Błędy w platformach billingowych pre-paid polskich operatorów komórkowych

dodał 12 września 2018 o 19:28 w kategorii Mobilne, Wpadki  z tagami:
Błędy w platformach billingowych pre-paid polskich operatorów komórkowych

Naliczanie opłat za usługi telefoniczne to skomplikowana sprawa. Nasz nowy autor, Sopel, zabierze Was w świat platform przedpłaconych (pre-paid) i pokaże różne, starsze i nowsze sztuczki, dzięki którym m.in. rachunki za telefon nie musiały być takie wysokie.

Nierzadko zdarzają się u operatorów reklamacje związane z błędnymi naliczeniami kosztów połączeń – zwykle związane są one z błędami systemu rozliczeniowego (billingowego), powodując najczęściej naliczanie zbyt dużej liczby jednostek za zestawione połączenie. W dzisiejszych czasach, gdy większość ofert to taryfy typu „no-limit” przypadki te zdarzają się już dość rzadko (aczkolwiek nadal), postanowiłem natomiast napisać artykuł na temat sytuacji oraz spostrzeżeń, które spotkały mnie u różnych operatorów podczas korzystania z różnych ofert pre-paid, czyli „na kartę”. Ale… na początku trochę historii.

Nowa Era

W dniu 16 września 1996 roku spółka Polska Telefonia Cyfrowa uruchomiła pierwszą w Polsce sieć GSM, określaną dziś jako standard GSM 2.0 lub po prostu jako 2G. Mowa tu o sieci Era GSM, która w 2011 roku zmieniła swoją nazwę na T-Mobile. Nie była to pierwsza sieć telefonii mobilnej na terenie naszego kraju, ponieważ już od roku 1992 działała sieć Centertel, oparta o analogową technologię NMT – jednak jej zasięg był ograniczony tylko do terenów centrum Warszawy, Katowic, Gdańska oraz Poznania i nie była to sieć cyfrowa. Jeszcze w tym samym roku, bo 1 października została uruchomiona sieć Plus GSM (Polkomtel), a 1 marca 1998 roku Centertel został przemianowany na nazwę Idea, uruchamiając jednocześnie trzecią sieć komórkową GSM w Polsce, która obecnie od 2005 roku jest znana pod marką Orange.

Ponieważ jednak ceny połączeń w ofertach abonamentowych były dość duże jak na ówczesne czasy, w celu dotarcia do większej liczby klientów operatorzy zauważyli potrzebę wprowadzenia oferty z możliwością swobodnnego kontrolowania wydatków na połączenia telefoniczne i SMS. W taki sposób powstały trzy pierwsze oferty „na kartę”:

  • Tak-Tak (Era GSM)
  • Simplus (Plus GSM)
  • POP (Idea)

Wygląda jednak na to, iż w każdej z tych ofert rozliczanie kosztów połączeń wyglądało… inaczej. W związku z tym, iż platformy billingowe pre-paid dopiero raczkowały w Polsce, a wzrost użytkowników telefonów „na kartę” był o wiele większy niż się pierwotnie spodziewano, platformy rozliczeniowe nie były od początku przystosowane do obsługi kolejnych nowych ofert, taryf i promocji dość szybko wprowadzanych już od początku działania tych usług. Ponieważ jednak nie można było ze względu na ogromne koszty i możliwe problemy tego już zmienić (Plus GSM musiał jednak tego dokonać, ale o tym później), wprowadzano modyfikacje i hacki pozwalające na obsługę nowych ofert. Doprowadziło to do ciekawych sytuacji, które opisałem w kolejnych akapitach.

Niestety nie miałem od samego początku możliwości sprawdzenia działania oferty Tak-Tak (wrócimy do niej później, ale już jako „T-Mobile na kartę”), rozpocznijmy więc od oferty moim zdaniem najbardziej wówczas sprawiającej problemy użytkownikom, czyli Simplusa.

Wyłącz i włącz telefon

Jedną z reklamowanych funkcji, która miała wyróżniać Simplusa na tle konkurencji, miała być możliwość wyświetlania stanu konta na ekranie telefonu:

Funkcja ta korzystała ze zdefiniowanej przez standard GSM 2.0 możliwości kontrolowania kosztów poprzez kartę SIM. Aby to jednak mogło funkcjonować, telefon musiał taką funkcję obsługiwać. Ponieważ większość wówczas produkowanych telefonów musiała posiadać wszystkie funkcje określone w specyfikacji GSM, aby otrzymać stosowne homologacje i certyfikaty, zwykle nie było problemów z obsługą kart SIM Simplusa. A jednak…

