22.01.2020 | 20:52

Agnieszka Wesołowska

Luki w bezpieczeństwie lotniska i wielka skrzynia na sprzęt grający

80 mln dolarów – to domniemana kwota, o jaką wpływowy prezes zaniżył swoje wynagrodzenie. Oskarżany o malwersacje zniknął, opuszczając kraj w skrzyni na głośnik. Oto Carlos Ghosn, manager dekady, oto i jego historia.

Cudzoziemiec w Japonii może zdobyć pracę, jeśli jest fachowcem w swojej dziedzinie i zna japoński. Carlos Ghosn pracował tu 20 lat, jego kwalifikacje nie podlegały wątpliwościom, choć po japońsku nie mówił. Był jednak czołowym managerem, szefem jednej z największych grup biznesowych świata. Gdy jego pracy zaczęli się przyglądać prokuratorzy, został aresztowany i rozpętał się skandal. Ghosn nie powinien był mówić, że jego zatrzymanie było porównywalne z atakiem na Pearl Harbour, ale jego wina nie wydaje się oczywista. Afera z malwersacjami, zatrzymaniem, ucieczką i procesem Carlosa Ghosna, wieloletniego prezesa grupy Renault-Nissan-Mitsubishi, rozkręca się w najlepsze. Epizod z ucieczką jest godzien filmu sensacyjnego, zresztą prawa do ekranizacji tej historii są już chyba sprzedawane…

Źródło: https://twitter.com/carlosghosn

Pan Dyrektor Potężny

10 lat temu Carlos Ghosn był uznawany za specjalistę od fuzji, wizjonerskiego szefa, który potrafił wzmacniać potęgę przedsiębiorstwa i skutecznie wchodzić w spór nawet z prezydentem Francji. Ghosn jest obywatelem świata, ma cztery paszporty i trzy obywatelstwa, granice nigdy dlań nie istniały – ani w wymiarze prywatnym, ani biznesowym.

Urodził się w Brazylii i tam spędził dzieciństwo. Okres młodzieńczy to Liban. Studia na prestiżowych uczelniach odbył we Francji. Karierę w branży motoryzacyjnej zaczął od USA. Potem trafił znów do Francji, do koncernu Renault i z tym podmiotem związał dalszą część swojej kariery. Przez 20 lat mieszkał w Japonii, gdzie zarządzał kupionym przez Renault Nissanem. Od 2006 był prezesem koncernów Renault oraz Nissana. W 2010 roku wdrażał strategiczną współpracę Renault-Nissan i Daimler AG. Jego wynagrodzenie wynosiło miliony dolarów, a dodatkowe wpływy przekraczały wartość wynagrodzenia.

Nic dziwnego, że gdy pojawiły się wieści o jego problemach, media całego świata zaczęły pisać o Ghosnie. Problemy były bardzo duże – 19 listopada 2018, po wieloletnim okresie sukcesów Carlos Ghosn został aresztowany pod zarzutem nadużyć. W Nissanie twierdzono, że prezes naruszył japońskie prawo finansowe, przez wiele lat nie zgłaszając dywidend z giełdy. Ponoć odkryto też wiele innych przewinień, w tym korzystanie z majątku firmy do celów prywatnych. Oskarżenia dotyczyły prezesa, a także dyrektora zarządu, Grega Kelly’ego. Informacje przekazano audytorom firmy i jednocześnie tokijskiej prokuraturze. W opinii zarządu Nissana proceder ten trwał wiele lat, był sprawnie zorganizowany i – być może – uczestniczyła w nim większa grupa osób.

Afera finansowa ze sprawującym niemalże autorytarnie władzę Ghosnem i jego dyrektorem, Kellym, oznaczała potężne problemy dla zarządzanych przez nich firm. W momencie aresztowania komentowano, że wahnięcia wartości akcji będą ogromne w związku z tym, że przez wiele lat prezesa uważano za kluczowego architekta każdego wdrażanego w grupie rozwiązania. Nazywano go „Le Cost Killer” – Zabójcą Kosztów – i teraz okazało się, że mordowanie kosztów miało na celu (prawdopodobnie) personalne wzbogacenie się jednego człowieka.

