1,4 miliona dolarów, które same wpływają na konto, to kwota, która cieszy. Angela Gulbenkian, z dumą nosząca nazwisko światowej sławy przedsiębiorcy, filantropa i mecenasa, odważnie uderzyła w światowy rynek sztuki. I wzięła sobie z tego rynku trochę pieniędzy.
Fundacja Gulbenkiana warta jest około 3,6 miliarda dolarów i prowadzi jedną z najbardziej znanych na świecie galerii – Calouste Gulbenkian Museum. Nazwisko Gulbenkian przez dziesięciolecia było gwarancją jakości i solidności na rynku dzieł sztuki. Od kilku lat jest też znane w sporcie, ponieważ niejaki Duarte Gulbenkian jest managerem piłkarskim. I ożenił się z Angelą Marią Ischwang z Monachium. Tak właśnie narodziła się Angela Gulbenkian, znawczyni sztuki i marszandka.
Od dyni do Angeli
Mathieu Ticolat zajmuje się obrotem dziełami sztuki i posiada niewielką firmę w Hongkongu. Zajmuje się sztuką nowoczesną. W 2017 ucieszyła go informacja, że do nabycia jest rzeźba Yayoi Kusamy, wielka dynia w kropki.
https://www.youtube.com/watch?v=L_FMuHiS2A0
Dynia dopiero była wystawiana w Hirshhorn Museum and Sculpture Garden w Waszyngtonie, jednej z najbardziej prestiżowych placówek muzealnych świata. Wystawy japońskiej artystki odbywają się tylko dwa razy do roku w różnych częściach globu i cieszą się stałym zainteresowaniem odbiorców. Prace Yayoi Kusamy sprzedają się na pniu, a jej sztuka, bez względu na to, czy zrozumiała dla odbiorcy, jest bardzo atrakcyjna wizualnie.
Ticolat szybko upewnił się, że jeden z jego klientów będzie bardzo zainteresowany tą rzeźbą.
Kupno dyni zaoferowała mu londyńska pośredniczka, współwłaścicielka FAPS-NET Ltd, agencji obrotu dziełami sztuki. Jej spółka mieściła się przy Southwark Bridge Road, w jednej z najstarszych dzielnic Londynu. Nazwisko pośredniczki wzbudziło zaufanie Ticolata: Gulbenkian, Angela Gulbenkian.
Od Calouste’a do Angeli
Angela Gulbenkian w kontaktach z marszandami dawała do zrozumienia, że owszem, jej nazwisko nie jest nazwiskiem rodowym, nie jest potomkinią wielkiego Calouste’a Gulbenkiana, ale że zajmowała się sztuką od lat i obecnie pracuje dla fundacji Gulbenkian.
Calouste Gulbenkian, z pochodzenia Ormianin, był potężnym przedsiębiorcą z Wielkiej Brytanii. Calouste pochodził z rodziny nafciarzy, od najmłodszych lat był wdrażany do prowadzenia rodzinnego biznesu. Odebrał staranne wykształcenie. Wdzięcznym przykładem na skalę przedsięwzięć, w które się angażował, była fuzja Royal Dutch Petroleum Company i Shell Transport and Trading Company Ltd. Gulbenkian stał się głównym udziałowcem Royal Dutch Shell. Miał zwyczaj zatrzymywania pięciu procent udziałów w kompaniach naftowych, z którymi wchodził we współpracę, co przyniosło mu żartobliwy przydomek „Pan Pięć Procent” i może rzucać nieco światła na środki, które zgromadził przez całe swoje życie. Nie stracił majątku podczas wojen światowych. Zarobione środki lokował też w sztukę, do końca życia zgromadził około 6400 cennych przedmiotów, kolekcję odzwierciedlającą dorobek cywilizacji od starożytności do czasów nowożytnych.
Gulbenkian nie był jednak tym rodzajem człowieka, którego cieszy posiadanie i który chce po prostu mieć więcej niż inni. Przez całe życie angażował się w wiele działań filantropijnych. Wiele z jego darowizn było kierowanych do ormiańskich fundacji. Pięć procent z jego zysków z ropy naftowej trafiało do armeńskich rodzin. Jego firmy dawały gwarancję zatrudnienia Ormianom, którzy mieli stanowić nie mniej niż pięć procent pracowników. Pomagał każdemu, kto przetrwał eksterminację narodu ormiańskiego. Wspierał biblioteki, kościoły, szkoły, uczelnie, szpitale. Był hojny ponad granice rozsądku, a mimo to pozostawił po sobie ogromny majątek, szacowany w momencie śmierci na 280 milionów dolarów. Wiadomo też, że swoim potomkom pozostawił majątek nieujawniony. Był inicjatorem powstania fundacji z siedzibą w Portugalii, która nadal promuje sztukę, działalność charytatywną, edukację i naukę na całym świecie i dziś jest jedną z największych fundacji w Europie.
