Historia Sin City, czyli Politechnika Śląska, wielki serwer warez i 180TB danych

dodał 13 sierpnia 2015 o 21:45 w kategorii Info  z tagami:
Historia Sin City, czyli Politechnika Śląska, wielki serwer warez i 180TB danych

Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko 15 pracownikom Politechniki Śląskiej, podejrzanym o naruszenia praw autorskich w związku z jednym z największych serwisów z pirackim oprogramowaniem i multimediami.

Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Katowicach własnie pochwalił się zakończeniem śledztwa w sprawie największego przejętego w Polsce serwera z pirackim oprogramowaniem, filmami i muzyką. Oskarżonych w tej sprawie jest 15 pracowników odpowiedzialnych za infrastrukturę IT gliwickiej Politechniki Śląskiej.

Prawdziwa scena

Spora część naszych Czytelników pewnie tych czasów już nie pamięta, ale kiedyś nie było torrentów, sieci P2P czy serwisów typu cda. Pirackimi programami i multimediami wymieniano się głównie przesyłając dyskietki pocztą. Dyskietki, takie małe plastikowe kwadraciki o pojemności 1,44 MB. Potem przyszły BBSy, do których trzeba było zadzwonić, by połączyć się z bazą plików. Nie będziemy jednak wracać do aż tak zamierzchłych czasów, a przeniesiemy się zaledwie dwadzieścia lat temu, kiedy popularne stały się serwery FTP.

Gdy pierwsze instytucje, najczęściej akademickie, zaczęły podłączać swoje serwery stałymi łączami do internetu, szybko stawały się centrami dystrybucji nielegalnie kopiowanych treści multimedialnych i programów. Administratorzy takich sieci mieli władzę równą średniowiecznym królom i do tego nie płacili za łącza ani dyski. Stworzenie własnego serwera FTP było dużą pokusą. Wkrótce największe, posiadające najszybsze łącza i najlepiej zaopatrzone w nowości, stworzyły sieć tzw. topsites.

Topsites były (a w zasadzie nadal są) elitą sceny piractwa komputerowego. Obecnie ich znaczenie dla pirackiego przemysłu jest mniejsze niż 20 lat temu – nowości trafiają do sieci P2P wyciekając z topsites w kilka minut po ich publikacji lub wręcz je omijając w procesie dystrybucji. Wiele lat temu jedynie dostęp do topsite gwarantował możliwość oglądania filmu kilka dni (potem godzin, minut czy sekund) przed wszystkimi. Długo można by pisać o zasadach obowiązujących na topsites – ścisłe definicje kodeków, rozdzielczości, formatu plików często budzą dzisiaj duże zdziwienie użytkowników stawiających na wygodę i przykładających mniejszą wagę do jakości. Topsites były również zawsze otoczone nimbem tajemnicy – jak w Fight Clubie, pierwszą zasadą było nie mówić o topsites. Poszczególne serwery posiadały nazwy znane tylko wtajemniczonym (załóżmy np. Fluffly Kittens Reunited), nazwy posiadały skróty używane sporadycznie (FKR), a najczęściej pisano je w formie pierwszej litery i gwiazdek (F**). Konta na topsites dostawały jedynie osoby zaufane i zasłużone dla sceny warez np. znacznymi zakupami sprzętu lub dostawami świeżego materiału pirackiego. Dostęp do serwerów był z reguły ograniczony do konkretnych identyfikatorów ident, adresów IP, dyski były w całości zaszyfrowane, połączenia odbywały się wyłącznie w tunelu SSL/VPN, a same serwery schowane były za maszynami proxy w zupełnie innej lokalizacji. Mimo tego we wrześniu 2010 organy ścigania odniosły ogromny sukces, w tym także w Polsce.

Wrześniowy pogrom

Wrzesień 2010 zostanie na długo zapamiętany przez wielu sysopów, czyli administratorów topsites. W ciągu jednego dnia policja w 14 krajach dokonała licznych zatrzymań, przy okazji przejmując infrastrukturę 4 ważnych topsites. Jak twierdzi dobrze poifnormowany TorrentFreak, wśród ofiar był jeden z dwóch najważniejszych serwerów sceny, BAR, a także serwery LOST, DLR oraz SC należące do 9 najważniejszych serwerów scenowych. Nas najbardziej interesuje przypadek SC, który – jak wskazuje wiele źródeł – znajdował się w budynkach należących do Politechniki Śląskiej w Gliwicach, a konkretniej w serwerowni jego Centrum Komputerowego.

SC – jego pełna nazwa to Sin City – był uważany za nieduży, lecz bardzo elitarny. Swoje miejsce w dziewiątce najlepszych zawdzięczał przede wszystkim tzw. afiliacji ze słynną grupą Reloaded, która zapewniała regularne dostawy nieobecnych na rynku gorących materiałów. Jak w 2010 chwaliła się policja, w Centrum Komputerowym Politechniki Śląskiej znaleziono 20 serwerów i ponad 120 dysków o łącznej pojemności ponad 150 TB (ostatecznie okazało się, że danych było ok. 180 TB).

politechnika2

Zarekwirowane serwery

Sin City wpadło – ale czy tylko ono?

