szukaj

18.05.2015 | 20:15

avatar

Adam Haertle

Jak nie pisać o bezpieczeństwie, czyli lusterka, resety i ściana ognia

Zawsze gdy widzimy w poważnych mediach materiał o bezpieczeństwie, najpierw skaczemy z radości. W miarę lektury humor nam się zmienia, trochę się jeszcze śmiejemy a potem zaczynamy płakać. Na końcu walimy głową w ścianę.

W poważnym serwisie wyborcza.biz znaleźliśmy artykuł opisujących mechanizmy chińskiej cenzury internetu. To chwalebne, że takie media jak wyborcza.biz poruszają tematy związane z technologią, prywatnością i bezpieczeństwem informacji. Bardziej chwalebne może być zatrudnienie do tego kogoś, kto wie, o czym pisze – albo przynajmniej skonsultowanie z fachowcami. Niestety autorka artykułu popełniła sporo błędów i zaniedbań, a redakcja ich nie wychwyciła. Wstyd takie rzeczy publikować.

Kwiatek pierwszy

W artykule Wyborczej.biz czytamy:

Budując sieć, Amerykanie zadbali, aby nic nie hamowało swobodnego przepływu informacji. Chińczycy kierowali się inną filozofią. Ich internet łączy się ze światowym tylko w trzech miejscach, gdzie zainstalowali swoje bramki. Wyposażyli je w „podsłuchy” i „lusterka”. Są w stanie zaglądać do pakietów danych przesyłanych między Chinami a światem. Jeśli znajdą coś podejrzanego, to blokują.

System jest też w stanie przerwać każde połączenie, jeśli wścibskie „lusterka” podglądające zawartość np. strony z artykułem o majątku któregoś z chińskich przywódców zaalarmują, że są tam trefne treści.

Lusterka? Podglądające strony? To wymaga analizy. Dobrych kilka chwil zajęło nam znalezienie źródła tych rewelacji. Autorka artykułu wskazuje, że czerpała wiedzę z publikacji CNN oraz The Economist, jednak zapomniała wspomnieć o artykule The Atlantic z roku… 2008. To stamtąd  najwyraźniej pochodzą „lusterka”.

They do so by installing at each of these few “international gateways” a device called a “tapper” or “network sniffer,” which can mirror every packet of data going in or out. This involves mirroring in both a figurative and a literal sense. “Mirroring” is the term for normal copying or backup operations, and in this case real though extremely small mirrors are employed. Information travels along fiber-optic cables as little pulses of light, and as these travel through the Chinese gateway routers, numerous tiny mirrors bounce reflections of them to a separate set of “Golden Shield” computers.

Niestety autorka nie zrozumiała najwyraźniej nie tylko technologii podsłuchu światłowodów, jak i gry słów (mirror jako lustrzana kopia i lusterko). Co prawda półprzepuszczalne lustra są używane w sprzęgaczach światłowodowych do tworzenia kopii ruchu, ale „lusterka” na pewno nie podglądają zawartości strony.

Nasza strona jest jeszcze w Chinach dostępna

Nasza strona jest jeszcze w Chinach dostępna

Kwiatek drugi

Próbę połączenia ze stroną pozornie niewinną może zakończyć reset komputera w Chinach i tego, z którym internauta próbował się połączyć.

Reset komputera? Brzmi co najmniej groźnie. Reset serwera? To już prawie katastrofa, serwery się resetują, bo łączył się z nimi ktoś z Chin? Wróćmy do artykułu z 2008:

If you’re trying to reach one on that blacklist, the Chinese international-gateway servers will interrupt the transmission by sending an Internet “Reset” command both to your computer and to the one you’re trying to reach.

Oczywiście, jak pewnie już wiecie, chodzi o zerwanie połączenia poprzez wysłanie odpowiednich komunikatów (pakietów z flagą RST) do jego obu końców. Komputer czy połączenie – drobna różnica, ale najwyraźniej trudna do wychwycenia.

Kwiatek trzeci

Ciekawskim Pekin właśnie odbiera ostatnie narzędzie zaglądania za firewall ochrzczony Wielką Ścianą Ognia, która separuje Chiny od globalnej sieci.

Oczywiście chodzi o Great Firewall of ChinaA wydawało się nam, że od 15 lat nikt już nie tłumaczy firewall jako ściana ognia… Przypomnijmy zatem redakcji wyborcza.biz: firewall w branży komputerowej to zapora sieciowa. W branży budowlanej to ściana ogniowa lub przeciwpożarowa.

Kwiatki kolejne

Pozostałe kwiatki nie są już związane z technologią, ale wraz z powyższymi pokazują wysiłek włożony w przygotowanie artykułu.

Nie jest tajemnicą, że Zuckerberg marzy o chińskim rynku, na którym jego portal jest na razie zablokowany. Uczy się mandaryńskiego, ma chińską dziewczynę i składa wizyty w Chinach.

