01.09.2018 | 18:13

Agnieszka Wesołowska

Szpiegostwo przemysłowe czy narodowe? W Dolinie Krzemowej trudno je odróżnić

Chiny, Rosja, Izrael, Francja, Korea Południowa to tylko niektóre z krajów, które wysyłają swoich szpiegów do Doliny Krzemowej. I nie chodzi o politykę – chyba że o politykę ekonomiczną i gospodarczą. Gdzie i jak działają szpiedzy w Kalifornii?

San Jose – stolica Doliny Krzemowej, trzecie najbogatsze miasto świata, zaraz po Zurichu i Oslo. Jak na Stany Zjednoczone, nie jest bardzo duże, ma około miliona mieszkańców. Dla porównania pobliskie Los Angeles ma prawie 4 miliony mieszkańców, a Nowy Jork 8 milionów. Przeciętny dom w San Jose kosztuje milion dolarów, a odsetek milionerów i miliarderów jest wyższy niż w innych amerykańskich miastach. Dochód na głowę mieszkańca w 2014 wynosił 77.400 dolarów i większy wg rankingów Międzynarodowego Funduszu Walutowego mają tylko – ogólnie – Luksemburczycy i Szwajcarzy.

W tym bogatym mieście rośnie przestępczość. Mieszkańcy życzą sobie płacić niskie podatki, a to na władzach miasta wymusiło cięcia budżetowe – w tym na policji. W 2006 stolica Silicon Valley była uznawana za najbezpieczniejsze miasto USA. I to już przeszłość.

Miasto bogaczy, pełne najnowszych technologii, frustracji i poczucia zagrożenia. I teraz pora, żeby pojawili się tam szpiedzy.

Driving Ms Feinstein

Gdzie znajduje się miejsce akcji wszelkich amerykańskich filmów szpiegowskich? Na wschodnim wybrzeżu. Bo tam jest rząd federalny, główne instytucje, agencje bezpieczeństwa. Upały i palmy, hawajskie koszule i środowisko IT to nieciekawa sceneria dla przeciętnego scenariusza filmowego. Taki tok myślenia rezydentów Doliny Krzemowej na pewno bardzo cieszy wszystkich szpiegów.

Szpiedzy mogą tu skupić się na pozyskiwaniu tajemnic handlowych i technologii. Interesujące jest również zbieranie informacji politycznych celem wpływania na politykę Kalifornii. Działalnością tego typu zajmuje się między innymi wywiad chiński. Wg Zacha Dorfmana z politico.com amerykańskie służby specjalne są świadome infiltrowania kalifornijskich polityków poprzez kontakty z Silicon Valley. Przykładem takiego szpiegowskiego skandalu z Doliną Krzemową w tle jest senator Dianne Feinstein.

źródło: oficjalna strona Sen. Feinstein

CBS San Francisco pisze bez ogródek, że ten rejon kraju to raj dla szpiegów chińskich oraz rosyjskich. Oto ostatnio długoletni pracownik, osobisty kierowca senator Feinstein, który woził ją przez 20 lat i był przez nią obdarzany zaufaniem, okazał się chińskim szpiegiem. Ironia – Dianne Feinstein była przez wiele lat członkinią, a nawet przewodniczącą Senackiej Komisji Wywiadowczej. Źródła z FBI komentują, że w takich wypadkach chodzi i o politykę, i o technologię.

Dyrektor FBI, Chris Wray, twierdzi, że w rejonie Doliny Krzemowej działają szpiedzy, którzy nie są powiązani bezpośrednio z chińskimi służbami dyplomatycznymi. Ich działalność odbywa się przy okazji „normalnej” pracy dla urzędów czy firm komercyjnych, gdzie znajdują zatrudnienie w zupełnie tradycyjny sposób. Osoby takie przekazują informacje wywiadowi dlatego, że są szantażowane przez funkcjonariuszy chińskiego rządu odesłaniem ich do Chin lub (co gorsza) grozi się bezpieczeństwu ich chińskich rodzin. Duże firmy informatyczne z Doliny zaczynają zwracać uwagę, by fachowcy, którzy dla nich pracują, mieli obywatelstwo amerykańskie – właśnie po to, by uniknąć takich sytuacji. Czy to wystarczy? Czy nie narazi firm na zarzuty dyskryminacji i na konflikt z lokalnymi środowiskami etnicznymi?

