Wroga można obezwładnić, ale lepiej by było, gdyby dało się nad nim zapanować. A gdyby tak niszczyć umysły, a potem programować je na nowo? To nie Archiwum X, to prawdziwy Projekt MKUltra, prowadzony latami przez rząd USA.
Sidney Gottlieb był miłym, ciekawym świata naukowcem, który z pasją pracował dla rządu. Został nagrodzony medalem za wybitne zasługi dla wywiadu. Na emeryturze oddał się biednym i chorym, prowadząc m.in. szpital dla trędowatych i hospicjum. Hodował kozy. Kochał taniec ludowy. Żył skromnie.
Sidney Gottlieb był ojcem i modus operandi programu MKUltra, w którym truto, torturowano, niszczono zdrowie, a nawet zabijano ludzi, traktowanych jak szczury laboratoryjne. A wszystko to dla dobra powszechnego, bezpieczeństwa narodowego, dominacji USA i dla rozwoju nauki. Amerykańska wersja doktora Mengele.
Blitzkrieg
Gdy w maju 1940 roku Niemcy rzuciły na Francję 130 dywizji, siły alianckie przynajmniej w teorii mogły stawić im czoło. Błędy sprawiły, że 5 czerwca Niemcy przystąpiły do bezwzględnego ataku i po tygodniu nad Paryżem łopotała flaga ze swastyką. Żołnierze niezwyciężonej armii niemieckiej nie potrzebowali snu, jedzenia ani odpoczynku. Nie znali strachu ani litości. Nie cofali się przed niczym. Napędzała ich metamfetamina.
Pervitin można było kupić w każdej niemieckiej aptece przed wojną. Jego fantastyczne działanie spostrzegł doktor Otto Ranke i namówił niemieckie dowództwo do zaopatrzenia żołnierzy w odpowiednią ilość tabletek – Pervitinu i jeszcze osobnej porcji pigułek kokainowych. Nowatorskie podejście doktora Ranke doceniły po 1946 roku środowiska naukowe z Ameryki. Doktor znalazł zatrudnienie na Uniwersytecie w Erlangen, dużo publikował, a było to możliwe dzięki wsparciu rządu USA. Nie był jedynym nazistowskim uczonym, który zasłużył się w Stanach Zjednoczonych.
Odkrycia Niemców zainspirowały Amerykanów. Odpowiednia substancja chemiczna mogła sprawić, że żołnierze staliby się niezwyciężeni na polu walki, zaś inna mogła pozwolić obezwładnić wroga. Jeszcze inne substancje mogły pomóc wyeliminować na wrogim terytorium dowódców i przywódców, a nawet zabić całe dywizje bez jednego wystrzału. Dlatego należało podjąć prace naukowców niemieckich i wdrożyć je dla dobra ojczyzny i nowego, demokratycznego ładu.
Z czasem kolejne eksperymenty medyczne, w których narażano ludzi na śmiertelne niebezpieczeństwo, dręczono i nawet nie informowano, co się z nimi dzieje, były finansowane przez światowe ośrodki naukowe. Wszystko dla pokoju na świecie.
Porządne wzorce
Sidney Gottlieb był młody, ambitny i chciał walczyć na wojnie, ale do wojska się nie nadawał. Z powodu kalectwa – stopy końsko-szpotawej. Gdy znalazła się okazja, by pracować dla kraju, z radością podjął służbę w wywiadzie. Karierę zaczął w 1951 roku jako szef działu usług technicznych.
Był to okres prezydentury Harry’ego Trumana. Truman miał obsesję na punkcie komunizmu. To dzięki niemu rozwinięto w Europie Operację Gladio, w której z początku chodziło o tworzenie planu B na wypadek potencjalnej radzieckiej inwazji na Zachód. Założenia wydawały się sensowne, tyle że tworząc podwaliny Gladio, oparto się na strukturach „starych towarzyszy” z Niemiec i Włoch, takich jak Klaus Barbie, który do końca lat 70. pracował dla amerykańskiego wywiadu. Ze wsparciem Amerykanów u progu lat 50. przerzucano do Argentyny zbrodniarzy hitlerowskich – i nie tylko do Argentyny. Stany Zjednoczone ściągnęły w tym czasie do siebie przynajmniej tysiąc naukowców.