108 dni w Tokio

Gdy światowe media publikowały materiał ze zwolnienia Carlosa Ghosna z aresztu, na filmie można było zobaczyć kłębiący się tłum reporterów. Kilka lat wcześniej przeprowadzono sondaż „jaki idealny kandydat nadawałby się do rządzenia Japonią” i Ghosn zajął siódme miejsce, dwie pozycje przed Barackiem Obamą. Teraz wydawał się upadać z wielkim hukiem.

Sąd wydał zgodę na jego uwolnienie – pod warunkiem wprowadzeniu nadzoru wideo oraz ograniczeń w użytkowaniu telefonu komórkowego. Mógł korzystać z komputera i internetu – ale jedynie w biurze swoich prawników.

Zamaskowany Ghosn możliwie najdyskretniej opuścił areszt, ale nie zamierzał być cicho. Oskarżał publicznie japońskich współpracowników o spisek i zdradę, których prawdziwym celem miało być zakłócenie realizowanej przezeń integracji Renault, Nissana i Mitsubishi. Zwracał uwagę międzynarodowej opinii publicznej, że dwakroć już wnioskował o zwolnienie za kaucją oraz że 108 dni w areszcie to skandal i szczególny rodzaj prześladowania. Jego interesami zainteresowały się nawet władze Francji, a srebrny busik, który odbierał go z miejsca uwięzienia, należał do ambasady francuskiej.

Światowi obserwatorzy zwrócili uwagę nie tylko na potencjalne nadużycia Ghosna, ale i na praktyki japońskiego wymiaru sprawiedliwości, umożliwiające przetrzymywanie osób podejrzanych bez wyroku. Japonia szczyci się bardzo niskimi wskaźnikami przestępczości – niewielu jest przestępców. Zatrzymanych trzyma się w surowych warunkach i przesłuchuje długo, wielokrotnie, aż do uzyskania przyznania się do winy. To, czy owo przyznanie jest szczere czy wymuszone, systemu już nie obchodzi. 89% wyroków opiera się wyłącznie lub w dużej części na zeznaniach oskarżonego. Im silniejszy opór zatrzymanego przed przyznaniem się do zarzutów, tym większe parcie prokuratury na surowe postępowanie i wysoki wyrok.

Ghosn był przesłuchiwany przez prawie dwa miesiące, zanim postawiono go w stan oskarżenia. Władze francuskie zrobiły, co się dało, by chronić swojego obywatela i pomogły w zwolnieniu go z aresztu.

Pat

Ghosn cieszył się częściową wolnością niecały miesiąc. Prokuratorzy postawili kolejny zarzut – sprzeniewierzenie płatności Nissana na rzecz partnera w Omanie i zagarnięcie części tych pieniędzy przez Ghosna. Niektóre płatności dla dilera miały zostać przekazane firmie-słupowi w Libanie, faktycznie należącej do Ghosna. Pieniądze z tych operacji miały – rzekomo – zostać przeznaczone na zakup jachtu prezesa oraz zasilić firmę odzieżową prowadzoną przez jego syna. Zarzuty Japończyków wsparł zarząd Renault, twierdząc, że w płatnościach na rzecz podmiotów z Omanu i Libanu znalazł podejrzane transakcje.

Pod obserwacją prokuratury znalazła się też małżonka prezesa. Pani Ghosn zatrzymano paszport i telefon komórkowy. Nie była aresztowana – ale przestała być wolna.

Biznesmen nie zamierzał do niczego się przyznawać ani współpracować z prokuratorami. Oświadczał konsekwentnie, że jest niewinny i zamierza się bronić. „Nie dam się uciszyć” – powtarzał. Po około dwóch tygodniach ponownie opuścił areszt, tym razem kaucja wyniosła 4,5 miliona dolarów. Nie było to jednak prawdziwe wypuszczenie na wolność, bo zostało obwarowane szeregiem zakazów i nakazów, m.in. zakazem kontaktów z żoną. Również stan zdrowia managera był coraz gorszy.

