422 żołnierzy i dziewczyna – następny krok to szantaż

dodał 18 września 2019 o 18:16 w kategorii Prawo, Prywatność, Socjo  z tagami:
422 żołnierzy i dziewczyna – następny krok to szantaż

442 żołnierzy i 560 tysięcy dolarów, czyli sextortion w praktyce. Sex oraz extortion – znaczenie pierwszego słowa wszyscy znają, drugie to „wymuszenie”. „Mamy twoje zdjęcia, filmy, płać!” – tym razem płacić mieli żołnierze i nie zgadlibyście, kto stał za spiskiem.

W amerykańskich więzieniach przebywa ponad 1,5 miliona ludzi. To dwa razy więcej niż w przeciętnym wysoko rozwiniętym kraju, to nawet więcej niż w Rosji. Do więzienia idzie się za drobne przestępstwa, a resocjalizacja w takich warunkach jest mrzonką: zamknięci razem zawodowi socjopaci i przypadkowi kryminaliści uczą się od siebie nowych umiejętności. Bywa, że razem wpadają na nowe pomysły – niektóre dają się realizować jeszcze w więzieniu.

Seks! Po służbie…

Żołnierz powinien być czujny, nieustannie się szkolić i pozostawać w gotowości do służby ojczyźnie. Żołnierz powinien też świecić przykładem, a jego moralność nie powinna podlegać wątpliwości. Dobre imię żołnierza to dobre imię armii.

Dlatego gdy żołnierz wysyła ukochanej zdjęcia, na których nie prezentuje się jak wojskowy, tylko jak seksmaszyna, to lepiej, by te zdjęcia pozostały ich wspólną, słodką tajemnicą.

Źródło: YouTube

Amerykańscy żołnierze to zwykli ludzie, często bardzo samotni, sfrustrowani i stęsknieni za odrobiną ciepła. Mimo że armia zatrudnia osoby obu płci, to szukanie w jednostce okazji do randkowania, seksu czy choćby wzdychania jest niebezpieczne. Wojsko surowo karze za fraternizację, czyli uprawianie seksu z żołnierzem o niższej randze, a także za cudzołóstwo. Za zdradę małżeńską idzie się do więzienia, wystarczy, by tylko jedno z partnerów było w formalnym związku i nie jest istotne, czy któreś z nich jest cywilem. W stanie Michigan za cudzołóstwo grozi nawet dożywocie. Podczas gdy w Europie seks-skandale uważane są za barwną, ale całkiem prywatną sprawę każdego człowieka, w Stanach mają zupełnie inny wymiar.

Żołnierz może mieć problemy, jeśli jego związek trafi na nieoczekiwane przeszkody. Żołnierz może mieć problemy nawet wtedy, gdy zajdzie podejrzenie, że jego potrzeby emocjonalne i libido zagrożą jego gotowości bojowej.

Internet stawia przed skupionymi na służbie wojakami nowe możliwości – poznanie potencjalnego partnera na platformie randkowej pozwala, przynajmniej w teorii, na stopniową weryfikację takiej osoby. Można ustalić, kim jest, skąd pochodzi, kim są rodzice, czym się zajmuje, można rozmawiać długo, zanim ktokolwiek zaangażuje się głębiej. Problem leży jednak w zupełnie ludzkim aspekcie sprawy, czyli w emocjach. Samotny człowiek, pozostający w jednolitej społeczności młodych ludzi, ma zupełnie naturalne potrzeby: chce czuć ekscytację, szczęście, nadzieję i radość. Nazwijmy to potrzebą seksu lub miłości – obie te potrzeby są ludzkie. W takim wypadku kilka zdjęć uroczej brunetki i trochę podniecających słów mogą sprawić, że możliwości systematycznego poznawania potencjalnej partnerki redukują się do zagajenia „cześć, piękna” i wysłania nowej ukochanej zdjęć, których żaden wojskowy nie umieściłby w CV.

