25.06.2020 | 16:59

Agnieszka Wesołowska

„Nie słyszałem o wycieku” słabym argumentem na rzecz bezpieczeństwa planowanego rejestru samobójców

Ministerstwo Zdrowia informuje, że liczba osób, które targają się na własne życie, co roku rośnie i już dziś przekracza liczbę ofiar raka piersi czy wypadków drogowych. Ministerstwo się niepokoi i chce zająć się prewencją. Tworząc krajowy rejestr samobójców.

16 czerwca Rzeczpospolita poinformowała, że Ministerstwo Zdrowia czyni starania utworzenia Krajowej Bazy Danych na rzecz Monitorowania i Profilaktyki Zachowań Samobójczych. Utworzenie tej bazy miałoby pomagać w zapobieganiu próbom samobójczym w przypadku osób, które już takie incydenty mają za sobą. Według dziennika dostęp do rejestru miałyby mieć różne uprawnione osoby, m.in. lekarze, ale także policjanci.

Grafika promująca świadomość depresji, przy okazji Światowego Dnia Walki z Depresją, źródło: MZ

Rzeczpospolita o samobójstwach

We wspomnianym artykule czytamy, że w opinii członków zespołu pracującego nad tym zadaniem – czyli psychiatrów, psychologów, toksykologów, policjantów i strażaków – dostęp do informacji, że pacjent, zatrzymany lub ofiara przestępstwa w przeszłości mieli próbę samobójczą mógłby odpowiednim służbom pomóc w zapobieganiu kolejnej takiej próbie. W cytowanej przez RP.pl wypowiedzi krajowego konsultanta psychiatrii, profesora Piotra Gałeckiego, znajdujemy potwierdzenie: po pierwszej nieudanej próbie samobójczej, kolejna może być już skuteczna. Zatem – według profesora – jeśli by taki pacjent trafił na oddział psychiatryczny i dyżurny lekarz miałby dostęp do informacji, że dana osoba ma tendencje samobójcze, to mógłby udzielić skuteczniejszej pomocy.

Konsultant zapewnia, że takie dane w jego ocenie winny być dostępne tylko niektórym osobom lub służbom zajmującym się ratowaniem życia bądź zdrowia. Profesor Gałecki mówi, też:

Nie słyszałem o wycieku wrażliwych danych z rejestrów NFZ czy ZUS, a rejestr prób samobójczych mógłby być chroniony podobnymi zabezpieczeniami.

Profesor zajmuje się psychiatrią, więc nic dziwnego, że nie słyszał. A myśmy o takim wycieku słyszeli. Kilka razy.

Wycieki danych wrażliwych

W 2006 roku ZUS złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie wycieku bazy 250 tysięcy klientów ZUS, której to posiadaniem nieoczekiwanie pochwaliła się osoba prywatna. Na etapie śledztwa ZUS zapewniał o szczelności systemu i komentował tylko, że „prawdopodobnie zawiodło najsłabsze ogniwo, czyli pracownik”. Istniało niebezpieczeństwo, że wśród danych są informacje o stanie zdrowia klientów Zakładu.

Dane 45 tysięcy podmiotów z ZUS trafiły w niepowołane ręce około 2017 roku. Według prokuratury za wyciek odpowiada Antoni K. – były, wysoko postawiony urzędnik ZUS. W styczniu br. oskarżony twierdził, że nikomu tych danych nie udostępniał, miał je tylko – za zgodą przełożonego – wykorzystywać w pracy naukowej.

W tym samym roku ZUS przez kilka miesięcy biedził się z luką w programie Płatnik, która pozostawała niewykryta… przez poprzednie dwa lata. Niebezpiecznik jesienią 2016 pisał o tym, że za pośrednictwem tej luki można było przejrzeć zarobki milionów Polaków. I nie tylko zarobki. W dodatku podglądanie tych danych nie pozostawiało żadnych śladów i nikt nie mógł zgłosić, że osoba nieuprawniona w nieznanych nikomu celach je przegląda.

Nieporównywalnie mniejszy wyciek, całkiem przypadkowy, miał miejsce w trakcie realizacji zadań w ramach Tarczy Antykryzysowej, kiedy to w jednym mailu z ZUS ujawniono około 2 tysięcy adresów e-mail płatników ZUS, w tym osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą (a takie dane podlegają ochronie). Podobne incydenty notowano również we wspomnianym przez profesora Gałeckiego NFZ. W 2019 r. poznański oddział NFZ lekkomyślnie opublikował podpisy pod pewną petycją. Podpisów było 2 tysiące, a dane zawierały pełne nazwiska, adresy, adresy e-mail oraz adresy IP.

