Broń mikrofalowa i ataki na wybrane cele, trucizny, broń biologiczna – czy i kiedy są stosowane? Czy można zaatakować Pana X w dowolnym miejscu i jaki można uzyskać efekt? Właściwie kto tych broni używa? No i po co?
Widzieliście pewnie filmy o niezwykłych broniach, które mogą być wymierzone precyzyjnie w określony cel. Mogą niszczyć niezauważalnie miasta lub obiekty strategiczne, mogą być używane z wielką precyzją.
Powstaje pytanie, czy w taki sam sposób można namierzać i niszczyć/obezwładniać inne cele, trudniejsze do uchwycenia, bo mobilne – ludzi? Czy istnieje taka broń i jak ona działa? Czy może być to broń soniczna, mikrofalowa, jądrowa, biologiczna, a może jest to trucizna?
Zakładajcie swoje czapeczki aluminiowe, bierzcie popcorn i okulary, opiszemy wam dziś historię, o której wiadomo tyle, że są w niej poszkodowani ludzie, a w gruncie rzeczy nikt nie wie jak, dlaczego i na czyje zlecenie. Milczenie, które zapadło w tej sprawie, niepokoi, bo nie powinno wybrzmiewać głucho ze wszystkim możliwych miejsc i od wszystkich zaangażowanych stron.
![](https://zaufanatrzeciastrona.pl/wp-content/uploads/2020/10/Leningradskaya_Hotel_-_Moscow_Russia_-_panoramio_cropped-580x508.jpg)
Choroba kubańsko-chińsko-rosyjska
Marc Polymeropoulos jest wściekły, ponieważ Centralna Agencja Wywiadowcza nie chce partycypować w jego leczeniu. Emerytowany agent CIA opowiada na prawo i lewo o swoich doświadczeniach w Agencji, ponieważ jest wkurzony brakiem wsparcia ekonomicznego i organizacji pomocy medycznej dla niego, weterana poszkodowanego w wyniku działań operacyjnych. Marcowi chodzi o to, że gdzieś na jakimś poziomie działu finansów CIA nie zatwierdzono dlań funduszu medycznego. A wszystko dlatego, że nie wjechał hummerem na minę, nie dostał nożem podczas walki z terrorystami i w ogóle nie całkiem wiadomo, co mu się stało.
Marc Polymeropoulos stał się – według jego słów – ofiarą tajemniczej broni mikrofalowej (lub być może sonicznej), tej samej, której ofiarą padli pracownicy służb dyplomatycznych w Hawanie. Wczesną jesienią 2017 ponad 20 osób z ambasady amerykańskiej na Kubie, a potem również kilka osób ze służb kanadyjskich i francuskich, zaczęło wykazywać objawy, których przyczynę trudno było wskazać. Kilka miesięcy później podobne symptomy zanotowali pracownicy placówki dyplomatycznej USA w Chinach. Wszyscy zostali ewakuowani do Stanów, gdzie ich przez jakiś czas diagnozowano.
Pacjenci mieli objawy takie jak utrata czucia, zaburzenia równowagi, zaburzenia słuchu i wzroku, mdłości, wymioty, silne bóle głowy. Diagnoza zbiorowej histerii upadła, gdy w badaniach wykryto u pacjentów zmiany mielinowe w ich mózgach. Szczególnie dokładnie diagnozowano pierwszą osobę, która zgłosiła się z problemami zdrowotnymi po pobycie w Hawanie, wyglądającego jak James Bond całkiem cywilnego finansistę na urlopie, Chrisa Allena z Karoliny Południowej. Chris sam drążył, co jest przyczyną jego przedziwnych polineuropatii i po kilku latach uzyskał diagnozę negatywną, tzn. cały ciąg wykluczeń tego, co mu z pewnością nie jest.
