Wyniki eksperymentu naukowego z podaniem polonu pięciu pacjentom z Rochester w USA zostały opublikowane w 1950 roku. Uproszczone wnioski z tej pracy: polon-210 szkodzi zdrowiu. Czy jesteśmy naprawdę tego świadomi? Czy jesteśmy gotowi na polon?
Agonię Litwinienki zarejestrowano na zdjęciach pokazujących śmiertelnie wyczerpanego mężczyznę, pozbawionego włosów, o nienaturalnie żółtej skórze i zmienionych cierpieniem rysach. Ta śmierć wstrząsnęła opinią publiczną. Oskarżycielskie głosy skierowały się z oburzeniem w stronę Moskwy.
Według profesora Nicka Priesta z Middlesex University, toksykologa i eksperta ds. promieniowania, Aleksandr Litwinienko, były agent FSB, był prawdopodobnie pierwszą osobą, która umarła z powodu napromieniowania alfa polonem-210. Czyżby?
Szczury laboratoryjne
W naszych Górach Izerskich lub nieco dalej, koło Śnieżnika, można znaleźć prześliczny minerał o intensywnie zielonej barwie (gdybyście znaleźli taki minerał, to w miarę możliwości nie tulcie go do serca – należy go przechowywać w ołowianym pojemniku i zachowywać szczególną ostrożność, obchodząc się z nim). To chalkolit (torbernit), niewinnie wyglądająca ruda uranu. W 1898 roku Maria Skłodowska-Curie stwierdziła, że minerał ten jest o wiele bardziej radioaktywny niż wynikałoby to z zawartości uranu i poddała łupek badaniom. Wraz z Piotrem Curie opracowała metodę wskaźników promieniotwórczych i określiła zdolność promieniowania dodatkowego pierwiastka znajdującego się w chalkolicie. Polon, nowo odkryty pierwiastek, okazał się silnie radioaktywnym metalem, emitującym promieniowanie alfa. Jeden miligram izotopu polon-210 emituje tyle samo cząstek alfa co 4,5 grama radu. Jest śmiertelnie szkodliwy, 50 tysięcy razy bardziej trujący niż cyjanowodór. Wystarczą opary lub połknięcie odrobiny tego pierwiastka, by umrzeć.
1 gram polonu całkowicie wystarczyłby, by uśmiercić 50 milionów ludzi i zniszczyć życie kolejnym 50 milionom.
Pierwszą śmiertelną ofiarą był podobno japoński naukowiec, Nobus Yamada*, w 1925 roku pracujący nad polonem z Ireną Joliot-Curie. Chorował przez dwa lata, co opisywał w listach do swojej francuskiej współpracowniczki. Zmarł w 1927. W tym samym czasie zmarła również Sonia Cotelle, chemiczka z zespołu Ireny Juliot-Curie, cierpiąc wcześniej na nagłe, ciężkie dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego i tracąc wszystkie włosy. Śmierć Cotelle łatwo było powiązać z polonem – kobieta odeszła wkrótce po wypadku, w którym kolba z polonem wybuchła tuż przed jej twarzą.
Maria Skłodowska-Curie zmarła w 1934 na ostrą niewydolność szpiku kostnego, spowodowaną promieniowaniem, na które była wystawiona podczas pracy naukowej. Objawami najpierw była wysoka gorączka i dreszcze, zdiagnozowane wstępnie jako grypa, a potem gruźlica. Mimo że Maria chorowała już wiele lat wcześniej, powoli tracąc wzrok i słuch, to te objawy pojawiły się nagle i śmierć była nieoczekiwana.
W 1946 Irena Joliot-Curie przeżyła drobny wypadek w laboratorium, gdy w jej obecności wybuchł pojemnik z polonem. Chemiczka nie znajdowała się w bezpośredniej bliskości eksplozji, toteż objawy zatrucia polonem nie wystąpiły tak gwałtownie jak w przypadku jej kolegów i matki. Joliot-Curie chorowała długo, a jej organizm słabł powoli. Zmarła na białaczkę w 1956.
Rok później w Izraelu zmarł fizyk Drod Sadeh, pracujący nad materiałami radioaktywnymi. Przyczyną śmierci był rak, gwałtownie rozwijający się po tym, jak w laboratorium Sadeha wykryto wyciek polonu. Podobne zdarzenie miało miejsce w Rosji około 2001 roku, gdzie – jak podawały rosyjskie służby sanitarne – stwierdzono zgon anonimowego obywatela, 13 dni po tym, jak przypadkiem zainhalował opary polonu.
Ceną prowadzenia badań, które miały pozwolić rozwijać się ludzkości, była śmierć kilkorga naukowców, w dużej mierze świadomych niebezpieczeństwa. Ale nie wszystkie ofiary polonu wiedziały, na co się narażają.
Świnki morskie**
Amerykańscy naukowcy postanowili zbadać dokładnie wpływ polonu na organizm ludzki. Sprawdzano nie tylko wpływ polonu, również plutonu, toru, uranu, radu i izotopu ołowiu. Badania te oficjalnie były zlecone przez Departament Energii USA, finansowane i prowadzone przez Uniwersytet w Rochester, a także Manhattan Project i AEC. Podkomitet ds. Energii amerykańskiego Kongresu po latach przyjrzał się uważnie tym badaniom. Oto raport w zakresie eksperymentowania z polonem na ludziach.
W latach 1943–1947, według rejestru owych badań, polon podano pięciu osobom. Czterem nieuleczalnie chorym wstrzyknięto dawkę polonu, a piątemu pacjentowi podano ją doustnie. Celem – jak wynika z badań – było uzyskanie danych na temat wydalania polonu przez ludzi, aby korelować z bardziej szczegółowymi danymi niż to miało miejsce w przypadku badań na szczurach. Do eksperymentu wytypowano pięć osób, które spełniały następujące warunki: chorowały nieuleczalnie, a w wywiadzie ustalono, że ani w pracy, ani w życiu prywatnym nie mogły mieć nigdy do czynienia z polonem. Pacjenci znajdowali się w przedziale wiekowym pomiędzy ~30 a ~40 rokiem życia.