Omawiana możliwość kontroli kosztów za pomocą funkcji karty SIM pozwalała na rozliczanie wyłącznie połączeń głosowych i nie obsługiwała różnych stawek połączeń zależnie od numeru docelowego. Co to oznaczało w praktyce? Gdy zadzwoniliśmy pod dowolny numer, nasz telefon co minutę odejmował od stanu konta wartość domyślnej stawki za minutę – gdy wartość stanu konta była niższa niż koszt minuty, nie mogliśmy wykonać połączenia lub aktualnie trwające było przerywane. Wartość konta była cały czas wyświetlana na ekranie głównym telefonu. Jak jednak rozwiązać to, że nie wszystkie numery mają taką samą stawkę za połączenie i jak rozliczyć wiadomości SMS?

Twórcy Simplusa zastosowali bardzo sprytną sztuczkę. Przy zmianie różnicy stanu konta pomiędzy wartością prawidłową a obliczoną przez telefon o wartość większą niż 2,50 zł lub upłynięciu 24 godzin od ostatniej aktualizacji, gdy te kwoty się nie zgadzały, następowało wysłanie sieciowej wiadomości do karty SIM, aby zapisała ona nowy prawidłowy stan konta uwzględniający korektę o połączenia i SMS-y (a także uwzględnieniu kwoty doładowania w przypadku wprowadzenia kodu doładowania), natomiast użytkownik otrzymywał wiadomość (przykład):

Oplata za wiadomosci SMS – wylacz i wlacz telefon.

Sztuczka ta miała niestety ogromną wadę – dopiero po ponownym zainicjalizowaniu karty SIM (czyli w praktyce po restarcie urządzenia) telefon mógł odczytać „prawidłowy” aktualny stan konta, ponieważ wcześniej przechowywał on i wyświetlał cały czas ten, który miał w pamięci operacyjnej, nie mając żadnego sygnału informującego o jego zdalnej aktualizacji przez operatora (rozliczanie kosztów przez kartę SIM nie umożliwiała takiej operacji, a aktualizacja konta odbywała się przez jednostronne wiadomości serwisowe, które nie są nawet częścią tej funkcji i są niezależnie obsługiwane przez wewnętrzny procesor karty SIM). Większość użytkowników po prostu „olewała” tę czynność i nie restartowała swoich telefonów (lub robiła to tylko przy doładowaniu), ponieważ była ona dla nich denerwująca – za chwilę o tym, jakie były tego ciekawe efekty i fatalne skutki uboczne.

Minus w Plusie

Możemy domyślać się teraz, że po stronie operatora Simplusa za każdym razem obliczane były dwie kwoty stanu konta – ta, która jest kwotą faktyczną oraz druga, która teoretycznie powinna znajdować się w pamięci karty SIM, obliczona przez telefon. Co jednak, jeśli nie będziemy restartować telefonu przez dłuższy czas w związku z niezgodnościami tych wartości, a dalej będziemy wykonywać połączenia oraz wysyłać SMS-y?

W tym drugim przypadku autorzy platformy zastosowali najprostsze rozwiązanie polegające na weryfikacji stanu faktycznego konta – jeśli nie posiadaliśmy odpowiednich środków na koncie, wiadomość nie zostawała wysłana, a my otrzymywaliśmy po prostu standardowy komunikat sieciowy informujący o jej odrzuceniu i niepowodzeniu wysłania wiadomości.

W przypadku połączeń istniała możliwość wykonania połączenia o większym koszcie niż ten dostępny na ekranie – takie droższe połączenie mogło trwać maksymalnie tak długo, jak połączenie o standardowej stawce. I tutaj zaczyna się robić ciekawie, gdyż w standardowej (pierwszej) taryfie Simplus wszystkie połączenia krajowe kosztowały tyle samo, w praktyce rzadko kiedy różnice wynikały z innych powodów niż wysłanie wiadomości SMS, wykonywanie połączeń międzynarodowych lub na numery specjalne operatora (np. biura obsługi klienta lub poczty głosowej). W ten sposób mogliśmy po aktualizacji stanu konta ujrzeć tytułowy minus w saldzie konta na ekranie.

Do ok. 2003 roku nie było możliwe wykonywanie połączeń na numery specjalne 80x… oraz 70x… z sieci komórkowych.

