Wojskowe i policyjne światłowody, pożary mostów i bezpieczeństwo

dodał 15 lutego 2015 o 14:41 w kategorii Info  z tagami:
Wojskowe i policyjne światłowody, pożary mostów i  bezpieczeństwo

Po wczorajszym pożarze Mostu Łazienkowskiego i związanym z nim uszkodzeniem wielu łącz światłowodowych, w tym również należących do MON i KGP, piszecie do nas z różnymi pytaniami. Poniżej próbujemy na nie odpowiedzieć.

Wczoraj wieczorem miał miejsce poważny pożar Mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Spłonęły drewniane elementy konstrukcji znajdujące się pod nawierzchnią. Tak się złożyło, że w tej samej okolicy znajdowały się trasy przebiegu licznych światłowodów, które także zostały przy okazji uszkodzone. Czemu były tam światłowody wojska? Czy to bezpieczne? Czy pożar to przypadek? Spróbujemy wyjaśnić kilka kwestii.

Skutki pożaru

Oprócz kierowców wysłanych na objazdy skutki pożaru bardzo szybko odczuli też internauci – i to nie tylko sieci stacjonarnych. Jak wiemy ze „źródeł zbliżonych do dobrze poinformowanych” w pierwszych godzinach po pożarze dostęp do internetu chwilowo straciły tysiące klientów kilku dużych dostawców telekomunikacyjnych, a dziesiątki tysięcy mogły odczuć pogorszenie jakości transmisji. Problemy dotknęły nawet sygnału telewizyjnego niektórych kanałów a całą sprawą zainteresowały się rządowe jednostki odpowiedzialne za bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej.

W sieci szybko pojawił się link do dokumentu zawierającego inwentaryzację łączy światłowodowych biegnących pod Mostem Łazienkowskim. Dokument dość świeży, bo z sierpnia 2014, dobrze pokazuje sytuację. Netia, UPC, TP, Szeptel, ATM, NASK, Exatel, Sferia, Agora – na liście posiadaczy kabli nie brakuje największych operatorów infrastruktury światłowodowej w Polsce. Oprócz dostawców usług telekomunikacyjnych pod mostem znaleziono także kable należące do Ministerstwa Obrony Narodowej a także kilka kabli, których właściciela nie udało się ustalić. Jak podają media, MON ucierpiał w pożarze, ponieważ kable były wykorzystywane przez jednego z dostawców do zapewniania łączności z internetem i obecnie MON dostępu do internetu nie ma. Pozostali operatorzy szybko znaleźli i uruchomili alternatywne połączenia dzięki którym klienci odzyskali dostęp do sieci.

Zdjęcie kabli pod mostem (źródło: ZDM)

Zdjęcie kabli pod mostem (źródło: ZDM)

Skąd takie nagromadzenie światłowodów? Można tak?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Nie tylko można, ale i trzeba. Światłowód musi jakoś pokonać rzekę, a w Warszawie jest tylko kilka mostów, którymi można poprowadzić instalację na drugi brzeg. Nikt nie kładzie światłowodów w poprzek rzeki w innych miejscach, bo jest to zupełnie nieekonomiczne. Najprościej jest wykorzystać istniejącą infrastrukturę taką jak mosty czy tunele. Oczywiście dzięki temu, ze mostów jest kilka, ruch na drugi brzeg został szybko przywrócony z wykorzystaniem innych łączy. Co do zasady łącza zapasowe nie powinny na żadnym odcinku pokrywać się w swoim przebiegu z łączami podstawowymi – właśnie po to, by uniknąć sytuacji, w której zniszczeniu może ulec więcej niż jeden kabel w danej kanalizacji. Na szczęście na terenie Warszawy sieć światłowodowa jest na tyle gęsta, że znalezienie alternatywnych relacji nie było dużym problemem. Większym problemem jest zapewnienie ich odpowiedniej przepustowości, ponieważ liczba włókiem w światłowodzie jest ograniczona i nikt nie położy nowego w ciągu doby (aktualizacja – jak słusznie wskazujecie, można zwiększyć przepustowość włókna za pomocą technologii DWDM, która jednak jest dość kosztowna). Czy operatorom się to udało – dowiemy się już dzisiaj wieczorem, gdy słupki ruchu podskoczą.

