29.08.2020 | 21:02

Agnieszka Wesołowska

Przebiegły szpieg, którego nie było i który nigdzie nie służył

Tajna komórka CIA, program szpiegowski, służba w Zatoce Perskiej, rany, obrażenia, bohaterstwo – to wszystko ma cenę. Na przykład 4 miliony dolarów. A zaczęło się od tego, że Courtneyowi nie starczało na rachunki i alimenty. No, zrozumcie człowieka.

Znacie aferę z pewną firmą z branży zbrojeniowej, która sprzedała pewnemu rządowi respiratory za kilkaset milionów złotych? Pan Garrison Courtney sprzedał kilku firmom zbrojeniowym swoje usługi za kilkadziesiąt razy niższą kwotę. Był twardym weteranem z Zatoki Perskiej, zawodowym zabójcą, doświadczył wojny. Potem został agentem CIA, duszonym dymami z płonących pól naftowych, poszukiwanym przez wrogie państwa. Potrzebował dobrej przykrywki od firm komercyjnych, a w zamian był gotów zrewanżować się sutymi kontraktami rządowymi. Nie wyglądał jak szpieg, ale jak przeciętny Zenon Jakiśtam, za to legitymował się solidnie wyglądającymi dokumentami CIA i Pentagonu. Stali za nim ważni ludzie.

Pan Courtney aktualnie czeka na wyrok. W przeciwieństwie do ludzi z pewnej firmy zbrojeniowej, ale to inna historia. Dlatego opiszemy pana Courtneya – ku przestrodze firm zbrojeniowych, oczywiście.

Pan Garrison Courtney jako prawdziwy rzecznik DEA, źródło TU

Nasz człowiek z Iraku

Garisson Courtney wygląda jak każdy zwykły facet w średnim wieku, niespecjalnie się wyróżnia. To dobrze – szpieg nie powinien wyglądać jak James Bond, bo wtedy za bardzo zwraca na siebie uwagę. W latach 2005-2009 pełnił funkcję rzecznika prasowego Drug Enforcement Administration, rządowej agencji ds. walki z narkotykami. Wiadomo, że takiej funkcji nie dostaje się, przychodząc z ulicy.

Według jego słów walczył w Zatoce Perskiej i był tam jednym z TYCH zawodowców (jeśli wiecie, co możemy mieć na myśli)*. Twardziel od mokrej roboty, cel nr 1 obcych rządów, doświadczony agent CIA, ważna składowa jednostek takich jak Alpha-214 i FirstNet, które BYĆ MOŻE NAWET wspierały operacje specjalne w Afryce. W trakcie pożarów pól naftowych doznał poważnych uszkodzeń układu oddechowego i miał problemy zdrowotne. Agenci Iranu próbowali otruć go rycyną.

W roku 2012 Courtney miał swoją własną firmę konsultingową – Optimized Performance Inc. – prowadzącą usługi dla biznesu i zatrudniającą niepełnosprawnych weteranów. Mniej więcej w tym czasie zaczął nawiązywać kontakty z osobami mogącymi widzieć korzyści w nawiązaniu współpracy z instytucjami rządowymi, policją i wojskiem. Robił dobre wrażenie: inteligentny, wygadany, wyraźnie dobrze zorientowany w realiach biznesu, wokół którego się kręcił. Swoim rozmówcom dawał do zrozumienia, że owe instytucje są gotowe podpisywać poważne kontrakty na kilka milionów dolarów, np. celem zorganizowania usług logistycznych dla armii.

Obiecywane kontrakty wydawały się solidne, a korzyści oczywiste. Courtney dostałby pracę jako specjalista w kolejnych firmach i instytucjach, do których się zgłaszał, dzięki czemu mógłby lepiej pracować dla kraju i nie bać się o swoje bezpieczeństwo. Rząd dostawałby pierwszorzędną usługę z firmy X, na której i tak mu zależy, no i byłby spokojny o bezpieczeństwo swojego agenta, czyli Garrrisona Courtneya. Firma miałaby kontrakt, wdzięczność służb i kto wie, jak bardzo otwarte drzwi do dalszej współpracy.