Choremu na chłoniaka wstrzyknięto 22 μCi (micro curie) polonu. Choremu na ostrą białaczkę wstrzyknięto 11 µCi (zgon nastąpił po 6 dniach). Dwóm pacjentom chorym na przewlekłą białaczkę wstrzyknięto: jednemu 12, drugiemu 9 µCi, Pacjent, który dostał polon do połknięcia, przyjął 18 µCi.
Badań w tej grupie nie kontynuowano. Podawany izotop nie był określony, ale najłatwiej dostępnym izotopem był polon-210. Maksymalne dopuszczalna wielkość dawki tego izotopu według norm, na które powołują się przedstawiciele podkomitetu, wynosi 0,4 µCi.
W dalszej części raportu wspomina się o niejasnych danych dotyczących możliwej kontynuacji tych eksperymentów około 1974 roku. Cały raport podkreśla, że w większości opisywanych przypadków amerykańscy naukowcy na zlecenie Departamentu Energii przeprowadzali eksperymenty na ludziach w sposób, który nie stawiał na pierwszym planie potencjalnego dobra tych osób, a nawet zakładał celową szkodliwość i badanie skali owych szkód.
Najwyraźniej profesor Nick Priest się mylił, twierdząc, że Litwinienko mógł być pierwszą notowaną ofiarą zatrucia polonem.
From Russia with love
Aleksandr Litwinienko był agentem KGB, a potem FSB, w kolejnych służbach dorobił się stopnia pułkownika. Jak sam opowiadał – napatrzył się na biedę, korupcję i bezprawie za Gorbaczowa, potem na wojny za Jelcyna i Putina i zdecydował, że powinien zacząć opowiadać o nieuczciwości władzy. W 2001 uzyskał azyl w Wielkiej Brytanii. Przez 5 kolejnych lat nagłaśniał to, co wiedział o poczynaniach służb w Rosji – opowiadał o zamachach terrorystycznych, za które obwiniano Czeczenów, a które były dziełem agentów FSB, o próbach zamordowania opozycyjnych polityków i wreszcie o okolicznościach zamordowania dziennikarki, Anny Politkowskiej, kobiety odważnie mówiącej o kulisach wojny w Czeczenii.
W listopadzie 2006 trafił do szpitala w stanie krytycznym. Podejrzewano gwałtowną, ciężką infekcję, jednak dość szybko poradzono sobie z zagrożeniem i Litwinienko wkrótce wyszedł. 11 listopada zdołał udzielić informacji prasie i zapowiedzieć, że wkrótce przekaże materiały dotyczące zabójstwa Politkowskiej. To były jego ostatnie działania – Litwinienko gwałtownie słabł i znów trafił do szpitala. Tym razem postawiono diagnozę – zatrucie nieznaną substancją, prawdopodobnie talem.
Zdjęcia byłego agenta obiegły agencje – człowiek na szpitalnym łóżku w niczym nie przypominał widzianego przed zaledwie kilkunastoma dniami zdrowego mężczyzny w sile wieku. Nie był w stanie nic jeść, był skrajnie wyniszczony, stracił włosy, pomarańczowa skóra wskazywała na dysfunkcję wątroby, wyraźnie cierpiał, był pozbawiony sił. Zdołał podyktować list, obwiniając za swoją śmierć prezydenta Putina.
Wyniki autopsji były zaskakujące – Litwinienko nie umarł z powodu zatrucia talem ani żadną ze zwykłych trucizn. Został otruty izotopem polonu, podanym w herbacie. Herbatę spożył 1 listopada w towarzystwie dawnego kolegi ze służby, Aleksandra Ługowoja oraz jeszcze jednego mężczyzny, małomównego Władimira „jakiegoś-tam”, który przygotował gorący napój w filiżankach i pieczołowicie zaserwował uczestnikom spotkania.
Ługowoj, który został szanowanym deputowanym Dumy, twardo odmawiał złożenia wyjaśnień, twierdząc, że stał się celem pomówień i irracjonalnych oskarżeń. Przeszedł badanie na wykrywaczu kłamstw, udowadniając, że mówi prawdę.
Władimir Jakiś-tam okazał się być biznesmenem, Dmitrijem Władimirowiczem Kowtunem. W grudniu, niecały miesiąc po śmierci Litwinienki, agencje podały, że Kowtun jest w stanie krytycznym – przebywa w moskiewskim szpitalu z powodu zatrucia polonem. Przeżył. Wyzdrowiał. W 2015 angażował uwagę mediów, co i rusz zmieniając swoją wersję wydarzeń i deklarując chęć zeznawania bądź się z niej wycofując. Twierdził, że pił herbatę z tego samego imbryczka i nic mu się nie stało. Opowiadał, że Litwinienko z pewnością otruł się polonem przypadkiem. Tymczasem wyraźne ślady polonu wykryto w niemieckim mieszkaniu byłej żony Kowtuna, w samochodzie Kowtuna, nawet w samolotach, którymi podróżował.
Śledztwo w sprawie śmierci byłego pułkownika FSB trwało 10 lat. Brytyjczycy są pewni, że obaj Rosjanie byli bezpośrednimi sprawcami otrucia Litwinienki. Do dziś media mówią o tym zgonie jak o zdarzeniu „godnym scenariusza o Jamesie Bondzie”. I tu się mylą.
Palenie zabija
Jedną z substancji, w których można odnaleźć ślady polonu, są liście tytoniu. Z tego powodu śladowe ilości polonu można znaleźć u nałogowych palaczy, ponieważ polon przenika do tytoniu z nawozów fosforowych.