Gdy więc marszand z dalekiego kraju dostaje telefon od rodziny Gulbenkian, a jeden z maili przychodzi z domeny gulbenkian.foundation, to marszand ów jest pod wielkim wrażeniem.
Angela Ischwang, z pochodzenia Monachijka, z wyboru mieszkanka Londynu, kobieta o wdzięcznym uśmiechu i zamiłowaniu do sztuki, około 2000 roku poznała Duarte Gulbenkiana, agenta piłkarskiego. Duarte, według słów rzeczniczki prasowej portugalskiej fundacji, jest prawnukiem rodu, ale niestety nie bezpośrednio spokrewnionym z wielkim Calouste. Duarte Gulbenkian prowadzi LXG Sports, małą agencję młodych talentów piłkarskich. W tej chwili ma trzech klientów, młodych piłkarzy jeszcze bez wartości rynkowej. Nie ma nic wspólnego z fundacją ani ze sztuką i nie mógł rekomendować żony do pracy ani w fundacji, ani w samym muzeum Gulbenkiana.
Ale Angeli rekomendacje nie były potrzebne. Za to nazwisko – owszem.
Od Angeli do 1,4 miliona dolarów
Dzieło, które Angela Gulbenkian zaoferowała Mathieu Ticolat, czyli Wielka Dynia w Kropki, zostało wycenione na kwotę 1,375 miliona dolarów. Angela zapewniała Mathieu, że ma ogromne doświadczenie w branży, kupowała dzieła sztuki dla fundacji i uczestniczyła w spotkaniach zarządu, spotykała się z licznymi kolekcjonerami i doradcami. W tej branży handlarz sztuką rzadko zamraża własne środki celem nabycia dzieła. Praca takich osób na ogół polega na kontaktowaniu, czasami w dość długim łańcuszku, kolejnych osób zainteresowanych przedmiotem, po to by ostatecznie przekazać środki od nabywcy do sprzedawcy, a samemu pobrać odpowiednią prowizję.
Mathieu Ticolat kupił dynię sam. Przelał w dwóch transzach, w kwietniu oraz maju 2017, środki w wysokości prawie 1,4 miliona dolarów na konto Angeli w Londynie. Dynia miała zostać doń przetransportowana przez upływem miesiąca, ale nic takiego nie nastąpiło. Ticolat prosił, błagał i groził, aż wreszcie złożył pozew cywilny o zamrożenie aktywów Angeli Gulbenkian, celem odzyskania swoich pieniędzy.
Angela wyraziła zdziwienie i proponowała, że jeśli Ticolat odstąpi od pozwu, to otrzyma zamówioną rzeźbę. Niechętnie ujawniła, kto według niej miał być (do tej pory anonimowym) sprzedawcą dyni: Martin Winterkorn, prezes Volkswagena. Niestety, Winterkorn zaprzeczył jakoby kiedykolwiek posiadał dzieło Kusamy i w ogóle znał Angelę Gulbenkian. Sama dynia – cóż, została całkiem inną drogą sprzedana pod koniec 2017 i nie miał z tą transakcją nic wspólnego ani Ticolat, ani ktokolwiek o nazwisku czy też pracujący w fundacji Gulbenkian, ani prezes Winterkorn. Angela jednak dalej obstawała, że po prostu przekazała pieniądze właścicielowi dyni i on wkrótce przekaże przedmiot transakcji Ticolatowi.
Duarte nie wypowiada się na temat działalności żony. Angela twierdzi, że na rachunku bankowym nie posiada żadnych większych środków. Fundacja Calouste’a Gulbenkiana odcięła się od całej sprawy. Dynia znajduje się w rękach prywatnych i właściciel nie zamierza jej sprzedawać.
W 1992 roku powstał film z Eddiem Murphym „Fałszywy senator„. Historia oszusta, który mając nazwisko takie samo jak zmarły senator, zostaje obdarzony zaufaniem przez tysiące wyborców, była wielkim przebojem kinowym. Należy jednak wątpić, by historia Angeli została potraktowana w podobny sposób – niewiele by brakowało, a jej postępowanie mogłoby położyć się głębokim cieniem na dorobku wielkiego człowieka i jego potomków.
Więcej o oszustwach w świecie sztuki można u nas poczytać TU oraz TUTAJ (tu również polski wątek).
Komentarze
Moim zdaniem to miał być wałek typu „optymalizacja podatkowa”.
ciekawa historia :) baby to sa jednak cwaniary
„Prace Yayoi Kusama sprzedają…” Yayoi Kusama to Japonka, więc odmieniamy jej nazwisko – Kusamy dzieła się sprzedają…
A nie jest tak?
Nie jest.
Sprawdzałam dwa razy i… źle, groza! (Poprawione, pierwsza odmiana nazwiska była, a druga nie!)