Spokojny kraj o populacji Szczecina stał się sceną wielkiego napadu. W tej historii jest bankructwo banków, protest społeczny i 600 skradzionych komputerów wydobywających bitcoiny. I dużo pieniędzy, których wciąż przybywa. Czytajcie.
Sindri Stefansson poleciał do Szwecji tym samym samolotem, którym akurat podróżowała premier Islandii, Katrin Jakobsdottir, na oficjalne spotkanie na szczycie. Sindri zorganizował sobie nieformalną przerwę w odsiadce i zajął się nieoficjalną stroną ekonomii Islandii – sektorem kryptowalut. Islandia jest jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc na świecie do wydobywania bitcoinów. I tak jak premier Jakobsdottir omawiała ogólne sprawy gospodarcze, tak Stefansson zajął się swoją kopalnią. Kradzioną kopalnią. Dokładniej – największą kradzioną kopalnią świata.
Światowy kryzys na wyspie sceptyków
Do 2008 roku gospodarka Islandii pozornie niczym nie różniła się od gospodarek innych krajów. Jednak światowy kryzys finansowy z lat 2007-2009 dotknął ją, jak się okazało, mocniej niż inne kraje. Islandzkie banki komercyjne nagle musiały się skonfrontować z fiaskiem ryzykownego inwestowania, a parlament Islandii pośpieszył z pomocą kryzysową. Ratowanie sektora bankowego nie spodobało się obywatelom państwa. W 2009 rząd premiera Haarde podał się do dymisji. W 2010 wyborcy Islandii wzięli udział w referendum, które miało zatwierdzić wynegocjowany przez rząd układ o zwrocie przez Islandię środków wypłaconych zagranicznym depozytariuszom.
W referendum mieli zaakceptować konieczność spłaty długu bankowego. Wyszłoby tego 12 tysięcy euro na osobę.
Islandczycy byli już bardzo zdenerwowani, gdy Haarde ustępował ze sceny politycznej. To właśnie oni, zwykli obywatele, zmusi go do dymisji. Gdy prezydent miał podpisywać ustawę o spłacie długów, przedstawili wniosek poparty przez 25% wyborców z protestem przeciwko przerzucaniu na nich bankowych zobowiązań.
W tym referendum, a rok później także w kolejnym okazało się, że ludność Islandii nie ma zamiaru spłacać bankowych długów. Obywatele wzruszali ramionami na proroctwa, że będzie im się teraz żyło gorzej i że ich waluta straci na wartości. „Najwyżej wrócimy na morze łowić dorsze” – stwierdzili.
Minęło 8 lat od ostatniego referendum i gospodarka stanęła na nogi. Rozwinięto nawet przemysł filmowy do skali niespotykanej w żadnym kraju. Została też Islandczykom szczególna spuścizna kryzysu – totalna nieufność do wszelkich instrumentów finansowych i oficjalnej bankowości.
Zapewne między innymi dlatego każdego dnia w Islandii wyrasta nowe pół tysiąca koparek bitcoina. Islandia jest jednym z atrakcyjniejszych miejsc na świecie do wydobywania kryptowaluty, a wśród wielu zalet wymienić trzeba też tani prąd i niskie temperatury. Rachunki za energię zużytą na kopanie przewyższają koszty zużycia energii przez gospodarstwa domowe. Tu działają firmy takie jak Genesis Mining, największa na świecie firma zajmująca się wydobyciem kryptowalut.
Islandzcy wydobywcy nie przejmują się ostrzeżeniami o ryzyku, jakie niesie ze sobą inwestowanie w kryptowaluty. Utworzyli nawet własną – Auroracoin. Dystrybucja Auroracoina rozpoczęła się 25 marca 2014. Jej twórca, Baldur Friggjar Óðinsson, oświadczył, że tworząc Auroracoin chce dać obywatelom alternatywę dla korony islandzkiej.
Kraj, można powiedzieć, stabilny, otwarty i godny zaufania. Taki w sam raz do dużego skoku na kasę.
