Dzisiaj opowiemy Wam ciekawą historię pewnego telewizyjnego turnieju, którego gracz całkowicie zaskoczył organizatorów. Będzie to historia lenistwa, sprytu i konsekwencji braku porządnego generatora losowości.
Podstawą publicznie dostępnych gier zręcznościowych jest zapewnienie, że koszty wygrywanych nagród będą niższe od korzyści organizatora. Telewizyjne teleturnieje są konstruowane w taki sposób, by wysokość wygranych mieściła się w założonym budżecie. Czasem jednak twórcy i projektanci rozgrywek popełniają błędy, które odkrywają gracze – i wtedy robi się ciekawie.
Gra zręcznościowa o przewidywalnym przebiegu
W roku 1983 na ekrany jednej ze stacji telewizyjnych w USA wszedł nowy teleturniej Press Your Luck (Naciśnij Swoje Szczęście). Wykorzystując najnowocześniejsze dostępne wówczas rozwiązania techniczne szybko przyciągnął sporą widownię. Rozgrywka przypominała trochę skrzyżowanie 1 z 10 i Koła Fortuny.
W pierwszym kroku troje uczestników musiało odpowiadać na pytania prowadzącego, naciskając guzik wskazujący, że są gotowi udzielić odpowiedzi. Odpowiedź prawidłowa dawała im prawo zagrania trzech rund na tablicy wygranych. Tablica wygranych miała 18 pól, a każde z nich mogło przyjmować 3 różne wartości. Wartości te ciągle się zmieniały, a kwadrat wyboru skakał po losowych polach. Gdy zawodnik naciskał guzik, kwadrat zatrzymywał się na jednym z wariantów pola. Pola miały takie opcje jak nagrody rzeczowe, gotówka, dodatkowa runda, krok do przodu lub do tyłu czy też gremlin, który oznaczał utratę wszystkich do tej pory zgromadzonych środków. Wyglądało to tak:
Po każdej rundzie gracz mógł grać dalej (o ile zostały mu jeszcze rundy do wykorzystania) lub przekazać swoje rundy innemu graczowi. Trafienie w pole z dodatkowymi rundami oznaczało oczywiście możliwość dalszej gry.
Zabezpieczeniem gry był gremlin, który pokazywał się z prawdopodobieństwem 1/6 (9 pól na 54 możliwości trafienia). Według obliczeń twórców gry pozwalało to na ograniczenie możliwości wygranej do ok. 25 tysięcy dolarów. Mechanizm działał prawidłowo – przez kilka odcinków średni poziom wygranych wynosił 14 tysięcy dolarów. Któregoś dnia w grze pojawił się jednak Michael Larson, który wygrał ponad 100 tysięcy dolarów. Jak tego dokonał?
Utalentowany leń
Michael Larson dobrze odnalazłby się w naszej dzisiejszej rzeczywistości. Pierwszym większym interesem jaki mu się udał było przemycenie batoników na teren szkoły i sprzedaż z wysoką marżą. Od dzieciństwa myślał nad tym, jak zarobić jednocześnie się nie przepracowując. Gdy dowiedział się, że pewien bank wypłaca 500 dolarów za otwarcie konta, założył kilkanaście rachunków na fałszywe nazwiska. Gdy rząd zaczął wypłacać zasiłki dla bezrobotnych, założył firmę, zatrudnił się w niej i natychmiast zwolnił, by otrzymać zasiłek. Czasem znajdował tymczasowe zatrudnienie, ale jego główną rozrywką było analizowanie telewizyjnych konkursów w których szukał swojego szczęścia. Koło Fortuny okazało się nie do pokonania, dlatego skupił swoją uwagę na Press Your Luck.
Przez wiele tygodni Larson nagrywał wszystkie odcinki teleturnieju na kasetach wideo i następnie analizował je klatka po klatce. Po 6 miesiącach odkrył dwa podstawowe błędy twórców teleturnieju. Po pierwsze, losowa sekwencja, w jakiej kwadrat wyboru skakał po planszy, wcale nie była losowa. Po drugie, na planszy były pola, których wybór zawsze dawał same korzyści.