Pan Courtney miał odpowiednie wsparcie, m.in. Virgila Keitha, który pracował z nim w Blue Canopy, firmie zajmującej się cyberbezpieczeństwem.

Courntney przedstawiał dokumenty uwiarygodniające jego pracę dla rządu oraz podsuwał do podpisu klauzule o poufności, w których stronom zabraniano nawet wymieniania jego nazwiska. Przestrzegał swoich rozmówców przed niebezpieczeństwami ze strony obcych wywiadów, sugerował zaprzestanie aktywności w social mediach, ostrożność i noszenie na co dzień broni. Może warto też dodać, że posługiwał się licznymi kryptonimami operacyjnymi: Glenn Nelson, Glenn Nielson, Gary Pierson, Garrison Pierson.

Firma Courtneya, źródło FB

Nasz człowiek z talentem aktorskim

Jako syn byłego wojskowego Garisson Courtney znał dobrze realia armii. Jego ojciec naprawdę walczył w Zatoce Perskiej podczas pierwszego konfliktu. Garrison jako dzieciak był zdolny, pracowity i miał spory talent do gry aktorskiej. Talent tak duży, że aż jego ówczesna nauczycielka przestrzegła go, by swoich zdolności używał tylko w dobrym celu.

Aby opłacić studia, wstąpił do Gwardii Narodowej i był zachwycony swoją nową, wojskową fryzurą – nosił ją potem całymi latami. Wszyscy go lubili, choć wiele osób zdawało sobie sprawę z tego, że spora część zachowania Garissona to zwykła kreacja, niemająca nic wspólnego z prawdą.

Potem podjął pracę i w każdym miejscu dał się zapamiętać jako grubawy, zabawny gość, bardzo lubiący mówić o sobie i w tym wszystkim niesłychanie przekonujący, nawet wtedy gdy opowiadał bzdury w rodzaju „pracowałem dla wojska jako obserwator pogody i w tym czasie wysadzałem wrogie obiekty”.

Epizod z DEA mógł być znaczący w jego karierze, ale w zasadzie nie bardzo wiadomo, dlaczego się urwał. Od momentu założenia Optimized Performance Inc. Courtney zaczął się plątać przy osobach z firm zbrojeniowych i pokrewnych biznesów. Wszyscy go lubili. Wierzyli mu. Jakoś nie przeszkadzało im, że opowiadał im historyjki rodem z filmów klasy B, jak te o setkach zabijanych przez niego wrogów w trakcie wojny w Zatoce**.

Ze swoją firmą zdobył kontrakt z agencją National Institutes of Health Information Technology Acquisition and Assessment Center (NITAAC) i prawdopodobnie właśnie wtedy zyskał dostęp do poufnych informacji o agencjach federalnych wpieranych przez NITAAC. Dzięki tym danym trafiał do właściwych osób jak po sznurku, nie marnował czasu na niepotrzebne kontakty.

Opowiadał, że pracuje w tajnym programie, opracowanym przez najwyższych rangą urzędników państwowych z prezydentem USA, szefem wywiadu i dyrektorem – oczywiście – DEA włącznie. Zwracając się do odpowiednich ludzi, po prostu ich „werbował” do pracy rządowej. Potrzebował, jak im tłumaczył, odpowiedniej przykrywki handlowej, czyli skromnego etatu, który uwiarygodni jego tajne poczynania i pozwoli mu uniknąć zainteresowania wrogów: „Wiecie, panowie, solidna, legalna praca u was, tak żebym był na liście płac”.

Wspominaliśmy wyżej osoby, które uwiarygadniały działania Courtneya, takie jak Keith. Virgil Keith też został przez niego oszukany. Po latach w social mediach zostawił publiczną wiadomość z „podziękowaniem” dla Courtneya jako osoby, która całkowicie zrujnowała mu życie.