Wewnątrz USA trwało „polowanie na czarownice”, czyli nagonka na każdego, kto mógłby okazać się agentem komunistycznym. Świat stał się czarno-biały i byli w nim tylko śmiertelni wrogowie lub wierni przyjaciele. Kraj, który uczestniczył w wyścigu zbrojeń, szukał każdego sposobu, by zyskać przewagę nad komunistycznym wrogiem. Eksperymenty, którym poddawano często nieświadomą ludność cywilną, dalekie były od kanonów etyki, ale liczyło się tylko zwycięstwo nad nieprzyjacielem. W latach czterdziestych prowadzono eksperymenty z materiałami radioaktywnymi, które podawano chorym na nowotwory. Amerykańscy naukowcy na zlecenie Departamentu Energii przeprowadzali eksperymenty na ludziach w sposób, który zakładał ich celową szkodliwość. Logiczne więc, że musiały się pojawić też inne eksperymenty, np. z substancjami odurzającymi.
Program MKUltra
Gdy alianci oswobodzili Dachau, weszli w posiadanie dokumentacji eksperymentów medycznych doktora Kurta Plötnera. Plötner, prócz prób leczenia malarii wysoką gorączką, prowadził program chemicznych metod pozbawiania woli, będący kontynuacją dzieła, które narodziło się w Auschwitz. Eksperymenty z meskaliną wyglądały obiecująco – więźniowie chętniej i bez stosowania brutalnych metod wyznawali całą poszukiwaną przez śledczych prawdę. Prowadzono też prawdopodobnie badania nad innymi substancjami. Opisy tych testów przesłano do USA, tak jak i kilku ich autorów.
Dokumenty trafiły do Charlesa Savage’a i Henry’ego Beechera i stały się początkiem Projektu Chatter, prowadzonego przez US Navy. Obaj naukowcy eksperymentowali na zwierzętach i ludziach celem wdrożenia efektywnych metod przesłuchań. Pracowano na anabazynie, skopolaminie i meskalinie. Zainteresowano się też nowymi substancjami. Badania wydawały się więcej niż obiecujące, ale nie szły w odpowiednim kierunku.
W międzyczasie, m.in. dzięki doktorowi Plötnerowi z Dachau, którego Amerykanie po prostu zatrudnili, opracowano inny program – Bluebird. Obiecywano sobie po hipnozie doskonałe efekty w panowaniu nad umysłami. W ramach Bluebird kilkudziesięciu jeńcom wojennym z Korei Północnej podawano naprzemiennie dawki środków uspokajających i pobudzających. Usypiano, a następnie nagle wybudzano zastrzykami z amfetaminy. Potem hipnotyzowano i przesłuchiwano.
Gdy ze świeżo zakończonej wojny w Korei zaczęli powracać amerykańscy żołnierze, zeznając o Bluebird, oficjalnie ogłoszono, że to skutki zbrodniczych działań komunistów łamiących umysły Amerykanów. Wtedy już uruchomiono projekt MKUltra. Miał on dokładnie zbadać techniki manipulacji umysłami. Kierownictwo projektu powierzono ambitnemu chemikowi, oddanemu ojczyźnie, Sidneyowi Gottliebowi.
MKUltra to nie był tylko Gottlieb. Dla programu pracowali chemicy, agenci, fachowcy od mokrej roboty. W zespole badawczym byli naukowcy z hitlerowskich Niemiec. Byli też lekarze, również psychiatrzy. No i hipnotyzerzy, bo CIA cały czas pokładała wielkie nadzieje w hipnozie jako jednej z rozszerzonych technik przesłuchań*, a także przesyłania informacji**.