Co ciekawe wiele wskazuje na to, że widoczne na powyższym zdjęciu serwery wcale nie musiały należeć do Sin City. Wokół niektórych topsites tworzyły się całe klastry pirackiego przemysłu. Bliskość szybkiego – i na owe czasy zapewne kompletnego, bo SC prowadziło wszystkie dostępne kategorie materiałów – źródła wszystkich dostępnych na rynku nowości budziła ducha przedsiębiorczości a osobiste relacje z administratorami SC mogły ułatwiać wspólne interesy. Liczba i pojemność zarekwirowanych serwerów sugerują, że łupem policji padło wiele różnych serwisów. Przy SC działały rzekomo usługi tzw. P2L (pay-to-leech), czyli płatnych kont na serwerach z nowościami, gdzie po wykupieniu odpowiedniego abonamentu można było otrzymać dostęp do rynkowych nowinek i świetnych transferów (łącze, z którego korzystało SC w 2010 roku podobno miało przepustowość 3Gb/s). Oprócz P2L podobno działały tam także serwery obsługujące sieci P2P (w końcu skądś biorą się nowości na prywatnych trackerach torrentowych). Warto zauważyć, że w roku 2010 dyski o pojemności 180TB musiały kosztować fortunę – i ktoś musiał za to zapłacić (a mimo iż na Politechnikach jest dużo sprzętu to chyba nie aż tyle da się schować pod biurkiem). Istnieje zatem spore prawdopodobieństwo, że przy okazji nalotu na SC zarekwirowano także dziesiątki innych serwerów zawierających pirackie materiały a osoby oskarżone w tym procesie wcale nie musiały być odpowiedzialne za funkcjonowanie samego Sin City. Potwierdza to fakt, że podobno jeden z sysopów SC miał się po nalocie całkiem dobrze i nikt go nie aresztował.

Logo grupy Reloaded

Logo grupy Reloaded

Sin City po nalocie już nie powróciło do życia – jego administratorzy mieli w głowie wystarczająco dużo oleju, by nie prowokować kolejnego nalotu. Nie oznacza to oczywiście, że serwery FTP zniknęły z polskich uczelni – według naszej wiedzy większość większych uczelni technicznych (i niektóre mniej techniczne także) dysponuje odpowiednią infrastrukturą, dostępną tylko dla wtajemniczonych. Podobne serwery stoją także w wielu polskich firmach, schowane głęboko w rzędach szaf i opisane ciągami enigmatycznych znaków. Kilka większych polskich serwerów nadal stanowi część globalnej infrastruktury topsites (choć nie ma w Polsce już legendy na miarę SC) i ma się całkiem dobrze. Wygląda na to, że scena, mimo konkurencji ze strony sieci P2P, nigdzie się nie wybiera.

Co ciekawe, w sieci można także trafić na ślad kontrowersji związanych z poziomem bezpieczeństwa serwerów SC. Inny członek sceny w specjalnym komunikacie informuje, że SC kontrolowany był przez użytkownika o pseudonimie xes1911 a poziom bezpieczeństwa serwera pozostawiał wiele do życzenia. SysOp miał prowadzić serwis WWW scteam.org (mirror z archive.org) poświęcony pirackiemu oprogramowaniu i udzielać się na scenie P2P (grzech nie do wybaczenia dla prawdziwej sceny). Tych informacji nie udało się nam potwierdzić, choć ślady w sieci po domenie scteam.org faktycznie wskazują, że był to serwis prowadzony w Polsce. [wygląda na to, że informacje te nie są prawdziwe].

Wywiad ze scenerem

Jeden z aktywnych polskich uczestników sceny zgodził się odpowiedzieć na kilka naszych pytań.

– Jak trafiłeś na scenę?
– Niestety, ale nie odpowiem ;-)

– Czy dzisiaj łatwo dostać się do grona scenowiczów?
– Nie, jest to praktycznie niemożliwe, aby osiągnąć coś więcej to już w ogóle.

– Jak scena traktuje „konkurencję” czyli fxp, p2p, www?
– P2P i WWW odciąga w dzisiejszych czasach od nas uwagę.

– Czy scena dalej jest miejscem, gdzie jako pierwsze pojawiają się releasy?
– Nie, p2p wygrywa, czasem przegrywa, ale jakościowo wygrywa scena.

– Jaki jest sens istnienia sceny wobec upowszechnienia sieci p2p, co daje użytkownikom i w czym jest lepsza?
– Hobby ? Fun ? Przede wszystkim bezpieczeństwo, tworzą ją ludzie (oczywiście nie wszyscy) którzy znają się na temacie, wolę pobrać release po ftps niż upowszechniać IP poprzez torrent, poza tym, nie czekam na seederów czy tam peerów i ściągam z prędkością 200mbps w jednej sesji ;-)

– Czy scena przetrwa kolejne kilka lat czy zostanie całkiem zadeptana przez młodsze technologie?
– Przetrwa, bardzo dużo już przetrwała, zawsze będą zapaleńcy którzy będą to ogarniać.

– Czy planujesz emeryturę?
– W zasadzie działam już w trybie „emerytalnym”, ale traktuje to jak hobby bez którego ciężko jest żyć.

– Czy boisz się wpadki takiej jaką zaliczyło SC?
– Z SC sytuacja nie jest jasna, wiele ludzi na scenie wyznaje zasadę aby nie rzucać się w oczy i to jest bardzo dobra zasada. Oczywiście ryzyko zawsze istnieje.

Dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły w stworzeniu tego artykułu. Zapraszamy też osoby, które chcą podzielić się swoimi scenowymi historiami.