Operacja „Niespodzianka”

W styczniu 2017 roku wojskowe służby śledcze rozpoczęły działania związane z napływającymi do nich zgłoszeniami wymuszeń seksualnych.

http://www.ncis.navy.mil/Pages/Brochures.aspx

Kilka osób zgłosiło ze skrępowaniem, że w wyniku korespondencji przez internet zostało przymuszonych do wysyłania pieniędzy w zamian za nieujawnianie szczegółów ich życia seksualnego. Wszystko zaczynało się jak zawsze – żołnierze poszukiwali partnerek poprzez portale randkowe i rozpoczynali korespondencję z młodymi dziewczętami. Te wysyłały im zdjęcia. Zdjęcia były coraz odważniejsze. Wkrótce internetowy romans był jednak urywany przez osobę podającą się za ojca, brata lub opiekuna dziewczyny, twierdzącego, że korespondentka żołnierza jest nieletnia, a żołnierz wszedł w posiadanie dziecięcej pornografii. Pojawiały się groźby ujawnienia korespondencji i żądanie okupu. Mężczyźni płacili za utrzymanie całej sprawy w tajemnicy.

Śledztwo szybko wykazało, że nie chodziło tu o kilka zdarzeń – służby ustaliły wkrótce, że taką przygodę przeżyło 442 żołnierzy ze stanu Karolina Południowa. Każdy z nich nawiązał znajomość przez internet z uroczą dziewuszką, każdy otrzymał serię nagich zdjęć i każdy następnie był szantażowany. Łączna kwota, jaka trafiła do szantażystów, została oszacowana na ponad pół miliona dolarów.

Skala tych zdarzeń była zbyt duża, by zostawić ją bez sprawdzenia. Wykorzystanie tak dużej liczby wojskowych mogło znacząco wpłynąć na ich morale i narazić na szwank reputację zarówno pojedynczych osób, jak i całej armii amerykańskiej. W sprawach szantaży seksualnych do tej pory skupiano się na działaniach przestępczych przeciwko nieletnim, ale rozpoczynając operację „Niespodzianka”, zwrócono uwagę na nowy aspekt tego rodzaju przestępczości.

Więzienny biznes

Wendell Wilkins, lat 30, osadzony z Karoliny Południowej, musiał diablo nudzić się podczas odsiadywania wyroku w lokalnym zakładzie karnym. Więźniowie nie mogą posiadać smartfonów, ale w więzieniach o lżejszym rygorze przemycenie ich nie stanowi zadania nie do wykonania. Wilkins z ciekawości odwiedził portal randkowy, przeglądając profile użytkowników – najpierw kobiece, potem męskie. Zwrócił uwagę na pewną ilość podobnych ofert mężczyzn – młodzi, muskularni, podgolone głowy i krótki jeżyk. Niektórzy mieli pojedyncze zdjęcia w mundurach.

Wilkins opracował plan przedsięwzięcia, dzięki któremu on i jego najbliżsi towarzysze mieli zarabiać. Zwerbował jeszcze czterech więźniów. Przedsięwzięcie jednak było daleko bardziej rozbudowane, niż można by przypuszczać, patrząc na to w pierwszej chwili. Śledztwo objęło nie tylko pięciu bezpośrednio zaangażowanych, ale w sumie około 250 osób, w tym strażników. Ostatecznie w stan oskarżenia postawiono 15 osób. 10 z nich przebywało na wolności i zajmowało się pomocą w egzekwowaniu haraczy i przekazywaniu pieniędzy od ofiar do przestępców.