Gottlieb wreszcie poczuł się na swoim miejscu. Podobno przed tym etapem kariery żył skromnie ze swoją konserwatywną żoną i czwórką grzecznych dzieci, doił kozy przed świtem i nie wyróżniał się w towarzystwie. Być może jednym z powodów tego wycofania była bardzo silna wada wymowy – Gottlieb bardzo się jąkał. Wraz z rozpoczęciem pracy w MKUltra stał się nowym człowiekiem. Również dzięki temu, że sam swobodnie korzystał z testowanych w MKUltra substancji. Z agentami i naukowcami, którzy pracowali pod jego kierunkiem, lubił naradzać się na potańcówkach, wprowadzając się w odpowiedni nastrój różnymi środkami.
Praca nad projektem trwała około 20 lat, od 1953 do 1972 roku, kiedy to Gottlieb przeszedł na emeryturę. Kierownikiem wydziału chemicznego projektu był do roku 1956.
Przestępcy i narkomani
Projekt Bluebird pokazał, jak można manipulować umysłami. Teraz chodziło o znalezienie metody, która byłaby pewna i zawsze dawałaby dobre wyniki. W MKUltra eksperymentowano początkowo (rzućcie okiem na dodatkowe informacje na końcu artykułu) z kombinacjami narkotyków i hipnozy. Potem przerzucono się na metody z elektrowstrząsami oraz psychochirurgią. Znaleziono neurologa, który dokonywał eksperymentów z lobotomią i innymi rodzajami zabiegów, które miałyby być pomocne w przesłuchaniach. Psychiatrzy zajmowali się wywoływaniem amnezji lub wrażenia rozdzierającego bólu – i to bez stosowania nieestetycznych tortur fizycznych.
Ćwiczenia z podmianą tożsamości stosowano u nieświadomych niczego agentów CIA. Historia, którą miłośnicy literatury i filmu znają z „Tożsamości Bourne’a”, po raz pierwszy wydarzyła się w 1952 roku, gdy agentce podmieniono osobowość na całkiem nową. Ale ćwiczenia na własnych ludziach to było niefrasobliwe marnowanie zasobów ludzkich. Zaczęto więc eksperymentować na więźniach, bezdomnych, prostytutkach, narkomanach czy śmiertelnie chorych***.
Początkowo rozważano pobieranie zgód od osób poddawanych testom, ale CIA uznało, że jest to niezgodne z celami, jakie przyświecały przedsięwzięciu. Chodziło przecież o sterowanie ludźmi tak, by nie byli świadomi tego, co się z nimi dzieje.
Tak więc wzięto się za „odpady społeczne” i obserwowano, jak ci ludzie reagują na narkotyki i co się dzieje z ich umysłami. Cóż, to nieetyczne, ale ostatecznie chodziło o życiowych wykolejeńców. A co powiecie na doświadczenia na dzieciach?
W MKUltra skorzystano z Children’s International Summer Village, w którym na wakacjach i feriach przebywały regularnie dzieci z różnych krajów świata. Najmłodsze miały 7 lat. I od nich zaczęto „prace”. Dzieciom w grupie wiekowej 7-11 lat podawano halucynogeny, w tym LSD. Niektórym kilkukrotnie, innym przez kilka tygodni. W dwóch wypadkach te „badania” prowadzono przez ponad rok.
Wnioski przeanalizowano i kontynuowano badania – na młodocianych. W programie przez jakiś czas panowało wielkie ożywienie w związku z perspektywą kontroli potencjalnie destrukcyjnych elementów amerykańskiego społeczeństwa.
Czcigodny dr Cameron
Świetny był etap współpracy programu z psychiatrą doktorem D. Ewenem Cameronem, wybitnym lekarzem kierującym zacnymi stowarzyszeniami branżowymi, takimi jak American Psychiatric Association czy World Psychiatry Association.
