W rzadko której historii porwania występują jednocześnie anonimowe remailery, sieć Tor, usunięte metadane z plików multimedialnych, oprogramowanie szpiegowskie, dron, kamera monitoringu i hasła do skrzynek pocztowych oraz sieci WiFi.
Gdy pierwszy raz trafiliśmy na dokumenty opisujące tę sprawę, uznaliśmy, że historia brzmi tak niewiarygodnie że nie może być prawdziwa i nie doczytaliśmy ich nawet do końca. Dopiero kilkanaście dni później dowiedzieliśmy się, że opisywane wydarzenia – choć niewiarygodne – naprawdę miały miejsce. Czas zatem przedstawić Wam tę ciekawą opowieść.
Nietypowe porwanie
Historia zaczęła się 23 marca w domu jednorodzinnym znajdującym się godzinę drogi od San Francisco. Tej nocy o godzinie 3 rano mieszkańcy domu, 30-letni Aaaron Quinn i jego dziewczyna, 29-letnia Denise Huskins, zostali obudzeni przez nieznanego intruza, który pojawił się w ich sypialni. Oślepieni światłem latarki usłyszeli, że mają położyć się na brzuchu a dłonie wyciągnąć do tyłu. Napastnik skrępował ich nadgarstki i kostki za pomocą opasek zaciskowych a na głowy założył okulary pływackie zaklejone taśmą izolacyjną. Napastnik zmierzył im ciśnienie, przepytał o ewentualne choroby i założył na uszy słuchawki, z których docierała uspokajająca muzyka oraz instrukcje mówiące, że mają zachować spokój i stosować się do poleceń.
Tajemniczy napastnik znał wiele szczegółów na temat życia Quinna – jego nazwisko, miejscowość z której pochodził i nazwy banków w których miał konta. Zażądał od swojej ofiary podania numeru rachunku bieżącego, numeru karty kredytowej, hasła do sieci WiFi, hasła dostępu do laptopa oraz do kont poczty elektronicznej w serwisach comcast.net oraz live.com. Po zakończeniu przesłuchania Quinn usłyszał kolejne instrukcje. Miał zadzwonić do pracy i wziąć urlop na dwa dni oraz wysłać SMSa z telefonu swojej dziewczyny z taką samą prośbą. Następnie miał czekać na telefon od porywacza. Quinn został jeszcze przepytany gdzie trzyma kluczyki do samochodu i czy samochód wyposażony jest w system GPS. Po wszystkim został przeprowadzony do kuchni gdzie dostał środki uspokajające i nasenne. Gdy obudził się po 12 godzinach, na stole w kuchni znalazł nożyczki za pomocą których mógł się uwolnić z więzów. Zobaczył też, że do sufitu pomieszczenia w którym się znajdował przyczepiona jest kamera przenośnego systemu monitoringu dropcam a w progu drzwi do kolejnego pomieszczenia naklejono kawałki czerwonej taśmy. Napastnik zniknął wraz z dziewczyną Quinna i jego samochodem, zostawiając w skrzynce pocztowej instrukcję wypłacenia 8500 dolarów z rachunku bankowego, unikania kontaktu z policją i nie przekraczania czerwonej taśmy.
Szok i niedowierzanie
Quinn nie posłuchał instrukcji i gdy tylko odzyskał przytomność, po konsultacji ze swoim bratem – policjantem zgłosił sprawę organom ścigania. Porywacz nie skontaktował się w kwestii okupu, choć na telefonie Quinna zarekwirowanym przez policję do depozytu znaleziono dwa nieodebrane połączenia z numeru przedpłaconego. Następnego dnia do redakcji San Francisco Chronicle dotarła wiadomość z konta Quinna zawierająca plik audio z nagraniem porwanej, na którym informowała, że nic się jej nie stało. Dodatkowo w nagraniu wspomniała o katastrofie niemieckiego samolotu w Alpach i pierwszym koncercie na którym kiedykolwiek była by potwierdzić autentyczność i aktualność nagrania. Mimo, iż okup nie został opłacony, porwana po dwóch dobach w rękach porywacza została uwolniona niedaleko domu swojej rodziny w okolicach Los Angeles, ponad 600 kilometrów od miejsca porwania. Denise zeznała potem, że była przetrzymywana w niezidentyfikowanym domu oraz molestowana seksualnie w trakcie porwania. Skradziony samochód również został odnaleziony, z kluczykami schowanymi na tylnej oponie.