Ukraść Fort Knox
Widok Islandczyków palących w beczce kartki z nazwiskiem premiera powinien szokować bardziej niż zdjęcia rozwrzeszczanych i uzbrojonych po zęby bojowników ISIS. Islandia bowiem na co dzień jest uważana za najbardziej pokojowy kraj świata. W 2018 zanotowano tam jedno morderstwo. Temperamenty tłumi mróz, śnieg i długa, ciemna zima. Nie ma specjalnych różnic społecznych. Narkotyki to problem 1% mieszkańców. W tym niewielkim kraju jest jedno więzienie. Liczba więźniów to maksymalnie 180 osób. Życie mija spokojnie, no, chyba że rząd chce obciążyć mieszkańców finansowo za błędy bankierów.
Bohater tej części historii, Sindri Thor Stefansson, widział się zawsze po ciemnej stronie mocy. Lubił adrenalinę wynikającą z przekraczania granic prawa. Drugi z bohaterów, Hafthor Logi Hlynsson aka Haffi the Pink, podobnie odbiegał od postawy większości społeczeństwa, np. inwestował w hurtowe ilości narkotyków, uprawę marihuany i poszerzał swoją działalność o włamania i kradzieże. Gdy zestawili siły i dokonali starannej analizy swoich silnych i słabych stron, wyszło im, że mogą zająć się kryptowalutami, bo te uprawia się w sumie podobnie jak marihuanę – ostatecznie trzeba zadbać o przestrzeń, energię, wentylację i oświetlenie.
W ich planach ważna też była ochrona, a raczej jej brak. Ponieważ w Islandii jest niewielu przestępców, więc biznesu nie trzeba pilnować wielkim nakładem kosztów. Ten ostatni czynnik był analizowany przez Stefanssona i Hlynssona bardzo dokładnie.
Dzięki współpracy (rzekomo) z tajemniczym panem X obaj bohaterowie postanowili założyć swoją kopalnię kryptowalut. Innowacja tego biznesu polegała na korzystaniu z nieswojego sprzętu. Zamiast kraść pieniądze, zamierzali ukraść komputery wytwarzające pieniądze. To tak jakby ukraść mennicę.
Przedsięwzięciem zajął się gang miejscowych specjalistów od zadzierania z prawem. Kierował nim – według Stefanssona – tajemniczy pan X (zdaniem sądu był to sam Stefansson). Jedną z form kontaktu między przestępcami była grupa na Facebooku. Ambitny prokurator próbował potem w śledztwie wykazać, że grupa stanowiła dowód istnienia międzynarodowego pierścienia przestępczości. „Ej, no, gościu – zdenerwowali się jej członkowie –to tylko grupa!”. Słusznie argumentowali, bo naprawdę istotne informacje przechodziły przez Telegram, były szyfrowane i regularnie usuwane.
Celem grupy Stefanssona były komputery w Akureyri, starej bazie morskiej. Ich pracę nadzorowała poprzez system kamer ochrona. Jednak w nocy całości pilnował tylko jeden strażnik. Ochroniarz pewnego dnia nagle zaczął cierpieć z powodu ostrej niedyspozycji jelit, by chwilę później – jak sądził – zdrzemnąć się tylko na chwilę. Obudził się po 9 godzinach. Zdołał zadzwonić do centrali. „Czekaj na wsparcie” – usłyszał od dyspozytora i znów zasnął. Obudzili go dobijający się ze wszystkich sił policjanci.
Strażnikowi przytrafiło się to, co zdarzyło się 007, tyle że zamiast migotania przedsionków była biegunka, a potem długi sen.
Gdy spał, ekipa Stefanssona zajęła się sprzętem, którego pilnował. Wyniesiono kilkaset komputerów: płyty główne, karty graficzne i akcesoria zasilające. Wartość sprzętu – 500 000 dolarów. Chłopaki wykonali w sumie takich skoków na 2 miliony dolarów w sprzęcie.
Kryptobiznes nie lubi rozgłosu. Policja napotkała opór przy współpracy z okradzionymi, którzy byli gotowi pogodzić się ze stratami w zamian za święty spokój, dzięki któremu nie drażnili inwestorów. Sprzęt można nabyć, płacąc zań (nawet w bitcoinach), a zaufanie jest bezcenne.
Przestępców namierzono dzięki mozolnej pracy policjantów, którym chciało się analizować nagrania monitoringu i zestawiać je z nagraniami m.in. w punktach poborów opłat na autostradzie. Kierowca podejrzanej furgonetki miał twarz Stefanssona, współpasażer wydawał się być anonimowy, ale na ramieniu było widać fragment tatuażu. Od kiedy studia tatuażu umieszczają swoje prace w internecie, identyfikacja ich posiadaczy staje się o wiele łatwiejsza. Sieci społecznościowe też się przydają.
