szukaj

16.02.2018 | 18:22

avatar

Agnieszka Wesołowska

Barry Minkow – oszust, którego pokochała Ameryka, a on ją znowu oszukał

Dać każdemu czego pragnie – wiarę w wielkość Ameryki, bogactwo, miłosierdzie Pańskie. Dla każdego to, czego mu trzeba – dobry oszust umie zbadać potrzeby targetu i precyzyjnie na nie odpowiedzieć. Po prostu marketing.

Barry Jay Minkow zaczął karierę mając 15 lat. Patrząc jak targa do rodzinnego garażu dywany do czyszczenia, łysiejący 40latkowie z sąsiedztwa klepali się z satysfakcją po ramionach mówiąc „Widziałeś młodego Minkowa? Ten kraj daje takie szanse ludziom, trzeba tylko umieć schylić się i sięgnąć po swoją wielką szansę”. Biorąc pod uwagę koszty edukacji, pewnie przy okazji spluwali z obrzydzeniem na widok własnych dzieci i mamrotali, że zamiast studiów lepszy byłby ładny biznesik.

Barry dobrze wiedział, że Ameryka na niego czeka. Był tym, czego Amerykanie potrzebowali na początku lat 80. Był marzeniem, ucieleśnieniem wiary w amerykański sen, dowodem na to, że bystry nastolatek może podbić świat i stać się równym rekinom biznesu.

Rekinek

Są oszuści, którzy wpychają się w system po cichu. Włażą bocznymi drzwiami, wykorzystują luki. Są jednak tacy, którzy obserwują uważnie otaczającą ich rzeczywistość i z uśmiechem przemawiają: „oto jestem”. Barry mógłby powiedzieć jeszcze „przygotowaliście mnie, jestem dokładnie tym, jak mnie ukształtowaliście”. Minkowa uczono zaradności i sprytu w interesach od najmłodszych lat. Miał 9 lat, gdy zaczął pracować jako telemarketer w firmie czyszczącej dywany. Dzieciak musiał cieszyć się, gdy udawało mu się zaskarbiać sobie sympatię klientów („Taki miły chłopiec do mnie zadzwonił, pewnie bym odmówił tej firmie, no ale to dziecko jest takie sympatyczne…!”). Musiał widzieć, jak cieszy się matka, która załatwiła małemu synkowi pierwszą pracę, jak chwali się przed sąsiadkami, że jej Barry pomaga zarabiać na dom. Na pewno słyszał też pochwały od szefa, że dobrze pracuje, że udało mu się nakręcić nowe kontrakty dla firmy, że jeszcze wyrosną z niego ludzie!

Był w szkole średniej, gdy z przyswojoną na piątkę praktyczną wiedzą o oczekiwaniach społeczeństwa, założył firmę ZZZZ Best. Wziął się za branżę, którą już poznał – czyszczenie i odnawianie dywanów. Świat finansjery utrudniał mu na początku działalność, bo banki zamknęły konta firmowe ZZZZ BEST, powołując się na prawo stanu Kalifornia, uniemożliwiające nieletnim podpisywanie umów. Młody rekin biznesu postanowił nie zwracać uwagi na głupie zapisy głupiego prawa. Potrzebował pieniędzy na biznes i je zdobył. Ukradł i sprzedał biżuterię swojej babci. Wykorzystał mechanizm czeków potwierdzonych (kilka lat później w taki sam sposób wykorzystywali go młodzi polscy biznesmeni). Wyłudził odszkodowanie z ubezpieczenia (upozorował kradzież we własnym biurze).

Powiecie: był młody, robił błędy…

Rekinek uznał, że spróbowanie tylko raz tego, co przynosi pewny dochód, jest błędem. Po co okradać najbliższych, skoro można okradać tłumy? Po co bawić się w jednorazowe przykrycie dziury w portfelu, skoro można stworzyć sprawnie działającą piramidę finansową, wciąż od nowa napełniającą kieszeń właściciela? Dlaczego tylko raz wyłudzić coś od ubezpieczyciela, skoro można to robić to seryjnie? Społeczeństwo nie lubiło oszustów i złodziei, społeczeństwo jednak kochało ludzi sukcesu, a on był w stanie kupić sobie sukces. Barry Minkow chciał wszystkiego – tłumów wielbiących go na każdym kroku, oklasków, wywiadów i autografów. Chciał, żeby rodzice byli dumni. I żeby sąsiedzi zazdrościli.