My sami opisywaliśmy wyciek wrażliwych danych aż 50 tysięcy pacjentów z Koła. Nazwiska, adresy, badania, grupy krwi, dokumenty tożsamości. Przez pewien czas serwer z danymi był dostępny dla wszystkich bez logowania. Naruszenia rejestrowano również w bazie PESEL. Nieograniczony dostęp do tej bazy miały kancelarie komornicze i niektóre z nich korzystały z niego nawet 2 miliony razy.

Wyciekło? Ojej…!

W 2017 dziennik Gazeta Prawna poinformował, że co prawda Ministerstwo Cyfryzacji projektuje wprowadzenie niezwykle surowych kar dla podmiotów, które naruszałyby przepisy o ochronie danych osobowych, ale nie widzi powodu, by takie konsekwencje wyciągać w przypadku wycieków z ZUS czy NFZ. Ministerstwo zmieniło jednak zdanie i ostatecznie doprowadziło do wdrożenia projektu ustawy, w myśl której przedsiębiorcy prywatni za naruszenie RODO mieliby płacić nawet do 20 milionów euro, a podmioty publiczne do 100 tysięcy złotych.

Pierwsza kara finansowa dla podmiotu publicznego wynosiła 40 tysięcy złotych i została nałożona na burmistrza Aleksandrowa Kujawskiego za brak umowy powierzenia danych osobowych z firmą, która dostarczyła i serwisowała obowiązkowy dla wszystkich jednostek publicznych BIP. W tym czasie Najwyższa Izba Kontroli zajmowała się sprawdzaniem przestrzegania przepisów o prywatności danych w szpitalach i to tam wskazała nagminne łamanie RODO. W trakcie kontroli NIK stwierdziła w ponad połowie placówek naruszenia ochrony danych osobowych. W sześciu szpitalach stwierdzono tak poważne lekceważenie prawa, iż powiadomiono o tym Urząd Ochrony Danych Osobowych. Kar jednak nie było.

NIK raportowała, że w kontrolowanych placówkach dostępy do danych o stanie zdrowia, leczeniu i oczywiście standardowych informacji osobistych pacjentów miały osoby niepowołane, nieupoważnione, pracownicy obsługi. Dane były też dostępne dla firm informatycznych, a nawet wywieszane publicznie. W służbowych komputerach można było często wgrywać dowolne oprogramowanie, bez kontroli, czy nie służy ono wykradaniu danych. W takich realiach mówimy o wprowadzeniu do publicznej bazy danych o próbach samobójczych.

Sala samobójców – Ministerstwo

Zaufana Trzecia Strona skierowała zapytanie od następującej treści do Ministerstwa Zdrowia: „w Rzeczpospolitej ukazała się informacja dotycząca uchwały w sprawie konieczności podjęcia prac nad Krajową Bazą Danych na rzecz Monitorowania i Profilaktyki Zachowań Samobójczych. Proszę o informację, na jakim obecnie etapie są te prace oraz jaki podejmowany jest wysiłek, aby opracowywana baza była szczególnie chroniona i dostępna tylko w szczególnych wypadkach. Kto i kiedy, wg obecnie prowadzonych prac, miałby dostęp do takich danych oraz w jaki sposób byłyby one chronione”.

Ministerstwo odpowiedziało jeszcze tego samego dnia i wypowiedź cytujemy w całości: „W odpowiedzi na Pani pytanie w sprawie Krajowej Bazy Danych na rzecz Monitorowania i Profilaktyki Zachowań Samobójczych w imieniu Rzecznika Prasowego informuję, że liczba osób, które popełniają samobójstwo w Polsce rocznie jest większa niż liczba kobiet, które umierają na raka piersi, jest również większa od liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych. Szacuje się jednocześnie, że liczba prób samobójczych jest co najmniej kilkakrotnie większa od liczby zgonów z powodu samobójstwa.

