24.09.2019 | 17:29

Agnieszka Wesołowska

Twarz warta 80 mln euro, czyli nowy poziom kradzieży tożsamości

Aplikacje dostępne w smartfonie umożliwiają zmianę ogra w księżniczkę Fionę. Można też podmienić ruch ust i słowa znanego polityka. Można wreszcie zrezygnować z używania takiej techniki, założyć maskę i odegrać rolę wartą miliony.

Politycy kłamią i mają wiele twarzy. Wyznawcy silnej państwowości przemieniają się w demokratów, zaprzysięgli konserwatyści modyfikują poglądy, gdy zmieniają barwy partyjne. Do tego dochodzą osadzone na życiu bardzo osobistym skandale, często seksualne, stawiające w paskudnym świetle ich bohaterów. Określenie „dwulicowy” może być wręcz eufemistyczne.

Ale można mieć podwójną twarz wyłącznie dlatego, że jedna z nich jest sztuczna.

Halo, czy pan mnie słyszy?

Od końca 2015 r. przez kolejne dwa lata ktoś skutecznie udawał francuskiego ministra obrony, Jeana-Yvesa Le Driana. To w historii światowych oszustw dokonanie jedyne w swoim rodzaju – ze względu zarówno na postać, którą wykorzystano, jak i metodę oraz skalę.

Seria oszustw zaczynała się od telefonu wykonanego przez – rzekomo – jednego ze współpracowników pana Le Driana. Współpracownik, dzwoniąc do jednej z przyszłych ofiar, przygotowywał grunt – uprzedzał, kto następnie wykona połączenie, o czym będzie rozmawiać oraz jaki charakter będzie mieć ta rozmowa. A jej charakter miał być bardzo delikatnej materii!

Fałszywy Le Drian brzmiał jak prawdziwy. Można się zastanawiać, czy to wyobraźnia kolejnych ofiar nie podpowiadała im, że głos w słuchawce jest głosem ministra, ale wygląda na to, że kreator postaci Le Driana był doskonały w swoim fachu (o innej perfekcyjnej imitatorce, wcielającej się głosem w kolejne postaci, pisaliśmy w październiku 2018). Głos, intonacja, sposób rozmowy – to wszystko wyglądało wiarygodnie. Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić postać odtwórca Le Driana występował, używając połączenia wideo na Skypie.

To akurat nie było trudne – wystarczyła dobra scenografia wnętrza ministerialnego gabinetu, silikonowa maska i kiepska jakość połączenia. Ten, kto chciałby wyśmiać teraz ofiary, niech zrobi to, jeśli sam nigdy nie darł się do mikrofonu „Halo, słyszysz mnie? Źle cię widać!”. I tu też było źle słychać i jeszcze gorzej widać. Po nawiązaniu połączenia obaj rozmówcy zaczynali się skarżyć na fatalną transmisję i dla ułatwienia rozmowy wkrótce zgadzali się na wyłączenie obrazu. „O, teraz znacznie lepiej” – konstatował z zadowoleniem minister i prowadził dalej konwersację.

Tak wygląda i mówi prawdziwy Le Drian:

A tego widzieli rozmówcy:

Źródło: YouTube, kanałEnvoyé Spécial, https://www.youtube.com/watch?v=XuaKp1D2vv8

Jak kraść, to miliony

Rzeczniczka prawdziwego ministra Le Driana ma listę 80 osób, które nie żywiąc wątpliwości, rozmawiały z oszustem/oszustami. Prawie żadna z tych osób nie chce ujawniać swojej tożsamości. Przyczyną jest coś więcej niż wstyd – to bowiem osoby wpływowe, bliskie kręgów władzy, bardzo bogate i pilnie strzegące swojej prywatności w każdej sferze życia. Niektóre jednak chętnie opowiadają o oszustwie i o tym, że nie żywiły podejrzeń względem osoby występującej po drugiej stronie linii. Są wśród nich czcigodny duchowny oraz poważany szlachcic.