Zuckerberg ślub z Priscillą Chan wziął już w 2012, zatem informacja o „dziewczynie” jest nieaktualna. W sumie trudno się dziwić, skoro cytowany wcześniej opis techniczny chińskiego systemu cenzury pochodzi z roku 2008. Pominąć można już fakt, że Priscilla jedynie z pochodzenia jest Chinką (jej rodzice są wietnamskimi Chińczykami) i urodziła się w USA.

Cenzura internetu przypomina próbę przybicia żelka do ściany – to słowa Billa Clintona z 2001 r.

Co prawda nigdy nie próbowaliśmy, ale misie Haribo wyglądają na takie, które do ściany da się przybić. Clinton mówił raczej o przybijaniu do ściany galaretki (swoją drogą da się to zrobić, choć nie jest to proste).

Podsumowanie

Przykro nam, że ciekawy temat, mocno związany z technologią i bezpieczeństwem, został w tak lekceważący sposób potraktowany.

Czy można to zmienić? Mamy nadzieję, że tak. Wszystkich dziennikarzy piszących o bezpieczeństwie i prywatności zapraszamy do kontaktu – w ciągu kilku godzin z przyjemnością odpowiemy na pytania, skonsultujemy tekst lub wskażemy eksperta, który udzieli swojej wypowiedzi. Chętnie poświęcimy swój czas, by nie musieć potem czytać takich kwiatków jak opisane powyżej.

Powrót

Komentarze

  • avatar
    2015.05.18 20:28 a

    Nie czytaliście wcześniej nic technicznego spod znaku agory? Oni zawsze piszą artykuły techniczne w tym stylu i z podobną dbałością o szczegóły. Przeczytałem ich kilka, kilka lat temu i dałem sobie spokój z całością. Najbardziej kuriozalne jest żądanie opłat za czytanie ich bredni.

    Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.18 20:43 nbw

    Dla dobra świata mogą i mi przesłać, co by ludzie ze śmiechu nie pomarli : )

    Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.18 22:22 g

    Po kim jak po kim, gdzie jak gdzie, ale na wyborczej to rzetelności sie nie szuka :-).

    Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.18 22:43 Adam

    Nie na temat: ten wpis jest słabo czytelny w Pockecie. Jeśli można, proszę o interwencję ;)

    Odpowiedz
    • avatar
      2015.05.19 00:15 Adam

      Interweniowałem, ale bez skutku. Jakieś szczegóły, zrzuty ekranu itp?

      Odpowiedz
      • avatar
        2015.05.19 08:41 maslan

        Adam, wezwij policję na interwencje. Może oni zainterweniują skuteczniej? Tylko nie zdziw się jak ci prawo jazdy zabiorą, bo przekroczyłeś ograniczenie na ilość klas w css…

        Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.18 22:49 mundek

    Lubię jak Wasze artykuły zaczynają się od żartu. W tym przypadku: “poważny serwis wyborcza.biz”, a potem jest coraz “poważniej” ;)

    Odpowiedz
    • avatar
      2015.05.19 10:36 Dawid

      Wygrałeś konkurs na najlepszy przeczytany komentarz dzisiejszego poranka :D

      Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.18 23:14 Hatred

    No to jak się już czepiamy, to proszę poprawić nazwisko pani na „Zuckerberg”. W Stanach również małżonka z automatu przyjmuje nazwisko męża. W dodatku to się już stało i nie ma żadej pani Chan.

    Dowodem tego niech będzie nazwa szpitala na ich cześć: „Priscilla and Mark Zuckerberg San Francisco General Hospital and Trauma Center”.

    http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/1177687.html

    Poza tym jej rodzice nie są z pochodzenia wietnamskimi Chińczykami /o/ Mimo, że w Wiki tak pisze…

    Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.18 23:15 Tomasz

    Najgorsze jest to, że błędy te wbrew pozorom nie wynikają z tego, że ten czy tamten dziennikarz jest kiepski. Zaryzykuję stwierdzenie, że wynika to z samej natury dziennikarstwa (a z pewnością tego „ogólnego”), które jest sztuką traktowania spraw „po łebkach” i ogólnikowo; siłą rzeczy prowadzi to do przeinaczeń, zbyt daleko idących uproszczeń czy wreszcie kompletnych bzdur. Nie dostrzega się tego, dopóki nie trafi się na artykuł z dziedziny znanej nam od podszewki. A co jeśli wszystko co czytamy jest najeżone takimi kwiatkami, których — nie będąc omnibusami — zwyczajnie nie dostrzegamy?
    Warto wziąć pod rozwagę: http://harmful.cat-v.org/journalism/gell-mann-amnesia-effect

    Odpowiedz
    • avatar
      2015.05.19 00:30 adrb

      Rozczaruję Cię:

      1. Tak, zwykle czytamy wysoko przetworzoną papkę.

      2. Tak ten dziennikarz jest kiepski. Kilku minutowe konsultacje z jakimkolwiek „informatykiem”, a ten artykuł wyglądałby inaczej. Nie czepiam się już nawet tego,
      że to najwyraźniej nieudolny plagiat (nie czytałem)

      Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.19 08:11 hoek

    Smutne jest to, że pomimo interwencji i sugestii oraz zwrócenia uwagi, artykuł dalej widnieje na stronie w pierwotnej formie. Co wskazuje również na brak profesjonalizmu nie tylko dziennikarza piszącego artykuł ale i redakcji. Media „kłamią” i nawet w przypadku zgłoszenia błędów w artykule nic sobie z tego nie robią. A ludzie niezwiązani z branżą czytają dalej i potem dyskutują na te tematy przekazując sobie nawzajem nieprawdę. Skoro robią to w tekstach związanych z technologią robią to również w pozostałych kategoriach, w których np. informatyk nie czuje się specjalistą. A wydawać by się mogło, że prasa powinna być tą ostatnią deską ratunku, że gdy już telewizja robi sieczkę z mózgu to chociażby stara dobra gazeta zawsze wyjaśni co i jak. Rozumiem, że dziennikarstwo to swego rodzaju rzemiosło i sposób na życie jednak powinno być w tym jeszcze odrobinę powołania, chęć niesienia ludziom prawdy, przekazywania rzeczowych informacji. W tym przypadku można podejrzewać autora tekstu za tajnego agenta Chin, który ma z zadanie dezinformować i odstraszyć ludzi, zniechęcić do łączenia się z serwisami tego kraju w obawie przed resetem komputera. Coś w stylu: Krzysiu, tylko mi dzisiaj znowu nie wchodź na te chińskie strony bo znowu się komputer zresetuje i będzie trzeba oddać do naprawy. Pal licho, że w komputerze Krzysia już od dawna pada np. zasilacz ;)

    Odpowiedz
    • avatar
      2015.05.19 13:09 Przemko

      Z 10 lat temu na Wybroczej zawisł tekst o niecnych praktykach producentów żywności którzy podają zawartość cukru czy tłuszczu ale nie w gramach lecz w procentach, czym wprowadzają konsumentów w błąd bo nie wiadomo czy te procenty odnoszą się do opakowania, do 100 gram czy do czego. Ten tekst tam pewnie wisi do dzisiaj bo wisiał jeszcze kilka lat temu.

      Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.19 09:18 pitti

    Nie no jak ściana ognia (wielka), to powinni spróbować emacsem przez sendmail…

    Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.19 09:55 Marek

    Szybkie pytanko. Czy redakcja powiadomila gazete lub sama dziennikarke o tych babolach ? Albo chociaz podeslala im link do tego artykulu ?

    Bo jesli nie to troche slabo… jesli ktos jest w bledzie to trzeba go o tym powiadomic. Kto wie – moze okaze sie rozsadna osoba i da mu to do myslenia na przyszlosc ;)
    Tylko edukacja i konstruktywny feedback moga cos zmienic.

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    • avatar
      2015.05.19 10:02 Adam

      wyborcza.biz wie i obiecała podesłać autorce artykułu.

      Odpowiedz
      • avatar
        2015.05.19 12:06 Marek

        No i fajnie ;)

        Odpowiedz
    • avatar
      2015.05.20 12:42 Ninja

      @Marek A może zacznijmy od tego, że ktoś, kto na co dzień pisze np. o nowych modelach traktorów, bo na tym się zna, to nie powinien pisać dorywczo o fizyce kwantowej?
      Poza tym, gdyby błędy w artykułach w Wyborczej miałyby być wytykane, to ludzie by zrobili DDoS skrzynek mailowych redaktorów owej gazety, nie sądzisz?
      Konstruktywna krytyka pomaga, owszem, ale tylko ludziom, którym zależy na nauce. Ta pani dostała zlecenie napisania czegoś o temacie o którym nie ma pojęcia. Powinny polecieć gromy na nią i jej szefostwo, za świadome wprowadzanie ludzi w błąd, ze względu na brak wiedzy, a nie konstruktywna krytyka. To jest zwyczajny brak szacunku dla czytelnika, więc dlaczego mieliby być szanowani przez czytelników? Jak Ci ktoś pluje w oczy, to mu strzel z prawego, zamiast pytać czy nie mógłby pluć w inną stronę.

      Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.25 05:52 Ơ̴̴͡.̮Ơ̴̴͡.

    „Firewall” to jest ściana przeciwogniowa. Ściana ognia, to jest „wall of fire”.

    Odpowiedz
  • avatar
    2015.05.25 11:59 Czesiu

    Czemu kogoś to dziwi? „Technologiczne” tuzy ze Spider’s Web sadzą takie rodzyny codziennie i nikt nie pisze o tym artykułów :)

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Jak nie pisać o bezpieczeństwie, czyli lusterka, resety i ściana ognia

Komentarze