To on badał Rudolfa Hessa i innych dżentelmenów z Norymbergi. Na przełomie lat 50. i 60. otrzymał z MKUltra 60 000 dolarów na badania nad zmianami świadomości i kontrolą umysłu. Był światowym pionierem w badaniach nad wykorzystaniem technik deprywacji sensorycznej, no, chyba że pionierami nazwiemy zbrodniarzy z okresu II wojny, którzy również prowadzili takie badania.
Metody, które stosował, to np. zamykanie na wiele dni w pomieszczeniach bez światła, zapachów i dźwięków. Amerykanie robili takie eksperymenty kilka lat wcześniej. Zamykali badanych na kilkadziesiąt godzin, a już po tym czasie obiekty badań doznawały uszczerbków na zdrowiu psychicznym. Cameron poszedł dalej. Jedną z kobiet zamknął na 35 dni.
Podawał nieświadomym obiektom testowym LSD – niektórym jednorazowo, innym wielokrotnie i przez wiele miesięcy. Wstrzykiwał pacjentom kurarę, wywołując czasowe paraliże. Badał również reakcję na ból. To szczególnie ciekawe badania, wymagające udziału całych zespołów chirurgicznych, które dokonywały lobotomii u pacjentów, wprowadzając ich tylko w nieznaczne znieczulenie. Cameron prowadził obserwacje zmian świadomości podczas tych operacji.
Na 150 osobach przeprowadził eksperyment „nagrywania” umysłów podawanymi przez megafon komunikatami, również przez sen. W ten sposób wdrukowywano fałszywe wspomnienia i fakty, jak np. uczestnictwo obiektów w morderstwach. Rozszerzał eksperymenty z czasów koreańskich, udoskonalając mieszanki, które miały usypiać pacjentów, a następnie wybudzając ich amfetaminą. W Korei przesłuchiwanych hipnotyzowano – Cameron swoje obiekty poddawał elektrowstrząsom z napięciem przekraczającym wielokrotnie bezpieczne normy.
Doktor Cameron****, co warto dodać, szczególnie lubił pracować na kobietach. Wybierał kury domowe z lekkimi problemami życiowymi lub/i psychicznymi, takie, które trafiały do lekarzy rodzinnych i stamtąd były kierowane do dobrego psychiatry. Opisano po latach przypadek kobiety, której doktor wyprał mózg tak bardzo, że nie tylko straciła swoją tożsamość, ale nie była w stanie w ogóle funkcjonować – nie wiedziała, że trzeba pójść do toalety, nie umiała posługiwać się sztućcami, nie pamiętała nikogo z bliskich.
Dr Cameron prowadził swoje badania w normalnych instytutach badawczych i szpitalach. Towarzyszyli mu zwykli lekarze i pielęgniarze. Wiedziano, co robi.
Narkotyki twarde, narkotyki miękkie, narkotyki al dente
Warto teraz przejść do istoty pracy szefa projektu, Sidneya Gottlieba – substancji chemicznych używanych w badaniach nad obiektami. Wojna narkotykowa pustoszy zdrowie, życie i gospodarki społeczeństw od wielu lat. Wydano na nią więcej, niż warte były narkotyki, które w tym czasie wprowadzano do obiegu. Warto wspomnieć, że być może części tej wojny by nie było, gdyby np. w latach sześćdziesiątych CIA nie wprowadzała narkotyków na rynek i nie pomagała zakładać podmiotów zajmujących się pozyskiwaniem narkotyków z Amazonii. Chodziło m.in. o Amazon Natural Drug Company, podmiot zasługujący na osobny artykuł, dzięki któremu sprowadzano takie psychodeliki jak np. ayahuasca. Ale czym są niewinne, naturalne halucynogeny przy najczystszym, doskonałej jakości LSD?
Już w 1954 roku Sidney Gottlieb na przyjęciu bożonarodzeniowym Agencji postanowił zaeksperymentować z LSD na kolegach. Dodał narkotyk do waz z ponczem. Obserwował. Zamierzał potem zasilić LSD wodociągi miejskie. Niektóre z takich „badań” kończyły się źle. Szef MKUltra był zdania, że warto przesiewowo badać reakcję ludzi na LSD. Najlepiej na łatwych do obserwacji grupach: politykach, kolegach z pracy.
