Kupowanie broni przez internet – mit czy prawda

dodał 10 lutego 2018 o 18:53 w kategorii Prawo, Socjo  z tagami:
Kupowanie broni przez internet – mit czy prawda

Wymagamy profesjonalizmu w każdej dziedzinie życia. Oczekujemy usług kompetentnych budowlańców, nauczycieli lub programistów. Zakładamy, że chronią nas profesjonalni policjanci. I tylko pytanie o profesjonalizm przestępców wprawia w lekką konfuzję.

Każde państwo ma inny pogląd na to, co jest dla obywateli dobre, a co nie. Weźmy prostytucję – w Polsce nie jest ona karalna, ale nie jest też legalna. Osoby trudniące się prostytucją nie są przez nasze państwo zauważane – nie mają prawa do leczenia czy emerytury, acz ich zarobki nie podlegają opodatkowaniu. W Skandynawii prostytucja jest karalna, mało tego – nielegalne i surowo karane jest również korzystanie z niej. W Austrii prostytucja jest legalna – warunkiem jest rejestracja usług i odprowadzanie podatków. Bardziej restrykcyjne stanowisko mają prawodawcy różnych krajów wobec handlu narkotykami lub bronią. Jedno jest pewne – jeśli dane państwo zgadza się na coś, na co nie zgadzają się inne – wymaga od osób zajmujących się daną dziedziną życia profesjonalizmu. Certyfikacja – tak, przemyt – nie. Sklepy – tak, szara strefa – nie. Lada chłodnicza – tak, darknet – nie.

Rekiny internetu o darknecie wiedzą wiele. Nawet w komentarzach na Z3S zdarzają się wieści, co tam porabiają np. handlarze miękkich narkotyków (nie linkujemy, odsyłamy do fascynującej lektury komentarzy). Cóż, darknet jest po prostu kolejnym kanałem sprzedaży. Nie obowiązują w nim kasy fiskalne, paragony, faktury z opóźnioną płatnością. Tu można handlować, gdy ma się towar legalny, ale samemu się jest niespecjalnie zalegalizowanym, gdy ma się towar całkiem lewy lub absolutnie zakazany, nawet gdy handlarz jest całkiem szanowanym obywatelem. Tu można handlować tak jak ludzie handlują na ulicy, pod szkołami, w łazienkach nocnych klubów i zza biurek. Warunkiem prowadzenia udanego handlu w każdym z tych miejsc, w tym w darknecie, jest wiedza, jak to robić. Profesjonalizm i kompetencje.

Na tropie zawodowców

Amerykański odpowiednik naszego NIKu, Government Accountability Office (GAO) ujawnił w jednym z ostatnich swoich raportów, że od 2015 roku agenci tajnych służb próbowali dokonać zakupu kontrolowanego nielegalnej broni w sieci, również korzystając z darknetu. Próby podejmowano 72 razy, tylko dwie zostały sfinalizowane z sukcesem. 56 razy sprzedawcy po prostu wycofywali się z transakcji. W samym darknecie próbowano zrealizować 7 transakcji.

Przypominamy – handel bronią w USA jest dozwolony, podlega kontroli państwa. Są stany, w których swobodnie można zakupić broń półautomatyczną i komponenty, by we własnym zakresie zmienić ją w automat (używając fachowej terminologii, broni samopowtarzalnej (jedno naciśnięcie spustu – jeden strzał) którą można zamienić w samoczynną (jedno naciśnięcie spustu – strzela do końca magazynku)). Funkcjonują oficjalnie dobrze zorganizowane sklepy, również te, które prowadzą sprzedaż online.

Nielegalne są transakcje, które odbywają się poza teren określonego stanu, niemniej nie one stanowią główny powód zmartwienia służb specjalnych. Nielegalny handel amerykańską i pochodzącą bezpośrednio ze Stanów bronią to wg szacunków Rand Corporation 60% wszystkich transakcji w darknecie. Raport, z którego pochodzą te dane, tworzony był na podstawie analizy danych gromadzonych przez zaledwie 6 dni, od 19 do 25 września 2016, obejmujących 12 darkwebowych rynków, na których przeprowadzanych było 167 793 aukcji. Wygląda na to, że próby podejmowane przez agentów federalnych przez znacznie dłuższy czas, to mniej niż ziarnko ryżu w kosmosie, wobec poczynań profesjonalnych handlarzy nielegalną bronią.

Agenci próbowali śledzić fora dyskusyjne i sieci społecznościowe, by wśród aktywnych tam użytkowników namierzać handlarzy, przenoszących swój proceder do darknetu. Komentator deepdotweb.com ironizuje, że dokonali tylko 7 prób transakcji, bo tylko tyle razy umieli namierzyć prawdziwych handlarzy, a nie innych agentów, podszywających się pod handlarzy. Dwie z tych transakcji jednak zakończyły się sukcesem. Po ilości zakupionej broni widać jednak, że urzędnicy trafili na marnego detalistę, kupili bowiem jeden AK-47 i jeden pistolet maszynowy Uzi.