Marc Polymeropoulos od 3 lat biedzi się z wściekłymi bólami głowy, mdłościami, zaburzeniami równowagi, tak jak Chris Allen oraz dyplomaci z Kuby i Chin. Zachorował w 2017 w trakcie pobytu służbowego w Moskwie. Pojechał tam, bo uznał, że osobiste spotkania z pracownikami ambasady amerykańskiej w Rosji i personalny kontakt z władzami celem omówienia współpracy antyterrorystycznej mogą być odpowiednim rozszerzeniem jego codziennych działań. Na co dzień agent Polymeropoulos zajmował się organizacją tajnych operacji na terenie Europy i części Azji, od Irlandii po Azerbejdżan. Deklaruje, że nie zajmował się mokrą robotą, bo (w skrócie) takie działania obecnie są zabronione. Oczywiście.
![](https://zaufanatrzeciastrona.pl/wp-content/uploads/2020/10/61304874_10161804313135223_1216715813495504896_n-580x580.jpg)
Wyjazd do Moskwy organizował oficjalnie i już na etapie formalności wyjazdowych dowiedział się w ambasadzie rosyjskiej w Waszyngtonie, że lepiej, aby nie przyjeżdżał do Rosji. Powiedziano mu, że nikt nie wierzy w jego szczere intencje rozmów o wspólnych działaniach antyterrorystycznych i że istnieje obawa, że on jako agent będzie tam organizować swoje tajne operacje, a tego rząd Federacji Rosyjskiej nie chce. Marc Polymeropoulos uznał jednak, że skoro nawet w trakcie zimnej wojny istniała nieoficjalna współpraca wywiadów USA i Rosji, to i teraz żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi – ostatecznie chodzi o to, żeby się po prostu rozejrzeć. Pojechał.
No i się rozglądał. Wynudził się na oficjalnych spotkaniach FSB, porozmawiał z ambasadorem Huntsmanem, zwiedził McDonalda, smętnie przyglądał się ogonowi, który nie odstępował go na krok. Spotkanie, które zorganizowała Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej, miało wrogi wydźwięk i nawet nie poczęstowano go tam herbatą (co, mając na uwadze substancje pływające w rosyjskich herbatach, powinno go ucieszyć). W hotelu zaczepiały go piękne kobiety, ale pozostał służbowo nieczuły na ich wdzięki. Pewnej nocy poczuł się obrzydliwie, jakby zjadł coś niezdrowego, ale z rana objawy mu z grubsza przeszły. Odwiedził jeszcze Petersburg, zrobił zakupy dla rodziny, wrócił do Moskwy, by spokojnie podsumować swój pobyt w gronie najbliższych współpracowników.
Wtedy wszystkie objawy z pechowej nocy sprzed kilku dni wróciły. I nie zniknęły przez kolejne lata.
Głosy i agenci
Dyplomaci poszkodowani na Kubie i w Chinach wiązali utratę swojego zdrowia z dźwiękami, które były przez nich słyszane miej więcej w okresie, gdy zaczęła się ich choroba. Udało się te dźwięki nagrać, a nawet przeanalizować. Wysokie, nieprzyjemne, złożone z 20 lub więcej różnych częstotliwości lub wysokości – ale nie odkryto, jak mogłyby wpływać na zdrowie.
Nie wszyscy, którzy doznali uszczerbku na zdrowiu, słyszeli owe dźwięki. Wśród poszkodowanych (chorych? zaatakowanych? zatrutych?) znalazły się osoby, które niczego nie słyszały.
Niczego podejrzanego nie słyszał też w hotelu Hilton w Moskwie w grudniu 2017 Marc Polymeropuolos. Niczego podejrzanego nie słyszał również jego towarzysz, który po wyjeździe zgłosił przełożonym nagłe i nieustępujące problemy ze słuchem i wzrokiem. Obaj jednak, w wyniku wielu badań, w tym również tych, które wykonywali na własną rękę (bo Agencja odmawiała skierowania ich do specjalistycznej placówki), mieli te same uszkodzenia, które zanotowano u dyplomatów z Hawany: trwałe uszczerbki mózgu powstałe mimo braku urazu głowy. Polymeropoulos miał stwierdzony nerwoból potyliczny spowodowany uszkodzeniem dwóch nerwów z wiązki nerwu trójdzielnego.
