Gdzie leżą granice „full disclosure”, czyli dane użytkowników w sieci

dodał 4 lutego 2014 o 22:00 w kategorii Błędy  z tagami:
Gdzie leżą granice „full disclosure”, czyli dane użytkowników w sieci

Odkrywcy błędów mają wiele dróg do wyboru. Mogą błędy sprzedać na czarnym lub szarym rynku, mogą zgłosić producentowi i zapomnieć, mogą je także upublicznić. Ale czy mogą ich użyć do zbierania danych internautów?

Kilka tygodni temu opisaliśmy problem z ruterami Asusa z serii RT, które przy domyślnych ustawieniach pozwalają użytkownikowi na uruchomienie otwartego serwera FTP, udostępniającego pliki zawarte na podłączonym do rutera dysku USB. Niestety większość użytkowników korzystających z tej funkcji nie jest świadoma, że daje dostęp do swoich plików każdemu internaucie.

Nie denerwuj badacza

Okazuje się, że pewien badacz problem opisał i zgłosił Asusowi (wraz z jeszcze jednym błędem) w czerwcu zeszłego roku. Według opublikowanych informacji jeszcze w czerwcu kilkakrotnie kontaktował się z pracownikami Asusa, którzy najpierw oznajmili, że jest to oczekiwane zachowanie urządzenia, a następnie przestali odpowiadać na kolejne próby kontaktu. Asus na zgłoszenie nie zareagował zgodnie z oczekiwaniem badacza, zatem ten na początku lutego 2014 przeskanował całą przestrzeń adresową IPv4 , zebrał listy opublikowanych prywatnych plików i opublikował w formie pliku torrent wraz ze swoim manifestem.

Fragment ujawnionych danych

Fragment ujawnionych danych

W sieci znalazł się zatem prawie 800-megabajtowy plik o nazwie ASUSGATE, który zawiera listingi udostępnionych plików z kilkunastu tysięcy ruterów oraz hasła kilku tysięcy użytkowników do usługi Asusa AiCloud (możliwe do odczytania z rutera bez uwierzytelnienia).  Badacz tłumaczy swoje działanie chęcią zmuszenia Asusa do załatania zgłoszonych błędów. Czy jednak na pewno tędy droga?

Kontrowersyjna sytuacja

Z jednej strony badacz, który opublikował dane, nie zwrócił najwyraźniej uwagi na fakt, że chociaż konfiguracja udostępniania plików w ruterach Asusa nie jest doskonała, to jednak użytkownicy sami podjęli niemądrą decyzję o wystawieniu swoich danych na świat. To, że Asus odmówił poprawienia tego „błędu” nie jest dla tej firmy powodem do dumy, ale nie jest to sytuacja, która uprawnia badacza do publikowania w sieci list odnalezionych plików i haseł użytkowników. Bez wątpienia Asus mógł się wykazać większym wyczuciem sytuacji i lepiej zatroszczyć o swoich klientów, ale również badacz mógł podjąć inne kroki niż kontrowersyjne publikowanie danych.

Trzeba także przyznać, że ilość tylnych furtek i zwykłych, trywialnych błędów w domowych ruterach jest przerażająca, a gorsza od niej jest tylko niefrasobliwość producentów urządzeń, którzy przez wiele lat nie potrafili lub nie chcieli tych błędów usuwać, a nawet dzisiaj często wypuszczenie nowej wersji oprogramowania zajmuje im wiele miesięcy. Do tego brak jest skutecznych mechanizmów wymuszania aktualizacji wadliwego oprogramowania, co sprawia, ze czasem tysiące klientów wystawiane są na niepotrzebne ryzyko ataków. Być może takie wydarzenia jak opisane powyżej kiedyś w końcu pomogą zmienić tą chorą sytuację.