I tak Barry Minkow, posiadacz firmy czyszczącej dywany w garażu rodziców, rozkręcił biznes, wspomagający likwidację szkód ubezpieczeniowych. Wspólnie z zawodowym likwidatorem Tomem Padgettem, najpierw wskazał ZZZZ Best jako firmę wykonującą usługi poszkodowe, a potem utworzył z nim spółkę Interstate Appraisal Services, która potwierdzała usługi ZZZZ Best. W tym wszystkim nieważne było, że usługi te były fikcją. Ważne, że Barry był zaradny: zarabiał i w tym czasie kończył szkołę średnią.

Bardzo obrotny młody człowiek.

Rodzice byli dumni

Powinni być. ZZZZ Best robiła dobrą robotę, pochwały od klientów spływały co dnia!

Barry pożyczał pieniądze na rozwój firmy od banków (znowu mechanizm czeków potwierdzonych), od szemranych biznesmenów (Jack Catain – lichwiarz i mafiozo, Maurice Rind – oszust, Robert Viggiano – złodziej klejnotów) i konsekwentnie wyłudzał je od firm ubezpieczeniowych, za rzekome usługi likwidacji szkód. Likwidacji dokonywały oddziały ZZZZ Best w San Fernando Valley, w rzeczywistości będące bezobsługowymi skrzynkami pocztowymi.

Minkow miał 20 lat, gdy jego ZZZZ Best weszło na giełdę NASDAQ. Nie, nie każdy komu przyjdzie na to ochota, może wprowadzić swoją piorącą dywany w garażu rodziców firmę na amerykańską, drugą pod względem wielkości w Stanach, giełdę. Nie. Firma powinna zostać wnikliwie sprawdzona – jej historia, obroty na posiadanych kontach, kontrakty, kontrahenci oraz prowadzone księgi. Powinna zostać poddana starannemu audytowi, a biegli rewidenci nie tylko winni skontrolować papiery, ale i odwiedzić jej siedzibę i oddziały. O odpowiednią dokumentację zatroszczył się Padgett. O stworzenie doskonałego wrażenia zatroszczył się Minkow – przystojny młodzieniec, o starannie, elegancko ostrzyżonych czarnych włosach, bieluchnym uśmiechu i energii, dzięki której można zawojować świat. Papiery wyglądały doskonale. Energia w połączeniu z uczciwością spojrzenia i ciepłym, budzącym zaufanie uściskiem dłoni załatwiły resztę.

Spółkę wyceniono na 11 milionów dolarów. Do Barry’ego należało 53% udziałów. Zgodnie z przepisami miał je zachować przez kolejne dwa lata. Planował po tym czasie wpuścić na rynek milion swoich akcji, a z zarobionych pieniędzy spłacić wierzycieli. Możliwe, że przez moment naprawdę chciał trochę przystopować z oszustwami. Ale dał się porwać wizji i postanowił akcje ZZZZ Best wystawić w ofercie publicznej, a tym samym pozyskać od akcjonariuszy kapitał w wysokości 15 milionów dolarów.

The sting

Widzieliście „Żądło”, stary film z Paulem Newmanem i Robertem Redfordem? A któryś z polskich „Vabanków”? Wiecie jak się inscenizuje rzeczywistość? Barry zainscenizował. Zabrał rewidentów z NASDAQ na fantastyczną wycieczkę po Interstate Appraisal Services i pokazał budynek w Sacramento, w którym jego firma likwidowała szkody. Biura IAS były wynajęte na czas wycieczki, wraz z wyposażeniem i załogą, a budynek po prostu nigdy nie był skończony i użytkowany. Budynek ten przeszedł 7 kolejnych inspekcji. W trakcie każdej tłumaczono, że wartość prowadzonych w nim prac wynosi 7 milionów dolarów. Nie, nikt nie podejrzewał, że to oszustwo. W tym czasie konsultant finansowy ZZZZ Best, Mark Morze (tak, też nas zastanawia, skąd to nazwisko) produkował metodycznie tysiące fałszywych dokumentów. Tak na marginesie – Mark jest teraz szanowanym wykładowcą, możecie go zatrudnić. Bardzo polecamy wykład, w którym Mark mówi, że oszustwo można znaleźć tylko wtedy, gdy się uważnie go szuka. Innymi słowy – ten kto kupi bajkę o rekinie biznesu, o młodym, rzutkim biznesmenie, kto w prezentowanej wizji zobaczy swoje marzenie – ten oślepnie. Tak jak miało to miejsce ze 106 najsprawniejszymi księgowymi NASDAQ. Tak właśnie było z Ameryką.