W związku z powyższym przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego powołana została grupa robocza ds. rejestracji zachowań samobójczych w Polsce. Zaplanowanie, wdrożenie i ocena efektywności działań zapobiegawczych i terapeutycznych wymaga znajomości kontekstu i skali zjawiska. Obecnie jedyne wiarygodne statystyki dotyczą zgonów, natomiast nie ma sposobu wiarygodnego szacowania skali prób samobójczych. Planowana polityka ochrony zdrowia psychicznego w tym zakresie powinna opierać się na:

  • prewencji – wdrażaniu oddziaływań zapobiegawczych, ochronnych i profilaktycznych;
  • terapii osób przejawiających zachowania samobójcze;
  • postwencji – zaplanowanych oddziaływaniach ograniczających ryzyko popełnienia kolejnych prób samobójczych w przyszłości (powtarzanie prób to bardzo częste zjawisko).

Aby oceniać, czy działania przynoszą oczekiwany efekt i mierzyć ewentualną poprawę, niezbędne jest posiadanie wiarygodnych informacji, które udostępniane byłyby (w ujęciu wyłącznie statystycznym – nie jednostkowym) badaczom, administracji, parlamentarzystom, zainteresowanym dziennikarzom oraz społeczeństwu.

Nie można w żaden sposób utożsamiać powyższych planów usprawnienia systemów informacyjnych z rejestrami, w których dane osobowe są dostępne publicznie lub szerokiemu gronu osób.

W ramach zespołu, w skład którego wchodzą eksperci: suicydolodzy, naukowcy, psychologowie, socjologowie, przedstawiciele organizacji pozarządowych, służb mundurowych i administracji, trwa dyskusja na temat szczegółów rozwiązania, w tym przede wszystkim zapewnienia poufności danych i ograniczenia ich do minimum niezbędnego dla procesów terapeutycznych.

Podjęta uchwała jest wyrazem poparcia dla dalszych działań w tym zakresie, które powinny stanowić jeden z elementów strategii ukierunkowanej na prewencję samobójstw w Polsce”.

Co na to niezależni eksperci?

Przedstawiciel Fundacji Panoptykon odpowiada krótko: „Powszechnie znane są problemy polskiej psychiatrii, zwłaszcza dziecięcej. Tworzenie rejestru odciąga uwagę od tak fundamentalnych spraw, jak dostępność lekarzy czy profilaktyka i jest przejawem technosolucjonizmu, czyli wiary, że skomplikowane społeczne problemy mogą być rozwiązane za pomocą narzędzi technologicznych”. Dalej zwraca uwagę, że tworzenie takiego rejestru wiąże się też z poważnym ryzykiem, takim jak „wykorzystanie zawartych w nim informacji do innych celów, niż pierwotnie zakładany (np. procedura adopcyjna, ubieganie się o niektóre stanowiska) lub wyciek danych”.

Ewentualnemu tworzeniu rejestru musi towarzyszyć głęboka analiza i dowiedzenie przez pomysłodawców, że ich celów nie da się osiągnąć w inny sposób. Tworzenie rejestru wymagałoby też szczegółowych regulacji prawnych na poziomie prawnym (zasady dostępu, okres przechowywania danych etc.)” – komentuje dalej Panoptykon.

Co wiemy o polskich samobójstwach

Panoptykon wspomina o problemach polskiej psychiatrii, ale problemów związanych z kryzysem psychicznym i samobójstwami jest więcej.

Zacząć warto od tego, o czym wspomina przedstawiciel Ministerstwa, czyli od ujęcia statystycznego. Statystyka w Polsce to ciekawe zagadnienie, również gdy mówimy o zgonach. Od dwóch lat Polska jest ponownie ujmowana przez WHO w kwestii statystyk zgonów tylko dzięki zmianie metodologii stosowanej przez Światową Organizację Zdrowia, wcześniej przez 15 lat polskie statystyki nie nadawały się do niczego. Zawierały nawet do 1/3 bezwartościowych danych, zwanych kodami śmieciowymi. Kody śmieciowe – w skrócie – to informacje, że pacjent „umarł na śmierć”, czyli np. z powodu zatrzymania akcji serca. Osobom niewykształconym medycznie tłumaczymy, że w przypadku śmierci na ogół następuje zatrzymanie akcji serca.

Dokładne opisywanie przyczyny zgonu mogłoby wpłynąć na planowanie działań profilaktycznych i poprawę leczenia. Nie są tak naprawdę znane prawdziwe statystyki samobójstw. Dzieje się tak ze względu na naciski rodzin, chcących zataić przed środowiskiem przyczyny śmierci, a także z tego samego powodu, dla których „nagłe zatrzymanie akcji serca” wpisywane jest do kart zgonów przez lekarzy – żeby było prościej.