Rada dyrektorów usunęła dawnego prezesa ze swojego grona. Tymczasem po długim okresie milczenia wywiadu udzielił drugi z oskarżanych managerów – Greg Kelly. Sugerował on że nowy dyrektor Nissana, Hiroto Saikawa, skorzysta finansowo na zwolnieniu obu zarządzających. Ghosn nie odpuszczał – wystąpił o odszkodowanie od Nissana za bezpodstawne usunięcie go z funkcji.

Pani Ghosn również nie czekała biernie na rozwój wypadków i nie ustawała w próbach zapewnienia mężowi ochrony i pomocy w stawianiu czoła zarzutom. Ghosn ma obywatelstwo libańskie, brazylijskie i francuskie, ale jego żona, Carole, ma paszport amerykański – apelowała więc o pomoc do Donalda Trumpa. Wezwała też światowych przywódców, którzy zebrali się w Japonii na szczyt G20, aby pomogli jej mężowi. W dalszym ciągu małżonkom nie wolno było się kontaktować – prawnicy potwierdzali, że warunek ten narusza zarówno japońską konstytucję, jak i międzynarodowe prawo dotyczące separacji rodzin.

W październiku 2019 prawnicy Ghosna wnioskowali do sądu o oddalenie zarzutów, argumentując, że oskarżenie przeciwko niemu opierało się na zmowie między prokuratorami, urzędnikami rządowymi Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu a kierownictwem Nissana. Rok się kończył, były prezes trwał przy swojej niewinności, prokuratura tokijska nie ustępowała, nic nie zmieniało się w sytuacji. I wtedy Carlos Ghosn zniknął z Japonii, pojawiając się na Bliskim Wschodzie.

Wielka ucieczka

Carlos Ghosn, niezniszczalny rekin wielkiego biznesu, postanowił na nowo ustalić zasady toczącej się gry. Jesienią 2019 pewien prywatny agent zajmujący się bezpieczeństwem otrzymał propozycję pracy. Miałby, nie rzucając się w oczy, zadbać o ochronę pewnej osobistości w Tokio. Gdy prowadzono z nim ostrożne negocjacje, w Japonii Ghosn korzystał z ograniczonej wolności. Mieszkał pod stałym dozorem kamer w stołecznym wieżowcu, kontaktował się głównie ze swoimi prawnikami, bez prawa do rozmów z żoną i używania internetu. Był od dawna zdeterminowany, by na równych prawach walczyć o swoje dobre imię i konsekwentnie twierdził, że stał się ofiarą spisku.

Być może prokuratorzy nie rozumieli dokładnie, kim naprawdę jest Carlos Ghosn – potężnym człowiekiem, dysponującym praktycznie nieograniczonymi środkami finansowymi, który może… wiele. Jeżeli prokuratura naprawdę chciała ograniczyć wolność biznesmena, to nie wszystko zostało zorganizowane tak, jak powinno.

Jest prawie pewne, że zespół kilkunastu agentów specjalnych przez kilka miesięcy przygotowywał staranny plan relokowania Ghosna do Libanu, robiąc ostrożny rekonesans i czyniąc wiele przygotowań. Według ustaleń Bloomberga działano z największą ostrożnością, a niektórzy uczestnicy operacji do końca nie znali tożsamości osoby, którą mieli wywieźć z Japonii.

Pewien udział w zadaniu przypadł Michaelowi Taylorowi, byłemu komandosowi i właścicielowi nieczynnego już dziś podmiotu o nazwie American International Security Corp. Taylor realizował (i zapewne realizuje nadal) zlecenia na rzecz podmiotów biznesowych w tarapatach, podejmował też współpracę z agencjami rządowymi m.in. celem przeciwdziałania przemytowi narkotyków. Ze względu na swoje doświadczenie oraz sytuację rodzinną Taylor szczególnie dobrze orientował się w warunkach libańskich. Miał w pracy epizod niesprawiedliwego konfliktu z prawem federalnym i czuł się w pewien sposób podobny do osoby, którą miał przetransportować z Japonii do Libanu.