Kliknij tutaj, aby wyświetlić treść z YouTube.
Dowiedz się więcej w polityce prywatności.

Oferta publiczna została zamknięta w grudniu, a Minkow stał się najmłodszym CEO w historii amerykańskich finansów, który tak dynamicznie podbił rynek inwestorski.

Pycha kroczy przed upadkiem

Z nowymi pieniędzmi Minkow postanowił stworzyć – jak to ujął – „General Motors w branży czyszczenia dywanów”. Kupił Ferrari oraz nowiutkie BMW. Nabył rezydencję w Woodland Hills. Uruchomił wielką kampanię reklamową skierowaną do mieszkańców Południowej Kalifornii. W lutym 1987 ZZZZ Best był notowany na NASDAQ za 18 USD za akcję, co oznaczało, że spółka w tym czasie była warta 280 milionów dolarów. Udziały Minkowa były warte sto milionów dolarów. American dream co się zowie! Problem leżał w tym, że Barry miał te pieniądze na papierze. W rzeczywistości z płynnością finansową wciąż było krucho i podwykonawcy żołądkowali się, że nie dostają swoich należności. Po prostu okazało się, że 280 mln USD to wciąż mało.

W latach 80. minimalna godzinówka w USA wynosiła 3,1 dolara. Galon benzyny kosztował 1,25 dolara. Bilet do kina 2,6 dolara. Na galon paliwa najniżej opłacany robotnik pracował 24 minuty. Czynsz miesięczny – 243 dolary. A 280 mln to za mało, by płacić długi, więc trzeba było zorganizować więcej pieniędzy.

Trafiła się okazja: właściciel KeyServ, firmy prowadząca usługi dla Searsa, większa od spółki Minkowa, zamierzał ją sprzedać. Pojawiła się propozycja, by za cenę 25 mln dolarów ZZZZ Best wchłonęło KeyServ i tym samym stało się największą firmą zajmującej się czyszczeniem dywanów w kraju. Mało? Barry planował również wrogie przejęcie ServiceMaster. Chciał swoimi usługami podbić Wielką Brytanię. Prowadził rozmowy w sprawie nabycia Seattle Mariners Major League Baseball. W sumie dlaczego nie? – wszystko albo nic!

Lawinę prowadzącą do upadku potęgi Minkowa uruchomił żenujący drobiazg. Kilka lat wcześniej młodziuśki Barry, posługując się lewą kartą kredytową, oszukał kilka osób. Oczywiście wykręcał się sianem, obwiniał o przekręt konkurencję oraz swojego pracownika, ale w końcu spłacił długi z tej karty. Prawie wszystkie. Zlekceważył bowiem pretensje sprzątaczki, która została wtedy oszukana na w sumie około 3 tys. dolarów. Wredne, uparte babsko odnalazło innych oszukanych i zainteresowało swoim śmiesznym śledztwem dziennikarza z Los Angeles Times. Redakcja pogłębiła poszukiwania, artykuł, który powstał w jego wyniku, ujawnił, że 2 i 3 lata wcześniej Minkow wyłudził 72 tys. USD operacjami za pomocą lewych kart kredytowych. Bum – publikacja ukazała się tuż przed fuzją z KeyServ. Bum, bum – wartość akcji ZZZZ Best spadła o 28%.