Wzrost popularności oraz konkurencyjności ofert pre-paid spowodował konieczność wprowadzenia promocji i zniżek, aby przyciągnąć jak najwięcej klientów do swojej sieci. Powstawały taryfy, w których można było wybrać tańsze połączenia do wybranych numerów, pakiety minut o niższej cenie, pakiety SMS oraz pierwsze usługi dostępu do Internetu poprzez GPRS za pomocą WAP, a także wiadomości MMS. Kupując pakiet SMS lub minut, musieliśmy oczywiście znów zaktualizować stan naszego „lokalnego” konta. Dane pakietowe GPRS oraz wiadomości MMS były rozliczane jak do tej pory wiadomości SMS, czyli po przekroczeniu różnicy 2,50 zł lub czasu 24 godzin. Jak jednak kuriozalnie wyglądała sprawa rozliczania tańszych minut lub minut z pakietów?

Aby skorzystać z tańszych połączeń lub minut z zakupionego pakietu, należało najpierw posiadać odpowiednią ilość środków na koncie, aby najpierw wykonać połączenie według domyślnej stawki(!), a następnie po połączeniu kwota ta (lub różnica) zostawała nam zwrócona w formie słynnego SMS-a – nie można było oczywiście według telefonu zejść poniżej kwoty 0 zł. Wspomnę jeszcze tylko, że do tej mieszanki wybuchowej dodano później rozliczanie sekundowe w kolejnych ofertach operatora. Użytkownicy sfrustrowani koniecznością częstego restartu telefonu, aby dokładnie znać stan konta, rezygnowali z korzystania z Simplusa na rzecz pozostałych ofert pre-paid, które rozliczały stan konta w pełni po stronie operatora, a sprawdzenie odbywało się poprzez wysłanie odpowiedniego kodu zamiast numeru telefonu do połączenia (tzw. kody USSD, zaczynające się od znaku * i zakończone znakiem #).

Czas na remix

W czerwcu 2004 roku Plus GSM wprowadził (kilka miesięcy później niż podobną ofertą zadebiutowała sieć Idea) markę MixPlus. Było to połączenie oferty abonamentowej i oferty pre-paid. Użytkownik zobowiązywał się do wykonania określonej liczby doładowań o minimalnej określonej kwocie w ciągu określonego czasu, najczęściej 24 miesięcy. Była to bardzo atrakcyjna oferta dla osób, które nadal chciały mieć pełną kontrolę kosztów, a także nabyć atrakcyjny telefon w niskiej cenie, a najprostsze modele były dostępne nawet za złotówkę. Z czasem ten sam format oferty trafił do konkurencyjnych sieci (Idea Mix oraz Era Mix, które były również prezentowane pod innymi nazwami, różniącymi się głównie dostępnymi taryfami, jak np. Zetafon w Idea POP).

Początkowo karty SIM dostarczane do usługi MixPlus były identyczne jak te w ofercie Simplus – nowa oferta Plusa korzystała z tej samej platformy co Simplus i dziedziczyła tym samym wszystkie niedociągnięcia systemu rozliczeń. Jednakże na rynku pojawiało się coraz więcej telefonów 2.5G (posiadających GPRS, a następnie EDGE), które nie posiadały już wsparcia dla funkcji rozliczania kosztów poprzez kartę SIM (według wytycznych standardu 2.5G była ona już nieobowiązkowa i większość producentów, którzy nowe telefony opierali o nowe rozwiązania konstrukcyjne nie implementowali już tej funkcjonalności). Plus nie mógł zatem wprowadzić do swojej oferty bardzo wielu modeli nowych telefonów w zestawach pre-paid i do oferty MixPlus, ponieważ nie obsługiwałyby one jego dotychczasowej platformy billingowej.

Ten fakt oraz słabnące przez słynne denerwujące SMS-y zainteresowanie samym Simplusem zmusiło Polkomtela do przeprojektowania platformy, aby wszystkie rozliczenia odbywały się po stronie operatora. Dzięki temu wszystkie karty SIM przeznaczone dla drugiej odsłony MixPlusa były pozbawione funkcjonalności wyświetlania stanu konta na ekranie i sprawdzenie go odbywało się kodem, jak w innych sieciach, jednakże spowodowało to, iż taka karta SIM działała prawidłowo we wszystkich modelach telefonów.

Co zatem mogło się dziać, gdy włożyliśmy kartę SIM z rozliczaniem konta za pomocą funkcji karty SIM do telefonu bez jej obsługi? To już zależało od telefonu – zazwyczaj był to jeden z poniższych przypadków, zależny od modelu telefonu lub jego producenta:

  • telefon nie rozpoznawał takiej karty jako prawidłowej karty SIM,
  • karta SIM logowała się do sieci, ale nie można było wykonać żadnego połączenia (ale np. mogło działać wysyłanie SMS-ów),
  • telefon ignorował tę funkcję i działał normalnie, wyświetlał stan konta, ale go nie aktualizował (było ono „zamrożone”),
  • telefon ignorował tę funkcję i działał normalnie, nie wyświetlając żadnych informacji o stanie konta.