Źródło: YouTube

Plan wyglądał następująco: pięciu osadzonych tworzyło na portalach randkowych fałszywe profile młodych kobiet. Zdjęcia znajdowali w internecie, tworząc fikcyjne postacie młodych, dopiero co wkraczających w dorosłość 18-19-letnich dziewczyn. Nawiązywali znajomości z użytkownikami profili, których zidentyfikowali jako żołnierzy. Prowadzili korespondencję, tworząc odpowiednią emocjonalną otoczkę i wysyłając żołnierzom prowokacyjne zdjęcia. Nakłaniali do rewanżu – wysłania intymnych zdjęć i filmów oraz przesyłania różnych informacji osobistych. Po otrzymaniu pełnego materiału, który gwarantowałby skuteczność szantażu, „operatorzy” profili wcielali się w role ojców dziewczyn i przekonywali swoje ofiary, że internetowa ukochana to w rzeczywistości nieletnie, naiwne dziecko. Posiadanie intymnych zdjęć ofiary dawało członkom więziennego gangu gwarancję, że żołnierz nie zacznie bronić się, twierdząc, że nie wiedział, z kim prowadzi dialog i pozostał tylko biernym obserwatorem. „Ojcowie” żądali okupu – za utrzymanie sprawy w tajemnicy, a także na pomoc psychologiczną dla rzekomo wykorzystanej dziewczyny, która wdrażała nieco dwuznaczną zabawę, a dostała w zamian przerażający ją, jednoznaczny przekaz pornograficzny.

Zdarzało się, że z żołnierzami nawiązywali kontakt „policjanci”, grożąc aresztowaniem za wykorzystywanie nieletnich, chyba że zostaną uiszczone dodatkowe „kary”. Pieniądze miały być przekazywane do osób pozostających cały czas na wolności – poprzez Western Union, MoneyGram, PayPal i Walmart. Osoby z drugiej strony krat były odpowiedzialne za pobieranie i przekazywanie pieniędzy organizatorom akcji.

Formułując akt oskarżenia, prokuratura podkreślała, że nie po to zamyka się ludzi w więzieniach, by tam popełniali kolejne przestępstwa. Armia, by zachęcić ofiary do dalszego raportowania o swoich doświadczeniach, akcentowała, że nie ma mowy o tym, by pociągać żołnierzy do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Jeff Houston, rzecznik biura śledczego US Navy, zapewniał, że nie zostaną podjęte żadne działania dyscyplinarne przeciwko żołnierzom, ponieważ nie popełnili oni żadnych przestępstw. Wojskowe organy śledcze zintensyfikowały kampanię informacyjną i wdrożyły program wsparcia.

Nic śmiesznego

Z podobnego schematu korzystało dwóch innych więźniów, John William Dobbins, 59 lat, z North Charleston i Carl Richard Smith, 43 lat, z Simpsonville. Dobbins odsiaduje już 25-letni wyrok, a Smith trafił za kraty na 15 lat. Obaj postanowili ubarwić swoje odsiadki, łowiąc dla rozrywki oraz pieniędzy 24-letniego żołnierza Jareda Johnsa. Wykorzystywali do tego przemycone do więzienia telefony komórkowe.

Jared wstąpił do armii, mając 18 lat i prawie zaraz został wysłany do bazy w Niemczech, a następnie do Afganistanu. Jego oddział wpadł w zasadzkę, Jared został ranny i odesłano go z powrotem do Niemiec. Tam poznał dziewczynę, urodził mu się z tego związku syn, a gdy został odesłany znów do Stanów – urodziło mu się kolejne dziecko. Przez zaledwie 6 lat dorosłego życia przeżył o wiele więcej niż zdarzało się jego rówieśnikom. 11 września 2018, w rocznicę zdarzeń, które sprawiły, że postanowił zostać żołnierzem, zastrzelił się, nagrywając wcześniej pożegnalny film dla synów.

Źródło: https://www.facebook.com/Jred132

Początkowo uznano, że jego śmierć była wynikiem stresu pourazowego. Jednak analiza jego połączeń telefonicznych pokazała, że Jared, jak sądził, wymieniał SMS-y z 17-latką poznaną na portalu randkowym, która wysłała mu kilka niegrzecznych zdjęć i poprosiła o rewanż. Wkrótce potem do Jareda zgłosili się zagniewani rodzice, grożąc, że zgłoszą wszystko na policję, jeśli ten nie zapłaci im odszkodowania. Kwota odszkodowania – 1.189 dolarów. O 11:59 przyszedł ostatni SMS z groźbą. O 12:03 padł śmiertelny strzał.