Mimo tych problemów wiadomo jednak, że w ostatnich latach w Polsce wzrosła ilość samobójstw, szczególnie w grupie dzieci oraz ludzi starych. Wiadomo też, że brakuje psychiatrów, a szczególnie psychogeriatrów oraz psychiatrów dziecięcych. Czy w takiej sytuacji działania na rzecz tworzenia opisywanej bazy to najlepsze rozwiązanie?

Profesor Henryk Domański, socjolog, w rozmowie z PAP nie mówi nic o konieczności nadzoru osób o tendencjach samobójczych, a wskazuje, że takim ludziom pomogłoby bardziej, gdyby miejsce miała stabilizacja polityczna, bo to zwiększa poczucie bezpieczeństwa i wpływa na kształtowanie zachowań zgodne z normami. Akcentuje, że ważne jest tworzenie się społeczeństwa obywatelskiego, tak by ludzie mogli sobie wzajemnie pomagać w rozwiązywaniu problemów życiowych.

Poniżej znajdziecie film, z którego wynika, że głównym problemem osób zmagających się z kryzysem i myślami samobójczymi jest brak zrozumienia i podstawowego szacunku, a nie brak bazy, dzięki której zostaną odpowiednio zarejestrowani w systemie. A bazy wyciekają, nawet jeśli profesor o tym nie słyszał.

Powrót

Komentarze

  • 2020.06.25 18:20 zed

    Profesorowie psychiatrii nie słyszeli zapewne też o adekwatności (proporcjonalności i niezbędności) przetwarzania danych. To, że jakieś dane mogą się do czegoś przydać, nie oznacza jeszcze, że trzeba je na wszelki wypadek od razu gromadzić i udostępniać (no ale tak przecież będzie łatwiej, wygodniej… no po prostu „lepiej”…)

    Odpowiedz
  • 2020.06.25 19:00 płomień_lodu

    > przedsiębiorcy prywatni za naruszenie RODO mieliby płacić nawet do 20 milionów euro, a podmioty publiczne do 100 tysięcy złotych.

    Twój wyciek lepszy niż mój? Dane u podmiotów publicznych są mniej ważne? xD co za kuriozum.
    Gdyby tylko wybrać normalnego reprezentanta narodu który zająłby się kwestią uprzywilejowania co poniektórych…

    Odpowiedz
    • 2020.06.26 08:12 Sosna

      Problem w tym, że w przypadku podmiotów publicznych kary są zwyczajnym przekładaniem z kieszeni do kieszeni. Znaczy z kieszeni podatnika do kieszeni podatnika.

      Odpowiedz
      • 2020.06.26 11:50 asdsad

        Powinni lecieć po premiach kierowników, że nie pilnują podwładnych i by się skończyło.

        Odpowiedz
        • 2020.06.28 10:34 John Sharkrat

          Tylko, że kierownik to brat, syn, szwagier, kuzyn, sąsiad, ……. czy kolega jakiegoś posła lub członka partii. Do tego nie kompetentny.
          Najpierw musiałbyś sobie odpowiedzieć na pytanie po co być działaczem partyjnym czy posłem lub radnym, skoro nie mógłbyś załatwić pracy dla brata, syna, szwagra, kuzyna, sąsiada, ……. czy kolegi?

          Odpowiedz
      • 2020.07.09 13:22 C. Bolek

        Niby tak, ale budżet to w instytucjach państwowych rzecz święta i przekroczenie tegoż z powodu konieczności zapłacenia kary oznacza konieczność tłumaczenia się przed przełożonymi (a nie wszyscy muszą być z rodziny albo z tej same kliki politycznej). Więc nawet z tego powodu (dla własnego świętego spokoju a nie dlatego, że są jakieś przepisy) jakaś część decydentów będzie miała te regulacje na uwadze i ich przestrzegała.
        Wg. mnie zdecydowanie warto!

        Odpowiedz
    • 2020.07.02 14:51 Klops

      wysokość kar reguluje RODO, które obowiązuje już ponad 2 lata.