Najczęściej spotykanymi przypadkami był ten ostatni w przypadku telefonów o nowych konstrukcjach (np. Sony Ericsson, Siemens) oraz trzeci w przypadku telefonów opartych na rozwiązaniach lub oprogramowaniu starszych, obsługujących jeszcze tę funkcję modeli (głównie telefony Nokia).

Plus GSM umożliwił przy starcie MixPlusa II użytkownikom Simplusa oraz pierwszej wersji MixPlusa przełączenie się ze starej platformy opartej na rozliczeniach SIM na nową umożliwiającą już rozliczenia po stronie operatora, ale w określonych przypadkach ta operacja mogła doprowadzić do logicznego zablokowania się karty SIM i konieczności jej wymiany – będzie o tym później.

POP Music

Ponieważ z usług sieci Idea (a konkretniej z oferty POP) korzystałem mniej więcej do momentu zastąpienia Idei marką Orange, nostalgicznie zamieszczę tutaj pewną reklamę, którą większość z osób znających jeszcze markę Idea zapewne może skojarzyć. Przecież nie tylko Play korzysta z wizerunku celebrytów do promowania swoich marek:

Po różnych akcjach i cyrkach związanych z platformą Simplusa i MixPlusa mogłem śmiało stwierdzić, iż platforma Idea POP była wówczas dość stabilna oraz według mojej opinii działała sprawnie. Odpowiedzi sieci przy sprawdzeniu stanu konta czy aktywacji pakietów były bardzo szybkie (jednak zauważałem czasami bardzo długi czas wysyłania zwykłych wiadomości SMS), a samych błędów w rozliczeniach nie zauważyłem, dopóki nie zacząłem korzystać z GPRS.

Może to nie jest jakiś większy błąd, ale bardzo denerwujący – kilka razy musiałem dzwonić do biura obsługi klienta z prośbą o korektę stanu konta, co z kolei wymagało złożenia reklamacji technicznej i 10 minut podawania wszystkich szczegółów, łącznie nawet z adresem zamieszkania. Dziś mamy już rejestrowane numery i RODO, ale to inna kwestia.

Na czym więc ten błąd polegał? Jeśli połączyłem się z GPRS, dokonałem transmisji danych i zakończyłem poprawnie połączenie, odpowiednia kwota została odliczona od stanu konta. Wszystko jak najbardziej w porządku. Problem nieprawidłowego stanu zaczynał się, gdy to połączenie nie zostało zakończone „czysto”, czyli np. na skutek rozładowania się baterii, nagłego braku zasięgu i rozłączenia się podczas jego braku lub błędu telefonu (np. nagłego restartu bądź błędu aplikacji przeglądarki).

W starszych telefonach przed epoką smartfonów to poszczególne aplikacje sterowały połączeniem GPRS/EDGE i połączenie takie nie było ogólnodostępne dla całego systemu – jak mamy to współcześnie od czasów Androida i systemu iOS.

Taka nieprawidłowo zakończona transmisja nadal była odejmowana od stanu konta, jednak nie była ona wyświetlana – podobnie jak wyświetlanie salda konta na rachunku bankowym – kwota pobrana za już przetransmitowane pakiety danych została zablokowana, ale nie była odejmowana od stanu wyświetlanego dla użytkownika. Ten stan jednak nie korygował się sam po pewnym czasie, co zmuszało do złożenia reklamacji. Można było bowiem pomyśleć, że ma się np. 10 zł na koncie, a nie móc wykonać żadnego połączenia, bo naprawdę nie posiada się środków – to 10 zł to nieprawidłowo zakończone sesje GPRS, które zablokowały środki (nie zostały one zdjęte z wyświetlanego salda).

Błąd ten został naprawiony po wprowadzeniu nowej taryfy Orange Go.

Starter z koperty

Około roku 2005 postanowiłem jednak wrócić do Simplusa – najbardziej przekonała mnie do niego najkorzystniejsza wówczas oferta pakietów internetowych, co w połączeniu z posiadaniem nowoczesnego na tamte czasy telefonu Sony Ericsson K750i i debiutu przeglądarki Opera Mini pozwoliło mi na posiadanie pierwszej wersji „prawdziwego” mobilnego Internetu (WAP istniał już od kilku lat, ale oferował przeglądanie tylko specjalnie przygotowanych stron). Ponieważ nigdzie w okolicy nie mogłem znaleźć startera z ciekawym i łatwym do zapamiętania numerem telefonu, postanowiłem takowy nabyć na pewnym popularnym portalu aukcyjnym.

