatecznie nabrać się nie dałam.
Nie wiemy, jak duża jest skala tego typu procederu. Wszystkie scamy – począwszy od zakochanych żołnierzy potrzebujących pieniędzy, kończąc na sprytnych hotelarzach – mieszczą się w jednym paragrafie. Jak wskazuje badanie A. Adamskiego i J. Kosińskiego na temat percepcji oszustw internetowych, o ile policjanci uważają je za poważny problem, o tyle społeczeństwo i sądy (zdaniem samych funkcjonariuszy) już nie.
„Część ludzi się wstydzi, część uważa, że gra jest niewarta świeczki, część nie wierzy w to, że policja będzie w stanie cokolwiek zrobić. Dużo osób nie wie, że może się do nas zgłosić” – mówi asp. szt. Aleksandra Laskowska z Komendy Głównej Policji. „W ubiegłym roku prawie 60 proc. oszustw zgłoszonych do nas zostało wykrytych” – wyjaśnia policjantka.
Ofiarą oszustwa „na ocenianie hoteli” padli 44-latek z Cieszyna, który stracił ponad 25 tysięcy złotych czy 22-latka z gminy Strumień w województwie śląskim. Ona wpłaciła przestępcom 24 tysiące złotych.
Jak to się dzieje, że ludzie tracą kilkanaście tysięcy złotych? W moim przypadku rozliczenia dokonywałam na pustym koncie Revolut. Mogłabym stracić co najwyżej około 700 złotych, gdybym przelała je Samirowi za „rezerwację” pokoju. Jest możliwość, że i te pieniądze otrzymałabym na konto razem z prowizją. Z dnia na dzień stawki by wzrastały, aż w końcu pozbyłabym się kilkunastu tysięcy. Przy okazji możliwe też, że stałabym się mułem finansowym, pośredniczką „prania pieniędzy”.
Są też inne możliwości. Widziałam, że większość „współpracowników” rozlicza się w kryptowalutach. To już prosta droga do wyłudzenia. W tym przypadku także stawki mogłyby stopniowo wzrastać, by wzbudzić moje zaufanie. Ale mogliby mnie też „załatwić” od razu. Scenariusz zależy od oszusta: może podać odnośnik do rejestracji na fałszywej giełdzie i zasugerować wypłatę środków z niej (a tak naprawdę wyczyści nam konto).
Tymczasem napisała do mnie Agatha, headhunterka platformy rezerwacji T. Mogę zarobić do 5 tysięcy złotych. Wystarczy, że będę oceniać hotele i w ten sposób pomagać hotelarzom. Ona jest jednak ostrożniejsza. Potrzebuje mojego numeru telefonu, by zweryfikować, czy nie jestem botem. Zabawa zaczyna się od nowa.
Komentarze
Czy to było planowe śledztwo dziennikarki celem pokazania problemu? Jeżeli tak było, to forma, treść, i tytuł artykułu tragicznie dobrane. Czytając odniosłem wrażenie jakby autorka chwaliła się próbą zarabiania na oszukiwaniu niewinnych ludzi. Po czym żali się, że sama niemalże została oszukana.
Państwo ze Strumienia i Cieszyna „padli ofiarą oszustwa” czy raczej „przy podziale łupów koledzy zrobili ich w balona”? Co innego bycie naciągniętym na fałszywą inwestycję, żołnierza na misji, czy nawet nigeryjskiego księcia, co innego zareagnowanie na ofertę „pomóż nam manipulować frajerów, odpalę ci kawałek”.
Że co?
że pstro. Dobrze gość gada.
Źle gada, panie mądry inaczej.
To w końcu zarobiła te kilka dolców/euraków?
Dajcie spokoj, to przeciez kolejny przekret pod de*ili. Sadzilem, ze znalezliscie cos wyrafinowanego, a tu nastepne „dej pan pinc zoty, bo mam horom curke”. No bez jaj.
Niezależnie czy przekręt pod debili czy nie jeżeli dzięki temu artykułowi ktoś nie da się oszukać to już spełnił swoje zadanie, polecam spojrzeć z trochę innej perspektywy
Popieram przedmówcę. Być może większość czytelników tego bloga to osoby mocno techniczne, ale nie patrzmy na każdego przez pryzmat naszych umiejętności. Nie możemy zakładać, że typowa sekretarka w szkole podstawowej potrafi na pierwszy rzut oka rozpoznać przekręt. A takich artykułów nigdy za wiele.
Być może dla kogoś ten artykuł nie wnosi nic nowego, ale może warto pomyślec, aby przesłać linka komuś mniej technicznemu np. swoim rodzicom.
Coraz gorszy poziom tego serwisu
Popatrz na profil Z3S, szczególnie „weekendowe lektury”. Zastanów się, kto jest targetem. Zestaw z tematyką i poziomem tego artykułu. Dostrzegasz tę bijącą w oczy różnicę? :) Nie podpiszę się pod epitetem użytym przez R., ale to naprawdę pasuje jak pięść do nosa.
Poza tym zwróć uwagę na to, czego dotyczyła oferta pracy. Kolejnym „spełnieniem zadania” będzie: jak nie dać się okiwać przy dawaniu łapówki? ;)
Jesli ktos reprezentuje taki poziom umyslowy, ze da sie wkrecic na takie prymitywne szambo, to gwarantuje, ze nie czyta tego vloga. Ba, gwarantuje (!), ze w ogole niczego nie czyta.
