Polska firma zindeksowała prawie miliard zdjęć twarzy – być może twoje też

dodał 13 lipca 2020 o 21:54 w kategorii Info, Prywatność  z tagami:
Polska firma zindeksowała prawie miliard zdjęć twarzy – być może twoje też

Postęp technologiczny umożliwia odnalezienie w sieci innego człowieka na podstawie zdjęcia jego twarzy. Z jednej strony ciekawe narzędzie, z drugiej nie każdy chce być w ten sposób znaleziony. A pewna polska firma zarabia na szukających.

Od kilku tygodni stworzony w Polsce serwis PimEyes.com zyskuje na popularności. Powody są co najmniej dwa. Powód pierwszy – umożliwia znalezienie w sieci innych zdjęć tej samej osoby. Powód drugi – poważne wątpliwości co do legalności jego działania.

Historia PimEyes i jego problemów

Zaczęło się prawdopodobnie od tego czerwcowego wpisu w serwisie Medium. Potem był nawet artykuł BBC, a teraz doszło śledztwo magazynu Netzpolitik.org. Szczególnie ustalenia tego ostatniego nie prezentują zbyt ciekawej sytuacji. Ale po kolei.

PimEyes powstał jako projekt studencki. Miał pomagać m.in. w znajdywaniu oszustów, którzy się pod nas podszywają w sieci, używając naszych zdjęć. Łukasz Kolwalczyk i Denis Tatina opowiadają, że chcieli stworzyć narzędzie pomagające ludziom, a potem zauważyli potencjał finansowy w swoim projekcie. Już w wypowiedzi dla serwisu Mam Biznes wskazują, że temat RODO jest istotny – ale zbierają zgody od użytkowników wyszukujących własne zdjęcia. Co jednak z wyszukiwaniem cudzych zdjęć? Ten temat nie został w artykule poruszony. Zajął się nim za to magazyn Netzpolitik.org, który natrafił na liczne ciekawe wątki niestawiające założycieli PimEyes w dobrym świetle.

Można wyszukiwać tylko własne zdjęcia

Wcześniejsze wersje serwisu, jak wynika z artykułów prasowych, umożliwiały wyszukiwanie zdjęć dowolnej osoby. Można nawet było wgrywać zdjęcia z wieloma osobami naraz i wybierać, które osoby mają zostać wyszukane. Co więcej, sam serwis reklamował takie możliwości. Film promocyjny pokazywał wyszukiwanie zdjęć Johnny’ego Deppa. Jedna ze stron serwisu pokazywała przykład wyszukiwania innej słynnej osoby.

Źródło: Netzpolitik.org

Wszystkie te komunikaty zostały usunięte w trakcie śledztwa Netzpolitik. W aktualnie dostępnej wersji serwisu dalej widnieje guzik „Prześlij swoje zdjęcia” (w liczbie mnogiej), jednak obecnie można jedynie wykonać zdjęcie z kamery w komputerze / telefonie.

Chronimy prawo osób fizycznych do prywatności i walczymy z nielegalnym użyciem mechanizmu rozpoznawania twarzy. Z tego powodu jedynym sposobem, aby skorzystać z wyszukiwarki PimEyes jest zrobienie sobie zdjęcia przy użyciu wbudowanego aparatu, a nie wgranie go lub wklejenie linka do zewnętrznej strony internetowej. Dziękujemy za zrozumienie.

A przynajmniej tak mówi komunikat na stronie (którego jeszcze 5 dni temu tam nie było), bo choć witryna używa – według jej twórców – zaawansowanych algorytmów, to bez problemu można ją oszukać, pokazując w kamerze cudze zdjęcie na ekranie smartfona. Dowód? Oto wyszukiwanie zdjęcia jednego z założycieli serwisu.

Przykład wyszukiwania cudzego zdjęcia

Dzięki PimEyes znaleźliśmy bez problemu inne zdjęcie tej samej osoby. Pozostałe usunęliśmy, nie mając 100% pewności, czy przedstawiają założyciela serwisu. Zapewne da się ustalić, czy kamera robi zdjęcie człowieka, czy ekranu smartfona. Dlaczego firma tego nie robi – pozostaje otwartym pytaniem.

Zdobycie zdjęcia założyciela firmy nie było trywialne – okazuje się, że skasował swój profil w serwisie LinkedIn, jednak fotografia pozostała (drugi współzałożyciel także zniknął z LI) . Co ciekawe, w opisie usuniętego profilu znajdujemy

Łukasz Kowalczyk – Co-Founder – Faceware AI

Czym jest Faceware AI? Profil firmy z LinkedIna zniknął, ale na stronie firmy widnieje opis „Artificial Intelligence for Law Enforcement & Counter Terrorism”. Według założycieli firma nie ma nic wspólnego z PimEyes i miała służyć pomocą w znajdowaniu zaginionych dzieci (nie wiadomo jednak, jaki związek mają zaginione dzieci z antyterroryzmem).

Innym pomysłem tych samych założycieli był serwis Catfished, który miał umożliwiać weryfikację, czy nasza przyszła randka nie ukradła komuś zdjęć z sieci (lub wyszukanie, kim jest naprawdę). Gdy dziennikarze Netzpolitik zapytali o ten serwis założycieli PimEyes, dowiedzieli się, że Catfished nie był przeznaczony na rynek europejski (to ciekawy argument, bo w polityce prywatności powoływano się na GDPR), a następnie strona zniknęła z sieci.

Argument o „wyszukiwaniu tylko własnej twarzy” trudno obronić również wobec komercyjnego produktu PimEyes, który umożliwia ustawienie alertów na pojawienie się zdjęć 25 różnych osób. Założyciele tłumaczą, że chodzi o możliwość wgrania do 25 różnych zdjęć tej samej osoby, ale produkt działa tak, że dla jednej osoby można wgrać wiele zdjęć – a w pakiecie osób jest 25.

Fałszywe komentarze, brak możliwości usunięcia zdjęcia

Dziennikarze Netzpolitik zwrócili uwagę także na „opinie użytkowników” zamieszczone na stronie.

Sprawdzili (korzystając z tej samej strony), że zdjęcia użytkowników zamieszczających rzekomo swoje opinie są dość popularne w internecie i że występują oni pod wieloma innymi nazwiskami. Założyciele strony poinformowali, że autorzy opinii chcieli zachować anonimowość…

Dużo poważniejszym problemem wydaje się jednak brak realnej możliwości usunięcia swojego zdjęcia z wyników wyszukiwania. Dziennikarze chcieli skorzystać z tej opcji, lecz mimo zgłoszenia przedmiotowe zdjęcie nadal pojawiało się w wynikach.

To nie jest takie proste

Bez wątpienia w biznesie rozpoznawania twarzy leżą ogromne pieniądze. Świadczenie takich usług nie jest jednak trywialne – szczególnie na terenie Unii Europejskiej pod rządami RODO oraz w modelu udostępniania wyszukiwania każdemu chętnemu. Nie bez powodu Facebook wycofał się z automatycznego rozpoznawania twarzy na każdym zdjęciu (można zgłosić chęć bycia rozpoznawanym, ale domyślnie opcja jest nieaktywna).

Najwyraźniej ani założyciele nie pochylili się wystarczająco poważnie nad kwestiami prawnymi, ani regulator jeszcze nie przyjrzał się dokładniej działalności PimEyes – ale wobec szumu, jaki powstaje wobec spółki, przynajmniej to drugie pewnie wkrótce nastąpi.