Wielkie BUM

Krótko wcześniej niejacy bracia Feshbach, kwiaciarze, zezłościli się, że dyrektor finansowy firmy Minkowa, Charles Arrington, wisi im drobne 91 tys. USD w swojej własnej firmie kwiaciarskiej. 91 tysięcy dla pracowitych kwiaciarzy to bardzo, bardzo dużo. Szybko ustalili, że za Arringtonem stoi Barry. Dogrzebali się tego, czego nie odkryło 106 księgowych i prawników z giełdy – że likwidacja szkód w budynku w Sacramento to jedna wielka, kwitnąca lipa. Tak, ten temat również zainteresował reporterów. I gdy tylko Los Angeles Times ogłosił swoje rewelacje na konferencji, lawina runęła z trzaskiem.

W lutym 1987 akcje ZZZZ Best były sprzedawane po 18 dolarów. W momencie, gdy Minkow zrezygnował z funkcji CEO, tj. 2 lipca, notowane po 3,5 dolara. Nowa rada nadzorcza spółki przeprowadziła własne dochodzenie zewnętrzne, które potwierdziło zarzuty oszustwa. Pozostawało ogłosić bankructwo – a wtedy na firmę nalot zrobiła policja i okazało się, że giełdowe cudo było cały czas wykorzystywane do prania pieniędzy mafijnych, które regularnie plątały się między dywanami.

W tym miejscu polecamy obejrzenie trailera filmu „Minkow”. Naprawdę warto, bo to jedyny ślad po fabule, która powstała na dowód prawdziwie amerykańskiej historii człowieka, który brnął w zło, ale zrozumiał swój błąd, zeznawał przeciwko mafii i nawrócił się. W kilku scenach zobaczycie Barry’ego, grającego samego siebie. Wyobraźcie sobie ten film, przeładowany monumentalną muzyką i spiżowo brzmiącymi kwestiami, pomyślcie, jak amerykańscy widzowie wychodziliby po nim z kina lekko zapłakani, trochę nawróceni, pełni nadziei i wiary w odkupienie i zbawienie.

Kliknij tutaj, aby wyświetlić treść z YouTube.
Dowiedz się więcej w polityce prywatności.

A nie, to nie koniec

Minkow ze wspólnikami został oskarżony o liczne przekręty, przestępstwa przeciwko dokumentom, pranie brudnych pieniędzy, defraudację, oszustwa pocztowe, bankowe i podatkowe. Oszukiwał banki, towarzystwa ubezpieczeniowe oraz inwestorów, zakładał firmy-słupy, wystawiał lewe dokumenty i nie cofał się nawet przed drobnym przewałem na kartach kredytowych. Kręcił, motał, kombinował i został skazany na 25 lat więzienia oraz zwrot 26 milionów dolarów.

Jeśli obejrzeliście wcześniej film z wykładem Marka Morze, to pewnie wiecie, że więzienie nie jest miłym miejscem. Trafia się tam do celi z trzystofuntowym gościem o imieniu Bubba i oczywiście nie należy podnosić mydła pod prysznicem. Mieszkanie tam pozwala zrozumieć, że w przyszłości trzeba poszukać innego lokum i nigdy do Bubby nie wracać. Minkow to zrozumiał. W więzieniu nawrócił się. Rodzice pewnie nie byli w ogóle dumni, bo syn nie tylko okazał się oszustem, ale i porzucił wiarę ojców, by zostać chrześcijaninem. Mało tego, skończył studia teologiczne, korzystając z możliwości jakie oferował system kształcenia ustawicznego Liberty University. Rodzice często marudzą i niewiele rozumieją. Barry to wiedział.

Jego gorąca przemiana i gorliwość w głoszeniu Słowa Bożego otworzyły mu drzwi więzienia przed upływem kary. Przesiedziawszy z Bubbą 7 lat, w 1995 wyszedł na wolność i zaczął działalność misyjną.

Wiara i odkupienie

Barry nie był już dandysowatym młodzieniaszkiem. Wyglądał dojrzalej niż na swój wiek. Mocne rysy twarzy, skromna fryzura, ujmujący uśmiech, ale łagodny, skromny, uduchowiony – nie tak szeroki jak kiedyś. Ten boży człowiek został Dyrektorem Instytutu Biblijnego i pastorem w kościele w Rocky Peak w Chatsworth w Kalifornii. Wkrótce potem został pastorem Wspólnoty Biblijnego Kościoła w San Diego. Bóg cieszy się bardziej z nawróconego grzesznika niż z 10 sprawiedliwych.