Amatorzy w internetach

Informacje o transakcjach, które ostatecznie trafiają do mediów, pokazują głównie ciapowatych amatorów, którzy zostaliby zatrzymani nawet przy zakupie cukrowej waty na patyku. Bieżące newsy podają m.in. historię 40latka, który próbował kupić w darknecie glocka-17. Słowak wpadł w poważne kłopoty w swojej ojczyźnie i żeby ocalić siebie i rodzinę przed groźbami byłych partnerów biznesowych, uciekł do Niemiec. Kłopoty go dogoniły, a ersatz-biznesman postanowił się bronić przed nimi, kupując broń. Znalazł – jak tłumaczył – w internecie poradnik kupowania broni w darknecie i skorzystał z zawartej tam wiedzy. Pożyczył od mamy pieniądze i zrealizował część transakcji – i wtedy prokurator generalny w Bambergu otrzymał zgłoszenie od władz australijskich, że ktoś na terenie Niemiec kupuje pod jego nosem pistolet. Bo sprzedawcą był tajny agent z Australii.

Na marginesie – handel bronią w Słowacji jest legalny.

Nieco wcześniej inny mieszkaniec Niemiec kupował 5 sztuk broni. Pech – materiał dowodowy w tej sprawie również do niemieckiego sądu dostarczyły australijskie służby specjalne.

Wielcy gracze i bezwzględni zawodowcy

Powyższe opisy brzmią dość zabawnie, trzeba jednak pamiętać, że handel bronią to jedna z najpoważniejszych gałęzi światowej gospodarki – każda broń bowiem, każda sztuka amunicji, czy też materiał wybuchowy zostały wyprodukowane legalnie i zasiliły budżety tak poważnych państw jak wymienione już tutaj Stany Zjednoczone, a także Rosja, Niemcy, Chiny i Francja. W tej branży liczą się też mniejsi gracze, poważny udział w handlu bronią mają skromne kraje, takie jak np. Norwegia, Szwecja czy nieduża Holandia. Produkują one pewne ilości broni i odsprzedają np. Czechom lub Polsce, a te puszczają je w obieg np. via Afryka. Wg celników do Polski przemyca się przez granice broń – mówimy o przemycie, procesie niekontrolowanym w żaden sposób oficjalnie – w ilościach niewielkich (np. w 2012 było to 57 sztuk broni palnej). Do Polski nie wwozi się nielegalnej broni, a raczej alkohol, paliwo, papierosy, trochę bursztynu itp. Jak stanowi mądrość memów – jaki kraj, taki przemyt.

Eskalacja przemocy w USA pozwala uzmysłowić, jak wielkie jest tam zapotrzebowanie na nielegalną broń. Podczas masowych strzelanin zginęło tam: w 2017 – 346 osób, w 2016 – 432 i w 2015 – 369. Tysiące osób ginie lub odnosi krytyczne obrażenia w wyniku przemocy z użyciem broni, w tym również przemocy domowej. Zawodowcy wiedzą, jak kupować lewą broń, by potem rozprowadzać ją wśród klientów – właśnie takich jak opisani wyżej naiwni amatorzy z Niemiec.

Zresztą dla chętnych do strzelania mieszkańców Europy towar też się znajdzie u kompetentnych sprzedawców – dowodem tego jest choćby strzelanina z Monachium i dalsze związane z nią śledztwo. David Ali Sonboly, który zabił w 2016 9 osób i na koniec popełnił samobójstwo, broń nabył w darknecie. Tym razem sprzedawcą nie był podstawiony agent, a Phillip K. i jego (przynajmniej) czterech wspólników. I wiele wskazuje na to, że handlarze nie byli detalistami, którzy wpadli na skutek niechlujstwa, a jednymi z zimnych zawodowców.

Valentines day

Handel to handel – rządzi się zawsze podobnymi prawami. Towar powinny być zacny, sprzedawca musi być solidny, serwis posprzedażowy uczciwy, a reklamacje muszą być uwzględniane. Wiadomo – jak kupować, dajmy na to, kwiatki – to w kwiaciarni, takie z marketu pewnie zaraz zwiędną. Walentynki idą, więc przykład kwiatków sprawia, że warto się zastanowić nad prezentem dla ukochanej osoby. Płci dowolnej. I tak, mamy koncepcję, co można podpowiedzieć w takim wypadku naszym czytelnikom! Otóż nie kupujcie broni w darknetach. Po pierwsze – może wam z komputera wyskoczyć tajny agent, kto wie czy nie australijski. Może też – i to może być wybitnie nieprzyjemne – zawodowiec ubabrany w przestępstwach po pas. Chcecie kupić broń – pogadajcie z naszymi sąsiadami w Słowacji lub skorzystajcie z oferty innych słowian – Słoweńców. O, tu fajny film do obejrzenia…

Możecie też przejrzeć FB, giganta ponoć negatywnie nastrojonego do sprzedaży broni, i poszukać promocji walentynkowych u zalegalizowanych zawodowców. Same okazje, RUGER z purpurową kolbą za jedyne 199 dolarów – trzeba tylko pojechać do Tennessee, bo ten sklep inaczej wam broni nie sprzeda. Uwaga – warto zabrać ze sobą żonę, partnerkę lub matkę!