Z czasem LSD testowano w USA, ale również na Filipinach czy w Japonii*****.
Testowano również inne substancje, jak tiopental, nembutal, THC. Badania prowadzono na więźniach (niechętnie, skazani miewają wrednych prawników), na ludziach ulicy, na klientach burdeli. Prostytutki nakłaniano do faszerowania klientów narkotykami. To było łatwe i tanie, bo kobietom płacono po prostu w narkotykach.
Halucynogeny dorzucano w barach do drinków przypadkowych klientów. Częstowano spragnionych nikotyny spreparowanymi papierosami. Próbowano stosować LSD w aerozolu – ale akurat ta metoda okazała się zawodna, byle wietrzenie pomieszczenia osłabiało efekt.
W sytuacji, gdy eksperymenty wymykały się spod kontroli, po prostu usuwano obiekty. Tak stało się np. w 1968 roku w Wietnamie, gdy zespół psychologów CIA próbował rozpracować złapanych przywódców Wietkongu. Zawiodły tradycyjne „rozszerzone techniki przesłuchań”, więc Wietnamczyków naszprycowano LSD – bez skutków. Trzem z nich otwarto czaszki, wszczepiono elektrody, a gdy i to nie przyniosło satysfakcjonujących efektów – zastrzelono wszystkich, a ciała spalono.
Niektórzy z pracujących przy tym zadaniu agentów naprawdę dobrze się bawili. Jeden z nich pisał po latach do emerytowanego Gottlieba z rozrzewnieniem: „Gdzie indziej pełnokrwisty Amerykanin mógłby kłamać, zabijać, oszukiwać, kraść, gwałcić i rabować z błogosławieństwem boskim?”.
Cierpliwy czytelnik może zauważył, że do tej pory projekt MKUltra opisywaliśmy jako projekt badawczy. Nie był to jednak projekt badawczy, a od bardzo wczesnego etapu pracy – operacyjny. Sidney Gottlieb osobiście opracowywał, a nawet wdrażał potężne trucizny przeznaczone dla przywódców państw takich jak Lumumba czy Castro, dowódców wojskowych, polityków mniejszego kalibru. Historia z dowódcami Wietkongu – no cóż, nie była jedyna. Chodziło o efekty, nie kolejne testy.
No i to już koniec MKUltra
Program zamknięto nie dlatego, że okazał się nie dość efektywny, a dlatego, że wyszedł na jaw. W 1974 roku pierwszy raz napisał o nim New York Times. CIA zareagowało, niszcząc na bieżąco dokumentację, ale tak naprawdę praca w projekcie wciąż trwała. Rok później Kongres powołał Church Committee, komisję do spraw nadużyć CIA, NSA i FBI. Prawie jednocześnie swoją komisję powołał prezydent USA, Gerald Ford. Obie komisje potwierdziły przerażające doniesienia NYT i ujawniły dalsze fakty, z których bardzo skromną część opisaliśmy tutaj.
Dr Sidney Gottlieb przeczekał cały szum i na emeryturze dożył swoich dni z wierną żoną u boku, czwórką kochających dzieci i stadkiem kóz. Niektóre z rodzin ofiar eksperymentów CIA dopiero w ostatnich latach poznały pełną prawdę o swoich bliskich i doczekały się odszkodowań.
Zainteresowanych odsyłamy do książki „Doktor Śmierć. Sidney Gottlieb i najmroczniejsze eksperymenty CIA” autorstwa Stephena Kinzera.