Wszystkie ofiary opowiadają zgodnie o tym, jak to wyglądało. Najpierw telefon od współpracownika zapowiadającego poufną rozmowę z panem ministrem. Potem spokojny głos polityka informującego o delikatnej materii sprawy, z jaką zwraca się do rozmówcy. Propozycja połączenia wideo, dalsza rozmowa i w jej trakcie – prośba. Nietypowa w świecie polityki i dyplomacji, dlatego poufna.

Politycy nie są skłonni do negocjowania z terrorystami czy porywaczami, nawet jeśli stawką jest życie zakładników. Wypłacenie okupu w takiej sytuacji stałoby się niebezpiecznym precedensem, otwierającym skrzynkę Pandory z kolejnymi żądaniami czujących się bezkarnie przestępców.

Ale nieoficjalne uginanie się wobec takich żądań, układanie się po cichu – a, tak, to może się zdarzyć. W każdym razie tak myślało 80 osób, do których dzwonił minister Le Drian.

Zadzwonił m.in. do pewnego anonimowego tureckiego biznesmena i przekonał go, by ten przekazał na opłacenie okupu za dziennikarzy przetrzymywanych przez ISIS aż 18 milionów euro. To była największa zdobycz oszusta (lub oszustów).

Minister przedstawiał trudną sytuację zakładników, niezręczną sytuację państwa, prosił o pomoc dla ludzi, dla kraju, dla dobra ludzkości – i owa pomoc wpływała. W sumie 80 milionów euro. Wpłaty musiały być anonimizowane, by nikt się o nich nie dowiedział, ani struktury państwa, ani opinia publiczna, ani – Boże broń – kolejni źli ludzie. Francja nie płaci okupu, nigdy! Ofiary wpłacały więc swoje środki na konto do banku w Chinach.

Śledztwo

Kto pierwszy zorientował się, że Jean-Yves Le Drian nie jest tym, na kogo wygląda? Prawdopodobnie był to Macky Sall, senegalski, doświadczony na scenie międzynarodowej polityk, obecnie prezydent państwa. Z Le Drianem od lat jest na „ty”, czego oczywiście w stosunkach oficjalnych nie widać. Jednak w rozmowach prywatnych żaden z panów nie użyłby wobec drugiego oficjalnej formy „vous” – a tak właśnie zrobił w rozmowie z nim fałszywy Le Drian.

Podejrzany o oszustwo jest Gilbert Chikli. To ciekawa postać – prawdziwa kariera od zera do milionera. Karany od najmłodszych lat za złodziejstwa, w wieku lat 40 pełnił czołowe funkcje menadżerskie w firmach takich jak Disneyland Paris, Yellow Pages czy Savings Bank. To znaczy – niezupełnie pełnił – tak tylko mówił, w rzeczywistości tylko udawał potężnego biznesmena. W 2015 r. został uznany winnym oszustw na szkodę kilku francuskich korporacji, ale akurat przebywał w Izraelu i czuł się tam bezkarny.

Według śledczych prowadzących sprawę Le Driana Chikli zorganizował pierwsze oszustwo „na ministra”, starając się wyłudzić od Tunezji środki na zakup śmigłowców, które oczywiście w rzeczywistości nigdy nie zostały zamówione. Przy zamówieniach publicznych kręcą się różne służby, więc „minister” zmienił taktykę i zaczął prosić „przyjaciół Francji” o wkład w okup.

W 2017 r. Chikli opuścił bezpieczne schronienie w Izraelu i udał się na Ukrainę, by kupić nową, profesjonalną maskę silikonową, pozwalającą mu dłużej i lepiej odgrywać rolę francuskiego ministra. Ukraińcy – na prośbę Francji – zatrzymali podejrzanego, a w jego telefonie znaleziono potwierdzenie zamówienia maski Le Driana i inne dowody na dotychczasową działalność.

Gwoździem do trumny wydawał się filmik, w którym Chikli naigrywa się z Francji i wznosi toast za swoje miliony. Nastąpiło błyskawiczne aresztowanie i deportacja.