Czy wojskowe i policyjne  światłowody są bezpieczne?

Z inwentaryzacji wynika, ze pod mostem przebiegały liczne światłowody Ministerstwa Obrony Narodowej oraz łącze Komendy Głównej Policji. Zdjęcia z kolei pokazują, że światłowody te nie są w jakiś szczególny sposób zabezpieczone przed dostępem fizycznym. Pytacie, czy to bezpieczne – odpowiadamy, że w zasadzie tak. W sieci znaleźć można przykłady skutecznych ataków polegających na podsłuchaniu światłowodu, lecz sprawa nie jest taka prosta i to z wielu powodów. Po pierwsze laboratoryjne badania a ataki przeprowadzane w rzeczywistości to zupełnie inna bajka. Czym innym jest zagięcie jednego włókna w sterylnym laboratorium, a czym innym próba dostania się do jednego z ponad setki włókien w grubym kablu wiszącym pod mostem w centrum miasta. Również rozmiar i waga sprzętu potrzebnego do teoretycznie skutecznego podsłuchu światłowodu utrudniają niezauważone prowadzenie takiej operacji. Po drugie spodziewamy się, że nawet zakładając skuteczny dostęp do treści transmisji podsłuchujący nie powinien natrafić na niezaszyfrowane dane. W dzisiejszych czasach większość ruchu podróżującego takimi łączami powinna być zaszyfrowana jeśli z jej ujawnieniem wiąże się jakiekolwiek ryzyko. A po trzecie instytucje chcące podsłuchać światłowody raczej podłączają się do nich w wygodniejszych miejscach.

Czy ktoś mógł zacierać ślady pożarem?

Jak już wspomnieliśmy wyżej, nie sądzimy, by ktokolwiek próbował podsłuchiwać światłowody pod Mostem Łazienkowskim. Poza tym jesteśmy wielkimi zwolennikami Brzytwy Ockhama i wierzymy w najprostsze wyjaśnienia. Jeszcze kilka lat temu w ciemno obstawialibyśmy „specjalistów od odzyskiwania surowców wtórnych”, którzy byli zmorą operatorów sieci telekomunikacyjnych w całym kraju. Od jakiegoś czasu jednak poszukiwacze miedzi nauczyli się czytać etykiety przyczepiane na wiązkach kabli (nie bez powodu są one pisane wielkimi literami) i wiedzą, że z wytopienia światłowodu wielkiego zysku nie będzie. Kilkanaście lat temu zdarzyło się, że pół Warszawy nie mogło oglądać ważnego piłkarskiego spotkania, bo ktoś chciał pod jednym z mostów znaleźć szybki zarobek i próbował ogniem topić izolację kabli, jednak tego typu incydenty są już coraz rzadsze.

Do kogo należą te tajemnicze kable bez właściciela?

To bardzo dobre pytanie. Wiele lat temu nie było zwyczaju opisywania wiązek kabli na każdym ich widocznym odcinku i każdy operator kładł, co chciał i liczył na to, że nie będzie musiał za to płacić. Po tamtych czasach zostało w Warszawie sporo pamiątek tego rodzaju. Do tego nie wszyscy operatorzy kabli chcą swoje łącza oznaczać w wyraźny sposób. W środowisku krążą legendy o inżynierach prowadzących prace terenowe w środku nocy i rozpinających nieopisany kabel w mufie, koło których po 5 minutach zatrzymuje się z piskiem opon nieoznakowana furgonetka, z której wysiadają smutni panowie i proszą o pilne ponowne podłączenie kabla, bo ważny system przestał odbierać dane. Sądzimy jednak, ze to legendy – prędzej będzie to 5 dni niż 5 minut. Poza tym te tajemnicze kable mogą przecież być opisane, a że opis nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością to już inna bajka.

Mamy nadzieję, że odpowiedzieliśmy na Wasze pytania – jeśli macie kolejne, to czekamy.