Dane studentów SGGW prawdopodobnie wcale nie wyciekły

dodał 26 listopada 2019 o 08:46 w kategorii Prawo, Prywatność  z tagami:
Dane studentów SGGW prawdopodobnie wcale nie wyciekły

Skoro tu jesteście, to pewnie musieliście już słyszeć o kradzieży laptopa z danymi kandydatów na studia na SGGW. Przez internet przetoczyła się fala zrozumiałego oburzenia – warto jednak poznać fakty w tej sprawie.

21 listopada SGGW poinformowała, że ponad dwa tygodnie wcześniej, 5 listopada, skradziono laptopa zawierającego obszerne dane osobowe kandydatów na studia na tej uczelni z ostatnich kilku lat. Na osoby, które mogły znaleźć się w gronie poszkodowanych, padł blady strach – i to absolutnie zrozumiałe. Pragniemy jednak trochę uspokoić – najprawdopodobniej złodzieje laptopa nie wiedzieli, co ukradli i nie zrobili żadnego użytku z przejętych danych.

Co ma wspólnego laptop i dziurawa opona

Pilne śledzenie komunikatów prasowych policji to dość egzotyczne hobby, ale przyznajemy się do niego bez wstydu, bo czasem pozwala znaleźć ciekawe informacje – taką na przykład jak ta. Jest to komunikat mówiący o zatrzymaniu trzech Gruzinów, którzy trudnili się w Warszawie kradzieżami „na kolec”. Przekłuwali oponę w samochodzie ofiary, a następnie – gdy ofiara zajmowała się kołem – zajmowali się jej bagażem, kradnąc plecaki, torby i portfele.

Jak mówi komunikat policji:

Prawdopodobnie w ten sam sposób sprawcy weszli w posiadanie laptopa będącego własnością jednej z warszawskich uczelni wyższych, w którym zładowały (sic!) się dane osobowe kandydatów na studia.

W późniejszej komunikacji policja potwierdziła, że chodziło o prywatnego laptopa pracownika SGGW, który – z do tej pory niejasnych przyczyn – chomikował na nim dane kandydatów na studia, prawdopodobnie w formie niezaszyfrowanej.

Policja poinformowała także, że mimo odzyskania części skradzionych przedmiotów, feralnego laptopa do tej pory nie odzyskano. Sposób działania przestępców wskazuje jednak na to, że laptop najprawdopodobniej skończył w jakimś lombardzie.

Zdjęcie z policyjnej operacji obserwacji sprawców (źródło: policja.pl)

Skutki dla poszkodowanych

Sytuacja osób, których dane mogły znajdować się na tym komputerze, nie jest idealna, lecz prawdopodobieństwo, że ktoś z tych danych zrobi użytek, jest na szczęście znikome. Biorąc pod uwagę poziom nagłośnienia sprawy, jeśli tylko ktoś przypadkowo na te dane trafi, to albo je skasuje i o wszystkim zapomni, albo zaniesie komputer na komendę, by pozbyć się problemu. Najbardziej prawdopodobne jest to, że osoba, do której komputer trafił, po prostu sformatowała jego dysk i nawet nie wie, co tam wcześniej było.

To oczywiście nie zmniejsza odpowiedzialności SGGW za nieuprawnione działanie jej pracownika. Bardziej niż faktem zgromadzenia danych na prywatnym laptopie jesteśmy jednak zaskoczeni faktem, że były posiadacz tego laptopa przyznał się, co się na nim faktycznie znajdowało. To dość niecodzienne – w znanych nam historiach pracownicy z reguły minimalizują wagę utraconych informacji, by ograniczyć swoją odpowiedzialność, licząc na to, że prawda nie wyjdzie na jaw. Ciekawe, czy okradziony pracownik SGGW żałuje teraz swojej decyzji o ujawnieniu zawartości komputera.

Nie każdy wyciek to wyciek

Jak zatem pokazuje opisany powyżej przypadek, choć łatwo zawołać „wyciek danych” i zliczać kliknięcia w artykuł, nie każdy incydent utraty danych prowadzi do ich nieuprawnionego ujawnienia. Wiele informacji jest po prostu gubionych – a wtedy trudno klasyfikować te zdarzenia jako wycieki.