Pierwsze przesłuchanie było typowe dla praktyk policyjnych w Islandii – odbyło się spokojnie i w miłym otoczeniu. Policjanci jednak zdenerwowali się faktem, że po tym pierwszym spotkaniu nastąpiła kolejna kradzież i na kolejne spotkania z podejrzanymi przygotowali się inaczej. Podczas gdy część śledczych systematycznie analizowała połączenia telefoniczne, transakcje (np. wypożyczanie samochodów) oraz dokładnie przeszukiwała podejrzanych, ich krewnych, ich domy i auta, druga część wyniosła z pokoju przesłuchań kanapę i zdjęcia misiów. Pojawiły się praktyki przesłuchań znane z mniej pokojowej części świata.
Stefansson jednak nie po to wybrał przestępcze życie, by złamać się tylko dlatego, że posadzono go na twardym krześle i zadawano wiele pytań. Wcześniej poinstruował wspólników, by wyczyścili ze swoich telefonów i komputerów wszelkie ślady rozmów. Policjanci chcieli wyśledzić kradziony sprzęt, więc zaczęli szukać miejsc, w których nagle pojawiło się wysokie zużycie energii. W zimnym i ciemnym kraju okazało się to sporym wyzwaniem – przez długi czas bowiem natrafiali tylko na domowe hodowle roślin. Szukali więc na jachtach i kutrach. Sprawdzili ślady prowadzące aż do Chin. Nic.
Ostateczny dowód na winę grupy znalazł się w iPhonie Stefanssona. On jeden nie usunął śladów konwersacji i pogrążył tym wszystkich. Aresztowano go. I tu pewnie historia mogłaby się skończyć, gdyby nie to, że rzecz działa się w Islandii.
Złapcie mnie
Stefansson uciekł z więzienia. Zrobił to – w zasadzie – całkiem legalnie. Siedział już 3 miesiące, czekając na proces, gdy odbyła się rozprawa w celach formalnych. Chodziło o wniosek prokuratora o przedłużenie aresztu Stefanssona na kolejne 10 dni. Sąd postanowił wydać decyzję dopiero kolejnego dnia, by przeanalizować sprawę, ale nie wydał postanowienia o wydłużeniu na owe 24 godz. aresztu. Podejrzany był – zgodnie z literą prawa – wolny. Co prawda, nikt go formalnie nie wypuścił, ale on też nie czekał na zezwolenie. Po prostu wyszedł ze swojego pokoju przez okno, złapał pod więzieniem stopa i dotarł do lotniska, gdzie wsiadł w pierwszy samolot do Szwecji. Na mocy Północnego Porozumienia Paszportowego podróże między Szwecją a Islandią odbywają się bez konieczności przedstawiania dokumentów. 30-latek po prostu wszedł na pokład samolotu, a potem z niego zszedł w Sztokholmie. Kilka rzędów dalej siedziała premier, Katrin Jakobsdottir. Przypadek, ale dzięki niemu obsługa tym bardziej nie zwracała uwagi na trzymającego się na uboczu pasażera.
W Sztokholmie nasz bohater wsiadł do pociągu do Danii. Przesiadł się i pojechał do Niemiec. Stamtąd dojechał samochodem do Amsterdamu. Tam spotkał się m.in. z Haffi the Pink. Panowie musieli się dobrze bawić, bo pozowali do zdjęcia i potem wrzucili je na Instagram, opatrując hasztagiem #teamsindri.
Ta podróż oczywiście długo nie potrwała, Stefansson został prawie zaraz aresztowany przez policję holenderską i raz-dwa odesłany do ojczyzny. „Dobrze być w domu” – komentował na Instagramie. Jest też prawdopodobne, że w całej podróży chodziło o coś więcej niż efektowną przygodę i że w trakcie pobytu w Danii, Niemczech i Holandii Sindri coś konkretnego załatwiał. Np. coś, co powinno działać podczas jego nieuniknionej odsiadki.