MKULtra – przypisy
*Obecnie rozszerzone/wzmocnione techniki przesłuchań to starego typu tortury fizyczne i psychiczne (te drugie sprowadzają się do zadawania cierpienia, a nie do wyciągania prawdy z umysłu przesłuchiwanego). Po II wojnie światowej pracowano nad łamaniem umysłów, ponieważ skorzystano ze spostrzeżeń fachowców III Rzeszy. Spostrzeżenia te były następujące: nieumiejętnie przesłuchiwana osoba powie wszystko, co wie, a także wszystko, czego się będzie od niej oczekiwało. Ponadto takie przesłuchania, choć trudno w to uwierzyć, mogą nie być efektywne. Zdarzają się osoby stawiające opór bólowi, upokorzeniom i łamaniu psychiki. Istnieje też niebezpieczeństwo, że przesłuchiwany, zanim powie, co ma do powiedzenia, umrze na skutek komplikacji na lub po przesłuchaniu (czyli z powodu niekompetencji przesłuchującego lub na skutek obrażeń/wstrząsu/zakażenia w późniejszym czasie). Może się też zdarzyć, że oporni osobnicy wybiorą zakończenie swojego życia, zanim zostaną zakończone przesłuchania. Jest jeszcze kwestia przesłuchujących, których wstępna rekrutacja, szkolenie, a następnie praca, obarczone są licznymi ryzykami, takimi jak zdradzenie tajemnic służbowych, wypalenie zawodowe, przekroczenie uprawnień zawodowych, przeniesienie pracy zawodowej na grunt życia prywatnego, choroby zawodowe itp. Biorąc pod uwagę potencjalne problemy stosowania tradycyjnych technik przesłuchań, nie należy wykluczyć, że dziedzictwo Sidneya Gottlieba dalej trwa.
**W czasie II Wojny Światowej i zaraz po niej jednym z ważnych problemów było przesyłanie informacji w taki sposób, by nie mogły zostać przechwycone. Szpiegów można było podkupić lub siłą przekonać do złamania tajemnicy, szyfry można łamać, wiadomości radiowe przechwytywać – nie można jednak przejąć informacji od szpiega/żołnierza, jeśli nie jest on świadomy, że takową posiada. Kodowanie informacji w podświadomości agenta miało pozwolić na jej odbiór, tylko gdy agent wydobywał ją ze swego umysłu pod wpływem hipnozy. Wywiad, a potem CIA, opracowywał metody dzielenia osobowości kombinacją narkotyki+hipnoza.
***W tekście linkujemy do naszego artykułu o zatruciach polonem. Opisywaliśmy tam eksperymentalne podawanie chorym na białaczki polonu. Niektórzy z nich wiedzieli, w jakim eksperymencie uczestniczą i mieli pewną świadomość rodzaju eksperymentu, a także nadzieję, że takie testy pozwolą im wyzdrowieć. Szczury laboratoryjne Gottlieba nie miały żadnej świadomości tego, czemu są poddawane.
****Czcigodny doktor Cameron przeszedł na zasłużoną emeryturę w wieku lat 60 i wkrótce zmarł na atak serca podczas wspinaczki górskiej.
*****Testy nie zakończyły się z zamknięciem projektu MKUltra. Narkotyki w ten sposób badano, obserwując np. specjalnie zapraszanych gości na imprezy CIA w specjalnie przygotowanych budynkach z pokojami wyposażonymi w lustra fenickie. Działo się tak na całym świecie, np. w Iraku, na pewno jeszcze w późnych latach 70.
Komentarze
Pisanie lub/i pod względem logicznym nie ma sensu.
W przypadku „i” warunki muszą być spełnione, co nie wyklucza użycia „lub” gdzie warunki mogą być spełnione.
Z punktu widzenia logiki formalnej masz rację, ale poza jej kontekstem „lub” oznacza zwykle alternatywę wykluczającą, a przynajmniej tak jest rozumiane przez przeciętnego czytelnika.
Jeżeli ma to być alternatywa to powinno się użyć „albo” a nie lub.
Czy to jest serwis polonistyczny…
Proszę swoje zaburzenia leczyć w innym miejscu.
Jerzeli to nie iest serwis, polonistyczny. To na takje pisańe oczekójeż pszyzwolenia? Bendziemy, pisadź z buendami i miedź to gdzieź, bo pszeciesz to nie serwis polonistyczny.