Źródło: YouTube, kanał Envoyé Spécial, https://www.youtube.com/watch?v=XuaKp1D2vv8

I byłby to koniec, gdyby nie to, że na początku 2019 r., gdy Chikli był już w więzieniu, oszustwa według tego samego scenariusza zaczęły się znów. Z całego świata zaczęły napływać sygnały, że minister Le Drian znów stara się wyłudzić pieniądze od wpływowych „przyjaciół Francji”. W lutym na terenie Izraela dokonano kolejnych trzech aresztowań, co na razie zatrzymało oszustów.

Możliwe, że to koniec tej historii. Trzeba jednak pamiętać, że polityków każdy kraj ma bardzo wielu, a wykonanie maski silikonowej można zlecić nie tylko na Ukrainie.

Powrót

Komentarze

  • 2019.09.24 18:36 Michał

    u nas takie coś by nie przeszło. Jedyny polityk w państwie który ma realne wpływy i mógłby coś załatwiać nie potrafi używać komputera

    Odpowiedz
    • 2019.09.24 22:17 Wujek Pawel

      Ale wyobraz sobie teraz, ze PiS zaklada kanal na YouTube, a tam prezes na deepfake-u, pie*doli w swoim stylu. Albo popuszcza wodze fantazji i otwarcie mowi, ze wychodzimy z EU, ze kto nie daje na tace albo radio bedzie mial potracane z konta co miesiac. Wszystko 2 tygodnie przed wyborami. Naglasnia to TV ale zanim sie to uda odkrecic to mniej inteligentna czesc spoleczenstwa to kupi. Wybory przyszlosci.

      Odpowiedz
    • 2019.09.24 23:51 Wojciech

      Przepraszam.
      Rozba***o mnie to :)

      Odpowiedz
  • 2019.09.24 23:56 Wojciech

    W grudniu 2004 roku pewna dziennikarka zapytała Stanisława Lema: – Mistrzu, jak będzie? – Będzie tak samo, tylko więcej.
    To zdecydowanie nie koniec.

    Odpowiedz
  • 2019.09.27 15:45 Tomasz Miroszkin

    Autor artykułu niech nie bierze tej krytyki jako wycelowanej w niego, to ogólny problem złego rozumowania prostych na pozór zdarzeń i czytam o tym od rana do wieczora przez ostatnie 10 lat.

    KRADZIEŻ TOŻSAMOŚCI – „O kota obrotach…” :)

    Podnoszenie bezpieczeństwa w społeczeństwie i „walka” z fajkami różnego rodzaju nie może polegać na odczarowywaniu/wyjaśnianiu/nagłaśnianiu informacji o tym że istnieją fejki. Zakaz tworzenia masek, czy fotomontaży, wizualizacji graficznych jest drogą dokładnie odwrotną do zamierzonego celu. Kradzież tożsamości jak w przypadku W/W sprawy jest dobrym przykładem tego że mamy problem już na samym początku tej WALKI Z FEJKAMI. (autorzy artykułów, dziennikarze, publicyści również) Dlaczego tak uważam? KRADZIEŻ jako przestępstwo, działanie posiadające negatywne następstwa społeczne, jest ściśle zdefiniowanym pojęciem, bowiem ma swoje CECHY CHARAKTERYSTYCZNE i łatwe do odróżnienia. Odróżnia się prosto od innych działań takich jak: – dłubanie w nosie, granie na pianinie, kierowanie samochodem czy zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem (jakby istniały jakieś milsze zabójstwa..)
    Cechami KRADZIEŻY są takie charakterystyczne elementy jak:
    – ofiara kradzieży
    – przedmiot kradzieży
    – sprawca kradzieży.

    Nawet małe dziecko wie że OFIARA KRADZIEŻY to ten kto posiadał przedmiot kradzieży, przedmiot kradzieży to np. PIENIĄDZE (patrz np. w/w 80 milionów), jak również „wartości niematerialne prawne” itp.
    W przestępstwie kradzieży jest również zawsze SPRAWCA KRADZIEŻY (może to być człowiek, grupa ludzi, itp.) Tylko gdy da się w oczywisty sposób wskazać te trzy charakterystyczne elementy możemy o typowym zdarzeniu KRADZIEŻY.