W grudniu 2018 cała ekipa została osądzona i skazana. Stefansson na 4,5 roku, pozostali na kary od 2,5 roku do 15 miesięcy (Haffi jest już na wolności, co dokumentuje na Instagramie). Pana X, wielokrotnie wspominanego przez przestępców, nikt nigdy nie widział. Podobnie jak nikt nigdy nie namierzył 600 skradzionych komputerów.
Pewnie sobie gdzieś pracują.
Komentarze
Szacunek za rozróżnianie bitcoinów od Bitcoinów :D
Jednak nie XD
https://mobile.twitter.com/krzysztof_piech/status/1068531716577533953
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Bitcoin;16448.html
„Zapewne między innymi dlatego każdego dnia w Islandii wyrasta nowe pół tysiąca koparek Bitcoina.”
Poprawione.
Przeczytałem wyjaśnienie w pewuenie, ale raczej nie są to koparki Bitcoina ani nawet Kowalskiego. To są koparki bitcoinów. U na na wsi pożycza się komuś (lub od kogoś) 100 bitcoinów (l. mn.), a nie 100 Bitcoina lub 100 Bitcoin. Gdyby miało być inaczej to chyba przeprowadzę się do miasta :)
Jedna drobna nieścisłość: na Islandii nie na autostrad, nie ma nawet płatnych dróg. Jest tylko jeden płatny tunel. AA poza tym świetny artykuł.
> Północnego Porozumienia Paszportowego
„Nordic” znaczy „nordycki”, a nie północny („north”).
I nie „porozumienie”, a „związek” lub „unia”.
Taki dobry art bez fotki tej kanapy i misiów … :(
Też może dobrze byłoby wspomnieć o tym, że Islandia po ostatnim kryzysie ogłosiła bankructwo, napisała nową konstytucję i odmówiła „spłaty” wyssanych nie powiem z czego „długów”.
Islandia nie ogłosiła bankructwa. Mylisz pojęcia.
Ale i tak rozegrali to znakomicie.
Wyspiarze na zadupiu świata mieli i mają więcej rozumu niż europejskie rządy umoczone w brudne gry światowej finansjery i wielkich korporacji.
Rozegrali to tak jak powinny zrobić to wszystkie europejskie kraje. Niestety siatka zaleznosci i mozliwych konsekwencji jest za duza.
Chyba wspomniałam ;)
> totalna nieufność do wszelkich instrumentów finansowych i oficjalnej bankowości
Lubię to!
„Lubię to!”
Czyli anarchię?
Najlepiej rozliczaj się w kryptowalutach. Będziesz niezależny od opresyjnego państwa xD
Owszem, państwo które chce wiedzieć o tym z kim robię interesy i za jakie pieniądze – jest opresyjne. Dlatego nie mam konta w banku, nie korzystam z kart płatniczych i nie płacę telefonem.
Ależ jesteś nieszablonowy !
Ależ zostałeś moim idolem !
Pan po prawej na grupowym zdjęciu wygląda jak popek
On nie ma racji bo ma czarne oczy. No.
Adam, opisujesz świetne historie, ale język, składnia słowem: strona edycyjna są DRAMATYCZNE.
Zatrudnij w końcu kogoś do redakcji tekstu!!!
Zredaguj i podeślij, chętnie porównam.
No wiesz Adamie, naczelny który odpisuje trollom… Zaskakujesz xD
@Adam Haertle
Jest mnóstwo błędów stylistycznych, trochę gramatycznych i kilka merytorycznych. Sama treść jest napisana niezgrabnie i niezgodnie z zasadami sztuki. Przykład? Pierwsze dwa akapity:
Spokojny kraj o populacji Szczecina(brak przecinka) stał się sceną(DLA) wielkiego(przymiotnik niepotrzebny) napadu. W tej historii jest bankructwo (SYSTEMU FINANSOWEGO CZY BANKRUCTWO TO DOBRE SŁOWO? RACZEJ NIE)banków, protest (przymiotnik powinien być przed podmiotem, chociaż jest niepotrzebny) społeczny i 600 skradzionych komputerów (w momencie kradzieży też je wydobywały? „służących do wydobycia”)wydobywających bitcoiny.(„A także,” zdanie nie może rozpoczynać się od I) I dużo pieniędzy, których wciąż przybywa.
A, także dużo ciągle przybywających pieniędzy” byłoby zgrabniejsze, nie pisze się, tak, jak się mówi cały akapit do poprawy i bardzo nieelegancki) Czytajcie.