Pola nr 4 i 8 zawsze dawały nagrody pieniężne, dodatkowe rundy w grze i nigdy nie pokazywały gremlina kradnącego wszystkie zgromadzone środki. Larsonowi pozostało już tylko zapamiętać sekwencję skoków i wyćwiczyć – za pomocą pilota i przycisku pauzy – refleks zatrzymywania się na odpowiednim polu. Gdy opanował to w wystarczającym stopniu, ruszył na podbój świata.
Niecodzienny odcinek
Za ostatnie pieniądze kupił bilet autobusowy do Los Angeles, wyposażył się w koszulę i marynarkę za dolara i udał na casting do programu. Tam przekonał organizatorów, że jest idealnym kandydatem do gry i 19 maja 1984 stanął przed swoja życiową szansą.
Na początku nie szło mu za dobrze. Najpierw błędnie odpowiedział na pytanie prowadzącego, potem trafił na gremlina, ale w kolejnych rundach zaczął powoli zarabiać. W drugiej serii pytań poszło mu dużo lepiej i z 7 punktami zaczął zbierać żniwa swojej ciężkiej pracy z pilotem i nagrywarką. Przez pierwsze 10 rund 6 razy trafił na kwadrat 4 lub 8, zbierając prawie 30 tysięcy dolarów (4 pudła okazały się na tyle szczęśliwe, że nie wpadł na gremlina). Potem zaczął się prawdziwy popis.
Przez 31 kolejnych rund Larson trafiał wyłącznie w pola 4 i 8. Za każde trafienie dostawał gotówkę oraz dodatkową rundę. Prowadzący teleturniej najpierw zachwycał się niezwykłą passą gracza, potem jego entuzjazm malał z każdym kolejnym trafieniem i zaczął namawiać gracza do przerwania tej serii. Po 40 trafieniach Larson przestraszył się, że może stracić koncentrację i ostatnie rundy oddał innemu graczowi. Na koncie miał już 110 tysięcy dolarów. Chcecie zobaczyć, jak wyglądał cały program?
Szansa na zdobycie takiego wyniku bez trafienia na gremlina wynosiła 3 do 10 000. Szefostwo programu oraz stacji długo szukało, czy Larson złamał zapisy regulaminu i istnieje jakakolwiek podstawa, by nie wypłacić mu nagrody. Takiego kruczka jednak nie znaleziono i zwycięzca otrzymał ok. 90 tysięcy dolarów (po odliczeniu podatku).
Epilog
Feralny odcinek teleturnieju trzeba było podzielić na dwa, ponieważ znacznie przekroczył planowany czas emisji. Grę szybko zmodyfikowano, zacznie zwiększając zakres możliwych kombinacji skoków pola wyboru. Sam Larson początkowo myślał o zainwestowaniu wygranej, jednak wkrótce usłyszał w radio o konkursie, w którym prowadzący podawał liczbę a posiadacz banknotu o nominale 1 dolara o tym samym numerze seryjnym mógł wygrać 30 tysięcy dolarów. Larson wypłacił z banku 50 tysięcy dolarów w 1-dolarowych banknotach, jednak nigdy nie udało mu się trafić w wygraną. Po zakończeniu konkursu pieniędzy nie wpłacił ponownie do banku i któregoś dnia stracił wszystkie w wyniku kradzieży.
Zawiedziony życiem, założył nieistniejącą loterię Pleasure Time Incorporated i przez pewien czas wypłacał wygrane w oparciu o wpłaty kolejnych naiwnych graczy. Kiedy oszukał 20 tysięcy osób na ok. 3 miliony dolarów, ulotnił się z całą kwotą. Znaleziony kilka lat później przez śledczych na Florydzie wkrótce zmarł z powodu ciężkiej choroby.
Z całej historii płynie ważna lekcja dla twórców wszystkich mechanizmów opartych o losowość – nie wymyślajcie ich od zera, bo to się źle skończy. Skorzystajcie ze sprawdzonych wzorców.