Dach przecieka w konsulacie

W kontekście zaogniającej się dziś wojny gospodarczej między USA a Chinami to właśnie chiński wywiad wydaje się być najszczerzej zainteresowany wszystkim, co dzieje się w Silicon Valley. Ale czy tylko? Okazuje się, że to nie tylko chińskie tajne służby zbierają tam informacje. Jedynym momentem, w którym Rosjanie byli mniej aktywni w tym rejonie, był okres pieriestrojki Gorbaczowa. Wtedy to Amerykanie, obserwując zmiany w sowieckiej polityce, a potem wycofywanie Armii Czerwonej z Afganistanu i europejskich krajów „bloku”, byli skłonni uwierzyć, że długoletni przeciwnik zmienia się i zaczyna być skłonny bardziej do współpracy niż do walki. Gdy Związek Radziecki, w opinii ówczesnych obserwatorów, rozpadł się niejako wbrew intencjom przywódcy tego państwa, USA przez moment zostało jedynym supermocarstwem i wydawało się nie mieć już mocnych przeciwników. A potem do władzy doszedł Władimir Putin i wczasy dla amerykańskich specagentów się skończyły.

Rosyjscy szpiedzy zajęli się zdobywaniem informacji o technologiach przydatnych zarówno dla wojska, jak i cywilnie. Agenci działali, dysponując odpowiednim zapleczem w konsulacie w San Francisco. Mieli zresztą w tym ogromne doświadczenie. Już w 1984 roku raport rządowy stwierdzał, że przy konsulacie działa około 50 radzieckich agentów, infiltrujących Dolinę Krzemową. Działania te koordynował ówczesny wicekonsul, Aleksandr Grishin. Tak naprawdę Grishin był w San Francisco rezydentem KGB. Imponujący wielkością budynek konsulatu był już wtedy najeżony najnowocześniejszą elektroniką. Ta elektronika skierowana była na m.in. Lockheed Missiles & Space Co. w Sunnyvale, gdzie produkowano pociski Poseidon, na Ford Aerospace i technologie kosmiczne, na matkę-założycielkę Doliny, znaną z produkcji poczciwych drukarek oraz mniej poczciwych technologii dla wojska, Hewlett-Packard. W 1984 roku 35% radzieckiego personelu konsularnego było wysokiej klasy specjalistami szpiegostwa high-tech. Wtedy to na konsulacie wybudowano coś w rodzaju drugiego budynku, a skarżącym się na zbrzydzanie pięknej panoramy miasta mieszkańcom Pan Konsul odpowiedział, że to taka konstrukcja, która chroni stary dach przed przeciekaniem. Owa osłona przeciwdeszczowa była, wg wszelkich danych, kamuflażem dla instalacji szpiegowskich.

Domena publiczna: Wikipedia

FBI oczywiście nie siedziało w tym czasie bezczynnie, starając się infiltrować konsulat przy każdej okazji. Swietłana Malutina – to jedna z postaci, która w wojnie naszych szpiegów przeciwko waszym szpiegom zapisała się mrocznymi zgłoskami. Swietłana chciała zostać gwiazdą filmową, ale została żoną rosyjskiego emigranta, handlującego mięsem i całkiem jej to nie satysfakcjonowało. Miała zostać umieszczona przez FBI w konsulacie jako agentka, ale KGB przejrzało ten plan i zatrudniło ją, ale po to, by dostarczać Amerykanom fałszywych informacji. Skutkiem szpiegowskiego qui-pro-quo było skazanie całkiem niewinnego męża Swietłany i skandal w strukturach FBI, podczas gdy Rosjanie dalej robili swoje, czyli szpiegowali.

Takie skandale, a potem okres odwilży i zmiana układu sił na świecie sprawiły, że przez kilkanaście lat FBI nie przykładało do poczynań Rosjan takiej uwagi, na jaką zasługiwały.

I tak do ostatniej dekady, gdy zarówno FBI, jak i CIA uznały, że Rosjanie przesadzają. W 2016 rosyjscy dyplomaci, którzy wg wszelkich znamion dyplomatami nie byli, zgubili ogon amerykańskich służb specjalnych i po intensywnych poszukiwaniach zostali zlokalizowani w pobliżu sieci światłowodowych na pustyni w Kansas. Amerykanie niechętnie przyznawali, że takie rzeczy dzieją się non stop, a Rosjanie na dyplomatycznych paszportach plączą się, często nawet się nie kryjąc, po strategicznych rejonach kraju. Tymczasem zaczęto mówić, że Rosja stara się manipulować nadchodzącymi w USA wyborami. Jedną z osób, która głosiła takie poglądy, była sen. Feinstein. Tak, ta, której kierowcą przez 20 lat był chiński agent.