Agent został zmuszony do przejścia na emeryturę. Ból sprawiał, że nie był w stanie pracować. Był też wkurzony na swojego pracodawcę, bo CIA konsekwentnie odmawiało mu wsparcia w zakresie leczenia. Potrzebował skierowania od specjalisty CIA, by skorzystać z leczenia w Walter Reed, największym szpitalu wojskowym w kraju, tam, gdzie – jak słyszał – udzielano skutecznej pomocy poszkodowanym w Hawanie. Zgadnijcie jednak, czy lekarz CIA różni się jakoś od lekarza pracującego na NFZ?
Frustracja sprawiła, że jako dysponujący czasem emeryt przyłożył się do sprawdzania informacji o epizodach takich jak ten hawański z 2017, nieco późniejszy chiński i jego własna przygoda. Takie epizody były. Jesienią 2019 roku dwóch tajnych agentów CIA pojechało do Australii, by porozmawiać o dzieleniu się danymi wywiadowczymi ze służbami sojuszu Five Eyes. Obaj agenci usłyszeli opisywany w Hawanie dziwny dźwięk, a potem odczuli wzrost ciśnienia pod czaszką, dzwonienie w uszach i wreszcie mdłości oraz zawroty głowy. Zlekceważyli to doświadczenie i pojechali z Australii na Tajwan. I tam atak – lub coś, co można tak nazwać – powtórzył się. Kolejny agent opisał takie same doświadczenia podczas podróży służbowej do Polski, a potem do Gruzji. Odnotowano też ponowny atak na jednego z dyplomatów poszkodowanego pierwotnie w Chinach – tym razem w jego własnym domu w Filadelfii. Tym razem poszkodowany był nie tylko on, ale i jego żona oraz dzieci. Jesienią 2019 zaatakowano dwukrotnie pewnego pracownika Białego Domu – poszkodowanym w jednym z ataków był nie tylko człowiek, ale i jego pies.
Analiza danych lokalizacyjnych z sieci telefonicznych wskazała, że w opisanych miejscach i czasie w pobliżu znajdowali się rosyjscy agenci specjalni: w Polsce, Gruzji, Australii i na Tajwaniem w zasięgu oficerów CIA i dyplomatów. No i w Rosji – agenci FSB byli w Rosji w grudniu 2017. Całe mnóstwo agentów wokół Marca Polymeropoulusa, służbowo i prywatnie.
Tajne przez poufne
Podczas gdy Marc Polymeropoulos oburza się na łamach mediów na niedżentelmeńskie postępowanie oficerów FSB i GRU, my na razie skupimy się na broni, którą faktycznie można by przeprowadzić ataki takie jak wyżej opisane.
Broń mikrofalowa – czy istnieje? Według raportu amerykańskiego wywiadu jeszcze z lat 70. – tak. Tzn. istnieje na pewno, ponieważ dysponuje nią nawet armia USA. Wykorzystuje się w niej wytwarzane ciepło, można za jej pomocą np. rozpraszać demonstracje. ADS czyli Active Denial System wygląda tak:
Jednak w latach 70., według Pentagonu, nad innym użyciem broni mikrofalowej pracowali Rosjanie, skupiając się nad jej możliwościami nietermicznymi. Rosjanie mieli opracować broń wykorzystującą wpływ mikrofal na układ nerwowy. Mikrofale zmieniają działanie neuronów, szybkość ich reakcji i wzajemną synchronizację. W badaniu na myszach stwierdzono, że pod wpływem mikrofali niektóre komórki mózgowe zwierząt obumierały, a nerwy zostawały uszkodzone. Naruszona była bariera krew-mózg i to miało powodować trwałe zmiany w funkcjonowaniu mózgu. U ludzi nowa radziecka broń miała powodować bóle głowy, zmęczenie, poty, zawroty głowy, bezsenność, depresję, lęki i problemy kognitywne. Objawy neurologiczne miały różnić się u poszczególnych osób i zależeć od różnych czynników, m.in. kształtu i grubości czaszki. Twórcy broni – jak twierdził Pentagon – liczyli przede wszystkim na efekt psychologiczny w siłach wroga.