Dokumenty, którymi Courtney się posługiwał, były po prostu sfałszowane. Oszukani nie weryfikowali ich, bo przejmowali się przede wszystkim tym, by „nie złamać tajemnicy”. Ostatecznie na liście oszukanych znaleźli się urzędnicy, biznesmeni i prywatni obywatele, w tym anestezjolog dziecięcy.

Jestem agentem, źródło Youtube

Nasz człowiek u ambasadora

Szczególnie spektakularnym występem Courtneya było oszustwo z ambasadorem. Startup Keitha szukał inwestora. Courtney powiadomił Keitha, że zainteresowany projektem jest Curtin Winsor Jr., były ambasador USA w Kostaryce, a dla uwiarygodnienia swoich słów pokazał maile, które wymieniał z ambasadorem. Winsor miał jakoby sprzedać rodzinny biznes za 200 milionów dolarów i szukał inwestycji odpowiedniej do celów podatkowych. I chętnie przeznaczyłby na startup cały milion.

Pan Courtney poprosił Keitha o dokumenty, również szczegółowe dane osobowe Keitha z numerem ubezpieczenia społecznego włącznie, by przygotować grunt. Potem do Keitha zadzwonił sam ambasador, a następnie wysłał mu mailem umowę. Keithowi nie do końca pasowała treść umowy – zamiast inwestycji miliona dolarów, ambasador postanowił pożyczyć mu 10 milionów, oprocentowanych na zaledwie 1%. To było oczywiście korzystne, ale nie miało żadnego sensu podatkowego. No i Winsor nie chciał się spotkać osobiście, bo najpierw nieoczekiwanie zmarł mu syn, a potem żona.

I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że przelew nie nadszedł, a potem, gdy się pojawił, został zakwestionowany przez departament bezpieczeństwa wewnętrznego banku. Wtedy Keith sam odnalazł namiar na Winsora w książce telefonicznej i zadzwonił. Żona, ta martwa, odebrała telefon. Najwyraźniej jednak żyła. Ambasador zaś nie miał pojęcia, o co chodzi z pożyczką, firmą i samym Courtneyem. Tak, znał go, ale nie rozmawiał z nim od dawna. Nie sprzedawał firmy. Nie szukał inwestycji.

Od tego momentu, a był to przełom 2012 i 2013, Keitha olśniło. Zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z niebezpiecznym mitomanem.

Pan Courtney za młodu, źródło TU

Nasz człowiek z alimentami

Garrison Courtney naraził się komuś osobiście – może właśnie Keithowi. Ten ktoś pozostaje anonimowy, ale zaczął dobierać się do naszego bohatera już w 2013 roku, kiedy to zgłosił jego oszustwa do Departamentu Sprawiedliwości i przez 5 lat słał kolejne donosy, by w końcu w 2018 złożyć zeznania w tej sprawie FBI, CIA i ww. Departamentowi.

Sam Keith, co wynika z artykułu The Daily Beast, próbował powiadamiać, kogo się tylko dało. Ku jego zdziwieniu przez długi czas powiadomienia były zupełnie lekceważone. Tak więc „ten ktoś” w 2014 stworzył skromną stronę ostrzegającą ludzi przed Courneyem.

Courtney prócz tego, że jest zdolnym oszustem, jest też całkowitym nieudacznikiem z życiorysem zawierającym epizody przemocy domowej na tyle poważnej, że dorobił się zakazu zbliżania do jednej ze swoich byłych żon. Nie spłacił kredytu hipotecznego ani samochodowego. Został eksmitowany z domu za niepłacenie czynszu. W marcu 2014 roku ogłosił upadłość konsumencką, zgłaszając w sądzie długi o wysokości 697 157 dolarów, przy majątku osobistym o wartości 4823 dolarów (w tym 400 dolarów gotówki). Był winien byłej żonie 25 000 dolarów z tytułu ugody rozwodowej, a swojemu dziecku nie płacił 2500 dolarów alimentów miesięcznie, przy czym w sądzie wykazywał, że już jest winien z tego tytułu ponad 35 000. Miał długi z tytułu niespłaconego leczenia, różnych pożyczek, w tym pożyczki studenckiej, nie płacił nawet prawnikom, którzy go reprezentowali.