W 2017 administracja Trumpa nakazała zamknięcie trzech rosyjskich placówek, w tym konsulatu San Francisco. Bezpośrednią przyczyną jednak nie było podejrzenie szpiegowania w Silicon Valley (co – wg wielu wskazówek – cały czas miało miejsce), ale odwet za wyrzucenie z Rosji amerykańskich dyplomatów. Doświadczeni amerykańscy politycy próbowali grać na ugodę, ale wtedy prezydent Trump podziękował Putinowi za „oszczędzanie amerykańskich pieniędzy na wynagrodzenia dla administracji”. Sekretarz Stanu, Rex Tillerson, skomentował ponuro, że obecnie stosunki USA-Rosja stały się najgorszymi od czasów zimnej wojny i że bezpieczeństwo narodowe wymaga, aby Stany Zjednoczone próbowały je ulepszyć. Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych wyraził ubolewanie z powodu eskalacji napięć w stosunkach dwustronnych, „które nie zostały rozpoczęte przez nas„. „Zamknięcie placówki w San Francisco utrudni Moskwie śledzenie amerykańskiej branży technologicznej za pomocą oficerów wywiadu udających dyplomatów” – powiedział Edward Price, były analityk CIA i rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego w administracji Obamy. „Zamknięcie innych obiektów zmusi Rosję do dokonania trudnych wyborów, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji o nadaniu priorytetu misji dyplomatycznej lub tajnym działaniom wywiadowczym„.

Aha…

Tyle że Rosjanie przez lata „nieprzykładania do ich poczynań wystarczającej uwagi” dobrze się przygotowali do śledzenia nowinek w Dolinie Krzemowej. Jednym ze sposobów jest przygotowanie podmiotu, który zajmie się szpiegowaniem, bez względu na to, czy konsulat w San Francisco będzie kierować akcją czy też nie. Rusnano USA to jedyna amerykańska filia Rusnano, rosyjskiej spółki skupionej głównie na nanotechnologii. Rusnano USA ma nie tylko nabywać nowe technologie, ale również ma się zająć wprowadzaniem własnych specjalistów do amerykańskich firm.

Poza tym w ruch idą stare sprawdzone metody, np. nawiązywanie kontaktów operacyjnych poprzez cudowne, piękne, seksowne i inteligentne prostytutki. Imprezy organizowane w Rosewood Sand Hill czy The Redwood Room ujmują za serca nawet bogatych i przyzwyczajonych do blichtru prezesów firm z Doliny. I nie tylko za serca. A wtedy zdobycie informacji nie jest już takie trudne.

źródło https://www.duvine.com/blog/laying-it-down-with-north-americas-sexiest-hotels/slides_clift-bar_for-web/

Jeśli chodzi o szpiegostwo gospodarcze, chiński wywiad wydaje się stosować bardziej subtelną strategię niż Rosja. Przyczyna jest prosta – Chińczyków oraz osób pochodzenia chińskiego, które wciąż są blisko związane z ChRL (np. są tam ich rodziny), jest znacznie więcej w USA niż Rosjan (wg statystyk w Dolinie jest około 30% pracowników pochodzenia azjatyckiego). Chiny mogą więc wykorzystywać szukających swojej szansy biznesmenów, studentów na stypendiach, podróżników i innych. Chiński wywiad wychodzi z założenia, że trzeba czynić jak najwięcej prób wyśledzenia jak największej liczby zastrzeżonych technologii – tak szybko, jak to możliwe oraz poprzez tak wiele kanałów, jak to możliwe. Podejmuje również starania, aby rekrutować pracowników tych firm, których technologie wydają się Chinom interesujące. To wymaga metod innych niż zorganizowanie dekadenckiej zabawy z najpiękniejszymi kobietami w modnym hotelu. Chińczycy wolą łagodnie rekrutować ludzi i wykorzystywać ich słabe punkty.

I potem dzieją się rzeczy takie, jak aresztowanie pracownika Apple’a, Xiaolanga Zhanga z Doliny Krzemowej, który – jak się przypuszcza – wykradł zastrzeżone informacje na temat oprogramowania Apple do autonomicznego pojazdu.

Zhang został po aresztowaniu oskarżony o kradzież tajemnic handlowych, nie o szpiegostwo, ale przyglądając się wojnie gospodarczej można skomentować, że dziś to dokładnie to samo. Xiaolang Zhang został zatrzymany przez agentów federalnych na lotnisku w San Jose przy zakupie biletu last minute, z laptopem pełnym wykradzionych danych. Pracował tak naprawdę dla XMotors, czyli Xiaopeng Motors. Zhang w Apple przebywał na urlopie ojcowskim, gdy aktywnie pobierał poufne pliki, a także odwiedzał laboratoria tej firmy. To już przypuszczenie, ale na takiego człowieka wywiad chiński użył na pewno innych rodzajów nacisku, niż podsuwając mu luksusowe call girls. Dziecko, żona, zasobna przyszłość z dala od ludowej ojczyzny – to mogła być większa motywacja niż „chodź, zabierzemy cię na niekończącą się imprezę twojego życia, nerdzie”.