    Spójrzmy więc na KRADZIEŻ w/g autora tego artykułu (i setek innych):

    OFIARA KRADZIEŻY – MINISTER Le Drian
    PRZEDMIOT KRADZIEŻY – TOŻSAMOŚĆ MINISTRA
    SPRAWCA KRADZIEŻY – domniemany Gilbert Chikli

    … zaraz, zaraz! Jak to?

    A gdzie 80 baniek które zniknęły kilkunastu dobrodusznym milionerom?!

    Ano właśnie, gdzieś się nam tutaj rozmyły, w zawiłej i wątpliwej logice współczesnej publicystyki. Ponieważ fakty są zupełnie inne:

    OFIARA KRADZIEŻY – kilkunastu dobrodusznych milionerów
    PRZEDMIOT KRADZIEŻY – 80 milionów
    SPRAWCA KRADZIEŻY – domniemany Gilbert Chikli

    Hmmm… a gdzie ciężko poszkodowany minister Le Drian i jego cenna TOŻSAMOŚĆ, TWARZ, zdjęcie gabinetu i PRAWA DO REKONSTRUKCJI BIURA? Nie daj Boże dodatkowo cenny numer PESEL i tajna data urodzenia oraz super tajny i niewiarygodnie cenny numer dowodu osobistego?!

    NIGDZIE!

    OFIARA to ten kto stracił 80 milionów! Minister Le Drian nie zostałby nawet w tej sprawie zaproszony na komisariat, bo jego związek z tą sprawą jest dokładnie taki sam jak właściciela SKEJPA i dostawcy internetu we Francji, wynalazcy pierwszego tranzystora i firmy ADIDAS którego ślady zabezpieczono w logach rutera brzegowego pod Paryżem ;)

    Jeżeli doczytaliście aż dotąd, to zastanówcie się Waszym zagrożeniem ze strony ZŁODZIEI TOŻSAMOŚCI – KTO BYŁBY OFIARĄ gdyby jakiś przebiegły ZŁODZIEJ TOŻSAMOŚCI posłużył się Waszym zajebiście ściśle tajnym numerem PESEL i skanem dowodu osobistego, WASZĄ CENNĄ TOŻSAMOŚCIĄ, wyłudzając za ich pomocą z lokalnego banku np. 80 000 000 000 000 000 000 kolumbijskich Pesos…?

    Odpowiedz
    • 2019.09.27 16:01 Agnieszka Wesołowska

      Autorka, proszę łaski pana.

      Odpowiedz
      • 2019.10.01 20:16 Tomasz Miroszkin

        Twórczyni nasza, bukw pięknych śląca serenady,
        Skromniutko mnie tutaj rady szczebiocząca,
        Ni krzty wszak być nie ma tutaj więc przesady,
        Więc wtem zmrożę Femińskie te sprośne wręcz osądy,
        Gdy Rzeczypospolitej pomnę odwieczne Ci zasady,
        Mistrz pióra płci wszelakiej i inkaustu wielbiciel,
        Bez wzgląd piękna lica ich i kształtów doskonałość,
        Autorem bywa wielekroć i Dama, i Damy Wielbiciel…

        Pozdrawiam autorkę ;)

        Odpowiedz
        • 2019.10.01 21:13 Agnieszka Wesołowska

          To ja zatwierdziłam, ja, autorka. Rzeczowniki w języku polskim posiadają rodzaje: autorka, komentator, rolnik (szuka żony), programistka. Nie wszystkie brzmią dobrze i ich używanie budzi opór (stolarka, przedszkolanek), inne używane są bez problemu (nauczyciel/-lka, kierownik/-czka, sprzedawca/-yni). Podrzucam stanowisko RJP http://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1359:stanowisko-rady-jzyka-polskiego-w-sprawie-eskich-form-nazw-zawodow-i-tytuow