Nałogowym palaczem był Yasser Arafat, polityk palestyński, człowiek, który przeszedł drogę od działalności terrorystycznej po uhonorowaną pokojową Nagrodą Nobla. Arafat zmarł w wieku 75 lat, we Francji, po nagłej grypie i krótkotrwałej śpiączce. Jego śmierć nie wzbudziła sensacji – Arafat właśnie wycofał się z roli lidera Palestyńczyków, urząd premiera oddał Mahmudowi Abbasowi. Informacja o chorobie i śmierci nie przyniosła niepokojów na Bliskim Wschodzie. Oficjalna przyczyna zgonu – niewydolność wielonarządowa. Hamas twierdził, że Arafat został otruty. Przywódcy państw składali kondolencje i wyrażali osobisty żal.
Okoliczności śmierci legendarnego przywódcy OWP wydawały się na tyle niejasne, że zainteresowały dziennikarzy.
Yasser Arafat 12 października 2004 spożył przyjemny posiłek w prezydenckiej rezydencji w Ramallah. Kilka godzin później poczuł objawy zatrucia pokarmowego – osłabienie, wymioty, biegunkę, ból brzucha. Nie gorączkował. Wykazywał objawy splątania, słabł, odwadniał się. Zdrowiem Arafata zajął się międzynarodowy zespół lekarski palestyńsko- egipsko- jordańsko- tunezyjski. Początkowo leczono go na grypę, ale zmieniono diagnozę, stwierdzając nienormalnie niską ilość płytek krwi. Antybiotyki podano mu 2 tygodnie po pierwszych objawach niedyspozycji. Stan pacjenta był coraz gorszy i zdecydowano o przewiezieniu go do specjalistycznego ośrodka we Francji – helikopterem do Jordanii i odrzutowcem do szpitala wojskowego Percy w Clamart pod Paryżem. W Clamart zdiagnozowano rozsiane wykrzepianie wewnątrznaczyniowe. Wśród możliwych przyczyn tego stanu – sepsa, gorączki krwotoczne, nowotwory i białaczki, ukąszenia, promieniowanie.
Wykonano liczne analizy bakteriologiczne, toksykologiczne, wirusologiczne. Wykluczono HIV, wykluczono też otrucie. Mimo wysiłków lekarzy i poszukiwań przyczyny choroby Arafat 3 listopada zapadł w śpiączkę. 8 listopada dostał udaru krwiotocznego. 11 listopada zmarł. Sugerowano autopsję, jednak wdowa nie wyraziła na nią zgody. Osobiste drobiazgi Yassera Arafata przekazano żonie. Niewiele ich było, wśród nich znajdowała się sławna na cały świat „arafatka” kefija.
Wreszcie ktoś wpadł na pomysł, by sprawdzić owe osobiste drobiazgi. Wyniki tych badań i wieloletniego dochodzenia w lipcu 2012 przedstawiła telewizja Al-Jazeera. Wtedy wdowa złożyła we Francji zawiadomienie o podejrzeniu zamordowania jej męża przez nieznanego sprawcę. Swoje podejrzenia opierała na fakcie, że na wszystkich rzeczach męża, które miały na sobie ślady płynów fizjologicznych zmarłego, znajdowała się duża ilość polonu-210. Wyjaśniła też, że nie jest prawdą, jakoby odmówiła wykonania sekcji – twierdziła, że nikt jej tego nie zaproponował.
Autonomia Palestyńska dała zgodę na wykonanie ekshumacji i badania szczątków. Efektem był raport szwajcarskich ekspertów wskazujących, że w kościach Yassera Arafata, 8 lat po jego śmierci, znajdowały się polon-210 oraz izotop ołowiu 18-krotnie przekraczające dopuszczalny poziom, co wskazuje na udział osób trzecich w śmierci przywódcy. W tym samym czasie francuska prokuratura powołała się na własne badania i zanegowała, jakoby istniały jakiekolwiek dowody na zatrucie polonem. Badania przeprowadzili także Rosjanie, konkludując, że zgon wynikł z przyczyn naturalnych. Jednak według Al-Jazeery, która weszła w posiadanie dokumentu z rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, rosyjscy specjaliści otrzymali precyzyjne wskazówki na temat tego, jak powinien wyglądać raport końcowy badania.
Palestyńscy śledczy oskarżyli o zabicie Arafata Izrael. Izrael stanowczo zaprzeczył takim podejrzeniom, a rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych oświadczył „nie zabiliśmy go i kropka”. Palestyńczycy wskazują, że po 8 latach nastąpił znaczący rozkład polonu-210 w szczątkach Arafata, ale podkreślają, że obecność tego pierwiastka na rzeczach osobistych, jest za bardzo podejrzana. A może to z powodu palenia papierosów?
To nie jest scenariusz filmowy
Polon-210 jest wykorzystywany w przemyśle do wytwarzania dejonizatorów ładunków elektrostatycznych. Używany jest też do produkcji m.in. włókien syntetycznych i do sporządzania stale świecących luminoforów. Służy przy produkcji układów komputerowych. W satelitach stosuje się go jako źródło ciepła i elektryczności. W medycynie wykorzystywany jest do niszczenia komórek nowotworowych. Kontakt z polonem przez skórę nie szkodzi – skóra jest dobrą barierą. Ale wystarczy wciągnąć nieco oparów polonu, by zachorować – tak jak Irena Joliot-Curie.