W misji tokijskiej towarzyszył mu George-Antoine Zayek, osobiście wdzięczny Taylorowi za uratowanie mu kiedyś zdrowia, a może nawet życia. Zayek znał dobrze warunki pracy na Bliskim Wschodzie, przez lata działał w Iraku.

Zdjęcie (prawdopodobnie) Taylora i Zayeka z tureckiego monitoringu na lotnisku w Stambule, źródło: http://www.hurriyetdailynews.com/turkey-releases-images-of-alleged-ghosn-accomplices-151085

Kulminacja operacji uwolnienia Ghosna miała przypaść na okres tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Koszt tej operacji wyniósł prawdopodobnie około 15 milionów dolarów. Wyczarterowano odrzutowiec dalekiego zasięgu na lot z Tokio. Samolot należał do tureckiej grupy lotniczej MNG Jet. Płatności dokonał nieistniejący podmiot – Al Nitaq Al Akhdhar z Dubaju. Prawie w tym samym czasie inny klient Turków wynajął samolot krótkiego zasięgu na podróż ze Stambułu do Bejrutu.

29 grudnia Taylor i Zayek wylądowali na międzynarodowym lotnisku Kansai koło Osaki. Na pokład załadowano wielkie skrzynie na sprzęt audio (głośniki i wzmacniacze) firmy Yamaha. Z monitoringu wynika, że w tym czasie Carlos Ghosn opuścił swoje miejsce zamieszkania. Ubrany był jak zwykle, niczym przeciętny mieszkaniec Tokio miał też kapelusz i maseczkę antypyłową.

Przez miesiące japońscy nadzorcy niezbyt starannie wywiązywali się ze swoich obowiązków, a ich podopieczny nie robił niczego, co mogłoby wzmóc ich czujność. Obserwujący sytuację pomocnicy Ghosna zauważyli, że jego japońscy nadzorcy nie wchodzą za nim do hoteli. Tak było i tego dnia. Ghosn po wyjściu z domu udał się do dużego hotelu, wyposażonego w wiele wejść i wyjść. Budynek opuścił innym wyjściem i udał się na stację kolejową. Wsiadł do pociągu jadącego do Osaki. Nie miał zakazu podróży, w przeszłości już korzystał z kolei, nie łamał prawa. Japończycy zabrali mu oczywiście paszporty, oprócz jednego z dwóch dokumentów francuskich (podobno osoby często podróżujące mają przywilej posiadania dwóch dokumentów – np. aby gdy jeden czeka na wbicie wizy, drugi mógł być używany). Skoro zezwolono mu poruszać się dość swobodnie po kraju, musiał posiadać dokument tożsamości – w Japonii dla cudzoziemców jest to obowiązkowe. Japończycy wprowadzili dodatkowe zabezpieczenie, każąc mu trzymać paszport w plastikowym pudełku z cyfrowym zamkiem, do którego kombinację posiadali tylko prawnicy.

Na lotnisku Kansai w Osace, w terminalu 2 znajdowała się część przewidziana do obsługi lotów VIP nazwana Premium Gate Tamayura. W tej części, jak ustalili wynajęci eksperci (odbyli w tym celu 20 podróży do Japonii i sprawdzili 10 różnych lotnisk), sprzęt do prześwietlania bagażu nie umożliwiał badania obiektów o dużych gabarytach. Ochrona radziła sobie z kontrolą przeciętnych walizek, ale wielkie skrzynie nie mieściły się w skanerze. Z reguły takie bagaże odprawiano niedbale, bez kontroli. 29 grudnia załoga lotniska również nie zajęła się z wielką uwagą skrzyniami Yamahy, które miały lecieć do Stambułu. Nikt nie zwrócił też uwagi, że jedna ze skrzyń miała wywiercone otwory, zapewniające dopływ powietrza do środka. Turecki samolot z bagażem i dwoma Amerykanami na pokładzie około 23.00 wystartował bez przeszkód i 12 godzin później dotarł do Stambułu.

https://twitter.com/MarkMaremont/status/1213514591260598272

Lokator skrzyni na głośnik wyszedł z niej zaraz po starcie, podczas lądowania ukryty został w łazience. Ostrożnie opuścił samolot i przesiadł się do mniejszej maszyny, na lot do Bejrutu. Paszport już nie znajdował się w plastikowej obudowie, bez problemu okazał go pogranicznikowi. Lądując w Libanie był już wolnym człowiekiem i decydował zupełnie na nowo o swoim losie.