          Odpowiedz
          • 2019.10.01 21:41 Tomasz Miroszkin

            OK, po prostu zarówno o autorze, jak i autorce można powiedzieć: autor. Ponieważ rzeczownik ten cechuje nie płeć, tych jak powszechnie wiadomo jest 54 + jaszczury koledzy Bolka, lecz kunszt, zawód, profesję. Pamiętajmy jednakże iż od takich niewinnych, nieleczonych infekcji szybko rozwinęła się chorobowa: Premierka, Doktorka, Prezeska… pozostaje tylko poczekać na Polską Prezydentorkę i katowicką górniarkę ;)

          • 2019.10.01 21:52 Agnieszka Wesołowska

            Można. Ale niespecjalnie mnie uwzniośla, że zwraca się ktoś do mnie jak do mężczyzny. Nie mam wąsów.

    • 2020.05.06 18:20 Kadigan

      Szanowny panie Tomaszu. Problem raczej polega na tym, że tożsamość posiada powiązane ze sobą dobra niematerialne, takie jak godność, honor czy zaufanie. O ile w przypadku pana Le Drian trudno mówić o skazie na którymkolwiek z nich – no bo kto by posądził, że np. nie odda tych pieniędzy? – o tyle w przypadku np. Kowalskiego sprawa nie jest już tak oczywista.
      .
      Nawet w sytuacji gdy postępowanie jest w toku, taki Kowalski może mieć chociażby problem z uzyskaniem kredytu, jeśli na jego tożsamość pociągnięto ich już kilka (oczywiście bezzwrotnie, że tak powiem) – a być może nawet i po fakcie, jeżeli system teleinformatyczny jest średnio rozgarnięty. Do tego dochodzą różnego rodzaju potencjalne najścia komornicze, czy wręcz wkurzeni wierzyciele osobiście. Mogą się pojawiać (ostatecznie zupełnie bezpodstawne) negatywne opinie kontrahentów i inne takie tam, brużdżące człowiekowi w sukcesie biznesowym.
      .
      Nie wspominam już o takich „nieszkodliwych społecznie” rzeczach jak tworzenie fałszywych kont na portalach społecznościowych i puszczanie bzdur w Internet. Jak wiemy, w Internecie nic nie ginie. Niby dobro niematerialne, niby nie ma o czym mówić…

      Odpowiedz
  • 2019.09.27 18:16 marianZ

    Wydaje mi się, że warto wiedzieć jak rozpoznać gdy obraz jest wybitnie fałszowany a gdy autentycznie uszkodzony „w transporcie”. Oczywiście są ludzie, którzy potrafią takie fałszowanie dobrze zrobić, ale ja bez większego doświadczenia w informatyce śledczej na tym kadrze widzę „chodzenie na skróty”.
    Ogólnie: Szum termiczny, problemy z synchronizacją pionową, prześwietlenie, „mleko” i podobne zakłócenia analogowe na wideo cyfrowym oznaczają, że ktoś robi sobie jaja i dodaje te zakłócenia intencjonalnie w postprocessingu.
    Szum „cyfrowy” osłaniający „gwiazdki” innego koloru oznacza, że ktoś korzysta z najgorszej kamerki z lat 90-tych na port równoległy i powinna zaświecić się nam czerwona lampka (dlaczego? co próbuje ukryć?).
    Przesunięty o kilkadziesiąt pikseli „pasek” u dołu ekranu występuje wyłącznie w jednej technologii wideokonferencji, opartej na zmodyfikowanych tunerach TV. Tego się już nie używa.
    Zakłócenia całkowicie normalne w torze cyfrowym to zerwania, klatkowanie, makrobloki, nieraz obraz wygląda jak przeskalowany z niższej rozdzielczości (widoczne piksele lub granice bloków).
    Stąd w przytoczonym kadrze widać, że:
    1. Ktoś udaje niewłaściwe ustawienie obiektywu rozmyciem Gaussa. „Zupa” jest wszędzie taka sama, próżno tu szukać dynamiki ostrości, czegoś mniej i bardziej wyraźnego, co jest charakterystyczne gdy po prostu przekręcimy za bardzo obiektyw taniej kamery internetowej.
    2. Ktoś bawił się nieładnie kontrastem.
    3. Ktoś intencjonalnie albo użył toru analogowego, albo wprowadził filtr na dynamice jasności by „obciąć” wiele przejść.
    4. Światło ustawione jest raczej spontanicznie, jakby to nie była wideokonferencja z ministrem, tylko kino amatorskie na sianie.
    Podsumowując w takie wideo uwierzyć można gdyby to pana Ministra porwali jacyś terroryści i kręcili chcąc ukryć swoje położenie.
    Pamiętajmy również, że wideo o jakości quad HD, ostrości studyjnej i dźwięku jak w kinie też powinno nam podpaść. Piszę to w szczególności pijąc do „przypadkowych” nagrań z telewizji.