      Odpowiedz
  • 2020.06.25 19:30 tjk

    Taki rejestr to proszenie się o kłopoty – przede wszystkim dla osób w nim umieszczonych. Potężnym problemem jest niedostateczna troska państwa o zdrowie psychiczne obywateli. Pomóc tym osobom może przede wszystkim istotnie większa dostępność psychiatrów i psychoterapeutów. Głupie nieprzemyślane rejestry to tania próba udawania, że jakkolwiek realnie się pomaga – wbrew widocznym realiom. Państwo w tej dziedzinie zdecydowanie kuleje.

    Odpowiedz
    • 2020.06.26 09:26 kamil

      Takim ludziom przydły by się szanse na życie. Życie mogą sobie w TV zobaczyć w serialach… a sami od świtu do nocy kopiuj, wklej a w weekend zalać ból…

      Odpowiedz
    • 2020.06.30 18:25 Flash

      Rzondy pierw same tworzą sytuacje przez które potem ludzie mają problemy np taki atak terrorystyczny bronią biologiczną zwaną covid19, więc raczej wątpie że to troska o obywatela. Dopuścili do pandemii w kraju tym samym destabilizując gospodarke a sobie pchają miliony na konta i to ma być troska?

      Odpowiedz
  • 2020.06.25 20:50 wk

    Co za koszmarny pomysł. Kolejny d***chron dla instytucji i urzędników, prowadzący do piętnowania nieszczęśliwych ludzi i unieruchamiający ich w pozycji ofiary i oskarżonego naraz, pozbawiający równych praw.
    Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy zbiory danych a więc i stygmaty z nimi związane propagują się do kolejnych systemów kolejnych instytucji. Nawet bez typowego wycieku, po prostu przekazywanie sobie danych przez instytucje, „teczka” przylepiona do osoby. Niewymazywalna, bo cyfrowa. W jej konsekwencji – instytucjonalna dehumanizacja i niszczenie. „Proces” Kafki. Następują odmowy świadczeń i kontraktów, poniżające i/lub przemocowe procedury nieadekwatnej pomocy, pogarszające sytuację w jakiej znajduje się osoba.
    Istnieją udokumentowane przykłady takich ciągów zdarzeń w krajach, gdzie zbierane są niezanonimizowane dane na temat prób samobójczych (nawet nie w formie centralnego rejestru, a np dopisku do rekordu pacjenta w bazie świadczeń medycznych). Realne dramaty.

    Odpowiedz
  • 2020.06.26 00:39 Bartłomiej

    No to jeszcze odpowiednie zmiany ustawowe wprowadzające karalność próby samobójczej i problem rozwiązany. Jest ustawa – sprawa według nich załatwiona.

    Odpowiedz
    • 2020.06.26 14:54 X

      Karalne śmiercia?

      Odpowiedz
      • 2020.06.28 13:41 John Sharkrat

        No przecież to oczywiste i jest to jedyna kara w takm przypadku.

        Odpowiedz
  • 2020.06.26 07:28 teos

    Bańki medialne w ktorych sie poruszamy wyznaczaja nowe granice panstw, zakres sasiedztwa i rodziny obejmuje infosfere, media nakrecaja spirale emocji i hejtu i nie ma sie co dziwic ze ludzie sie gubia. Chodliwym towarem jest zwlaszcza samobojstwo na tle politycznym, najlepiej spektakularne i udane. Zycie jest dzis towarem jak wszystko inne i gdzies zgubilismy szacunek dla niego.

    Od strony psychiatrii informacja bez watpienia wazna i potrzebna, ktora moglabybyratowac zyciee, ale tez wrazliwosc niektorych aktorow w sluzbie zdrowia jest przyslowiowa i to od salowej do profesora. A firmy ubezpieczeniowe zacieraja rece. Duzo wektorow. Wysokie ryzyko.

    Odpowiedz
  • 2020.06.26 09:23 kamil

    Bo życie jest obowiązkiem a nie przyjemnością…

    Odpowiedz
    • 2020.06.26 10:47 anon

      Właśnie mało kto o tym myśli, bo ciągle walczy się o prawa człowieka, równość, wolność i swobodę w życiu. A gdzie prawo do godnej śmierci? Ludwig Minelli, założyciel organizacji Dignitas uważa, że prawo do eutanazji powinien mieć każdy człowiek, niezależnie czy jest chory czy całkowicie zdrowy. Ja się z nim zgadzam w 100%

      Odpowiedz
      • 2020.11.21 04:40 też anon

        Proponuję jeszcze prawo do orgazmu. Najlepiej rejestrowanego cyfrowo, a co!