Sindri Stefansson poleciał do Szwecji tym samym samolotem, którym akurat(akurat niepotrzebne) podróżowała premier Islandii, Katrin Jakobsdottir,(kropka zamiast przecinka, zdanie niegramatycznie złozone) „Powodem jej podóży, były spotkania odbywające się w ramach szczytu”) na oficjalne spotkanie na szczycie.(niepotrzebne) Sindri zorganizował sobie nieformalną przerwę w odsiadce i zajął się (co to znaczy, to mowa potoczna) nieoficjalną stroną ekonomii(kalka z angielskiego „The Economy” czyli gospodarka, lepsze byłoby słowo „gospodarki”) Islandii – sektorem kryptowalut. Islandia jest jednym z najbardziej atrakcyjnych (najtrakcyjniejszych) miejsc na świecie do wydobywania bitcoinów. (znowu zdanie od „I” lepsze byłoby „w trakcie, gdy”) I tak jak premier Jakobsdottir omawiała ogólne sprawy gospodarcze, tak Stefansson zajął się swoją kopalnią. Kradzioną kopalnią. (Zajmował się zagadnieniami związanymi z kradzieżą kopalni) Dokładniej – największą kradzioną kopalnią świata.
Adam Twoje artykuły są wprost proporcjonalnie tragiczne językowo i stylistycznie do ich wartości merytorycznej, oraz tego jakie są ciekawe.
Dzięki. Jakie są rynkowe stawki za takie prace redaktorskie?
Podbijam: jakie???
Trudno powiedzieć, obecnie rynek jest bardzo szeroki. Polecam fora filologiczne. Myślę, też, ze kilka przeredagowanych tekstów będzie miało wymiar edukacyjny.
Jeśli chodzi o samą cenę usługi, sądzę, że zależy również od ilości redagowanych tekstów w miesiącu, itp.
Ja osobiście piszę teksty dla klientów sam(a), natomiast zlecam jedynie teksty nie-polskojęzyczne.
Za raporty branżowe anglojęzyczne (dt. cyberbezpieczeństwa) koszt to około 150$ przy 3000 znaków na stronę i 4 stronach.
Co to, najazd grammar-nazi?
Kobieto, wrzuć na luz.
Zamiast się ekscytować poprawną aż do bólu polszczyzną, skup się na meritum omawianej sprawy.
A jeśli już jesteś taka koszerna na maxa, to wiedz że język jest tworem żywym, ludzie go po prostu zmieniają: w ten sposób język ewoluuje i wzbogaca się o neologizmy, nowo mowę, slang, itp.
> nowo mowę
W języku pojawiają się również – szczególnie u ludzi słabo wykształconych – błędy ortograficzne. Niestety, zamiast wzbogacać, zubażają go.
@miller
Widziałeś u Adama błędy ortograficzne? Ja nie.
Zasadniczo dyskutujemy o krytyce urządzonej przez grammar-nazi-Ivonne xD
@Duży Pies
Napisałeś słowo „nowomowa” z błędem ortograficznym, na co zwrócono Ci uwagę z zacytowaniem Twego błędu. Naprawdę nie zauważyłeś?
@jix
Tak, machnąłem się, bo pomyliłem zwrot z nazwą polskiego, bardzo już starego (~1983 r.), nowofalowego zespołu, który kiedyś słuchałem. Ale to mały błąd, nie z gatunku „rzaba”.
Nadal jednak uważam że Iwonka jest grammar-nazi i przesadza.
Poza tym, ludzie w komentarzach wytknęli jej luki. Dziewucha powinna się przeanalizować, zamiast pouczać innych.
> Iwonka jest grammar-nazi
Sądzę, że błędy językowe warto poprawiać i nie jest to żadne bycie „gramatycznym nazistą”. Błąd językowy to też błąd, skorygować trzeba tak jak błąd merytoryczny.
> i przesadza.