I Ameryka też kocha nawróconych. Miłuje swoich obywateli, jeśli tylko ci prostują ścieżki Panu. Amerykanie płaczą ze wzruszenia, gdy widzą szczerość wyznanego grzechu i gorącą pokutę. Ojciec Minkow opowiadał bez próby wybielenia się o wszystkich swoich oszustwach. Napisał książkę na ten temat, a honoraria, które za nią otrzymał przeznaczył na spłatę swoich zobowiązań. Był otwarty. Przestrzegał. Uprzedzał. Czasami nawet doradzał, gdy ktoś przyszedł zapytać, co powinien zrobić w tej czy innej sprawie biznesowej. Swoim braciom w wierze pomógł odkryć działającą na łonie ich zgromadzenia piramidę finansową. Wreszcie uznał, że najprościej będzie, gdy za swe grzechy odpowie czynem i uruchomił Fraud Discovery Institute. Instytucja ta, prowadzona przez dobrych chrześcijan, miała pomagać zwykłym Amerykanom w wypatrywaniu oszustw w spółkach giełdowych. No bo kto zna złodziejski fach lepiej niż sam złodziej? Minkow lustrował uważnie kolejne spółki i bezkompromisowo obnażał oszustwa na ponad 1 miliard dolarów! Minkow zaczął występować w tv jako ekspert ds. oszustw. Płaciły mu media, płacili za ekspertyzy inwestorzy, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej nie tylko o małych spółkach, ale i poważniejszych.

Ujawnienie oszustwa lub chociaż domniemanie, że takowe ma miejsce, wpływa na cenę akcji takiej spółki, prawda? Hm, chyba łatwo przewidzieć, które dokładnie akcje nagle stracą na wartości, jeśli się stoi bezpośrednio na tym, że podważa się wiarygodność spółki, do której należą? Czy nie warto skorzystać na takich działaniach? A może warto, korzystając z posiadanej, odbudowanej reputacji, zasugerować spółce takiej jak Herbalife, że ma się na nią haki, a otrzymawszy 300 tys. USD od zainteresowanej spółki, odstąpić od oskarżeń? Tak, warto. Herbalife tyle własnie zapłaciło.

W 2007 r. ojciec Barry na celownik wziął firmę USANA. Przygotował 500-stronicowy raport dla urzędników amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, Federalnego Biura Śledczego oraz Urzędu Skarbowego, oskarżając USANA o prowadzenie nielegalnych praktyk. USANA skontrowała. Jej akcje spadły od dnia raportu z 61,19 USD do 35 USD w pół roku. Wg opinii obserwatorów raport pastora Barry’ego był stekiem pomówień, ale czas robił swoje. USANA mogłaby wygrać, ale straty były za duże. USANA i Minkow zawarli tajne porozumienie – Minkow miał zapomnieć o tej spółce, usunąć wszelkie materiały na jej temat ze strony Fraud Discovery Institute oraz innych serwisów. W zamian USANA zapłaciła pastorowi i jego Instytutowi ponad 142 tys. USD.

W 2009 Minkow wydał raport oskarżający przedsiębiorcę budowlanego Lennara o masowe oszustwa i wyłudzenia. Wspierał go w tym konkurent Lennara, Nicholas Marsch. Akcje Lennara spadły gwałtownie w ślad za raportami Minkowa – z 11,57 USD za akcję do 6,55 USD w ciągu 2 tygodni. Minkow oczywiście kupił pakiet akcji, wtedy gdy stały najniżej. Lennar oskarżył Minkowa o pomówienia, ale pastor nie przejął się, powołując się na wolność słowa. Pewien swojej strategii, która sprawdziła się w przypadku Herbalife i USANy, brnął w kłamstwa. Lennar nie odpuścił. Pociągnął pastora do odpowiedzialności za kłamstwa, również te pod przysięgą.

