Trzydzieści dwa ogromne sejfy pełne dokumentacji. Kilkunastu izraelskich komandosów. Pokonane drzwi, zneutralizowany system alarmowy, palniki i kradzież kilkuset kilogramów papierów. Historia jak z filmu – lub opowieści z Bliskiego Wschodu.
Konferencja prasowa premiera Izraela, Benjamina Netanjahu, dotycząca programu nuklearnego Iranu, miała miejsce 30 kwietnia 2018. Wystąpienie z prezentacją było po angielsku, dostępne w internecie i łatwe do prześledzenia. „Irans’s secret nuclear files” brzmiał tytuł prezentacji. Trzaskały flesze i szumiały kamery. Rozsiądźcie się wygodnie, opowiemy Wam o jednej z najbardziej tajemniczych misji szpiegowskiej ostatnich miesięcy.
W październiku 2012 najwyższy przywódca Iranu, Ajatollah Ali Chamenei, powiedział, że jego kraj absolutnie nie zamierza nikogo atakować. Wiadomo, że nigdy nie dopuszczałby obcych ataków na siebie ani żadnego innego aktu agresji. Takie deklaracje Chameneiego pojawiły się podczas wizyty w bazie wojskowej w północnej prowincji Jorasan. Przywódca podkreślił, że Iran przestrzega zasad islamu, a jego siły zbrojne służą jedynie zachowaniu bezpieczeństwa i ochrony narodu przed agresywnymi celami jego wrogów. Takie wypowiedzi były zrozumiałe – Iran nie chciał zaogniać i tak już trudnych stosunków z Zachodem. Nie z miłości bliźniego, a dlatego, że sankcje gospodarcze mocno dotknęły to państwo. Iran jest posiadaczem czwartych co do wielkości złóż ropy naftowej. Nie sposób siedzieć na bogactwie i nie móc obracać nim dalej.
9 kwietnia 2018, 3 tygodnie przed konferencją prasową Netanjahu, Chamenei mówił mniej pokojowo, że Iran nigdy nie porzuci swojego programu nuklearnego. Przywódca jednakowoż twierdził, że irańskie prace nad programem są czysto pokojowe i Teheran chętnie podejmie rozmowy z państwami Zachodu celem zniesienia lub złagodzenia sankcji gospodarczych. Zgodnie z porozumieniem przejściowym, uzgodnionym w styczniu, Iran zamroził działalność jądrową na okres sześciu miesięcy w zamian za częściowe zniesienie sankcji.
30 kwietnia jednak Netanyahu przedstawił efekty działań swoich służb specjalnych, z których wynikało, że nic nie jest takie pokojowe, jak to wynika z deklaracji.
Wynieście dokumenty!
Według wersji przedstawionej przez Izrael 31 stycznia agenci Mossadu wywieźli z Teheranu 50 tysięcy stron dokumentów oraz 163 płyty z notatkami, filmami i planami (wg innych źródeł było ich 186). Materiały zostały wydostane z dobrze strzeżonych sejfów i ważyły niemało – pół tony. Wszystkie dotyczyły irańskiego programu nuklearnego, służącego faktycznie temu, by stworzyć własną, gotową do użycia broń nuklearną.
Papiery o wadze 500 kilo nie mieszczą się na ogół w kieszeniach. Powstaje więc pytanie, w jaki sposób w 6 godzin i 29 minut, które agenci mieli na wykonanie tego zadania, wyprowadzono ze strzeżonych wnętrz makulaturę o masie wielbłąda, ale nie tak mobilną?
Smash and grab job, huh? Slightly more complicated then that.
„Nie kopiujcie – wynieście!„, powiedział swoim agentom szef Mossadu, Yossi Cohen. Bo taka jest zwykle rola agentów tajnych służb – kopiują znalezione materiały. Szpiedzy całymi latami fotografowali na mikrofilmach cenne dokumenty. Tym razem Mossad uznał, że kradzież jest niezbędna, bo a) zdekompletuje posiadaną dokumentację i opóźni wszelkie związane z nią działania Irańczyków, b) oryginalna dokumentacja będzie daleko bardziej wiarygodnym materiałem przed międzynarodową opinią publiczną niż kopie.