Otrzymałem przesyłkę, a w środku znalazłem… kopertę – taką zwykłą kopertę jak do tradycyjnego listu pocztowego, ale z kolorową poligrafią marki Simplus, gdzie w okienku na adres odbiorcy była przyklejona od wewnątrz nowa, nie wyjęta z ramki karta SIM. Po szybkiej analizie samego wyglądu i danych (pierwsze logo Plus GSM i Simplusa, numer seryjny karty SIM) okazało się, że karta ta została wyprodukowana w 2002 roku! Nie będąc tak naprawdę pewnym, czy tak stara karta w ogóle będzie jeszcze aktywna (numer był ciekawy, a sama karta kosztowała o wiele mniej niż przesyłka), włożyłem ją do telefonu. Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast nazwy sieci zobaczyłem…

PLN 3,00

Otrzymałem jakieś nietypowe wydanie jednej ze starszej serii starterów Simplusa, z nietypową kwotą startową. Ponieważ chciałem przejść na najnowszą wówczas taryfę, powinienem najpierw przejść na nowszą platformę, aby pozbyć się mechanizmu naliczania opłat przez kartę SIM, z wiadomych przyczyn.

Pisałem wcześniej jednak o możliwości logicznego uszkodzenia takiej karty w pewnych przypadkach. A taki przypadek spotkał moją znajomą. Dokonała ona przejścia, gdy posiadała na „lokalnym” koncie mniej niż domyślny koszt minuty i zrobiła to kodem z poziomu telefonu, który nie obsługiwał tej funkcjonalności (wariant telefon ignorował tę funkcję i działał normalnie, nie wyświetlając żadnych informacji o stanie konta). Teoretycznie w Plusie wszystko odbyło się gładko i mogła korzystać normalnie z numeru. Problem pojawił się, gdy przełożyła tę kartę do telefonu obsługującego daną funkcję. Okazało się bowiem, iż karta nadal działa w takim telefonie „po swojemu” – telefon bez obsługi odpowiedniego parametru nie odebrał wiadomości sieciowej, która powinna nakazać mu wyłączenie tego mechanizmu na karcie. Karta więc została zablokowana logicznie – nie pozwalała na wykonanie połączenia na telefonach obsługujących stary tryb rozliczeń. Oczywiście operator uwzględnił w takim przypadku reklamację i bezpłatnie wymienił kartę SIM na nową. Ciekawostka: na wariancie telefon ignorował tę funkcję i działał normalnie, wyświetlał stan konta, ale go nie aktualizował (było ono „zamrożone”) po włożeniu tej karty nadal po migracji wyświetlane było saldo konta lokalnego obecne w momencie zmiany platformy (wykonywanie połączeń było możliwe).

Znając powyższą historię, postanowiłem dokonać tej operacji prezkładając najpierw nową kartę do starej Nokii 3510i, która działała z tą skomplikowaną technologią. I udało się, bez żadnego problemu – po restarcie telefonu zniknął napis z informacją o stanie konta, na nowszym telefonie również się on już nigdy nie pojawił.

In The Mix

Telefony Sony Ericsson były bardzo ciekawe pod względem możliwości instalacji bardzo rozbudowanych gier i aplikacji Java, a także łatwej modyfikacji ich oprogramowania. Postanowiłem więc zamienić mój telefon na nowszy model, a numer Simplusa przeniosłem do MixPlusa, nabywając nowy telefon.

Ponieważ pakiety internetowe w Simplusie i MixPlusie były bardzo atrakcyjne cenowo, często z nich korzystałem do przeglądania sieci na telefonie, a także do pobierania poczty e-mail. Pewnego dnia aktywowałem pakiet internetowy, a następnie po otrzymaniu SMS-a potwierdzającego aktywację pakietu zacząłem korzystać standardowo z aplikacji. Po ok. 2 godzinach nagle mój numer przestał logować się do sieci. Zadzwoniłem więc do biura obsługi klienta, po czym dowiedziałem się, że na moim koncie znajduje się 246 zł na minusie! Po trwającej chwilowo konsultacji otrzymałem informację, że ten debet spowodowany jest naliczeniem opłat za połączenie GPRS/EDGE (które poza pakietem według standardowej taryfy wynosiło prawie 1 zł za 100 KB, oddzielnie liczone jako odebrane oraz wysłane dane).