Do tego momentu historia Minkowa naprawdę nadawała się na film. Hollywood było zachwycone, do scenariusza dopisano tylko trochę scen seksu, żeby całość była bardziej spektakularna. Historia chłopca, który zorganizował największe przedsięwzięcie w Ameryce, stał się najmłodszym milionerem, dał się uwieść szatanowi, ale zmienił się, nawrócił i odkupił winy, walcząc ze złem. Money, sex, power, mob, prison, change, risk and redemption! Minkow skromnie dorzucił się do produkcji, współtworzył scenariusz, doradzał przy realizacji, udało mu się też wynegocjować, by mógł zagrać sam siebie po przemianie. Za reżyserię wziął się Bruce Caulk, w filmie obsadzono Marka Hamilla, Jamesa Caana i Vingha Rhamesa. Tytuł filmu – świetny – „Redemption”.

Niestety idea, by pokazać człowieka w drodze po swoje odkupienie, legła w dymiących zgliszczach, gdy prowadzący proces z powództwa Lennara sędzia Gill Freeman ze złością orzekł, że Minkow jest cholernym kłamcą i że całe swoje życie łgał w żywe oczy. Ponoć sędziowie nie zwykli mówić takich rzeczy. Gill Freeman powiedział.

Król jest nagi

Minkow zrezygnował ze stanowiska pastora, mamrocząc coś o tym, że utracił kwalifikacje do tej pracy. Kilka tygodni wcześniej w sposób znany z „włamań” do ZZZZ Best okradziono kościelną kasę, z której zniknęło drobne 50 tys. USD. Minkow przegrał w sądzie cywilnym z Lennarem, a wciąż wściekły sędzia Freeman nakazał Minkow zapłacić Lennarowi 584 miliony dolarów odszkodowania. Plus odsetki. Zaczęła się sprawa karna, Minkow więc szukał mocnych punktów obrony. Stanowczo twierdził, że działał na polecenie Marscha. Poddał się również badaniu psychiatrycznemu i wyszedł z niego z diagnozą aspołecznego i narcystycznego zaburzenia osobowości, zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, zaburzeń lękowych, uzależnienia od opioidów, nadużywania sterydów anabolicznych i migrenowych bólów głowy. Sądu to jakoś nie ułagodziło.

Nie, to wciąż nie koniec. Wspólnotowy Kościół Biblijny oskarżył Minkowa o wyłudzenia w związku z prowadzeniem Fraud Discovery Institute i funduszy kościelnych, korzystanie z kart kredytowych w imieniu członków Kościoła i złe inwestycje. Pewna bogobojna niewiasta z zażenowaniem przyznała, że pastor poprosił ją o 300 tys. USD celem wsparcia produkcji filmu o jego odkupieniu. Również kilku innych członków kościoła zeznało, że pastor nakłaniał ich do przekazywania mu sporych kwot. Jeden z parafian przekazał ojcu Barry’emu 75 tys. USD na szpital w Sudanie (dla upamiętnienia zmarłej na raka pobożnej małżonki parafianina). Inna pobożna wdowa przekazała pastorowi 300 tys. USD, które miała przeznaczone na wychowanie nastoletniej wnuczki.

Wkrótce okazało się, że Minkow oszukał Kościół na sumę ponad 3 milionów dolarów. Fałszował czeki, karty, przelewał pieniądze z legalnych kont na swoje, finansował swoje wydatki z datków kościelnych. Ukrywał swoje dochody i solidnie oszukiwał na podatkach.

Tak, Barry poszedł do więzienia. Tak, wydaje się, że wzbudził takie oburzenie społeczne, że nikt już nie uwierzy w żadne „więcej nie będę” ani „naprawdę, zmieniłem się”. Tyle, że Barry Minkow stając po raz ostatni przed sądem, czepił się jak mógł opinii psychiatrycznej i zapewniał wszystkich wokół, że przyczyną jego obecnych kłopotów jest po prostu straszne uzależnienie, w które popadł bez własnej winy. Owoż Barry zapewniał, że uzależnił się od leku przeciwmigrenowego i że nie może to być jego winą, bo stale cierpi na nawracające, przepotworne migreny. Chory człowiek, no co zrobić?!

W więzieniu gorliwie podjął terapię odwykową. Trzeźwość będzie jak znalazł, gdy wreszcie odbędzie się premiera filmu o nim. Con Man – America’s most creative criminal.

Wygląda na to, że Ameryka po latach kryzysu zgodziła się na to, by american dream dostrzegać w przestępcach, którzy wodzą ją za nos.

Barry wychodzi z więzienia w 2019 roku.

