Jak polski haker nielegalnie pomaga naprawiać amerykańskie respiratory

dodał 10 lipca 2020 o 19:13 w kategorii Prawo, Włamania  z tagami:
Jak polski haker nielegalnie pomaga naprawiać amerykańskie respiratory

Hakerzy pomagają szpitalom. Zepsuty respirator wymaga naprawy, naprawa może być przeprowadzona tylko przez autoryzowany serwis, a to trwa i sporo kosztuje. Rozwiązanie jest nielegalne, ale ratuje zdrowie i życie pacjentów oraz pieniądze szpitali.

Co wspólnego mają ze sobą urządzenia CPAP, pompy insulinowe i traktory John Deere? I dlaczego do tej listy dołączyły też respiratory?

Wszystkie te urządzenia wymagają modyfikacji lub napraw. Producent wielu urządzeń już nie obsługuje lub żąda za ulepszenia i naprawy ogromnych kwot. Do tego serwis nie jest dostępny od ręki – naprawy potrafią trwać tygodniami. I wszystkie te sprzęty działają dzięki specyficznym usługom, dostarczanym na międzynarodowe rynki m.in. z Polski. Polscy hakerzy pomagają amerykańskim farmerom naprawiać ich wielkie, drogie ciągniki, a teraz Polak pomaga też przy respiratorach.

Zhakowany respirator (źródło: Vice.com)

Najważniejszy sprzęt w pandemii

Amerykanie już od kilku lat walczą o prawo do swobodnego naprawiania swojego sprzętu. Farmerzy, kupujący za gigantyczne ceny ciągniki John Deere, znaleźli rozwiązanie, korzystając – bez zgody producenta – z polskich i ukraińskich nieoryginalnych kluczy, aby dokonywać napraw we własnym zakresie. Nikt pewnie nie spodziewał się, że w kilka lat po wojnie o traktory, trzeba będzie prowadzić podobne walki o respiratory.

Jednym z podstawowych objawów COVID-19 jest duszący, suchy kaszel, problemy z oddychaniem i dalej, w trudniejszych przypadkach, niewydolność oddechowa. Może to oznaczać konieczność intubowania pacjentów i ratowania im życia poprzez podtrzymywanie oddechu. Bywa, że pacjenci są wentylowani w ten sposób całymi tygodniami. W kilku krajach, np. we Włoszech czy USA, odnotowano sytuacje, w których lekarze musieli dokonywać dramatycznych wyborów, kogo podłączyć do respiratora, a kogo skazać na śmierć, ponieważ sprzętu było zbyt mało.

W Stanach Zjednoczonych jest tylko 170.000 respiratorów. Tymczasem American Hospital Association obliczyło, że podczas pandemii chorych, którzy będą musieli skorzystać z wentylacji, będzie 960.000.

Koszt respiratora to średnio około 100 tysięcy złotych. Nawet używane kosztują kilkadziesiąt tysięcy. Skomplikowany sprzęt wymaga serwisu. Naprawy kosztują i są czasochłonne. W sytuacji, gdy sprzętu brak, a potrzeby są ogromne, liczy się każda pomoc.

Respirator PB840, źródło

Chcemy naprawiać

Szpitale powinny móc dokonywać napraw respiratorów – zgodzili się przedstawiciele władz 5 stanów i wezwali producentów respiratorów do wydania instrukcji napraw tego sprzętu na czas pandemii. Amerykańskie szpitale mają na swoim wyposażeniu bezużyteczny, niedziałający sprzęt, który mógłby ratować życie. W trudnej sytuacji są małe, lokalne placówki, które zaopatrzyły się w używane respiratory i teraz, bez umowy serwisowej, nie są w stanie dokonać własnych napraw.

Gdy sprzęt musi pracować bez przerwy, rosną problemy z naprawą i konserwacją. Tymczasem część producentów nie dostarcza informacji serwisowych, inni blokują do nich dostęp, utrudniając odczytywanie dzienników błędów lub przeprowadzanie testów diagnostycznych.

Firmy serwisujące respiratory zaczęły szukać na forach internetowych rozwiązań, pozwalających szybko i skutecznie naprawiać najbardziej potrzebny w pandemii sprzęt. Technicy wymieniają się oprogramowaniem za pośrednictwem grup handlowych i forów, takich jak TechNation, 24×7 Magazine, IFixIt i DOTMed.

Oprogramowanie można oczywiście kopiować i rozpowszechniać. Klucze sprzętowe można stosować na starszych urządzeniach. Jednak nowsze urządzenia medyczne mają wbudowane bardziej zaawansowane zabezpieczenia zapobiegające nieautoryzowanym naprawom. Takie respiratory łączą się z serwerami należącymi do producentów, celem autoryzowania naprawy. Części nie można kupić, jeśli się wcześniej nie wykupiło odpowiedniego (drogiego) abonamentu serwisowego. Technicy muszą regularnie uczestniczyć w drogich kursach doszkalających, celem przedłużenia prawa do pracy na określonym urządzeniu.

Mało tego – przedstawiciele tej branży niczym nie różnili się od producenta maszyn rolniczych, lobbując przeciwko przepisom, które ułatwiłyby naprawę przez użytkowników i powoływali się na prawo autorskie, aby zagrozić tym, którzy udostępniali instrukcje napraw.

Technicy i szpitalnicy twierdzą, że producenci, wprowadzając takie bariery, podnoszą koszty opieki medycznej w Stanach Zjednoczonych.

Post z forum techników

Pan Haker z Polski

Vice.com dotarło do polskiego specjalisty, który od kilku miesięcy dostarcza na amerykański rynek nielegalne rozwiązanie umożliwiające naprawy urządzeń tak potrzebnych w pandemii. W przypadku respiratora PB840 naprawy polegają m.in. na połączeniu dwóch zepsutych urządzeń w taki sposób, by stworzyć jedno działające. Dzieje się tak dlatego, że oryginalny respirator w praktyce składa się z dwóch części – jednostki wentylującej oraz monitora. W przypadku uszkodzenia monitora wystarczyłoby po prostu zastąpienie go nowym – wydaje się, że to banał, ale oryginalne oprogramowanie uniemożliwia takie naprawy. Jednostka wentylująca nie będzie działać, jeśli podłączony monitor nie jest z nią „sparowany”. A do „sparowania” potrzebny jest Pan Haker z Polski i jego płytka.

Magiczny moduł, źródło: Vice.com

Według Vice.com moduł łączący dwie części respiratora jest wykonany ręcznie, mały, zapakowany w prosty plastik i wyposażony w dwa złącza i kabel. Montuje się go w ten sposób, że jedną stronę podłącza się do monitora respiratora, drugą zaś do jednostki wentylującej. Trzeci kabel łączy się z komputerem. Tyle i tylko tyle. Działa!

Amerykański technik, używający tego modułu, twierdzi, że dzięki Polakowi naprawił 70 respiratorów Puritan Bennett 840. Kupił je w serwisach aukcyjnych, a następnie sprzedał te odnowione szpitalom i jednostkom samorządowym w całych Stanach Zjednoczonych. I bardzo dobrze.

Polski hakerze, chętnie cię poznamy, gwarantujemy anonimowość.