Ze względu na nagromadzenie technologicznych gadżetów, brak chęci porwanej do złożenia szczegółowych zeznań oraz absurdalności całej sprawy policja przed dłuższy czas sądziła, że porwanie jest oszustwem i wydarzenia opisywane przez pokrzywdzonych nie miały miejsca. Media szybko zainteresowały się sprawą, porównując ją do filmu Zaginiona dziewczyna.
Informacje od porywacza
Sprawcy porwania taka sytuacja powinna być bardzo na rękę, pozwalając mu na uniknięcie konsekwencji. Mimo tego gazeta San Francisko Chronicle wkrótce zaczęła otrzymywać obszerne, kilkunastostronicowe emaile od osoby podającej się za porywacza. Rzekomy porywacz informował, że wraz ze swoim wspólnikiem przeszli długą drogę od kradzieży samochodów do porwań dla okupu. W kolejnych wiadomościach opisywał szczegółowo przebieg porwania oraz plany przejmowania okupu w postaci diamentów za pomocą drona a także użycia oprogramowania szpiegowskiego. Chwalił się także, że by nie pozostawiać swojego DNA na miejscu zbrodni w trakcie porwań nosi skafander piankowy używany przez nurków.
Aby udowodnić, że jest faktycznie porywaczem, w wiadomości zawarł linki do zdjęć wykonanych w trakcie porwania. Zdjęcia były pozbawione wszystkich metadanych i umieszczone w serwisie Anony.ws. Wszystkie emaile wysyłane były z sieci Tor za pośrednictwem singapurskiego serwisu anonymousemail.com.
Wpadka sprawcy
Mimo dużych umiejętności porywacza w warstwie technicznej zgubił go jeden szczegół, o którym najwyraźniej nie pomyślał. Połączenia na telefon Quinna wkrótce po porwaniu jego dziewczyny nie pokazały numeru telefonu dzwoniącego, jednak operator sieci bez problemu udostępnił te informacje. Połączenia były wykonane za pomocą karty SIM przypisanej do przedpłaconego telefonu Tracfone. Producent telefonu, zapytany przez FBI, ustalił, że urządzenie było zakupione w sklepie Target w miejscowości Pleasant Hill trzy tygodnie przed porwaniem. Z kolei sklep nie miał żadnych problemów z wyciągnięciem nagrań, na których widać białego mężczyznę o ciemnych włosach i przeciętnej sylwetce, noszącego koszulkę polo i krótkie spodnie. Operator sieci AT&T podał, że telefon był aktywowany w dniu porwania i używany w promieniu 200 metrów od przekaźnika w South Lake Tahoe.
Prawdziwy przełom nastąpił 5 czerwca, kiedy doszło do podobnej próby porwania niedaleko San Francisco. Tym razem ofiary stawiły opór napastnikowi, który uciekając zostawił na miejscu przestępstwa opaski zaciskowe, taśmę izolacyjną oraz swój telefon komórkowy. Telefon był zablokowany, jednak dzięki możliwości wykonania połączenia na numer alarmowy szybko zidentyfikowano jego właściciela. Aparat należał do 38-letniego adwokata pozbawionego prawa wykonywania zawodu, Matthew Mullera. Teorię, że to właśnie Muller był sprawcą poprzedniego porwania, potwierdzał fakt, że jego miejsce zamieszkania pokrywało się z obszarem wskazanym wcześniej przez operatora sieci komórkowej w poprzedniej sprawie.
Muller znany był jako prawnik żyjący za pan brat z technologią. Podróżował z przenośnym, mobilnym biurem – laptopem, drukarką, skanerem i rzutnikiem. Gdy FBI przeszukało jego dom i samochód, znalazło gogle zaklejone taśmą izolacyjną i pudełko po dropcamie oraz skradzionego w trakcie włamania laptopa.
W wynajmowanym przez niego schowku odkryto z kolei drona Parrot. W historii lokalizacji nawigacji samochodowej znaleziono miejsce, w którym porywacze zostawili uwalnianą ofiarę. Muller został formalnie oskarżony o porwanie Denise Huskins. W wypowiedzi dla stacji telewizyjnej prawnik przyznał się, że cierpi na zaburzenia dwubiegunowe oraz urojeniowe. Trudno powiedzieć, ile z pozostałych przestępstw opisanych w listach do redakcji faktycznie zostało przez niego popełnionych. Sporo pasuje do policyjnych raportów, jednak ich opisy można było również znaleźć na łamach lokalnego forum mieszkańców (co ciekawe, Quinn, ofiara napadu, był jego regularnym użytkownikiem). Nie wiadomo także, czy przestępstwa popełniał sam – ofiary słyszały rozmowy pomiędzy sprawcami, lecz do tej pory nie ustalono ewentualnych wspólników prawnika.
