W czwartek wieczorem wszystkie anglojęzyczne RSSy krzyknęły jednym głosem „Hillary Clinton przyznała, że USA włamywały się na strony www Al Qaedy i zamieszczały tam swoją propagandę”. Temat ciekawy, jednak, jak się okazuje, nie całkiem prawdziwy.
Hillary Clinton była najważniejszym gościem na kolacji wydanej wczoraj przez Dowództwo Sił Specjalnych USA w Tampa na Florydzie. Jej przemówienia słuchało wielu dziennikarzy, ale to reporter Associated Press pierwszy wysłał depeszę o tym, że amerykański rząd włamywał się do serwisów www prowadzonych przez jemeńską Al Qaedę i publikował na nich treści stanowiące kontr-propagandę wojny ze światem zachodu. Kiedy zwolennicy Al Qaedy wrzucali zdjęcia trumien amerykańskich żołnierzy, sprytni amerykańscy rządowi hakerzy podmieniali te zdjęcia na fotografie trumien jemeńskich cywilnych ofiar zamachów. Wiadomość jako sensacja dnia szybko obiegła internet.
Jako pierwszy na przekłamanie wiadomości uwagę zwrócił serwis Wired, którego przedstawiciel również słuchał słów Hillary Clinton. Okazało się, że w przemówieniu nie padła żadna wzmianka o włamaniach na strony www, a jedynie o zamieszczaniu na nich reklam.
[the group] began an advertising campaign on key tribal web sites bragging about killing Americans and trying to recruit new supporters. Within 48 hours, our team plastered the same sites with altered versions of the ads that showed the toll al-Qaida attacks have taken on the Yemeni people.
Okazało się zatem, że specjalna grupa ekspertów wyprodukowała reklamy stanowiące przeróbkę banerów zachęcających do mordowania Amerykanów, pokazując, zamiast ofiar amerykańskich, jemeńskie ofiary zamachów. Dziennikarze obecni na konferencji najwyraźniej usłyszeli coś, co chcieli usłyszeć. Historia o rządowych hakerach bez wątpienia mogła sprzedać się dużo lepiej, niż kampania reklamowa. Na szczęście ktoś przytomny zauważył różnicę.