A mimo to oszukiwał ludzi, firmy i instytucje jeszcze przez kilka lat. Stronę, która miała przed nim ostrzegać, celowo wykorzystywał do autopromocji: „oto jak wrogowie mnie nienawidzą”. Poza tym dobrze wiedział, że instytucje rządowe nie współpracują ze sobą, nie mają wspólnego obiegu informacji, a nawet na wielu polach konkurują, ukrywając przed sobą różne dane. Osobami prywatnymi zaś skutecznie manipulował. Spotkania, które organizował, były aranżowane jako tajne, w niezwykłych, tajnych lokalizacjach. Posługiwał się „tajnymi” dokumentami, które pokazywał, a następnie zabierał „bo tu nie ma warunków do ich przechowywania”.

Manipulacje pozwoliły mu owinąć sobie wokół palca poważnych urzędników, których przekonał, że uczestniczą w grupie operacyjnej. To oni potem poświadczali – tak, znamy pana Courtneya, tak, to poważny agent.

Gdy wreszcie trafił na salę sądową, powiedział, że bardzo przeprasza. I wskazał, że wcale nie oszukał tylu ludzi, o ilu się mówi, np. nie Keitha, któremu przecież nie ukradł ani dolara.

Zrzut ze strony o panu C.

* Sami nie wiemy, co mamy na myśli, ale Garrison Courtney właśnie tak się przedstawiał.

** Wszystkich zabitych w latach 2003-2011 po stronie irackiej było max 37 tysięcy. Gdyby Courtney naprawdę tam służył, to tylko przez niecałe dwa lata, musiałby więc być kimś w rodzaju Charliego Sheena w Hot Shots (Part Deux).

Powrót

Komentarze

  • 2020.08.30 08:44 mjr borewitsch

    „Znacie aferę z pewną firmą z branży zbrojeniowej, która sprzedała pewnemu rządowi respiratory za kilkaset milionów złotych?”

    no ale tam zgodnie z doniesieniami mefialnymi chodzilo o cos innego, nikt nikogo nie oszukal a o sprawie wiadomo poniewaz panstwo polskie zdekonspirowalo swoich dawnych i niektorych obecnych wspolpracownikow. niewybaczalna zbrodnia przeciwko zdolnosciom informacyjnym naszej ojczyzny, za co do dzis nikt nie odppwoedzial, a sprawcy ciesza sie poparciem spolecznym.

    Odpowiedz
    • 2020.08.30 16:45 ivvona

      O sprawie wiadomo i jest doniesienie do prokuratury. W innych państwach w czasie pandemii też znajdziecie podobne historie, bo wszyscy wyrywali sobie takie sprzęty sprzed nosa.

      Odpowiedz
      • 2020.08.31 09:03 dr

        Aaa, to jak w innych krajach też nakradli to ok, przestałem się przejmować, że nasi włodarze to złodzieje. Uff, kamień spadł mi z serca.

        Odpowiedz
      • 2020.09.03 22:32 C. Bolek

        Jakoś dziwnie firmy zajmujące się sprzedażą takich sprzętów w Polsce od lat nie mogły się dobić z ofertami do Min. Zdrowia, chociaż (a może właśnie dlatego, że) nie miały 2-krotnie zawyżonych cen. Dziwne – nie?

        Odpowiedz
        • 2020.09.03 22:39 C. Bolek

          Oczywiście chodzi o to, że sprzedawały od lat respiratory a nie, że od lat nie mogły się dobić :-)

          Odpowiedz
  • 2020.09.01 11:49 Wiśniak

    Przypomina mi to historię rodzimego oszusta pokazaną w świetnym filmie Konsul. Dokonania tego amerykańskiego też zapewne zostaną sfilmowane.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Przebiegły szpieg, którego nie było i który nigdzie nie służył

Komentarze