Zgłosiłem więc reklamację w sklepie firmowym Plusa. Przez cały czas okresu oczekiwania na rozpatrzenie reklamacji (wówczas to było 28 dni) mój numer był oczywiście zablokowany, również do połączeń przychodzących. I teraz najciekawsza rzecz w tej historii – reklamacja została oczywiście rozpatrzona pozytywnie, ponieważ system zamiast policzyć dane z już aktywowanego pakietu, odliczył je bezpośrednio z konta, ale… kontrakt w tym Mixie był na 24 doładowania. W ramach uwzględnienia reklamacji nie zwrócono mi tej błędnie naliczonej kwoty bezpośrednio na konto, a w formie doładowań po 50 zł oraz pojedynczego na mniejszą kwotę, by suma wynosiła błędną różnicę, co automatycznie skróciło mi okres umowy o 4 miesiące. Do tej pory nie wiem, czy to był błąd nieuwzględniający takich sytuacji, czy po prostu celowa forma rekompensaty. Tak czy inaczej – na plus.

Bóbr, co zna 1000 bitów

Rok 2006 nie był dla Plusa najlepszym rokiem, ponieważ częste awarie ich pre-paidowej platformy billingowej ogromnie frustrowały użytkowników (jak opisywałem powyżej, również mnie taki problem dotknął), powodując masowe rezygnacje użytkowników Simplusa oraz ogromną liczbę reklamacji związanych z MixPlusem. Polkomtel, wiedząc już o tym, że należy stworzyć nowy system, który będzie bardziej odporny no kolejne rozbudowy i modyfikacje oraz będzie w stanie obsłużyć większy ruch, utworzył kolejną, trzecią już platformę rozliczeniową dla usług pre-paid, a po raz pierwszy została ona wprowadzona w nowej marce 36.6 (która miała działać na podobnej zasadzie jak wprowadzona 2 lata wcześniej marka Heyah w Era GSM).

Miałem okazję przez miesiąc testować tę usługę ponieważ potrzebowałem tymczasowego numeru na miesiąc (w czasie rozpatrywania reklamacji opisanej powyżej).

W porównaniu do poprzedniego systemu oraz tego „usprawnionego”, faktycznie można było odnieść wrażenie przyspieszenia niczym Turbodymomen (być może o to chodziło twórcom kampanii reklamowej?) – nawet platforma Idea POP nie reagowała tak szybko. Być może jednak było to spowodowane obsługiwaniem tylko jednej nowej marki, która tak naprawdę moim zdaniem mogła robić za „poligon testowy” do wprowadzenia na nią kolejnych Simplusów oraz MixPlusów. I tak było, tam również zdarzały się błędy i dziwne przypadłości. A o tym za chwilę.

Beta-niedźwiedź

Po zakończeniu kontraktu MixPlusa korzystałem jeszcze z usług Play oraz Orange, jednak nie zauważyłem w trakcie korzystania z nich większych błędów, nie pamiętam również, by spotkały mnie w tym czasie jakiekolwiek dziwne sytuacje.

Plus natomiast już nie tak dawno, bo w 2014 roku postanowił wprowadzić kolejną własną markę, a mianowicie Plush bez limitu. Co ciekawe, jest to kolejna marka w obrębie tego samego operatora, która oferuje lepszą ofertę w tej samej cenie, co marka bazowa (podobnie jak to było z Heyah wobec Ery – następnie T-Mobile, Nowego POP-a wobec Orange Go czy obecnie Red Bull Mobile wobec Play).

O ofercie dowiedziałem się wcześniej, gdyż jeden z portali branżowych przed startem oferty udostępnił zdjęcia zrobione w czasie konferencji prasowej, na którym były już widoczne kody aktywacyjne taryfy (36.6 oraz Plush to po prostu nic innego jak taryfy działające już na najnowszej platformie). Ponieważ posiadałem wówczas w Plusie numer na kartę, przetestowałem działanie opublikowanych przedpremierowo kodów. Zadziałały, w dość dziwny sposób.

Wszystkie pakiety działały prawidłowo, z jednym wyjątkiem – po przekroczeniu transferu danych w ramach danego pakietu nie nastąpiło zmniejszenie prędkości danych. Mogłem więc dowolnie korzystać z Internetu w pełnej prędkości nawet po przekroczeniu pakietu. Moja teoria jest taka, że być może aktywowałem pakiet z nie do końca jeszcze skonfigurowanymi parametrami (np. testowymi) – zrobiłem to klika dni przed oficjalną premierą, więc może to być prawdopodobne. Tym bardziej prawdopodobne, że na innym numerze, na którym ten pakiet został aktywowany już po premierze, wszystko działało prawidłowo i zgodnie z założeniami.