Prokurator próbował oskarżyć obu wspomnianych wcześniej osadzonych o zabójstwo, jednak sąd przychylił się do argumentacji ich adwokata, że więźniowie nie mogli zakładać, że ofiara się zabije. Ostatecznie oskarżono ich o szantaż, przestępstwo zagrożone karą do 10 lat więzienia. Dla Dobbinsa to w praktyce dożywocie, Smith wyjdzie na wolność dopiero na emeryturze.

Inne kłopoty wojska

To nie pierwszy raz, gdy amerykańska armia mierzy się ze scamerskimi aferami seksualnymi. Od lat na całym świecie dobrze się ma przekręt „na żołnierza”. Działa on na zasadzie przekrętu nigeryjskiego i jest znany również w Polsce. Oszuści wykorzystują znalezione w sieci zdjęcia przystojnych mężczyzn w mundurach i umieszczają je na portalach randkowych, po czym nawiązują relacje z wyselekcjonowanymi kobietami. Najpierw niewinna wymiana maili, potem romans, a potem prośba o pomoc finansową dla żołnierza, gdy ten, gdzieś na końcu świata, nagle popada w kłopoty.

Źródło: ScamHaters United, FB

Oszust czuje się tym bezpieczniejszy, że „żołnierz” znajduje się daleko od swojej ofiary, w egzotycznych, owładniętych wojną rejonach, gdzie ani rozmowa telefoniczna, ani tym bardziej spotkanie nie wchodzą w grę. O ile w Polsce oszukane w ten sposób osoby zgłaszały się bezradnie na policję często już po tym, jak zostały okradzione, o tyle w Stanach oszukane narzeczone uderzały bezpośrednio do baz wojskowych, zgłaszając dowództwu wyłudzenia od żołnierzy. Ci, których zdjęcia lub dane użyto, mogli mieć nieprzyjemności.

Telefony z informacją o profilu np. sierżanta Wiatera (możecie zobaczyć sierżanta na zdjęciach w lewym dolnym rogu na grafice powyżej, zdjęcia są oczywiście prawdziwe, profil absolutnie fałszywy) wciąż dzwonią, ale dziś coraz częściej są to zgłoszenia o oszustwach, a nie o nierzetelnym wojskowym.

Mały szantażyk, duży biznes

Szantaże seksualne według schematu sextortion są jednym z najpopularniejszych oszustw internetowych. Działania informacyjne na ten temat prowadzą regularnie policje z całego świata, w tym FBI i Interpol. Ofiarami tej działalności padają m.in. nastolatki, dla których groźba ujawnienia ich seksualnych pragnień i marzeń to coś więcej niż tylko powód do wstydu. W 2013 światową społecznością wstrząsnęła śmierć 17-latka ze Szkocji. Dzieciak popełnił samobójstwo, przerażony szantażem, którego stał się celem. Daniel Perry poznał w sieci cudowną dziewczynę ze Stanów, czatował z nią na Skypie i spróbował cyberseksu. Wszystko było OK, gdy nagle dziewczyna zmieniła ton i zagroziła mu: „BĘDZIESZ cierpiał. Płać albo lepiej, żebyś zdechł”. Zagroziła, że rozpropaguje nagranie wśród jego przyjaciół i rodziny. Miał płacić, ale był tylko nastolatkiem, uczniem na utrzymaniu niebogatych rodziców. „Żegnaj” – napisał i wyszedł z domu. Godzinę później nie żył.

Ofiar jest wiele, są w różnym wieku, są wśród nich również internauci z Polski. Biznes szantażowy rozwija się w najlepsze. Kwoty, jakich żądają scamerzy, są stosunkowo niewielkie, z reguły żądania zaczynają się od 500 dolarów. Bywa jednak, że od poszkodowanych wyłudza się nawet do 15 tysięcy dolarów. Interpol podkreśla, że skala działania oszustów jest ogromna. Operatorzy cyberprzestępczości działają jak zorganizowane call centers, opracowując coraz lepsze metody i coraz trafniej targetując. Istnieją zgrane sieci azjatyckie i afrykańskie działające na terenie krajów wysoko rozwiniętych. To doskonale zorganizowany przemysł, trudny do wyśledzenia i zwalczania.