Żebyś się nie zdziwił, jak ktoś Ci bliski da się zrobić w balona na takim prostym oszustwie. W rodzinie i wśród znajomych przerabiane już było wszystko – kradzieże danych kart, podawanie kodów blik, czyszczenie konta. Także wśród, wydawałoby się, bardzo rozsądnych ludzi. Gorączka okazji i zaćmienie umysłu zazwyczaj przechodzi chwilę po ostatnim kliknięciu, jak człowiek ochlonie.
Albo sam dasz się wyrolować na zakupie auta, montażu dachu albo kredycie. Albo masz wianuszek super zaufanych doradców, którym uczciwie płacisz za usługi.
Możesz też zwyczajnie nie wiedzieć, że ktoś z Twojego otoczenia dał się oszukać, bo zwyczajny wstyd nie pozwala im się do tego przyznać.
„W rodzinie i wśród znajomych przerabiane już było wszystko – kradzieże danych kart, podawanie kodów blik, czyszczenie konta.” – tu sie zaczalem smiac. Kowalstwo jest po prostu niereformowalne. Istne zoo.
Małpia Damo, dla niektórych jedynym działającym argumentem jest oberwać kopniaka od życia. Wtedy szybciutko przechodzi takie ocenianie innych i dziecięca wiara w „tylko idiotów to spotyka” :). I bardzo fajnie, jeżeli mamy dokumentację nowych form ataków: w końcu taka rola takich serwisów.
Ale tutaj istotnym jest kontekst potencjalnej utraty pieniędzy! Mówimy o byciu wyrolowanym przy próbie pomocy w oszustwie. Widzisz różnicę w porównaniu do np. zapłaty w fikcyjnym sklepie, pomocy fałszywemu policjentowi, albo „kupieniu biletu” podróżnemu ze skradzionym portfelem?
Tylko Wam powtórze, spójrzcie z innej perspektywy, nie jesteście pępkami świata. Jak napisał Damian macie teraz dobry link do wysłania cioci albo rodzicom. Chyba, że chodzi o to żeby tu zrobić drugą elektrode.pl to miłej zabawy Panowie
Roar, powtorze, ze nawet jesli wyslesz ten link wszystkim dookola i tak to towarzystwo niczego nie zrozumie. Gdyby bylo inaczej, te niebywale prymitywne przekrety (majce w koncepcji ponad 20 lat!), w ogole by nie dzialaly. Ale dzialaja i to dzialaja efektywnie, bo normale nie sa od myslenia, a od wykonywania polecen. Ot tak, po prostu – tu nie ma drugiego dna. I rzecz jasna, roar, mozesz protestowac, mozesz sie nie zgadzc, mozesz twierdzic, ze to nie sprawiedliwe – tylko g* to cokolwiek zmieni i kogokolwiek obchodzi.
BTW: i oczywiscie w poprzednim poscie mialem na mysli „vortal”, a nie „vlog” (przejezyczenie).
Z czym ja się nie zgadzam czy protestuje? To Wy macie problem, że taki artykuł jest na stronie, mi on nie przeszkadza i napisałem dlaczego tak uważam. To Wy protestujecie albo się nie zgadzacie, że coraz niższy poziom serwisu. Nie zaczynaj ze mnie robić wariata, bo to prymitywna zagrywka. Natomiast wiem i zgodzę się z Tobą, że moje zdanie w tej kwestii jest tyle samo warte co Twoja gwarancja, że ktoś kto da się wkręcić w te przekręty „w ogole niczego nie czyta.”
Roar, znow probujesz zawracac kijem Wisle. Dyskutujesz z faktami, a fakty sa – powtorze – proste: te przekrety sa prymitywne, archaiczne ale nadal dzialaja. Gdyby nie dzialaly, nie bylo artow jak powyzszy. Kropka. I znow mozesz sobie protestować, mozesz uswiadamiac Kowalstwo, jednak gwarantuje, ze efekt bedzie dokladnie zerowy, tak jak KAZDYM innym przypadku jesli chodzi o to wycofane towarzystwo. Dziekuje za uwage.
OK, wskaż miejsce w moim powyższym poście gdzie próbuje zawracać kijem wisłe, bo jestem niesamowicie ciekawy tej interpretacji
Haha dobre ja też dostałem kilka razy takie zaproszenie i z góry myślałem że to raczej ściema i zobaczyłem jak daleko się posuną i w ostateczności to 2 razy oszust mi przelał kasę za te zadania łącznie ze 100 zł i potem jak były zadania żeby wpłacać ze oni niby powiększą zysk to już wiedziałem , że to scam jeżeli nie ma pokrycia w umowie..
Przeczytałem z ciekawością. Nie bardzo rozumiem o co ta inba w komentarzach. Kiedy chcę czystych technikaliów w moim języku, to se czytam dokumentację produktów, opisy CVE, normy ISO i tego typu rzeczy. A na oszustwa 1) nie ma norm, 2) samemu macać mi się z naciągaczami nie chce, 3) przebieg mogę poznać więc głównie z relacji z punktu widzenia ofiary realnej albo podstawionej. Szczególnym przypadkiem podstawienia ofiary jest prowokacja dziennikarska. I ten artykuł jest opisem wyniku takiego eksperymentu. Serio dla kogoś to niezrozumiałe? :o
Czy Telegram i WhatsApp informują nadawce o zrobieniu zrzutu ekranu (jak np. snapchat)? W jaki sposób ominąć tego typu zabezpieczenie i przechwycić ekran bez informowania nadawcy?
wystarczy zrobić zdjęcie drugim telefonem, można też próbować uruchamiać aplikację w emulatorze na PC i robić PC-wego screenshota (nie wiem, czy z tymi komunikatorami to przejdzie).
Wartość dowodowa identyczna, czyli niemal żadna, ale jest obrazek.