W 2018 doktor Beatrice Golomb stwierdziła, że opisywane przez ofiary ataków zjawisko dźwiękowe nie musi być skutkiem ataku sonicznego, a wynikiem działania mikrofal, które miałyby tworzyć wrażenie fałszywego dźwięku – stąd przedstawione przez ofiary nagrania, które zapoczątkowały atak. Ponadto Golomb pokusiła się o wyjaśnienie, dlaczego osoby, które nie słyszały dźwięków, doznały urazów – według niej mogło to wynikać z wcześniejszych mikrourazów mózgu, powstałych (tak jak u Polymeropoulosa, weterana) np. przy wybuchach w w strefach wojennych.
Brzmi to sensownie, ale nie budzi entuzjazmu w świecie nauki – są bowiem naukowcy, tak w Rosji, jak i w ojczyźnie dr Golomb, którzy podważają jej odkrycia i metodologię. Według nich mikrofale nie mogą w taki sposób działać na ludzki mózg, a jeśliby miały tak działać, to jak wytłumaczyć to, że nie stwierdzono w opisywanych atakach ich działania na nerwy obwodowe? Douglas Smith, neurochirurg, szef Centrum Urazów i Leczenia Mózgu na Uniwersytecie Pensylwanii, twierdzi, że cała ta historia z atakami, dźwiękami, towarzyszącymi im zjawiskami to wyreżyserowany spektakl, który nie jest tym, czym się wydaje.
W trakcie diagnozowania osób uważanych za poszkodowane w tych atakach, wykluczono infekcję, ponieważ nikt z chorych nie miał gorączki, wykluczono toksyny różnego typu, a podchodząc do chorych indywidualnie wykluczano również nowotwory oraz choroby demielizacyjne, jak zespół Guillaina-Barrégo.
Sprawa owych ataków była głośna i znalazła również odzwierciedlenie w aktywności tych pacjentów całego świata, którzy również cierpią na bardzo podobne objawy neurologiczne – chorych na Lyme Disease, czyli boreliozę. LD jest stosunkowo mało znaną chorobą, powodowaną przez krętki borelii, odkryte dopiero w 1981 roku, przenoszoną przez kleszcze na całym świecie. Wysoka gorączka w boreliozie występuje stosunkowo rzadko, za to postać neurologiczna choroby z objawami takimi jak opisane wyżej – często. Pod koniec życia odkrywca krętków, Wilhelm Burgdorfer, udzielił obszernego wywiadu, twierdząc, że jego praca latami była wykorzystywana do tworzenia broni biologicznej i że pracowano nad nią już w czasie zimnej wojny. Twierdził, że część wyników jego prac utajniono.
Informacje te, a także wcześniejsze dochodzenie antymonopolowe w sprawie wytycznych leczenia boreliozy, sprawiły, że w lipcu 2018 Kongres wystąpił z zapytaniem do Pentagonu o boreliozę i broń biologiczną. Pentagon do dziś nie udzielił żadnych wyjaśnień na ten temat.
Objawy neurologiczne mogą być też powodowane przez toksyny różnego typu. Problem z nimi jest jeden – trzeba je umieć wykrywać. Doktor Jerrod Leikin, toksykolog, twierdzi, że służba zdrowia w ogóle nie jest przygotowana do rozpoznawania krytycznych zagrożeń we wszystkich kategoriach broni masowego rażenia, czyli chemicznej, biologicznej, radiologicznej, jądrowej i konwencjonalnej.