Rozpaczliwe poszukiwania dolegliwości Litwinienki i Arafata pokazują, że zagrożenie zatruciem polonem – lub innymi substancjami radioaktywnymi – nie jest w ogóle znane. Jak twierdzi dr Jerrold B Leikin, toksykolog z North Shore University Health System z Chicago, bardzo niewielu pracowników służby zdrowia umie rozpoznać i wiarygodnie zdiagnozować takie skażenia. Podczas gdy klinika w Moskwie była przygotowana do przyjęcia i leczenia Kowtuna, elitarne ośrodki medyczne w Anglii i Francji okazały się zupełnie bezradne wobec objawów swoich pacjentów. W placówkach medycznych nie ma gotowości, by diagnozować i leczyć ofiary choroby popromiennej.
Skażenia mogą pojawić się w zaskakujących miejscach i okolicznościach i nie muszą dotyczyć wrogów publicznych lub być skutkiem eksperymentów. W 2007 r. w Stanach Zjednoczonych opinia publiczna została zaalarmowana z powodu poziomu polonu-210 w wodach gruntowych w Fallon w Newadzie.
Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom stwierdziło, że osoby korzystające z publicznych ujęć wody nie powinny czuć się zagrożone. Doradziło, aby tam, gdzie poziom polonu-210 jest wysoki, korzystać z wody uzdatnionej dzięki urządzeniu z działającym systemem odwróconej osmozy. Food and Drug Administration dodatkowo stwierdziło, że obecność polonu-210 w mleku krów hodowanych w tym rejonie nie powinna być szkodliwa. Agencja Ochrony Środowiska monitoruje naturalne przyczyny pojawienia się polonu-210 w tym rejonie. Tymczasem naukowcy wskazują, że ostatnie badania nt. radioaktywności i procedur w przypadku jej występowania pochodzą sprzed ponad 40 lat i są przestarzałe. Zwiększenie radioaktywności wpływa na ilość zachorowań na białaczkę na zagrożonych terenach.
Polon – czy to broń wielkich mocarstw i tajnych służb? A może polon może w każdej chwili zagrozić zwykłym obywatelom?
* Dane z „The Terminal Spy”, Alana Cowella, Transworld Publishers 2008.
**Autorka wie, że angielski zwrot „guinea pigs” powinien być tłumaczony jako „szczury laboratoryjne”, jednak świnki morskie są radośniejsze i bardziej niewinne. Więcej o świnkach, które gwałtownie straciły niewinność, pisaliśmy tutaj.
Komentarze
Proszę podpisywać załączone w tekście zdjęcia / ilustracje.
Rozumiem, że wklejanie linków jest zabezpieczeniem ale dla czytającego warto dołączyć również krótką informację co zdjęcie przedstawia.
Zrobione!
Do przypisu: obowiązująca teraz w polskim piśmiennictwie nazwa gatunku wcześniej znanego jako „świnka morska” to teraz „kawia domowa” ;-)
Dobra robota.
Arcyciekawy artykuł! Oby więcej takich!
Z tym polonem związanym z fajkami, to trochę tak jak z innymi pierwiastkami promieniotwórczymi, które otaczają nas na co dzień: promieniotwórczy potas „K 40” w glebie, promieniotwórczy radon dyfundujący z gleby do domów przez mikropory i nieszczelności w budynkach (szczególnie na Śląsku, tam gdzie sporo pokładów marglowych). W (bardzo) starych kineskopowych telewizorach i monitorach komputerowych, obecne było miękkie promieniowanie X. Nawet w popiele ze spalanego w piecu węgla są śladowe ilości promieniotwórczych pierwiastków.
.
Ale ilość polonu w trumnie i we zwłokach Arafata była chyba trochę większa niż jej śladowa ilość obecna na rzeczach osobistych przeciętnego palacza tytoniu. To że Izraelczycy zaprzeczyli, że się wyparli, to akurat żaden argument. Co mieli powiedzieć? Że go otruli?
.
Sam Litwinienko to postać tragiczna. Chyba trochę zatarł mu się instynkt samozachowawczy. Pracował przecież w rosyjskich okrutnych tajnych służbach. Nie wiedział co mu grozi gdy się zaczął stawiać? Nie czuł na plecach oddechu śmierci? No wychodzi na to że nie wiedział…
Dodam że na Opolszczyźnie, gdzie w połowie lat ’80 był największy opad promieniotwórczego cezu (i jodu) w Polsce po awarii w elektrowni atomowej Czarnobylu, zanotowano w następnych latach wzrost nowotworów tarczycy (był znacząco większy statystycznie niż w innych regionach Polski). Rozmawiałem o tym w latach ’90 z lekarzem onkologiem mającym dostęp do takich danych.
Informacje o wpływie wybuchu reaktora na zapadalność na nowotwory są podważane.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1514110,1,zabojczy-mit-czarnobyla.read
Znam ten artykuł, czytałem go dawno temu. Co mam powiedzieć? Nie sposób nie przyznać w wielu miejscach racji prof. Jaworowskiemu. Ale fakt że reprezentuje CLOR/UNSCEAR, nie pozostaje bez wpływu na to co publikuje. Nie brałbym zbyt dosłownie wszystkiego co mówi i pisze. Naukowcy związani z techniką jądrową i nauką o promieniotwórczości, mają tendencje do subiektywnej oceny o (zaniżonym) wpływie promieniowania na ludzki organizm. Miałem nawet w ręku opracowanie o tych nowotworach tarczycy na Opolszczyźnie… Mam zacząć myśleć że naukowcy i lekarze którzy je stworzyli, wymyślili sobie ten wzrost nowotworów?
może po Czarnobylu częściej diagnozowano w tym kierunku i dlatego zdiagnozowano więcej nowotworów
Czy możesz podzielić się z nami tymi „danymi do których miał dostęp lekarz”? O ile wiem, w Polsce dane o zachorowaniach nie są informacją niejawną. Albo może znasz jakieś inne opracowania nt. przyczyn zwiększonych zachorowań na terenie o którym piszesz?
@ Marek A.