Pakiet ten był aktywny przez pół roku (nie wyłączył się ani nie przedłużył nawet po upływie jego miesięcznego terminu ważności) – więc znów na plus, natomiast „zniknął” on w tym samym momencie, gdy do ofert Plush wprowadzono kolejne nowe pakiety. Ciekawe.

100 MB na cały miesiąc?

Ponieważ pierwsza oferta Plush była dla mnie korzystna (bardzo!), postanowiłem pozostać przy tej marce, nie chcąc już bawić się w kolejną zmianę operatora oraz przenoszenie numeru. Około rok temu chciałem skorzystać z kolejnych nowych pakietów w ramach tej marki, które oferowały coraz większe paczki Internetu w tej samej lub niższej cenie. Jednym z nich były nielimitowane połączenia głosowe, SMS-y, MMS-y oraz tzw. Mini-Internet (100 MB). Ponieważ tzw. opcja „full-wypas” posiadała większy pakiet internetowy niż taki, jaki mi by w zupełności wystarczył, postanowiłem zakupić ten pakiet bazowy oraz mniejszy pakiet internetowy – w sumie wychodziło taniej niż ten największy pojedynczy (niestety nie było do wyboru pośrednich).

Co się teraz okazuje? Pakiet Mini-Internet powinien zwolnić prędkość przesyłu danych po jego wykorzystaniu, jednak nie powinno się tak dziać, gdy posiadamy jeszcze dowolny inny pakiet internetowy. Tak się natomiast nie działo – jakiś błąd (prawdopodobnie w konfiguracji) powodował, iż pomimo posiadania innych pakietów nadal o prędkości transmisji decyduje ilość jednostek pozostałych na tym oferującym nielimitowane połączenia i SMS-y. Oczywiście mogłem za każdym razem składać reklamację na ten fakt – jednak wolałem już po prostu za chwilę przenieść się do innej sieci, szczególnie że akurat niedługo później pojawiła się w niej atrakcyjniejsza oferta.

To już prawie koniec moich opowieści – pozostała nam jeszcze tylko jedna moja obserwacja, z tego roku i prawdopodobnie nadal aktualna. Tymczasem wróćmy jeszcze do początku na chwilkę…

Czy możemy być winni grosik?

Wspominałem wcześniej, że wrócimy do Tak-Taka. Tak, tak.

Miałem okazję jeszcze nie tak dawno zakupić starter marki T-Mobile na kartę ponieważ przypadkiem znalazłem w sieci sklepów z owadem w nazwie bardzo łatwy oraz ładny numer, a jednocześnie potrzebowaliśmy w firmie nowego numeru telefonu, celem przeniesienia go do abonamentu. Starter kosztował przy zakupie równe 5 zł brutto, natomiast na start na koncie znajdowało się na nim 4,99 zł brutto. Doładowałem konto za równe 25 zł brutto i miałem na koncie wówczas równe 30 zł brutto. Czy to błąd? Nie.

Zarówno Simplus, jak i Idea POP już od startu rozliczały ceny wszystkich usług jako kwoty brutto. W Era Tak-Tak natomiast były to kwoty netto i od samego początku użytkownicy widzieli stan konta netto, co z kolei zniechęcało niektórych mniej inteligentnych użytkowników – doładowywali oni konto kwotą brutto, natomiast tylko kwota netto była dopisywana do konta. Po pewnym czasie zostało to zmienione, a wyświetlaną kwotą była już kwota brutto. Cały jednak system rozliczeniowy nadal operuje kwotami netto i to, co widzimy na ekranie to po prostu wynik sumy naszej dostępnej kwoty netto + 23% VAT zaokrąglony do dwóch miejsc po przecinku.

Red Bull doda Ci skrzydeł

Ta obserwacja związana jest z aktualnie obowiązującą taryfą SieMa na kartę w Red Bull Mobile (operatorem marki Red Bull Mobile jest Play), w której przypadkiem znalazłem ciekawy sposób zarządzania pakietami internetowymi (być może podobnie jest również w innych taryfach Play).

We wspomnianej ofercie można zakupić cykliczny pakiet nielimitowanych połączeń, SMS-ów i MMS-ów oraz paczkę 10 GB danych, odnawiane automatycznie co 30 dni (a precyzyjniej – tego samego dnia miesiąca co dzień aktywacji). Co się jednak stanie, gdy go wyłączymy wcześniej, a następnie aktywujemy ponownie przed upływem tych 30 dni?

Przy normalnym automatycznym cyklicznym odnawianiu się pakietu liczba pozostałych nam megabajtów w ramach danego pakietu jest uzupełniana do określonej wartości (tutaj – 10 GB). Jeśli jednak mamy ich więcej, ta wartość nie jest modyfikowana.