Źródło historii oraz grafik: Priceonomics
Komentarze
czyżby lenistwo mężczyzn było motorem rozwoju równiez techniki ? napierw nie chciało nam się biegać za zwierzyną i powstała dzida , potem łuk, pistolet … i idzie dalej z górki …. :) zresztą życiorysy wielu naukowców pokazują że jeżeli wstaniesz z łóżka przed 10 to będzie to dzień stracony – mózg wymaga naprawdę głębokiego relaksu …. :)
Jakie katorgi musieli przeżywać ci genialni mężczyźni, kiedy ich baby bez ustanku zrzędziły: „przestań strugać ten patyk i złap wreszcie jakiegoś zająca na obiad!”
Jak to dwuznacznie zabrzmiało:)
Technika rozwijała się dlatego, że wtedy baby nie miały nic do gadania i koleś mógł spokojnie strugać dzidę albo kleić warstwy łyka robiąc łuk kompozytowy. Teraz się zachciało równouprawnienia i nawet w kosmos przestajemy latać. Ehhh co za czasy…
„eraz się zachciało równouprawnienia i nawet w kosmos przestajemy latać” – tak jest: to wina kobiet. Oczywiscie. Proponuje pigulki.
Lenistwo niczego nie tworzy. Z definicji. Lenistwo jest zbyt tepe nawet na to, aby myslec.
Co tu dużo gadać,Adamie,uwielbiam Twoje arty :-)
Swietne, nie slyszalem o tym. Bardzo fajny artykuł, jak zwykle zresztą ;) Szkoda ze go okradli na koniec
Sam się o to prosił. Chodził ciągle z grubą gotówką zamiast ją z powrotem do banku bezpiecznie schować, to się doigrał. Skusił los.
Gość autentycznie wyprzedził epokę. Kiedy u Nas pewnie totkowicze kombinowali z klejem i opaską na kuponach Totalizatora albo próbowali ustawiać mecze w piłkarskiej sobocie, to gość zza Oceanu klatka po klatce na VHS robił krecią robotę.
Nie wiem na ile się inspirowałem treścią artykułu ale na filmie widać, jakby sam już wiedział co wypadanie i przed wcześniej manifestował swoją radość z wypadnięcia pozycji 4 lub 8.
Bardzo fajna historia, nawet, jeśli pan był oszustem. Nawet ta późniejsza historia pokazuje, że karma szybko wróciła.
Tak poza wszystkim- jak można zrobić, by mieć w komentarzach swój avatar? Zawsze zapominam zadać to pytanie, ale teraz w końcu się udało
Gravatar.
A ja jestem pod wrażeniem, że nic się nie zepsuło jak tekst z wysokością wygranej przestał się mieścić na wyświetlaczu ;)
Wysokość wygranej w artykule podana została przez co od połowy odcinka rozważałem scenariusze faila wyświetlacza ;)
Świetny artykuł :)
16:07 – nie mógł złapać synca przez dłuższy czas, a jak złapał – priceless :D
A po obejrzeniu połowy już złapałem schemat.
Sympatyczny gościu, fajnie się cieszy z trafienia. Szkoda ze go okradziono, pewnie dlatego z rozgoryczenia posunął się do oszukania innych ludzi. Szkoda. Powinno było się to inaczej ułożyć ale niestety tak kończy 9/10 wygranych na loteriach. Zbyt duża ilość gotówki też jest problemem z czego nie zdają sobie sprawy przeciętni ludzie. Po ich zdobyciu wydaje im się że muszą koniecznie je pomnożyć bo wydawanie kasy to marnotrawstwo. Okazuje się że pomnażać nie umieją i tracą więcej niż gdyby spróbowali założyć lokatę i żyć przeciętnie z nawet kiepskich odsetek powoli przejadając kapitał… Moja rada skalkulować tak odsetki i ilość przejadanej kasy aby zużyć 50% wygranej do końca życia i resztę zostawić dzieciom. A super intratne inwestycje i wszelkich doradców inwestycyjnych którzy się nagle pojawią spuścić jak co dzień g… w toalecie.