Aby wybrać te właściwe dokumenty z 32 sejfów kryjących tajemnice Iranu, agenci Izraela – to tylko przypuszczenia – musieli mieć kogoś wewnątrz. We włamaniu – to już wiadomo na pewno – brało udział kilkunastu agentów. Pomieszczenia, w których ukryte były dokumenty irańskiego programu nuklearnego, były obserwowane przez Mossad przez dwa lata. Nagrywano i filmowano przez wiele dni każdy ruch pracujących tam ludzi i trzymających wartę strażników. Poranna zmiana ochroniarzy miała miejsce o 7 rano – więc na 5 zaplanowany był koniec akcji, by zdążyć uciec daleko od miejsca włamania. Pół godziny po wieczornej zmianie ochrony na miejscu pojawili się izraelscy włamywacze z palnikami stanowiącymi klucze do najważniejszych sejfów. Pokonali dwoje drzwi. Wcześniej zneutralizowano alarm w taki sposób, by spokojnie pracował, informując nadzór, że w środku jest cicho i spokojnie. Nie wiemy oczywiście, jak to zrobiono, ale jeden z izraelskich urzędników po wszystkim pochwalił się, że mogło to wyglądać mniej więcej tak…
Magazyn, do którego weszli, był tajną siedzibą specjalistów irańskiego programu nuklearnego, znajdował się w dzielnicy handlowej Teheranu. Wokół nie było bazy wojskowej, a raczej kupcy, kulawe ciężarówki i obładowane osiołki. Cisza.
Agenci rozpruwali wybrane sejfy. Przeszukali skrytki i skompletowali potrzebną dokumentację. Pozostawiając nienaruszony alarm i pozwalając wierzyć ochronie, że w środku nic się nie stało, agenci opuścili magazyn ze sprzętem i łupem dwie godziny przed poranną zmianą straży. Alarm odezwał się dopiero o 7 rano i mimo gwałtownej akcji poszukiwawczej Irańczycy nie znaleźli tych, którzy ukradli ich dokumenty. Do wystąpienia Netanyahu opinia publiczna nie dowiedziała się, że to włamanie miało miejsce.
Mamy dowody, że Iran jest zły
Agencje wywiadowcze od dawna podejrzewały działalność nuklearną na terenie Iranu. Starano się uzyskać zgodę na sprawdzenie bazy wojskowej Parchin, ale Iran oczywiście zapewniał, że nie ma takiej potrzeby. Wydobywając dokumenty z teherańskiego magazynu, Mossad dostarczył dowodów m.in. na to, że wojskowa baza Parchin jak najbardziej była używana do eksperymentów jądrowych. Używano na jej terenie deuterku uranu, inicjatora neutronowego, substancji, która według ekspertów nie ma innego zastosowania niż tworzenie broni jądrowej. Chiny i Pakistan zastosowały właśnie tę substancję, by wyprodukować swoje bomby jądrowe. Wiele wskazuje na to, że pakistański spec w tej dziedzinie sprzedał technologię m.in. Iranowi i Korei Północnej.
Premier Netanyahu na konferencji z końca kwietnia oskarżył Iran, że ten od lat kłamie o swoim pokojowym postępowaniu. Netanjahu przedstawił zapisy z tajnego magazynu w Teheranie. Zdjęcia, filmy, kopie planów – to wszystko pojawiło się podczas nieco teatralnej prezentacji transmitowanej na żywo na YouTubie z Ministerstwa Obrony Izraela. „Przekazaliśmy ten materiał do USA, które potwierdzą jego autentyczność” – zapewniał premier. „Iran ma plany budowy aż pięciu nowych broni” – podkreślał z mocą.
Faktycznie, amerykański Sekretarz Stanu Mike Pompeo stwierdził, że agencje amerykańskie analizują otrzymane dokumenty i jak na razie są zdania, że ich autentyczność nie budzi wątpliwości. A Rob Malley, wysoki rangą członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego za kadencji Obamy, komentował, że w prezentacji Netanyahu wszystko jest prawdziwe, tylko że nie ma tam nic nowego.
Panowie, no, na litość boską
Wiceminister spraw zagranicznych Iranu, Abbas Araghchi, nazwał sensacje izraelskie „bardzo dziecinną, a nawet absurdalną gierką„. Izrael postanowił wykazać, że Iran naruszył tzw. porozumienie nuklearne, zawarte w lipcu 2015 w Wiedniu między Iranem a USA, Rosją, Wielką Brytanią, Francją, Chinami i Niemcami. W porozumieniu chodziło o sankcje nałożone na Iran, w gruncie rzeczy niekorzystne nie tylko dla tego państwa. Efektem podpisania porozumienia był odczuwalny spadek cen ropy, a to właśnie Iran jest jednym z największych producentów ropy na świecie. Naruszenie porozumienia oznaczałoby ponowne nałożenie sankcji na Iran. A co z cenami ropy…? Hm…
Iran wykazywał konsekwentnie, że w izraelskich sensacjach jest, owszem, dużo zdjęć, planów i ważnych dokumentów, ale żaden z tych dowodów nie wskazuje, że prace nad irańskim planem nuklearnym były prowadzone po zawarciu porozumienia. Tak, magazyn powstał po jego zawarciu, ale był tylko magazynem, a nie miejscem jakichkolwiek prac, badań czy eksperymentów. To, że Iran pracował nad bronią jądrową jest prawdą, ale robił to za prezydentury Busha Juniora i potem Obamy.