A zatem Rosja i Chiny i dwie kontrastowe metody działania w Dolinie. Ktoś jeszcze?

Cisi gracze

Byli pracownicy amerykańskiego wywiadu twierdzą, że w Dolinie Krzemowej działa również szereg „przyjaznych” służb wywiadowczych. Np. Korea Południowa, ten liczący na trwałą przyjaźń ze Stanami kraj również ma swoich ludzi do szpiegowania w Valley. Intensywną działalność prowadzi także Izrael, wykorzystując informacje, by nakłonić prywatne izraelskie firmy do zakupu konkretnych firm w tym rejonie. Francuzi również nie unikają tego typu działalności. Politico.com, po otrzymaniu takich informacji od byłych amerykańskich agentów, zadał oczywiście w tej sprawie zapytania zarówno ambasadzie Korei, jak i Izraela oraz Francji. Koreańczycy i Francuzi musieli zgubić te maile, bo na nie nie odpowiedzieli. Ambasada izraelska zareagowała z oburzeniem – Izrael nigdy nie szpiegował w USA, koniec, kropka, to absurd.

A co na to sami zainteresowani, czyli firmy działające w Dolinie Krzemowej? Wygląda na to, że woda w usta i zatyczki na kablach – cisza. Podmioty z Doliny albo bagatelizują, albo wręcz ukrywają, w jakim stopniu dochodzi do kradzieży tajemnic handlowych i innych aktów szpiegostwa gospodarczego. To dotyczy zwłaszcza startupów lub mniejszych projektów, które szukają funduszy. Nie można ogłaszać światu, że tu i ówdzie wdarł się szpieg, jeśli szuka się inwestorów. Cóż warta jest firma, która nie umie chronić swoich danych? Na pewno nie tego, by rozwijać się w mieście, w którym przeciętny dom kosztuje ponad milion dolarów, a ludzie średnio zarabiają – sprzątaczka czy prezes – 77 tys. dolarów rocznie. Krzemowe el Dorado przyciąga wszystkich.

Każdy, w gruncie rzeczy, potrzebuje pieniędzy.

Powrót

Komentarze

  • 2018.09.01 20:04 jozek

    Jak to? Przecież za wszystkim stoją Rosjanie.

    Odpowiedz
  • 2018.09.03 09:56 W końcu czepialski

    Lubię Pani teksty, Pani Agnieszko. Jednak jako osoba, która sama zajmowała się swego czasu „newsami branżowymi” dostrzegam w Pani tekstach sporo sformułowań, których geneza może być jedna – tłumaczenie. Mimo to nie dostrzegam pod Pani tekstami informacji o tym jaki i czyj tekst Pani tłumaczy, lub chociaż listy źródeł z których Pani korzystała. Opinię odnoszę do ogółu i liczę na poprawę w przyszłości, nie do tego konjretnego tekstu.

    Bo odbiera się to dość ambiwalentnie, prawie jak anorektycznego kościotrupa w sukience…

    Odpowiedz
    • 2018.09.03 15:45 Adam Haertle

      A te kilkanaście linków do źródeł bezpośrednio w tekście to co, to pies? ;)

      Odpowiedz
      • 2018.09.03 17:00 Duży Pies

        Musisz w to mieszać psy?
        Tak jakby pies był czymś gorszym…

        Odpowiedz
  • 2018.09.03 22:10 kaper

    Czy portal, który z upodobaniem mowę rodzimą kultywuje, naprawdę musi używać zachodniej transkrypcji? Swojski Griszin nie wyglądałby ładniej?

    Odpowiedz
  • 2018.09.04 07:50 Art

    Ciekawe czy polski wywiad też działa w dolinie krzemowej, czy nasi agenci są na to za cieńcy..

    Odpowiedz
  • 2018.09.04 10:11 Sebo

    Z laptopem pełnym danych? Jest co najmniej kilkanascie metod wyslania terabajtów przez sieci do innego kraju tak aby nikt nigdy tego nie zauważył. Niepojęte.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Szpiegostwo przemysłowe czy narodowe? W Dolinie Krzemowej trudno je odróżnić

Komentarze