Niektóre jej korekty są wątpliwe, ale nadal: zwracanie uwagi na błędy językowe jest słuszne, moim zdaniem. Autorzy popełniający błędy niekiedy wpadają wręcz w furię gdy się im uwagę zwraca – i chyba w ten sposób tylko podkreślają swoją niekompetencję :-)
Litości! Proponujesz oddzielenie podmiotu od orzeczenia przecinkiem – serio? Mam nadzieję, że nikt nie z redakcji nie potraktował powyższego wpisu poważnie. W całym poście aż roi się od błędów językowych (zwłaszcza interpunkcyjnych, nawet tych najbardziej pospolitych), większość przedstawionych „reguł gramatycznych” została wyssana z palca, a niektóre stoją wręcz w jaskrawej sprzeczności z polską gramatyką – jak wspomniany przecinek między podmiotem i orzeczeniem. Właściwie większość zaproponowanych „poprawek” to zmiany na gorsze. Redakcjo, oświadczcie uroczyście :), że nie rozważacie współpracy z autorką powyższego komentarza. A pytanie o cenę usługi zadaliście w związku z tekstem o nowej metodzie scamu („na redaktora” ;)). Lubię Was czytać i chciałbym, żeby tak zostało. :)
Puszczamy to, co nie narusza dobrego smaku oraz nie naciąga nerwów autora lub wydawcy. Epitety i wycieczki osobiste już wyleciały. Redakcja jest na ogół zgodna – nie wdajemy się w takie, hm, hm, jakby to ująć, rozważania, zaś Adam jest człowiekiem ciekawym. ;)
Również nie jestem przekonany do tych porad. Zauważalne błędy/zgrzyty w artykułach czasem się zdarzają, ale jest to naprawdę sporadyczne. Proponowana korekta zgrzyta mi znacznie bardziej.
Ale fajnie Iwonko :)) Cieszymy sie niezmiernie, ze masz jedna malutka rzecz sposrod miliarda rzeczy na swiecie, ktora mozesz sie pochwalic przed anonimami z internetu :)) Gratulacje, Iwonko! Dzieki takim Iwonkom swiat jest lepszy :)) Caluski i pozdrowionka :))
Brzydasny byl ten artykul, fe taki fu fujka. Ale teraz jest ladniutki :)) Jak Iwonka jest ladniutka :))
Iwonko, a mnie tu nic nie kłuje w oko. Z innej strony, „redakcji tekstu, czy redagowania tekstu”? Miło? pozdr ;)
Tekst był tłumaczony z innego języka przez translator czy copywriter ma aż tak suche pióro ?
Chcesz poprawiać, najpierw popraw spację przed znakiem zapytania.
Do autora tych kocopołów, pokaż mi proszę skąd tyś drogi autorze wytrzasł na Islandii autostradę z punktem poboru opłat?
Po pierwsze, tam nie ma metra autostrady, po drugie płatności za drogi (czytaj tunel) rozliczane są online.
Jeśli sadzisz w tekście takie frezesy to mi reszty czytać się nie chciało.
A czy to jest forum filologi pl? Chodzi pokazanie schematu działania opryszków i realia w jakich to jest możliwe. Czy była kamera, autostrada, czy inny duperel jest bez znaczenia. Panie Eryku ten komentarz to uszczypliwość /mam nadzieje, że nie natręctwo/, więc proszę następnym razem dać sobie spokój z zakwaszaniem. pozdr
Świetny artykuł, dobrze się czyta (mimo że można lepiej) super ciekawy temat.
Jedziesz Adam dalej! :)))
Zgadzam się, że artykuły na Z3S definitywnie potrzebują copywritingu. Iwonka faktycznie wykazuje błędy stylistyczne. Wiele osób „nie czuje zgrzytu” między innymi dlatego, ze na codzień stosowany język nie podlega aż takim restrykcjom. Teksty pisane to jak klisza w aparacie – nie wybacza niedoskonałości.
„Innowacja tego biznesu polecała na korzystaniu”
polegała*
bardzo ciekawy tekst :)
Poprawione, dzięki za czujność :)
„Tu działają firmy takie jak Genesis Mining, największa na świecie firma zajmująca się wydobyciem kryptowalut.”
To jest, żeby użyć delikatnego sformuowania, delikatnie naciągane. Jeszcze „jedna z największych”, no ok, niech będzie, ale „największa na świecie”? I naprawdę „firma zajmująca się wydobyciem kryptowalut”? To już chyba lepiej nic nie pisać.
Świetnie napisany tekst. Na wesoło, stąd język nie do końca formalny. I bardzo dobrze! Dzięki temu czyta się przyjemnie. Nic nie zmieniajcie :)