Nie mogę, bo miałem te opracowanie w ręku bardzo dawno temu (chyba połowa lub koniec lat ’90). Nie mam już kontaktu z tą osobą. Nie mam też tego opracowania w domu.
Więc musisz sam szukać. Ono było wydane w formie papierowej, nie wydawano wtedy tak dużo jak dziś w formie cyfrowej, chyba że ktoś to potem zdigitalizował.
.
Teza że było więcej nowotworów na południowym-zachodzie Polski, szczególnie na terenie ówczesnej Opolszczyzny (podział administracyjny kraju z lat ’80 na 49 województw) jest prawdopodobna. Gdy radioaktywna chmura przemieszczała się przez Polskę, na nieszczęście tego dnia padał na Opolszczyźnie deszcz i spłukał sporo radioaktywnego cezu do gleby.
To że mądre głowy ze CLOR uspokajają (cytowany prof. z „Polityki”), to tylko część prawdy. Co mają powiedzieć? Że trochę ludzi jednak będzie miało pecha i zachoruje na nowotwór np. tarczycy? Wspominałem też że ludzie związani naukowo (i często biznesowo) z techniką jądrową, mają tendencje do pomniejszania skutków oddziaływania promieniowania na organizm ludzki. Miałem wykładowcę z fizyki (związanego naukowo i biznesowo z energetyką jądrową) na polibudzie który właśnie tak postrzegał świat. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Jeszcze jedno: zrobienie takich powtórnych badań, może być w ogóle niewykonalne. Opolszczyznę zamieszkiwała w sporym procencie ludność autochtoniczna z niemieckim pochodzeniem, dającym im prawo osiedlania się w Niemczech. W latach ’80 i ’90 był tam spory exodus tej ludności do RFN a potem Niemiec (po zjednoczeniu). Nie da się zatem w prosty sposób odtworzyć obrazu tamtej populacji do badań i móc stwierdzić czy faktycznie wzrosła zachorowalność na niektóre nowotwory, głównie tarczycy. Do niemieckich danych medycznych nie mamy dostępu. Nie sprawdzimy co stało się (aktualny stan zdrowia i fakt czy w ogóle żyją) z ludźmi którzy żyli i mieszkali na tych terenach w momencie opadu radioaktywnej chmury. Choć przyznam że problem jest ciekawy i aż prosi się żeby zaprząc do jego zbadania nowe technologie, takie jak Big Data.
Jeszcze jedno (już ostatni wpis bo mam zajęcia na uczelni): przy takich dywagacjach o nowotworach, radzę powtórzyć sobie definicję „nowotworu”: jest to nienormalny i niekontrolowany wzrost komórek. W praktyce jest to jakieś ~200 (250) chorób o takiej właśnie charakterystyce. Nowotworem mogą być małe niezłośliwe guzki albo potworne choróbsko dające przerzuty i kończące się śmiercią.
W ekranach kineskopowych nie ma żadnych radionuklidów, proszę nie mieszać systemów walutowych. Przy uderzeniu strumienia elektronów w luminofor, emitowane jest promieniowanie rentgenowskie. Jest to tzw. promieniowanie hamowania, w tej postaci jest emitowana energia kinetyczna zwalniającego elektronu. Jako że jest skierowane w kierunku widza, telewizory miały kineskopy ze szkła ołowiowego. To samo zjawisko wykorzystują do „świecenia” lampy do prześwietleń rtg. Ale nie ma tam żadnych promieniotwórczych pierwiastków!
Dlatego napisałem o promieniowaniu X (Roentgena) które pojawia się od wewnętrznej strony kineskopu, ale bardzo mała jego część mogła przechodzić na sam ekran. Miałem na myśli bardzo stare telewizory i monitory. Nie napisałem o promieniotwórczym pierwiastku „X”. Nie mieszam pojęć. Pisałem ogólnie o promieniotwórczości obecnej na co dzień w otoczeniu człowieka.
No właśnie mylisz, promieniowanie jonizujące z promieniotwórczością. Promieniotwórczość jest źródłem, ale nie jedynym, promieniowania jonizującego.
Promieniotwórczość to zjawisko, które polega na tym, że rozpadające się jądra atomowe emitują promieniowanie, nazywane jonizującym. Może to być promieniowanie typu alfa (czyli jądra helu), promieniowanie typu beta (elektrony albo pozytony), albo gamma (wysokoenergetyczne kwanty promieniowania elektromagnetycznego). Promieniowanie to nazywamy jonizującym bo jest w stanie wybić elektron z atomu w które uderzy i zamienić go w jon, czyli atom o innych właściwościach chemicznych, przez co dany atom może z czymś zareagować (chemicznie) albo właśnie przestać pasować do cząsteczki w której się znajduje, przez co cząsteczka się rozpadnie jeśli jest mała, albo się uszkodzi, jeśli jest duża, np jeśli jest to DNA komórki. Dlatego mówi się, że promieniowanie jonizujące niszczy organizm na poziomie cząsteczkowym, bo chemiczne „trybiki” komórek pod jego wpływem się psują.
Miękkie promieniowanie gamma powstaje też w kineskopie, w lampie rentgenowskiej, w synchrotronach i laserach na swobodnych elektronach, ale tam nie ma żadnych rozpadających się jąder atomowych tylko są inne zjawiska. Wyłączony kineskop nie jest promieniotwórczy, nie wydziela żadnego promieniowania.
Różnica jest też taka, że jeśli chodzi o samo promieniowanie jonizujące to jego wpływ na organizm raczej nie jest liniowy, są poszlaki że jeśli chodzi o „czyste” promieniowanie to pewnie niewielkie dawki pobudzają mechanizmy regeneracji na poziomie komórkowym. Większe oczywiście prowadzą do choroby popromiennej.