Cieszy? On gra. I to niezle. Przeciez to typowy program dla telewizyjnych lemingow – ma byc smiesznie, radosnie, z przytupem. Zauwaz, ze on sie dostal na antene po eliminacjach, co oznacza, ze musial wykolowac takze telewizyjnych psychologow. Gral przylupa, usmiechnietego i radosnego.
Trochę z innej beczki:
Czy Wy też uważacie, że garnitur i marynarka za jednego dolara wyglądają lepiej, niż stroje prowadzącego i przeciwnika razem wzięte? :D
Dodam tylko, że organizatorzy ostatecznie potwierdzili swoje obawy, że bohater oszukiwał. Podobnie jak Michael wcześniej, dokładnie oglądali nagranie z tego niesamowitego odcinka i zauważyli, że Michael zaczyna się cieszyć kilka klatek (filmowych) zanim odpowiedni kwadrat ostatecznie zostanie wybrany. Wynikało to z tego, że jakiś czas upływał od wciśnięcia grzybka do zatrzymania latającej ramki.
Ta przedwczesna radość utwierdziła producenta w przekonaniu, że gracz oszukuje. Niestety, z tego co pamiętam, nie mogli już odzyskać wypłaconej nagrody.
Dowód jakiś? I IMHO nie mogli nic odzyskać bo gość nie oszukiwał. Nikt mu nie pomagał, nie podpowiadał, nie wpływał na wynik. To system działał schematycznie a że on to zauważył i wykorzystał? skoro regulamin nie zabraniał „naumienia się” to nie w czym problem? Był sprytniejszy niż oni i tyle. Przecież taki teleturniej nie jest po to by wypłacać nagrody tylko by organizatorowi się kasa zgadzała, wiec nic dziwnego że trochę ich zapiekło jak musieli wypłacić.
Fajna historia, ale nie rozumiem czemu gość jest w artykule nazywany leniem i oszustem. Leniem nie był na pewno, skoro chciało mu się nagrywać i analizować te wszystkie nagrania. Głupi też nie był, skoro wpadł na te wszystkie przewały. Wręcz przeciwnie, całkiem sprytny był z niego hacker. Nie był też oszustem, bo nie łamał żadnych zasad. Raczej wykorzystywał istniejące zasady w sposób, którego nie przewidzieli ich twórcy (definicja hackera się kłania). Podziwiam takich ludzi, którzy potrafią „znaleźć dziurę w całym” i zrobić coś, czego nikt inny nie przewidział, by poprawić swoje życie. Inne jego „przygody” opisane w artykule pokazują też, że to nie był jednostkowy przypadek, lecz gość cały czas próbował wykorzystywać luki w systemie i miał do tego talent. Nie poddawał się, gdy coś mu się nie udało, lecz próbował znów się odbić, z powodzeniem.
A ja dorzuce wam autentyka , sprawa swieza bo ma ledwie miesiac .. Miejsce dzialania – Jelcz Laskowice ( Miejscowosc Pod Wroclawiem). Opowiadal mi to znajomy, ktory ma znajomego w serwisie komputerowym, otoz jakis czas temu wlasnie wlamano sie do tegoz serwisu, pech chcial ze przez male okienko nie zabezpieczone kratami, ale nikt nie myslal ze ktos vbedzie sie przez to okienko probowac przebijac, jednak sie dalo. Skradziono kilka laptopow przygotowanych do wysylki do klientow, prawdopodobnie zlodzieje dzialali w pospiechu i brali to co bylo pod reka nie wysilajac sie zbytno ba buszowaniu – i rzeczywiscie jak sie pozniej okazalo zlodzieje dzialali w harmonogramie i mieli napiety program na ta noc ! Wlasciciel serwisu ( ten znajomy znajomego) szybko wezwal policje ( jakims tam cudem sie dowiedzial szybko o wlamaniu, prawdopodobnie czujka alarmowa zadzialala prawidlowo ) i kochana nasza policja zdazyla przyjechac jeszcze tej samej nocy (nieprawdopodobne nie :) i zaczela zabezpieczac teren i zdobywac „poszlaki” gdy w tym samym czasie zlodzieje obrabiali … nastepny punkt w swoim harmongramie czyli pobliski basen :) Pomijajac ironie w strone policji, sytuacja kurjozalna, w tym wypadu plus dla zlodziei za przygotowanie i sprawna organizacje.