Gdy zdezaktywujemy ten pakiet „no-limit”, okazuje się nagle, że nadal mamy pakiet internetowy, ważny do dnia ważności tego pierwotnego. Zakupujemy więc kolejny i… otrzymujemy pakiet, którego termin ważności będzie dniem ważności nowo zakupionego pakietu, natomiast jego megabajty będą sumą pozostałego oraz pełnego nowego. W ten sposób możemy zachować niewykorzystane megabajty z poprzedniego pakietu cyklicznego.

Co jest dość ciekawe: jeśli wyłączymy taki „połączony” pakiet przed upływem terminu ważności tego pierwszego, tego dnia zostanie nam tylko pozostałość po drugim, natomiast jeśli zrobimy to już po dacie ważności tego pierwszego – pozostanie nam na koncie ich suma z ważnością drugiego. W ten sposób można (było?) takim mykiem przenieść niewykorzystane megabajty do kolejnego pakietu cyklicznego. Sposób ten jednak nie działa z pakietami jednorazowymi, gdyż każdy z nich jest liczony oddzielnie (według daty aktywacji – od aktywowanego najwcześniej).

W taryfie SieMa na kartę obowiązuje jeszcze tzw. bonus za doładowania. Jest on liczony w pierwszej kolejności przed pozostałymi innymi pakietami, więc warto również o tym pamiętać – jeśli go nie wykorzystamy, to inne pakiety mogą stracić ważność przed jego wykorzystaniem.

Dzień trwa dwa dni

Inne ciekawostki związane z Play, które postanowiłem umieścić w formie krótkiej listy:

  • Wszystkie pakiety jednodniowe w Play kończą się o północy dnia następnego – jeśli aktywujemy pakiet tuż po północy, będzie on aktywny (prawie) dwie doby.
  • W Play o północy następuje odświeżenie usług dostępnych dla numeru – jeśli doładowaliśmy numer, na którym zostały zablokowane połączenia wychodzące, to po doładowaniu musi minąć najbliższa północ, aby można było aktywować jakiekolwiek usługi i pakiety.
  • Nazwa sieci na wyświetlaczu jest kontrolowana przez operatora: po zmianie taryfy, np. z Play na Red Bull Mobile lub odwrotnie, po kilku minutach zmieni nam się napis w miejscu nazwy sieci, niezależnie od karty SIM lub startera (w przeciwieństwie np. do Orange, gdzie karty SIM Idea POP lub Orange POP zawsze wyświetlały napis „POP” zamiast nazwy sieci, nie można było tego zmienić bez konieczności wymiany karty SIM). Możemy nawet sami ustawić sobie dowolną nazwę za pomocą usługi Etykietka
  • Play jako jedyny polski operator korzysta z domeny web.facebook.com zamiast www.facebook.com dla tego serwisu i zawsze przekierowuje wszystkie zapytania HTTP oraz HTTPS pod tę pierwszą.

Na zakończenie

W Polsce rynek usług telefonii pre-paid kształtował się bardzo długo i przeżył dużo zmian od samych początkowych założeń do stanu, jaki znamy obecnie. Polska jako pierwsza na świecie wprowadziła oferty typu mix, a także za pomocą sprytnych zabiegów również pakiety minut, zniżki i pakiety internetowe (nie zapominajmy, iż w Europie jesteśmy liderami pod względem zasięgu sieci LTE) oraz oferty bez ograniczeń połączeń. Niektóre z rozwiązań zostały wprowadzone jako hacki do istniejących już systemów, inne natomiast opracowane od nowa. Połączenie wszystkich tych platform w jedną spójną infrastrukturę operatora nie jest łatwe, więc zawsze może zdarzyć się nietypowa sytuacja, na którą możemy trafić zupełnie przypadkiem – lub może ona nawet dotyczyć większej liczby klientów w wyniku większego błędu lub niedopatrzenia.

Mam nadzieję, że udało mi się opowiedzieć przyjemnie kilka błędów i ciekawostek, jakie mnie spotkały lub jakie odkryłem. Jeśli spodobał się Wam ten artykuł, być może będę w stanie jeszcze przypomnieć sobie inne moje odkrycia związane z operatorami komórkowymi (nie tylko na temat platform billingowych), część z różnych moich odkryć była powiązana również z tematami modyfikowania oprogramowania starszych telefonów (np. brandowanie oprogramowania, blokady operatorskie i inne podobne tematy), a także nadajnikami (tzw. BTS-ami) czy po prostu samymi ofertami bądź usługami – pamięta ktoś może PlusNet?