Skażenie promieniotwórcze to co innego. Tytułowy polon jako metal nie jest chemicznie trujący, ale zagrożeniem jest wchłonięcie bo wtedy mamy w organizmie miliardy malutkich źródeł promieniowania i one sieją promieniowaniem po otaczających tkankach niszcząc je. Nie ma jasności czy da się to usunąć, były próby leczenia zatrucia polonem przez chelatowanie, jak zatrucia innymi metalami ciężkimi ale nigdzie online nie ma jasnych wyników. Skażenie promieniotwórcze usuwa się także mechanicznie, przez zmywanie pyłu czy ścieranie naskórka w który pył mógł się powbijać, chodzi o to żeby usunąć źródła promieniowania, żeby dalej nie niszczyło organizmu. Natomiast jak po prostu dostaniesz dużą dawkę promieniowania jonizującego bo np rentgen się zepsuł, to nie ma czego skrobać, promieniowanie przez ciebie przeleciało, narobiło szkód i tyle.
Oczywiście, masz rację, ze wszystkim się zgadzam.
Pisałem trochę nieskładnie, nieprecyzyjnie. Mnie ogólnie chodziło o ekspozycję na szeroko rozumianą promieniotwórczość w codziennym życiu.
Możemy tu jeszcze dodać czujki dymu starego typu, używane w latach ’80 i ’90, też miały w sobie jakiś izotop, już nie pamiętam co tam było.
Jeszcze odleglejsze czasy to fosforyzujące wskazówki i cyferblaty w zegarkach, które świeciły i promieniowały.
Trochę tu Kolega jednak pływa: polon, uran, pluton itp podmieniają niektóre metale w wiązaniach np enzymów/białek czym powodują (nie promieniowaniem, ale faktem podmiany) deformacje w kluczowaniu DNA/RNA.
Po prostu powstające cząstki białek mają odrobinę inną budowę przestrzenną i czasem powstają też dodatkowe (lub pominięte) wiązania.
Połowa miasta Jelenia Góra i okoliczne miasteczka i wsie korzystają z ujęć wody zbudowanych na starych kopalniach. Spora część pobiera wodę bezpośrednio z górskich strumieni, mocno kwaśną która przepłukuje na swej drodze tysiące różnych minerałów. Jeżeli myślicie że ktoś bada tą wodę, to się mylicie. Woda nie jest badana w żaden sposób, a już absolutnie nie pod kątem jej radioaktywności. Zdechłe sarny leżą tygodniami w strumieniach które trafiają do wodociągów, woda nie jest uzdatniana niczym poza kilkoma łopatami chloru, raz na jakiś czas, tylko przed pobraniem próbek. Jeżeli dodam że w Śnieżnych Kotłach występuje co najmniej kilkanaście minerałów promieniotwórczych, tysiące roślin tak trujących że mogą 0,5g po spożyciu je w 100% śmiertelne… to macie obraz tego jak wszyscy mają Was w d*pie. Mimo dziesiątek ludzi rocznie którzy zachorowali tutaj na białaczkę, nigdy nie przeprowadzono żadnego śledztwa które wykluczyłoby wywołanie jej przez promieniowanie jonizujące. Mimo że cała Kotlina Jeleniogórska to wielki kocioł promieniotwórczych pierwiastków, ani Policja, ani SANEPID, ani CBŚ, ani Straż Pożarna … nikt nie posiada na stanie żadnego licznika Geigera, a przyczyna śmierci tutaj jest tylko jedna NOWOTWÓR. Nie przyjeżdżajcie tutaj, a już absolutnie się tu nie osiedlajcie, to bardzo niebezpieczne miejsce.
Chętnie bym poczytała coś więcej na ten temat, nawet tzw. historie spiskowe. Będę wdzięczna za info na skrzynkę redakcyjną.
To nie są historie spiskowe. W rejonie Dolnego Śląska o którym pisze przedmówca, była kiedyś kopalnia uranu. Polski uran był wywożony do Związku Radzieckiego: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kopaliny_(kopalnia_uranu)
„NAWET teorie spiskowe”
No dobra, bez urazy ;)
To prawda bo pochodzę z miasta w którym właśnie była taka kopalnia i osobiście w niej byłem z grupom kolegów gdy jako 12 latki postanowiliśmy zrobić sobie wyprawę do lasu i znaleźliśmy wejście do sztolni. Za jakiś czas dowiedzieliśmy się ,że była to stara kopalnia uranu :-) A o ile dobrze pamiętam będzie to gdzieś tu: 7VC3+C3 Stronie Śląskie, Poland
obejrzyj filmiki na tubie różnych poszukiwaczy złota, a zobaczysz ile rtęci pozostało w strumieniach po rabunkowych poszukiwaniach z poprzednich stuleci. Rtęć wystarczy, ma sporo izotopów.
Gdy to zobaczyłem, to przestałem mieć ochotę na rybkę z tamtych potoczków.
A masz, na Twoje smutki!
https://youtu.be/u0EVVM5-iKQ?t=174
Widać z daleka, że tekst pisała humanistka.
No i co z tego? Gdzie widzisz problem?
To że ktoś ma humanistyczne wykształcenie, nie zabiera mu prawa do samodzielnego zgłębiania nauk technicznych i entuzjastycznego dzielenia się swoją wiedzą z innymi.
Oprócz rzadkich błędów i pomyłek, które zresztą wytknięte w publikowanych komentarzach Autorka szybko poprawia i potrafi się jeszcze pokajać, cała reszta jest przygotowana poprawnie. Czyta się to bardzo dobrze.
.
A więc hejterze, nie masz racji!
Ośmieszasz się swoim żałosnym krytykanctwem.
Wydrukuj i zawieś to sobie nad łóżkiem: https://www.myconfinedspace.com/wp-content/uploads/2009/09/Unsuccessful-Troll-Is-Unsuccessful-499×416.jpg
> A więc hejterze, nie masz racji! Ośmieszasz się swoim żałosnym krytykanctwem.