Nowy rozgrywający

Japońscy urzędnicy przez kilka dni na początku 2020 roku czuli się wyjątkowo niekomfortowo. Nie było żadnych oficjalnych oświadczeń, co otworzyło pole do spekulacji, że być może ucieczka została zorganizowana za cichym przyzwoleniem rządu, świadomego niewygodnej, patowej sytuacji. Jednak 7 stycznia prokuratura tokijska postanowiła wystąpić o aresztowanie żony uciekiniera, Carole. Powód – fałszywe zeznania sprzed 8 miesięcy. Ghosn zorganizował konferencję i nie liczył się już z konsekwencjami. W jego ustach pojawił się nawet argument, że taka forma postępowania z uczciwym biznesmenem to zdrada porównywalna z niespodziewanym atakiem na Pearl Harbour. Ten element jego strategii nie znalazł aprobaty w Japonii.

Jednak biznesmen nie zamierzał się już tym przejmować. Dowodził swojej niewinności, spisku, którego padł ofiarą i oskarżał konkretne osoby: Hiroto Saikawę, nowego dyrektora naczelnego Nissana, Hitoshi Kawaguchi, dyrektora odpowiedzialnego za relacje z rządem, a także członka zarządu, Masakazu Toyodę. Na pytanie dziennikarzy odpowiadał swobodnie w czterech językach. W sprawie szczegółów ucieczki przeważnie stwierdzał „bez komentarza”.

Innej odpowiedzi – jak można przypuszczać – udzielił przedstawicielom studia filmowego z Hollywood, ponieważ już podjął negocjacje w kwestii sprzedaży praw do ekranizacji swojej historii. Nowy proces Ghosna ma się odbyć w Libanie. Za wcześnie, by spekulować, w jaką stronę potoczy się sprawa. Jedno jest pewne – Liban nie poddaje ekstradycji swoich obywateli.

Już dziś można wskazać jeden podmiot zewnętrzny, który zyskał na aferze Ghosna. To Yamaha, która skorzystała z darmowego PR-u najlepiej, jak się dało. Tweet „Nie chcemy wskazywać konkretnego powodu, ale było ostatnio sporo tweetów o wchodzeniu do naszych skrzyń na sprzęt muzyczny. Na ostrzeżenia, żeby tego nigdy nie robić, byłoby już za późno, więc prosimy tylko – nie róbcie tego” został wielokrotnie udostępniony i przetłumaczony przez media całego świata.

https://twitter.com/HarpSanae/status/1214457484779196416
Powrót

Komentarze

  • 2020.01.22 21:21 Slav

    ” Japończycy zabrali mu oczywiście paszporty, oprócz jednego z dwóch dokumentów francuskich (podobno osoby często podróżujące mają przywilej posiadania dwóch dokumentów – np. aby gdy jeden czeka na wbicie wizy, drugi mógł być używany)”

    Tak naprawdę chodzi o możliwość podróżowania do krajów, które nie wpuszczają osób z wizami/pieczątkami państw im nieprzyjaznych. Np. jednego paszportu używasz lecąc do Iranu, a drugiego udając się do Izraela

    Odpowiedz
    • 2020.01.23 09:33 Grek

      Izrael już od dawna nie wbija wizy do paszportu tylko daje karteczkę. W Iranie chyba podpobnie ale nie jestem pewien.

      Odpowiedz
      • 2020.01.23 09:36 Agnieszka Wesołowska

        Jesienią 2018 jeszcze wbijali, ale może nie wszystkim.

        Odpowiedz
        • 2020.01.23 11:43 Aaaaa

          Bzdura. Od kilku lat nie dają pieczątek jak się przybywa do Izraela drogą lotniczą mną widzę turystyczną. Problem może jest ludzi przejściu lądowym z Jordanią lub Egiptem, bo akurat tamte kraje wbijają pieczątki, ale nie dam Izrael.