No coz, jednak karma nie spi jak sie okazuje, po jakims czasie do serwisu zglasza sie facet z laptopem zeby mu naprawic system, a dokladnie doinstalowac brakujace sterowniki bo on kupil niedawno laptopa uzywanego ale nie mogl sobie poradzic z systemem i chce aby mu serwis pomogl. Kolega wlasciciel serwisu patrzy na laptopa i oczom nie moze uwierzyc ze przeciez tego laptopa 2 tyg temu serwisowal i przygotowal do wysylki dla klienta :) Lampka mu sie naszczescie zapalila nad glowa i wspolnie ze znajomym zaczeli dzialac. Zalozyli ze zlodzieje prawdopoodbnie zformatowali dysk i zainstalowali jakas swieza winde tylko aby szybko i pewnie opierdolili w Jelczu ( tym samym miescie co ukradli ! ;-) kilka laptopow . A ze znajomy w serwisie zajmowal sie czynnie odzyskiwaniem danych szczegolnie dla firm to znajac sie na rzeczy szybko poddal dysk dzialaniom ale to co odzyskali przeszlo ich najsmiejsze oczekiwania…
Otoz po odzysku danych z dysku , oprocz oczywiscie starego systemu windows i danych serwisowych czyli potwierdzajacych ze laptop rzeczywiscie zginal z swerwisu, odzyskano pewien dokument… A bylo to CV w „doc” , wiec otworzono Cv i znaleziono w niej dane osobowe zlodzieja , w tym takie kwiatki jak – zawod: Slusarz :-) i inne dane . Jak tego sluchalem to padlem ze smiechu. Poszli na policje z laptopem i pokazali odzyskany dokument sugerujac ze to pewnie cv jednego ze zlodziei.. Policja przyznala racje i krotko po tym wparowujac do domu „slusarza” znaleziono inne laptopy ukradzione z serwisu. Zlodziejom sie na tyle spieszylo ze sprzedawali je w Jelczu po ludziach jak popadnie ( pomijam instalowanie na tym samym hd nowego sytemu ). W sumie znajomi odwalili 70 % roboty za policje no i mieli szczescie ze pojawil sie klient z ukradzionym laptopem w serwisie :)
Wniosek: amatorszczyzna jakich malo, mogli chociaz zastosowac twarde wymazywanie, inna sprawa ze zwykly dysk teraz kosztuje kilkadziesiac zlotych :) Karma to karma i jej sie nie oszuka :P
Skonczyl jak zyl: go*nanie.
Na marginesie: obejrzyjcie material. Pod sam koniec wiedac, ze prezenter zaczyna rozumiec, ze cos tu cholernie nie gra.
18 też dawało kasę i to nawet większą :) Poza tym miał niezłego farta, bo w pewnym momencie trafiał 7 zamiast 8, a tam mógł być gremlin, ale i tak szacun :)
Czy tylko mi się wydaje, że prowadzący ma głos łudząco podobny do Ariego z Ekipy?
A film już nie jest dostępny….. konto usunięte :(
tak czy siak gościu jest genialny. co do firmy loteryjnej, zamiast szukać kruczka, powinni go zatrudnić. może coś by z tego wyszło :)
Świetny post.
Oglądniłem na yt 90 min document o tej historii. Super
https://www.youtube.com/watch?v=nzNMCXWCZzQ
Link wyżej dla potomnych , historia odcinka tego konkursu jak i gościa który był sprytniejszy niż stacja TV. Całość w oryginale po angielsku.
Strasznie nie lubię jak YouTube w ”imię praw autorskich” usuwa filmy.
Spoko ,na każdego znajdzie się kozak