23.02.2012 | 22:51

Adam Haertle

Do czego posunie się rząd, by podsłuchać obywateli

Rząd Indii oraz hinduskie służby specjalne nie zadowalają się możliwością podsłuchiwania dowolnego łącza internetowego. W obawie, że coś im umknie, zmuszają dostawców usług poczty do tworzenia specjalnej infrastruktury podsłuchowej.

W sierpniu 2010 Indie zagroziły właścicielowi marki Blackberry, firmie RIM, zakazaniem działalności na terenie kraju, jeśli nie udostępni odszyfrowanej poczty swoich użytkowników hinduskim służbom odpowiedzialnym za podsłuchy. Hindusom wyjątkowo nie spodobało się szyfrowanie komunikacji emailowej w urządzeniach Blackberry, uniemożliwiające odtworzenie przesyłanych treści. W oficjalnym uzasadnieniu wymieniono liczne zagrożenia terrorystyczne, jednak wszyscy wiedzą, że tak naprawdę chodziło o konflikt z Pakistanem w obszarze Kaszmiru i możliwość korzystania z szyfrowanej komunikacji przez pakistańskich bojowników na terenie Indii.

Blackberry stanęło przed trudnym orzechem do zgryzienia. Z jednej strony hinduski rynek z ponad 1 mln klientów trudno zlekceważyć, z drugiej głównym atutem Blackberry zawsze było bezpieczeństwo transmisji. Jako jedyny z dostawców urządzeń mobilnych nie tylko domyślnie szyfruje pocztę wysyłaną z urządzenia, ale także zapewnia pełną własną infrastrukturę z serwerami poczty włącznie, szyfrującymi całą komunikację. Wobec ryzyka utraty ważnego rynku RIM ugiął się pod żądaniami hinduskiego rządu i zainstalował w Bombaju serwery umożliwiające służbom specjalnym dostęp do korespondencji przesyłanej na terenie Indii. Inwigilacja nie obejmie jednak wiadomości przesyłanych w ramach BlackBerry Enterprise Service, jako że kluczami szyfrującymi dysponują jedynie organizacje zarządzające serwerami.

Na tym jednak nie kończą się zakusy hinduskiego rządu. Poprosił on dostawców usług pocztowych takich jak Yahoo czy Gmail, by wszystkie wiadomości email, czytane i wysyłane na terenie Indii, były przekazywane przez lokalne serwery, nawet jeśli konto zostało założone poza granicami kraju. Do tej pory hinduskie służby specjalne nie mogły podsłuchiwać emaili przesyłanych z terenu Indii przy użyciu kont założonych poza granicami kraju.

Jak widać na przykładzie Indii, ceną za dostęp do dużego rynku zbytu usług czy reklam może okazać się konieczność współpracy z rządem, czasem wykraczająca poza stanadardy przyjęte w innych krajach. Pytanie, na jak dalekie ustępstwa są w stanie pójść korporacje, aby utrzymać dany rynek.

Powrót

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Do czego posunie się rząd, by podsłuchać obywateli

Komentarze