Zwróciłeś (słusznie zresztą) uwagę na niemerytoryczny komentarz. I na tym poprzestań. Złośliwości nie służą niczemu dobremu.
Nie ekscytuj sie tak bo dzis nie usniesz.
Artykul razi nieporadnymi sformulowaniami, przez to czytajacy odnosi wrazenie ze artykul zostal napisany przez osobe ktora nie wie o czym pisze. To po prostu ciezko sie czyta. Dla przykladu:
„Choremu na chłoniaka wstrzyknięto 22 μCi (micro curie) polonu”
Kiur to jest jednostka aktywnosci a nie masy czy objetosci. Nie mozna komus wstrzyknac 'aktywnosci’ (liczby rozpadow na jednostke czasu) Mozna napisac ze „Choremu na chłoniaka wstrzyknięto izotop polonu o aktywnosci 22 μCi’ choc tutaj uzylbym jednostek ukladowych.
Bardzo dziękuję!
„Dziękuję” miało być dla mnie, miało być pod moim komentarzem :)
Nie. Dla mnie informacja, że tekst pisze ktoś, dla kogo ma znaczenie natura ludzka, jest komplementem. Bez względu na intencję wypowiadającego się.
Ja mam wykształcenie techniczne, ale dla mnie natura ludzka również ma znaczenie. Dlatego siedzę w kryminalistyce i jest to dla mnie właściwe miejsce.
„1 gram polonu całkowicie wystarczyłby, by uśmiercić 50 milionów ludzi i zniszczyć życie kolejnym 50 milionom.” – co to w ogóle znaczy?
Pani Agnieszko, lubię pani artykuły, ale proszę nie pisać takich baboli. Jeśli już coś ma być zniszczone to zdrowie, bo niszczenie życia rozumiane jest w kontekście straty bliskiego (chyba, że zakłada pani, że śmierć 50 mln. ludzi zniszczy życie 50 mln. ich partnerom?).
Następna sprawa. Materiał alfa-promieniotwórczy jest tylko niebezpieczny w środku organizmu (po spożyciu lub wdychany gdy osiądzie w płucach). Gdy jest na zewnątrz ciała, promieniowanie alfa nie przejdzie nawet przez skórę, nie mówiąc o ubraniach.
Tam jest link do źródła. Dla ułatwienia podrzucam ponownie: https://www.medicalnewstoday.com/articles/58088
Tyle, ze Medical News Today nie jest wiarygodnym zrodlem jesli chodzi o toksykologie. Tak samo filmik znachora z youtube.com nie jest wiarygodnym zrodlem wiedzy.
Tow. Litwinienko był oficerem KGB, a więc nie był agentem (to tak a propos terminologii). Poza tym jego „utrata” włosów nie została spowodowana przez działanie polonu. Głowę Liwinienki ostrzygła (a potem ogoliła) pielęgniarka szpitala na polecenie ówczesnego pracodawcy Liwinienki, niejakiego Borysa Bierezowskiego. Potem wykonano owo jedyne zdjęcie „dowodowe”. Bierezowski nie zdążył sobie zrobić zdjęcia…
Nie jest dla mnie jasne, czy szkodliwość polonu 210 wynika z jego chemicznej toksyczności, czy też z tego, że jest alfa-promieniotwórczy. Jeśli to pierwsze, to istotnie, lepiej chwytać chalkolit/tobernit szczypcami lub przez rękawiczkę. Jeśli to drugie, to, z tego co czytałem, promieniowanie alfa, ze względu na mały zasięg, jest względnie mało szkodliwe na zewnątrz organizmu (nie wniknie zbyt głęboko), natomiast jest bardzo szkodliwe, jeśli jego źródło znajdzie się wewnątrz organizmu.
Czyli przyjmowałbym, że jeśli ktoś znajdzie kawałek tobernitu, to włożenie znaleziska do przedniej kieszeni koszuli (na sercu) będzie lepszym rozwiązaniem niż włożenie do kieszeni spodni lub na głowę.
Wg wiki polon chemicznie nie jest toksyczny, osobiście bym tu dołożył kwantyfikator raczej bo nie ma stabilnych, nieradioaktywnych izotopów więc trudno to jednoznacznie sprawdzić doświadczalnie.
tu doktnąłeś ważnego tematu: rozpad izotopu powoduje też rozpad białka, do którego się związał.
Czytałem i oglądałem, że Skłodowska zmarła nie od Polonu, tylko raczej od promieniowania rentgenowskiego. – Za kasę z Nobla ufundowała mobilne punkty prześwietlania aby pomagać rannym żołnierzom w trakcie I wojny światowej.
Artykuł – rewelka, ale:
„Polon-210 jest wykorzystywany w przemyśle do wytwarzania dejonizatorów ładunków elektrostatycznych. Używany jest też do produkcji m.in. włókien syntetycznych i do sporządzania stale świecących luminoforów. Służy przy produkcji układów komputerowych. W satelitach stosuje się go jako źródło ciepła i elektryczności. W medycynie wykorzystywany jest do niszczenia komórek nowotworowych.”
Poprosił bym o źródła, bo wydaje mi się, że autorka trochę zbyt mocno się rozpędziła. Np w satelitach wykorzystywało,a w sondach dalej wykorzystuje się w wyżej wymienionych celach izotop plutonu, polon może by się do tego nadawał (w co mocno wątpię), ale wyszedłby nieprzytomnie drogo. Piszmy ciekawie, ale trzymajmy się faktów.
Zwykłam podawać źródła. Tu też jest zalinkowane. Owoż: https://www.medicalnewstoday.com/articles/58088#what_is_polonium210
Dlaczego polon jest niebezpieczny to ja wiem, tylko, że tam nie ma nic o satelitach, dejonizatorach itp. To źródło nie ma nic wspólnego z moim pytaniem o zastowania polonu wymienione w artykulem.
