Jak Chińczycy sprezentowali Afryce nie konia trojańskiego, a cały budynek

dodał 31 stycznia 2018 o 09:30 w kategorii Prywatność, Włamania  z tagami:
Jak Chińczycy sprezentowali Afryce nie konia trojańskiego, a cały budynek

Jak daleko może się posunąć bogaty wywiad dużego państwa by kontrolować sytuację w krajach, które go interesują? Okazuje się, że może na przykład podarować cały budynek oraz infrastrukturę IT naszpikowane podsłuchami.

Kilka dni temu francuski Le Monde ujawnił jedną z najciekawszych afer podsłuchowych ostatnich lat. Okazuje się, że przez kilka lat wszystkie informacje z siedzib Unii Afrykańskiej w Addis Abebie, stolicy Etiopii, wyciekały nocą do Szanghaju.

Proszę, tu macie budynek

Unia Afrykańska to organizacja polityczna, wojskowa i gospodarcza zrzeszająca wszystkie kraje Afryki. Jej główna siedziba, ogromny, nowoczesny kompleks budynków z roku 2012, jest wartym 200 milionów dolarów prezentem od Chin, które nie raz pokazywały, że Afryka jest dla nich bardzo ważnym regionem. Chińczycy nie tylko zbudowali siedzibę, ale także wyposażyli ją „pod klucz” – windy nadal mówią po mandaryńsku a pnie plastikowych palm noszą znaczki China Development Bank. Chińczycy dostarczyli także kompletną infrastrukturę IT oraz jeszcze do niedawna nią administrowali. W budynku dwa razy do roku odbywają się zjazdy premierów i ministrów wszystkich krajów Afryki, którzy wspólnie podejmują strategiczne decyzje. Co mogło pójść nie tak?

W styczniu 2017 jeden z lokalnych pracowników IT zauważył, że największy ruch sieciowy generowany jest między północą a drugą rano, kiedy budynek jest pusty. Co więcej, ruch ten obejmował głównie dane wychodzące – i to na niezidentyfikowane serwery w Szanghaju. Wszystko wskazuje na to, że incydent trwał pięć lat, zanim ofiary ataku zwróciły na niego uwagę. Unia Afrykańska uprzejmie podziękowała chińskim administratorom za współpracę a następnie zarządziła całkowitą wymianę sprzętu IT oraz oprogramowania. Chińczycy zaproponowali pomoc w konfiguracji nowych rozwiązań, jednak ich oferta została odrzucona. UA wdrożyła także pełne szyfrowanie komunikacji i zrezygnowała z usług największego operatora telekomunikacyjnego w Etiopii. Systemy telekonferencyjne nie korzystają już z sieci bezprzewodowych a pracownicy najwyższej rangi otrzymali urządzenia telekomunikacyjne dostarczane przez podmioty zagraniczne.

Oprócz wymiany infrastruktury IT budynek przebadali także algierscy specjaliści od wykrywania podsłuchów i podobno uzbierali ich całkiem niezłą kolekcję, głównie spod biurek i ze ścian sal konferencyjnych.

Nie tylko Chińczycy

Poszkodowane kraje nie obrażają się na Chińczyków – jak w rozmowie z Le Monde wspomniał jeden z dyplomatów, „oni przynajmniej nas nie kolonizowali, pomagali w walce o niepodległość a teraz jeszcze sponsorują”. Chińską obecność w Afryce skwitowano w artykule zwrotem „oni są tutaj 27 godzin na 24”. Jednak nie tylko Chińczyków interesują kwestie afrykańskie.

W dokumentach wyniesionych przez Snowdena znajdują się informacje o skutecznych operacjach wywiadu elektronicznego GCHQ, który podsłuchiwał rozmowy i pocztę elektroniczną afrykańskich dyplomatów. Udokumentowane są także liczne operacje wywiadu francuskiego, który nie raz próbował rekrutować afrykańskich polityków na swoich informatorów.

Rzecz jasna podobne operacje podejmują wywiady wielu krajów. Znane są historie Amerykanów, którzy obawiali się pracować w moskiewskiej ambasadzie, zbudowanej częściowo z rosyjskich prefabrykatów. Co prawda sporo podsłuchów udało się im usunąć przed rozpoczęciem użytkowania budynku, jednak podobno w kolejnych latach odkrywano kolejne. Rosjanie także podsłuchiwali przed siedem lat kolejnych ambasadorów USA w ich rezydencji dzięki genialnemu pasywnemu podsłuchowi umieszczonemu w wielkiej drewnianej rzeźbie. Także maszyny do pisania w moskiewskich ambasadach krajów zachodnich miały wbudowane przez radziecki wywiad sprzętowe keyloggery – a to zapewne zaledwie ułamek akcji tego rodzaju prowadzonych przez wywiady całego świata.

Obawiam się Greków

Jak zauważa Marcin, prezenty od Chińczyków otrzymywali także polscy politycy

My słyszeliśmy także o pendrive’ach czy innych gadżetach, które polskie służby ochrony zbierają od polskich polityków jeszcze na lotnisku. Tradycja „zatrutych prezentów” sięga tysięcy lat – już Wergiliusz w Eneidzie włożył Laookonowi w usta zdanie „Obawiam się Greków, nawet gdy niosą dary”.