Irańscy dyplomaci kwitowali oskarżenia z prezentacji premiera Izraela śmiechem. Mohammad Marandi, profesor uniwersytetu w Teheranie, jeden z negocjatorów porozumienia wiedeńskiego prychał pogardliwie: „Izrael już wcześniej sfabrykował dowody„. Podsunął też podejrzenie, że cała akcja może być grą Netanyahu i Trumpa po to, by Trump miał wreszcie argument, by zerwać porozumienie, co do którego był niechętny już od dawna. Zerwanie bez dobrego pretekstu poważnie naruszyłoby stosunki między USA a europejskimi sojusznikami. Iran przypominał też, że głównym przeciwnikiem porozumienia od 2015 jest Izrael. Benjamin Netanjahu, w momencie gdy było zawierane, komentował, że przywódcy Zachodu popełnili historyczny błąd i zapowiadał stanowczo, że podejmie wszelkie niezbędne kroki, by nie dopuścić do ratyfikacji.
Laser dance, czyli czy coś wiadomo?
Co tak naprawdę wiemy? Wiemy, jak wyglądała konferencja prasowa premiera Izraela. A reszta? Tajemnicza informacja o obserwowaniu i nagrywaniu przez dwa lata magazynu w kupieckiej dzielnicy Teheranu, o wejściu doń bez niepokojenia straży i wyjściu z połową tony dokumentów w sposób, który nie zaniepokoił nawet leniwego sprzedawcy z osiołkiem – to wszystko brzmi fantastycznie. Kilkunastu ludzi wyniosło po kilkadziesiąt kilogramów każdy, nie zatrzymywani, udając się rzekomo prosto do granic państwa.
Wiemy też, że na pewno, na 100%, co przyznaje bez zawahania zainteresowane państwo, Iran do 2015 roku prowadził prace nad bronią nuklearną. Były to zaawansowane projekty, stawiające na najnowsze wojskowe technologie. Nawet jeśli Mossad wykradł dokumenty tak, jak przedstawił to premier, wiemy tylko, że wykradł je z magazynu. Dość dobrze strzeżonego, ale nieznajdującego się ani w bazie wojskowej, ani w ośrodku badawczym, który podszywałby się pod obiekt cywilny. Kilogramy dokumentów, tajnych, odłożonych na lepsze czasy? Czy też może kilogramy dowodów na zbrodniczą działalność kraju, z którym starają się kooperować pokojowo kraje zachodnie?
Komentarze
Jakie to piękne…!
Jakie to izraelsko amerykanskie…
Prawie holyłódzkie :)
Wyobraźcie sobie ile u nas jest takich agentów. Według niektórych źródeł nawet kilka tysięcy, z czym się już nawet nie kryją.
A co do zbrodniczej działalności i zasadności zatrzymywania badań nuklearnych, warto przyjrzeć się nieco innemu krajowi, który dał się wmanewrować w zawieszenie programu nuklearnego za dostawy ropy do swoich elektrowni. Od Wuja Sama dostał toksyczny mazut który zatruł powietrze w promieniu kilkuset kilometrów tak, że część upraw nie nadawała się do zbioru.
I propaganda amerykańska pokazała jaki to zły kraj, w którym notorycznie zanieczyszcza się środowisko.
Szkoda że nie powiedziałes o jakich agentów i o jaki kraj chodzi. W Polsce było dużo agentów a na swiecie jest dużo krajów.
„opowiemy Wam o jednej z najbardziej tajemniczych misji szpiegowskiej ostatnich miesięcy” – myślę, że najbardziej tajemniczej to jednak nie opowiecie ;)
wtedy nie byłaby AŻ TAK tajemnicza! ;)
W zbliżonych tematach polecam książkę Tomasza Awłasewicza „Łowcy szpiegów. Polskie służby kontra CIA”. Szczególnie polecam rozdział w którym pułkownik Zbigniew Twerd stawia ciekawą tezę dotyczącą polskiego szpiega Mariana Zacharskiego. Otóż w służbach specjalnych nic nie jest do końca pewne, no może oprócz tego że perfekcyjnie manipulują i kłamią.
Książka ważna i wartościowa w kontekście rozumienia (i opisywania) pracy służb specjalnych, czyli lektura obowiązkowa dla Autorki i nie tylko:)
Z całego artukułu najbardziej podoba mi się ostatni akapit. Jakbym siebie słyszał. Irańczycy są na tyle sprytni (operacyjnie), żeby dobrze schować takie dokumenty, ale nie są wystarczająco mądrzy, żeby pół tony dokumentów zabezpieczyć?
Operatorzy jednostki, która rzekomo na ten magazyn napadła noszą (na plecach?) 500kg i nikt się niczym nie przejmuje?
Irańskie służby znają swój fach. I przeciwnika.
Myślę, że to wszystko to jedna wielka hucpa. Nikt nie sprawdzi, czy faktycznie mamy do czynienia z 500kg dokumentów, czy trzema kartkami a reszta to efektowna makulatura.
My tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom, etc ;-)