Jeśli chodzi o satelity, to znalazłem coś takiego na polskiej wiki:
” Jeden gram polonu wydziela 140 watów mocy, ogrzewając się przy tym do ponad 500 °C. Z tego względu był niegdyś używany jako lekkie źródło ciepła w satelitach i pojazdach kosmicznych, na przykład w radzieckich Łunochodach do ogrzewania podzespołów podczas zimnych nocy księżycowych. ”
Tylko że parę akapitòw dalej mamy:
” Jego stężenie w tych rudach jest jednak tak małe, że przemysłowo opłaca się go otrzymywać na drodze bombardowania bizmutu neutronami.
Powstały Po 210 jest oczyszczany przez destylację próżniową. Roczne naświetlanie kilograma bizmutu strumieniem neuronów (tu była gęstość strumienia) daje ok. 25 mg Po 210, co jest ilością niemożliwą do wyizolowania ze źródeł naturalnych. Światowa produkcja tego izotopu wynosi ok. 100 gramów rocznie.” Usunąłem wzory.
Czas rozkładu ogranicza ten izotop do misji krótkookresowych, co z definicji wyklucza satelity (no chyba że interesuje nas satelita który będzie pracował parę tygodni, jakby nie patrzeć mocno bez sensu), a sposób, ilość i zapewne koszta produkcji wykluczają go w ogóle.
Czepiam się powtarzania mitów i bzdur które wypisuje w celu ubarwienie artykułów, co jak widać po pierwszm cytacie nie omija również wikipedii.
100 gram rocznie na cały świat, z czego po roku pozostaje mniej niż jedna piąta. Wnioskuję że polonu nie stosuje się w żadnym z wymienionych przez autorkę zastosowań włącznie z zastosowaniami medycznymi. Owszem w części z nich stosuje się pierwiastki radjoaktywnie, ale nie jest to polon.
Co ciekawe tekst o satelitach przy opisie polonu powtarza się z takim uporem że „musi” być prawdziwy, tylko że przy opisie satelitów mówi się tylko o plutonie. Nie powiem że się nie mylę, bo zdarzyło mi się to nie raz, dla tego proszę o źródła, ale na temat.
„strumieniem neuronów”
hmmmmmm xD
Dobra niema o czym mówić, polon podobnież był stosowany w pierwszych radioizotopowych bateriach termoelektrycznych, gdzie, kiedy i jak – enigma. W tej chwili nie ma żadnych praktycznych zastosowań, no po za jednym, tym o którym jest artykuł. Pomimo śladowych ilości jest pierwiastek wszędobylski, więc występuje w tytoniu, wodzie, jedzeniu, szczególnie w rybach itd, ale sądząc po dawkach promieniowania są to niemal pojedyncze atomy, reszta to legendy, które podsycane są przez sensację związaną z jego zabójczymi właściwościami.
Z zalinkowanego źródła: Polonium-210 is used in industry to make devices that remove static. This is useful for making tape, rolling paper, and spinning synthetic fibers, for example. It is also used to keep environments dust free, such as in the production of computer chips.
W sprawie satelitów itp. https://www.livescience.com/39452-polonium.html
Szkoda że nie da się edytować, powinno być
Dobra niema o czym mówić, należy wywalić dezinformację czyli cały akapit cytowany w moim pierwszym wpisie.
Ależ nie ma problemu, dyskusja mile widziana, a uwagi merytoryczne jak najbardziej.
Cytując Wiki, należy sprawdzić dane z innego źródła, najlepiej z kilku innych źródeł i sprawdzić czy tych kilka źródeł nie linkuje na siebie wzajemnie. To samo z YouTube. Zresztą, w ogóle cytując coś z netu, należy to sprawdzać bardzo dokładnie.
Polecam powrót do poczciwych bibliotek, do książek, zredagowanych i wydanych przez profesjonalistów. Szansa na wystąpienie tam błędów jest o wiele mniejsza niż informacje przepisanie ze strony internetowej, gdzie każdy, nawet największy oszołom albo głupek może publikować (Wikipedia niestety też się w to wlicza).
W erze cyfrowej mamy biblioteki online, można wypożyczać ebooki, możliwości są. Trzeba tylko się poświęcić i czytać.
Co do satelitów to jak pisałem, owszem polon był wykorzystywany jako źródło energii i być może nawet w pierwszych satelitach, teraz na pewno nie jest, bo się po prostu do tego nie nadaje, taka bateria po 139 dniach będzie dawać połowę tego co dawła na początku, po następnych połowę połowy, tak się po prostu nie robi, jeśli ktoś takie rzeczy pisze to znaczy że się nie zna i tworzy lub powtarza bajki, a jego wiarygodność jest żadna, niazależnie czy napisał to po polsku czy po angielsku.
Co ciekawe parę podobnych tekstów znalazłem po polsku.
Moim zdaniem tego czegoś jako źródła nie powinno się traktowć.
Co do reszty zastosowań jest podobnie brak konkretów, w sumie ogólniki które występują jednostronnie, czyli występują przy polonie, i to w zasadzie niezależnie od wersji językowej, a w drugą stronę nie.
Np. dejonizator przy polonie jest, natomiast informacje o dejonizatorze nie zawierają cienia informacji o polonie.
Jeśli natomiast wezmę czujnik dymu to z łatwością dowiem się że siedzi tam izotop ameryku. Parę rzeczy próbowałem sprawdzić i stąd mój wniosek, że po za usuwaniem ludzi polon nie ma żadnych innych praktycznych zastosowań, a wszystkie opisane wynikają z bezrefleksyjnego kopiowania no bo przecież na takiej stronie nie podali by niesprawdzonych informacji, no nie?