          Odpowiedz
          • 2020.01.23 13:19 Agnieszka Wesołowska

            Przepraszam, nie uściśliłam: wbijali w Iranie.

    • 2020.01.23 12:16 marcin

      w Polsce też można mieć dwa paszporty… (legalnie)

      Odpowiedz
      • 2020.01.25 23:35 Miś

        Owszem można, ale:
        1) drugi paszport jest ważny max. 2 lata, co jest uciążliwe jeśli się często podróżuje,
        2) trzeba żebrać o ten drugi paszport w specjalnie napisanym podaniu do ministra i nie wystarczy jak u Brytoli wykazać, że często się podróżuje, ale muszą być naprawdę wyjątkowe okoliczności typu pieczątki z krajów co się nie lubią,
        3) paszport ważny dwa lata jest podejrzany na każdym przejściu granicznym na świecie, bo standardowo wydaje się z terminem ważności 5 albo 10 lat (są wyjątki jak np. Meksyk, ale to jednak wyjątki)

        Najlepszym kontrastem jest to, że każdy obywatel Federacji Rosyjskiej ma prawo sobie wyrobić dwa paszporty zagraniczne i nikt go o nic nie pyta.

        Odpowiedz
    • 2020.01.24 15:55 Adam

      Nie. Chodzi dokładnie o to, co zostało opisane w artykule. Na niektóre wizy czeka się po kilka tygodni – posiadając jeden paszport nie miało by się możliwości wyjazdu poza strefę Schengen.
      Izrael daje karteczkę. Ale oczywiście można posegmentować paszporty, trzeba tylko się nie pomylić :)

      Odpowiedz
    • 2020.01.24 16:58 chester

      Są też inne niż iran/izrael pary (lub ciekawsze „związki”) państw które robią problem na granicy gdy się ma „złe” pieczątki.
      Ot choćby USA i Jemen/Iran/Korea Północna i parę innych. Turcja i Armenia mają mocno na pieńku. Gruzja i Osetia/Abchazja (państwa de facto, choć uznawane chyba tylko przez Rosję). Pewnie jest tego więcej.
      Dobrze, że jest możliwość funkcjonowania dwupaszportowego – skoro nie da się wyleczyć uprzedzeń to trzeba je obchodzić.
      A Japończycy pewnie po prostu zapomnieli o tym i sami są sobie winni.

      Odpowiedz
    • 2020.01.24 22:01 Bart

      Nope, no problem. Wlasnie weszlismy do IL z wiza z Iranu. Byly pytania, ale dalo sie wytlumaczyc cel pobytu tam i tu. IL daje jak wspomnieli inni karti wjazdowe na 3 miechy. Pozdro z Eilatu :)

      Odpowiedz
      • 2020.01.27 15:04 Prost

        Mojemu koledze, obywatelowi polskiemu wracającemu z muzułmańskiego kraju do Izraela, izraelscy strażnicy zrobili upokarzającą, trzygodzinną kontrolę, połączoną z rozbieraniem go do naga i zaglądaniem we wszystkie otwory ciała. W dodatku bez żadnego uzasadnienia i bez możliwości odwołania się.
        Zatem uważajcie.

        Odpowiedz
  • 2020.01.22 23:38 Lukasz

    Slav ma racje, tak samo jest z brytyjskimi.

    Odpowiedz
  • 2020.01.23 14:05 lol

    Artykuł bardzo ciekawy i świetnie opisany. D z i ę k u j ę.

    Odpowiedz
  • 2020.01.25 03:40 tokijski Polak

    Japoński system 'sprawiedliwości’ to jakiś żart, też bym uciekał na miejscu Ghosna..

    Szkoda że druga część artykułu to w zasadzie tłumaczenie z Bloomberga, liczyłem na jakieś dodatkowe info

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź do chester

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Luki w bezpieczeństwie lotniska i wielka skrzynia na sprzęt grający

Komentarze