W Unii Europejskiej organy ścigania mają dostęp do mnóstwa informacji o abonentach usług telekomunikacyjnych. Mogą zapytać, kto, kiedy i do kogo dzwonił, sprawdzić, jaki miał adres IP i do kogo wysyłał emaile. Brytyjskim służbom to nie wystarcza.
Co mogą służby
Wraz z rozwojem technologii komunikacyjnych rozwija się także zainteresowanie organów ścigania tym, kiedy, z kim i o czym rozmawiają obywatele. Zgodnie z obowiązującą w UE dyrektywą retencyjną i krajowymi przepisami ją wdrażającymi, operatorzy telekomunikacyjni zapisują informacje o tym, kto kiedy miał jaki numer telefonu lub adres IP, jakie wykonywał lub odbierał połączenia telefoniczne lub jaka była lokalizacja jego komórki. We wszystkich krajach, które wdrożyły te przepisy, służby mogą o takie dane zapytać i otrzymają odpowiedź – na 6 do 24 miesięcy wstecz, w zależności od lokalnych przepisów. Jak się jednak okazuje, nie wszystkim to wystarcza.
Czego więc chcą więcej?
Brytyjski rząd ogłosił, że w maju będzie chciał poszerzyć uprawnienia służb w tym zakresie. Wg nowej ustawy, GCHQ, brytyjski odpowiednik amerykańskiej NSA, ma otrzymać prawo do kontrolowania w czasie rzeczywistym działań obywateli. Agencji będą mogli na żywo śledzić, kto, kiedy i do kogo dzwoni, z kim wymienia emaile oraz jakie strony www odwiedza. Nie będą jedynie widzieć treści komunikacji ani nie będą mogli słuchać treści rozmów. Jak uzasadniają to autorzy przepisów, takie uprawnienia są niezbędne dla skutecznego ścigania terroryzmu, zorganizowanej przestępczości oraz pedofilii.
Czemu to nic nie da?
Nie da się ukryć, że proponowana zmiana przepisów to daleko idąca ingerencja w prywatność obywateli – zarówno tych uczciwych, jak i przestępców. Trudno też oczekiwać od przestępców, że nie zaczną oni korzystać z rozwiązań uniemożliwiających śledzenie ich aktywności w sieci. Dzwonić mogą przez Skype, pocztę wysyłać chociażby nawet korzystając z serwisów www przez https (już o HushMail nie mówiąc), a po internecie surfować przez TORa, I2P, VPN czy zwykłe web proxy. Oczywiście, zawsze można liczyć na to, że trafi się na terrorystę – idiotę, który nie zastosuje żadnego z tych rozwiązań – ale prawdopodobieństwo jest raczej niewielkie. Ochrona prywatności komunikacji w sieci – na szczęście dla zwykłych obywateli – jest coraz prostsza dzięki popularnym i intuicyjnym w obsłudze rozwiązaniom. I nowe przepisy tego nie zmienią – aby to wiedzieć, nie trzeba być Sherlockiem…
Komentarz
czemu nic nie da? pospolite przestepstwa wysledzi ..