Ebooki kupione w sieci będą śledzone przez organizacje antypirackie

dodał 17 sierpnia 2013 o 23:08 w kategorii Prawo, Prywatność  z tagami:
Ebooki kupione w sieci będą śledzone przez organizacje antypirackie

(Źródło: a_mason)

Umieszczanie znaków wodnych na dokumentach od dawna było metodą wykrywania podróbek. W dobie dokumentów cyfrowych stało się też narzędziem ścigania osób naruszających prawa autorskie. Nowe rozwiązania wprowadza właśnie Holandia.

Kiedyś znaki wodne można było znaleźć jedynie na banknotach lub papierach wartościowych. Kiedy właściciele praw autorskich próbowali znaleźć metodę walki z piratami, sięgnęli po sprawdzone sposoby. Jednym z największych wrogów producentów filmów są osoby, nagrywające w trakcie seansów za pomocą kamer najnowsze premiery kinowe. By zidentyfikować, w którym kinie doszło do rejestracji filmu, producenci wprowadzili do filmów specjalne znaki – kropki pojawiające się w losowych momentach, innych dla każdej kopii. Nie wiemy, czy metoda ta pomogła złapać jakiegokolwiek pirata, ale był to jeden z pierwszych przykładów zastosowania cyfrowych znaków wodnych do walki z piractwem.

Innym przykładem użycia znaków wodnych w produktach cyfrowych jest oznaczanie plików MP3 poprzez umieszczanie danych osoby, która je kupiła, w polach tagów z nadzieją, że gdy plik pojawi się w sieci, łatwiej będzie namierzyć odpowiedzialnego za wyciek. Metoda ta jednak miała dość poważne ograniczenie – usunięcie takich tagów jest banalnym zadaniem nawet dla początkującego informatyka. Z kolei całkiem niedawno niemieccy wydawcy ebooków rozważali wprowadzenie systemu, który do każdej książki wprowadzi drobne zmiany interpunkcyjne lub synonimy, pozwalające zidentyfikować każdy sprzedawany egzemplarz. System ten można zapewne pokonać w minutę, porównując dwa egzemplarze tej samej książki i losowo korygując różnice. Wygląda jednak na to, że brak wcześniejszych sukcesów nie zniechęcił organizacji chroniących prawa autorskie do kolejnych pomysłów.

Jak donosi serwis eReaders.nl (a za nim TorrentFreak), w Holandii wkrótce zostanie wprowadzony nowy system śledzenia ebooków, kupionych przez internautów. Sprzedawcy ebooków, chcący korzystać z platformy eBoekhuis, są zobowiązani do oznaczania sprzedawanych książek w sposób, umożliwiający ich jednoznaczną identyfikację. Dodatkowo każdy sprzedany egzemplarz książki ma być przypisany do konkretnego klienta, a dane te mają być przechowywane przez dwa lata. Po co? Ten fragment jest najciekawszy – informacje pozwalające na identyfikację klientów mają być w razie podejrzenia naruszenia praw autorskich przekazywane organizacji BREIN, ścigającej piratów (którą swoją drogą sama okrada muzyków). Oznacza to, że w razie gdy w serwisie torrentowym czy usenetowym pojawi się ebook, zawierający odpowiedni znak wodny, BREIN będzie mógł ustalić, kto nabył ten egzemplarz i próbować ścigać sprawcę.

Czy ten pomysł się przyjmie? Czas pokaże, jednak nie trudno sobie wyobrazić oskarżonych o dystrybucję ebooka, którzy będą twierdzić, że ktoś włamał się do ich komputera lub zgubili niedawno nośnik USB z książką. Całkiem także prawdopodobne, że znaki wodne z ebooków będzie można bez problemu najpierw wykryć, porównując dwa egzemplarze, a następnie usunąć lub zmienić. Prawdopodobnie system ten podzieli los swoich poprzedników.