    Odpowiedz
    • 2019.10.01 18:58 Tomasz Miroszkin

      OK, tak jest faktycznie. Jednak pomyślmy teraz inaczej. Czy ludzie wierzą w fake newsy (i oszustwa) bo są doskonale zrobione? Nie, nie i jeszcze raz nie! Ludzie wierzą w to co chcą wierzyć. Np. sądy przy wydawaniu wyroku zazwyczaj nagrań i zdjęć w ogóle nie biorą pod uwagę, są to dowody niskiej wartości (wysoką wartość mają podczas śledztwa). Dla sędziego najlepszy dowód to żywy świadek bo na świecie istnieje pomijalnie mała liczba osób które potrafiłyby przekonująco skłamać podczas postępowania procesowego, ja nigdy o takim nadkłamcy nie słyszałem.
      Wracając do tematu:
      – oszustwo polegało na takim dobraniu ofiar, aby te USZCZĘŚLIWIĆ TĄ PROŚBĄ.
      Facet odrobił lekcję, wybrał osoby:
      – zamożne ale stare i bez osiągnięć/zasług dla historii
      – zamożne i mające coś na sumieniu, co prezydent/minister byliby w stanie … no wie Pan, pomóc troszku ;)
      – skrajnie antyislamskie itp.

      Takie osoby były wcześniej odpowiednio przygotowane, np. postarano się aby nie uszło ich uszu że: – Terrorystom się nie płaci! (a faktycznie płaci się po cichu)
      Że ISIS obcieli komuś głowę (nie jest problemem dobrać odpowiedni czas (zaraz po aferze w mediach)
      I na koniec warto trafić na okres „medalowy” gdy rząd kogoś odznacza, albo w mediach są piękne laudacje o prostym człowieku, lecz bogatym i szczodrym który niestety nas opuścił. Na starość każdy bogaty człowiek dochodzi do wniosku że szacunek jakim go darzą ludzie dookoła to gówno prawda, taki sam szacunek wzbudza bramkarz w klubie nocnym, czy facet celujący Ci w oczy pistoletem. To nie jest szacunek, ten można zdobyć tylko zrobieniem czegoś co dla Kowalskich będzie SZOKUJĄCE, …spalenie 80 mln na podwórku by ich wszak zdenerwowało.
      Całe te moje wywody o „dobrze ofiary” są doskonale znane przez socjotechników np. zbierający datki na: – kościół, – pomnik – biedne dzieci -lekarstwa dla umierających itp. itd. Nikomu się przecież w głowie nie mieści że jestem w potrzebie, potrzebuje jakieś inne auto bo mi rdza przeżarła podłużnicę przy zwrotnicy… k**wa twa! 80 baniek j****ych… ;)

      Odpowiedz
      • 2019.10.01 19:38 Agnieszka Wesołowska

        Macky Sall – jedna z niewielu osób wziętych przez oszusta na cel i znanych z personaliów – nie jest ani stary, ani niezasłużony, ani nie ma nic na sumieniu, ani nie jest antyislamski.