Powrót

Komentarze

  • avatar
    2018.02.16 20:42 Ano

    baaaaardzo długa recenzja tego CON MANa bizbażyńcy, ale fajnie się czyta. i to mydełko fa

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.16 21:43 Marek

    Bardzo wciągająca lektura.

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.17 07:51 Piotr

    Świetny artykuł, jedynie drugie zdanie kłuje po oczach – „zbadać potrzeby targetu” – nie mamy polskich słów?

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.17 11:41 Michał

    Czytając ten post, nasuwa mi się skojarzenie z tzw. „Najmłodszym Polskim Milionerem” – sprytni złodzieje, kombinatorzy, oszuści i nic innego. Przy czym ten polski może być tylko słupem. Nie czuję ani krzty podziwu czy sympatii dla bohatera, a trochę w takim tonie napisany jest tekst.

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.17 12:28 Kordi

    Głupawy styl utrudnia czytanie.

    Odpowiedz
    • avatar
      2018.02.17 18:57 Agnieszka Wesołowska

      Bardziej podobał mi się twój poprzedni adres e-mail.

      Odpowiedz
    • avatar
      2018.02.17 18:57 Jarek

      Niestety, mam tak samo. Pani Agnieszka na siłę próbuje pisać zabawnie, co jej nie wychodzi, a tylko utrudnia skupienie się na tekście.

      Odpowiedz
      • avatar
        2018.02.17 19:55 Duży Pies

        Pani Agnieszka dopiero zaczyna pisać.
        Przestańcie ją linczować bo nie pisze tak fajnie jak Adam.
        Kobieta wyrobi się, dajmy jej czas.
        .
        Jeśli chodzi o mnie, to Pani Agnieszko, styl pisania nie jest zły, ale na pewno warto go szlifować. Jeśli ludzie trochę marudzą, to proponuję zawrzeć w tekście więcej technikaliów a mniej beletrystyki.
        Co do żartów, to są potrzebne ale z umiarem – najlepiej zawrzeć je w formie ciekawej wyrafinowanej puenty. Nie trzeba pisać śmiertelnie poważnie, ale też nie należy robić tu magla. Jednym słowem – trzeba znaleźć drogę środka (buddyzm się kłania), tak ważną w życiu, nie tylko przy pisaniu tekstów.

        Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.17 23:30 bodzio

    Dobrze napisane i fajnie się czyta, jak dla mnie nic nie trzeba zmieniać.

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.18 09:25 Marek

    Super się czytało, zachęta do obejrzenia filmu bardzo duża. Dzięki. Czekam na więcej takich niekrótkich tekstów.

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.19 02:32 Michal

    Więcej Agnieszki! Jeśli ktoś nie widzi powiązania między tematyką Z3S a tego typu tekstami to współczuję. Same bity i bajty byłyby nudne. BTW to nie beletrystyka, Autorka opowiada rzeczywistość a nie fikcję literacką.
    Styl jak styl. Przynajmniej nie jest śmiertelnie nudno.
    Zdrówka.

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.19 09:10 a

    Czepiacie się, mi się podoba. +
    ^^

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.20 08:32 mały_honcho

    Wincyj! Niekoniecznie Agnieszki, tylko tępego bulwersa na autorkę w komentarzach. Czytanie tego gardłowania, to jest dopiero zabawne.

    Odpowiedz
    • avatar
      2018.02.20 09:50 Agnieszka Wesołowska

      dlatego to puszczam :D nadmieniam też, że jeden z autorów jako alias w lewym mailu ma „dupa” :D

      Odpowiedz
  • avatar
    2018.02.20 12:49 emaN

    Akurat ten tekst jest o wiele spokojniejszy i w innym tonie niż poprzednie. O wiele lepiej mi się go czytało, za co trzeba chwalić autorkę.

    Odpowiedz
  • avatar
    2018.03.13 00:11 mark

    Witam, Pani Agnieszko, myslę że sporo tu mało ciekawych recenzji w sumie na dobrze czytający sie temat, z dobrze opisanym bohaterem w roli głównej, ciekawa osobowość przebija rodzimą produkcję na niby vs Amber Gold.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Barry Minkow – oszust, którego pokochała Ameryka, a on ją znowu oszukał

Komentarze