        Odpowiedz
  • 2020.06.26 12:52 Audytor

    Niestety, albo na szczęście – to trzeba ROZDZIELIĆ!
    Co innego bezpieczeństwo danych, systemów, a co innego działanie systemu pomocy psychologiczno-psychiatrycznej.
    Tak, jak w cyber inaczej podchodzi się do systemów zabezpieczanych, aktualizowanych, a inaczej do mega podatnych.
    Dla mnie w pierwszym momencie ta wiadomość też wywołała zgryźliwą reakcję, ale po rozmowie z osoba z branży zmieniłem zdanie.
    I jeżeli już cokolwiek my użytkownicy Z3S możemy pod tym artykułem komentować, to nie sens, tylko bezpieczeństwo takiego systemu.
    I tylko wzdychać, żeby nikt z naszych Bliskich nie trafił na taką listę.

    Odpowiedz
    • 2020.06.28 13:44 John Sharkrat

      I tylko wzdychać, żeby nikt z naszych Bliskich nie trafił na taką listę.” – czyli życzysz im przemyślanego i skutecznego samobójstwa. Popieram.

      Odpowiedz
  • 2020.06.26 18:07 Tw. Morales

    Dlatego proponuję zapisać się do Polskiej Partii Komunistycznej oddziału dywersyjnego Dynamit! Aktualnie planujemy wybuch w Sejmie, wasza śmierć nie pójdzie na marne!

    Odpowiedz
  • 2020.06.28 10:40 John Sharkrat

    A dlaczego odbiera mi się prawo do samobójstwa?

    Jedynym powodem dla którego jest taki rejestr tworzony, to przepłacenie za projekt jakiemuś instruktorowi narciarstwa lub handlarzowi oscypków z Krupówek lub czyjś brat dostanie 22 mln dotacji, bo się zna (nie na robocie, tylko zna z kimś).

    Odpowiedz
  • 2020.06.28 11:52 olek8881

    1. Bardzo ciekawym zagadnieniem jest pogranicze samobójstw i morderstwa. Pozorowanie samobójstwa przez mordercę jeszcze do niedawna było bardzo trudne do udowodnienia, kiedy nie było śladów cyfrowych, które wskazywałyby jakiekolwiek wcześniejsze tendencje do samobójstwa.

    Terror psychiczny w szkołach, piekło wyrządzane przez rówieśników prowadzące do samobójstw

    Samosądni eugenicy sprzedający/ofiarujący skażony towar narkomanom szybko prowadzący do śmierci

    2. „głównym problemem osób zmagających się z kryzysem i myślami samobójczymi jest brak zrozumienia i podstawowego szacunku”

    Bardzo trudno jest monitorować w całym społeczeństwie parametr zrozumienia i podstawowego szacunku. Przecież nie wyślemy każdego obywateli do psychologa raz w miesiącu. Myślę, że najbliższe są Chiny z powszechną inwigilacją i systemem scoringowym, gdzie na bazie właśnie baz danych big data będzie się dało wnioskować tendence depresyjne czy samobójcze. Ponieważ zapobieganie przekłada się bezpośrednio na rachunek ekonomiczny.

    Odpowiedz
    • 2020.06.28 13:38 John Sharkrat

      Zapobieganie nie przekłada się na żaden rachunek ekonomiczny. Po prosty będzie prezes, kilku dyrektorów, kilkunastu kierowników, itd. Taki Polski Bank Zbożowy z prezesem Nikodemem Dyzmą na czele.

      Odpowiedz
  • 2020.06.29 15:12 M.

    >osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą (a takie dane podlegają ochronie)

    tylko na papierze

    Odpowiedz
  • 2020.06.30 18:18 Flash

    W sumie racja przeciez ta dzisiejsza milicja to matoły co nic nie potrafią, a co dopiero ocena psychologiczna tylko aby kase brać.

    Odpowiedz
  • 2020.07.04 02:45 Zgred

    to bez sensu dla państwa.

    – samobójstwa zwiększają szansę dla państwa na przejęcie majątku

    chyba że korzyścią ma być scenariusz, w którym
    chcemy mieć haka na każdego, i pod byle pretekstem chorób psychicznych i rzekomych skłonności samobójczych uciszyć w wariatkowie.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

„Nie słyszałem o wycieku” słabym argumentem na rzecz bezpieczeństwa planowanego rejestru samobójców

Komentarze