Fałszywe dokumenty, nieistniejące kraje i droga do dużego przekrętu

dodał 16 września 2015 o 12:41 w kategorii Prawo  z tagami:
Fałszywe dokumenty, nieistniejące kraje i droga do dużego przekrętu

W roku 2005 w Szczecinie pojawili się dyplomaci nieistniejącego państwa, którzy przedstawiając fałszywe dokumenty założyli firmę i szykowali się do dużego oszustwa gospodarczego. Mimo interwencji policji oszuści uniknęli odpowiedzialności.

Najwyższy czas na małą odtrutkę na zalewające nas ostatnio próbki złośliwego oprogramowania. Dzięki odkryciu kwartalnika „Człowiek i Dokumenty” wydawanego przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych wybierzemy się na wycieczkę do Szczecina sprzed 10 lat. W tej historii nie ma komputerów, ale i tak jest ciekawa.

Państwo, którego nie ma i jego odłam, który nie istnieje

Zapewne część z Was kojarzy wirtualne państwo Sealand, zajmujące morską platformę u wybrzeży Wielkiej Brytanii. Założone w roku 1967 by służyć jako siedziba pirackiej rozgłośni radiowej, zasłynęło ok. 10 lat temu próbą ustanowienia tam firmy hostingowej odpornej na działania rządów całego świata. Miały tam nawet stanąć serwery The Pirate Bay, ale w końcu projekt upadł, podobnie jak podupadło całe państwo.

Siedziba kraju

Siedziba kraju

Historia, którą chcemy Wam opisać, zaczyna się w roku 2005. Wtedy do Ministerstwa Spraw Zagranicznych trafiło oficjalne pismo Księstwa Nowej Sealandii, informujące o planach uruchomienia konsulatu w Szczecinie. Ministerstwo poinformowało szczecińską policję a ta znalazła dwoje dyplomatów Księstwa Nowej Sealandii, legitymujących się paszportami tego kraju.

Kiedy próbowaliśmy ustalić powiązanie Nowej Sealandii z Sealandią okazało się, że są to zupełnie odrębne podmioty. Odkopywanie kolejnych warstw kurzu z pokładów internetu sprzed wielu laty doprowadziło nas do witryny stanowiącej kopię usuniętego artykułu z Wikipedii. Informuje ona, ze Nowa Sealandia powstała w roku 2002 po tym, jak David Duke odłączył się od pozostałych założycieli Sealandii i ustanowił nowe państwo na pokładzie swojego jachtu pływającego po południowym Atlantyku. Problem polega jednak na tym, ze David Duke to słynny amerykański nacjonalista, który nigdy nie był powiązany z Sealandią. Również w historii Sealandii brak informacji o rzekomym rozłamie w roku 2002. Po Nowej Sealandii ślad jednak nie zaginął – serwis archive.org pamięta kopię oficjalnej witryny tego państwa. Co ciekawe, artykuł z Wikipedii został usunięty jako nieprawdziwy a najstarszy ślad po Nowej Sealandii pochodzi z roku 2004. Wygląda zatem na to, że państwo to mogło być wyłącznie żartem internetowym – choć najwyraźniej wydawało własne dokumenty.

Konsulat, paszporty i akt notarialny

Gdy policja zainteresowała się państwem X, którzy mieli być przedstawicielami Nowej Sealandii. Szybko dowiedziała się, że osoby te mieszkają w Niemczech blisko polskiej granicy i na terenie Niemiec prowadzone jest przeciwko nim kilka postępowań w sprawach o oszustwa gospodarcze. Państwo X wynajęli w Szczecinie dom. Poruszali się pojazdem z oznaczeniami korpusu dyplomatycznego oraz postanowili założyć w Polsce spółkę. W tym celu udali się do notariusza wraz z tłumaczem przysięgłym. Choć mówili po angielsku i dokumenty, którymi się posługiwali, również były sporządzone w tym języku, w trakcie czynności notarialnych posługiwali się językiem niemieckim. Sporządzono akt założenia spółki, w którym oboje państwo X zostali przedstawieni jako… posługujący się paszportami Nowej Zelandii.

Akt notarialny

Akt notarialny

W języku niemieckim różnica między nazwami obu krajów była niewielka – Nowa Zelandia to Neuseeland, podczas kiedy Nowa Seeladia to Neu Seeland.

Posługując się tym dokumentem i podając za dyplomatów Nowej Zelandii państwo X zarejestrowali spółkę w KRS, dostali REGON oraz NIP, wynajęli dom, założyli liczne rachunki bankowe oraz rozpoczęli działalność handlową. Importowali duże ilości różnorodnych towarów, najwyraźniej starając się generować spore obroty na posiadanych rachunkach. Policja, nie czekając na nadchodzące wielkimi krokami wyłudzenia kredytów zatrzymała pomysłową parę pod zarzutem posługiwania się fałszywymi dokumentami.

Jeden z fałszywych paszportów

Jeden z fałszywych paszportów

Pracownia Badań Dokumentów dokonała szczegółowej analizy paszportów oraz innych dokumentów, którymi posługiwali się podejrzani. Okazało się, ze dokumenty były przygotowane technikami domowymi lub półprofesjonalnymi. Użyto w tym celu papieru, który można zakupić na wolnym rynku, prostych hologramów a nawet drukarek atramentowych.

Mimo takich dowodów i faktu, że w oparciu o te dokumenty dokonano czynności urzędowych, szczeciński Sąd Rejonowy nie utrzymał w mocy zarzutu posługiwania się fałszywymi dokumentami i oszuści opuścili Szczecin przez nikogo nie niepokojeni. W polskim systemie prawnym nie było – i prawdopodobnie nadal nie ma – regulacji zakazującej fałszowania dokumentów nieistniejących państw…

Polecamy lekturę innych numerów kwartalnika Człowiek i Dokumenty – jeśli natraficie na coś ciekawego, podzielcie się z innymi Czytelnikami.