        Odpowiedz
        • 2019.10.01 20:36 Tomasz Miroszkin

          Może ma coś na sumieniu, przeanalizuje kolesia, raz jeszcze podnoszę moją hipotezę że to dobór ofiar był zasadniczym elementem planu. Zauważ że metoda „na wnuczka” czy „na policjanta” nie polega na tym by idealnie przygotować się do roli wnuczka, czy zakupić filmowy wręcz strój policjanta… pamiętam gdy do patentu mi znanego w latach 90-tych , zwanego „na złodzieju czapka gore” używało się jakiegoś ciemnego vento, niebieskiego koguta i czapek marynarskich rzuconych na przedniej półce, całym strojem było: – Dobry Wieczór, starszy aspirant Henryk Nowak. Gasimy silnik, nie wychodzimy z samochodu, ręce trzymamy na kierownicy, na razie proszę tylko dowód rejestracyjny, ubezpieczenie i prawo jazdy…
          Kluczowe jest: „Gasimy silnik, nie wychodzimy z samochodu, ręce trzymamy na kierownicy” bez rozkazów i zdobycia przewagi psychologicznej, całe przebranie nie byłoby funta kłaków nie warte. Najciekawszy jest jednak zwrot, który określiłbym jako przejście od dominacji do wywołania skrajnego pesymizmu, to krótkie ale powiedziane wyraźnie z przekąsem, „na razie” i zapowiada bliżej nieokreślone problemy, nie słyszałem aby po tym zwrocie ktoś potrafił jeszcze odróżnić czapkę marynarską od policyjnej, zwłaszcza gdy faktycznie ma coś na sumieniu :)

          Odpowiedz
          • 2019.10.01 21:04 Agnieszka Wesołowska

            Aktorstwo polega na graniu całej postaci, a nie tylko szminkowaniu twarzy. A w sprawie „aspiranta” – patrząc z dołu na postać górującą nad pojazdem, nie sposób jest wyraźnie dostrzec wszystkich szczegółów kostiumu. Do tego warunki oświetleniowe, pogoda i kilka innych czynników plus złota zasada znana przez każdego obywatela „dajcie mi człowieka, a znajdę paragraf”.

            Mnie osobiście uratował pewien problem z akomodacją oka. Gdy „aspirant Nowak” parę lat temu machnął mi blachą (deszcz, noc, słabe oświetlenie), powiedziałam „jak się pan nazywa? Nie widziałam nazwiska” i nie miałam podejrzeń, po prostu rozdrażniło mnie, że nic nie widzę. „Niech pani jedzie”, odrzekł aspirant, a ekipa obserwowana w lusterku zawinęła się zanim 911 przyjął zgłoszenie.

  • 2019.10.18 17:57 chovry

    To Wy tam w Wawie macie takie scenki na ulicach ?! No to trzeba połączyć technologie chyba i wyrównać szanse państwo-obywatel. Panią skanują na lotnisku a pani skanuje urzędnika państwowego swoim smartfonem gdy ten przedstawia się za niego i czegoś żąda podczas kontroli drogowej. Darmowa rządowa aplikacja podpisana kluczem z ścieżki NCC. wykorzystując pani poświadczenie osobiste (to od Anny, w telefonie – rownież zaufane) sprawdzi w centralnej bazie urzędników państwowych twarzyczkę figuranta czy aby na pewno jest tym za kogo się podaje. Czyż zabezpieczenia tożsamości urzędnika nie powinny być wyższe niż zwyklego obywatela ?

    Odpowiedz
    • 2019.10.23 09:56 Romek

      No na pewno będąc w EU, przy GDPR/RODO – ktoś się zgodzi by biometria biegała po sieci publicznej na prywatnych smarfonach.
      Kogoś ponosi fantazja ;)

      Odpowiedz

Zostaw odpowiedź do Agnieszka Wesołowska

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Twarz warta 80 mln euro, czyli nowy poziom kradzieży tożsamości

Komentarze