Źródła: Akt oskarżenia, artykuł Wired.
Komentarze
Ogólnie to masakra z tymi kamerami wszędzie, teraz porwanie kogoś to nie lada sztuka ;_;
To chyba u nich, bo u nas to jak kamery są potrzebne, to nagle albo brak takiej kamery, albo całkiem przypadkiem akurat w tamtym czasie była ona serwisowana…
Pomijam już fakt, że u nas to większość spraw polega na czekaniu na list z frazą „nie wykryto sprawców” i „umorzenie”…
Ta, większość porwań kończy się umorzeniem.
Czasem jak czytam ten portal to mam wrażenie, że to odłamek onetu.
Mi przytrafiło się DWUKTOTNIE, że na wniosek o udostępnienie zapisu z monitoringu, firma tzw. ochroniarska (emerycko/rentowa) wręczyła mi dysk twardy z informacja, że nie moga odtworzyć zapisu, ale może mi się uda.
8500 usd? Warto bylo?
Anyhow, porwanie jak porwanie… nie wiem co tu takiego wow?
Może z nowości to choćby to:
„Napastnik zmierzył im ciśnienie, przepytał o ewentualne choroby i założył na uszy słuchawki, z których docierała uspokajająca muzyka oraz instrukcje mówiące, że mają zachować spokój i stosować się do poleceń.”
Weź później to opowiedz na przesłuchaniu w PL, to w najlepszym przypadku zostaniesz „zabity śmiechem”…
No, właśnie, nuuuda. Co w tym niesamowitego?
„za pośrednictwem singapurskiego serwisu anonymousemail.com” Skąd pomysł, że singapurskiego? Chyba, że bardzo chcą zmylić przeciwników i specjalnie podają adres z US, serwer i domenę też mają tam.
„przyznał się, że cierpi na zaburzenia dwubiegunowe oraz urojeniowe”
Rozpaczliwa linia obrony, ale ława przysięgłych tego nie kupi: USA to nie Bolanda.
A już myślałem że ta cała sprawa to oszustwo i ta jego dziewczyna wszystko upozorowała aby wymusić kasę :)
kwota 8500 jest zrozumiała być może Muller wiedział (albo się dowiedział) że Quinn nie jest zbyt bogaty i zażądał tylko tyle.
A mnie zastanawia czy w ogóle da się w takim razie zakupić „bezpieczny” telefon? Online odpada, bo zostaje ślad w systemie płatności. Gotówka to jak widać też nie jest dobra opcja…
W Polsce zazwyczaj zapisy z monitoringu w dużych sklepach są nadgrywane po około miesiącu. W małych może materiał wytrzyma dłużej ale pewnie nie więcej niż 3mieś. Jeśli ktoś użyje dobrego rejestratora ale włączy tryb CIF jest szansa na długi zapis. Zazwyczaj jednak właściciel chce widzieć dobrze i korzysta z D1. Jak ma jedna kamerę to zapisze sporo ale jak kilka i to jeszcze obrotówki to kompresor nie daje rady i wrzuca sporo klatek wiodących przez co materiał puchnie. Sądzę ze 6mieś jest bezpiecznym okresem a dla paranoików 12
Jedziesz autobusem do miasta oddalonego o 100km (jedziesz samochodem na trasę autobusu przyjeżdżającego z całkiem innego kierunku i wsiadasz do niego na wiejskim przystanku) ubierasz kaszkietówkę i bluzę z kapturem i już możesz kupować.
Niezle. Ale nie mial wystarczajaco dobrze rozwinietej paranoi. Sprzet do takich akcji powinien byl kupic tak zeby nie dac sie zidentyfikowac, najlepiej tak rok przed, bo kto tyle czasu trzyma nagrania. Jednak to jest pikus w porownaniu do tego, ze facet wzial na akcje swoj oficjalny prywatny telefon, a tamten nieoficjalny zamiast odpialic 300km od miejsca zamieszkania to odpalil z domu.
Przestępca musi mieć zawsze szczęście, Policji szczęście wystarczy tylko jeden raz. Dlatego złapanie sprawcy przestępstw w wielu wypadkach jest tylko kwestią czasu (zob. DPR, Joaquin Guzman, ten gościu, itd.).