Wydarzenia związane z otruciem Aleksieja Nawalnego dowodzą, że wykluczenie znanych lekarzom toksyn nie musi oznaczać, że nikt nie został otruty. O użytym w przypadku dysydenta nowiczoku wiadomo było wówczas tylko tyle, że prawdopodobnie istnieje. Czym jest, jak działa oraz kto go używał – tego nikt nie wiedział.
Syndrom Hawański
O tzw. Syndromie Hawańskim w dalszym ciągu nic nie wiadomo. Wiadomo, co stało się z mózgami poszkodowanych: łączność mózgowa pacjentów była poważnie zaburzona, szczególnie w móżdżku i sieciach mózgowych, które kontrolują funkcje słuchowe i wzrokowo-przestrzenne. Istota biała mózgu osoby cierpiącej na SH została zmniejszona, a aksony bezpowrotnie uszkodzone.
Syndrom Hawański pochodzi – jak twierdzą badające tę kwestię osoby – z Rosji. Kongres USA bardzo to niepokoi, ale jednocześnie CIA nabiera wody w usta. Według Polymeropoulosa Agencja wykazuje daleko idącą niechęć do jakiegokolwiek działania w tym zakresie. CIA jest jak zaczarowana – nie wyszły stamtąd nawet kurtuazyjne maile do rosyjskich służb: „hej, koledzy, nie róbcie już tych rzeczy”.
Możliwe, że dodatkowym, nieopisanym do tej pory objawem SH jest przewlekłe milczenie. Straszny objaw.
Komentarze
doczekaliśmy się poworotu!
ukrywam się, ale cały czas jestem!
Zawsze lubiłem i nadal lubię twoje artykuły, choć są mniej techniczne to dobierane tematy i tak ciekawe. Dodatkowo po przeczytaniu twoich artykułów zawsze mam wrażenie, że temat jest przedstawiony całościowo i dogłębnie, a to przyjemne wrażenie. Plus też za to, że źródła linkujesz.
„Milczenie, które zapadło w tej sprawie, niepokoi, bo nie powinno wybrzmiewać głucho […]”
Te techniki broni mikrofalowej sa bardzo dobrze znane, od dawna, glownie w wojsku.
Co do „milczenia”, to moze ono wynikac ze wstrzemiezliwosci jaka charakteryzuja sie specjalisci ze sluzb, ktorzy nie chca stronie przeciwnej dostarczac dowodow jak wiele juz wiedza. Ma to sens. Nie wiem co w tym dziwnego…
Ale co tam Marc Polymeropoulos, Moskwa, Rosjanie i mikrofale.
W Polsze ludzie ze sluzb tez cierpia, a nawet umieraja przez sluzbe. Jak funkcjonariusz pewnej 3-literowej sluzby, ktory na Mokotowie w centrum Warszawy wyskoczyl z okna za dnia, bedac na sluzbie, bo byl mobbingowany przez swojego przelozonego. To bylo 3 lata temu…
Rozumiem ze ta sprawa nie jest az tak spektakularna, bo nie ma tu Rosjan i mikrofal. Jest tylko ludzkie cierpienie, a na koniec samobojstwo.
Nie ja jeden jestem wkurwiony, tym jak sluzby zostaly w Polsce zdewastowane, szczegolnie za czasow PiS…
„Sprawa owych ataków była głośna i znalazła również odzwierciedlenie w aktywności tych pacjentów całego świata, ”
Artykul ciekawy, ale napisany w jakis taki ciezkostrawny sposob.
> Deklaruje, że nie zajmował się mokrą robotą,
> bo (w skrócie) takie działania obecnie są
> zabronione. Oczywiście.
„Obecnie”? A to nie już Ronald Reagan zakazał CIA mordowania ludzi?
Oczywiście.
Ciekawe czy i kiedy prawda wypłynie?
W polsce atakowany był Antoni twórca służby specjalnej