Ma sens, dla uściślenia znaczenia. Przyjętą w tym celu formą(potwierdzoną słownikowo) jest i/lub. Spowodowane jest to przyjmowaniem przez samo „lub” w języku potocznym jednego z dwóch znaczeń – alternatywy niewykluczającej lub alternatywy wykluczającej, co się jak widać nie wyklucza (:
Naomi Klein w książce „Doktryna Szoku” w jednym z pierwszych rozdziałów opisuje program MKUltra.
W latach ’60 i ’70 substancjami psychoaktywnymi, odmiennymi stanami świadomości i psychotroniką, interesowano się także w państwach Bloku Wschodniego, głównie w ZSRR (fenomem paranormalny: Nina Kułagina, czy badania i eksperymenty nad zmianą osobowości poprzez hipnozę prof. Rajkowa), Czechosłowacji, Bułgarii i w Polsce. Oczywiście te badania i eksperymenty były realizowane przez resorty siłowe albo naukowców pracujących dla tajnych służb.
Rozmawiałem kiedyś z nieżyjącym już Lechem Emfazym Stefańskim, będącym jednym z badaczy i popularyzatorów treningu autogennego, odmiennych stanów świadomości, hipnozy i autohipnozy w Polsce w latach ’70 i 80. Sam zresztą ukończyłem taki kurs w latach ’90 i swego czasu trochę praktykowałem.
L. E. Stefański znał W. Komara, uczonego prof. Manczarskiego, uzdolnionego parapsychicznie księdza Klimuszkę, i wielu uzdolnionych paranormalnie ludzi. Polska miała kiedyś niemały przyczynek do tych badań i eksperymentów. Szkoda że nikt tego dalej nie kontynuuje.
.
Z substancji psychoaktywnych, dość dobre działanie wykazuje psylocybina, mająca potencjał terapeutyczny (np. uwalnia od natręctw, nałogów). Jest obecna w grzybach rosnących w Polsce – łysiczce i kołpaczku. Jest bardzo mistyczna, widzi się po niej aurę, ma się wrażenie kontaktu z inteligencjami bezcielesnymi, ze zmarłymi. Ale nie namawiam do eksperymentowania bez wcześniejszego przygotowania się (głodówka, wyciszenie się, izolacja od ludzi i cywilizacji, wstrzemięźliwość od przyjemności, także seksualnych, itp.)
.
Co do amfetaminy i jej pochodnych takich jak Pervitin… Amfetaminę – dość intensywnie – zażywał już ojciec psychoanalizy, Zygmunt Freud.
> Sam zresztą ukończyłem taki kurs w latach ’90 i swego czasu trochę praktykowałem.
Czego dokładnie był to kurs?
Jak przebiegał?
Kto prowadził (nie chodzi o nazwisko, ale o kompetencje prowadzącego)?
Na czym polegało Twoje „praktykowanie”?
@Marzena
Pamiętam takie kursy, książki itd. Część mojej rodziny się tym fascynowała. Trening autogenny czyli świadome wprowadzanie się w stan relaksu. Coś a la joga. Nudy.
Bardzo ciekawy tekst, dzięki!
Obejrzyj/Posłuchaj sobie The Secret History of MK Ultra w Tom O’Neill Joe Rogan. Jak cie temat interesuje. Człowiek który zna sprawę od podszewki od lat.
Jakim cudem takie rzeczy działy się w cywilizowanym państwie? A niby, że tylko „Polska to bardzo dziwna kraj”.
Lata ’50-70 w USA to okres, kiedy prawa człowieka były dość luźno traktowanym terminem – poza MK Ultra mamy wtedy
a) kupowanie wyników eksperymentów na ludziach od Japończyków – członkowie japońskich obozów śmierci w ogóle nie byli sądzeni, bo Amerykanie chcieli ich wyniki.
b) zakażanie osób chorych psychicznie chorobami wenerycznymi i patrzenie, jak przebiega choroba (Eksperymenty z kiłą w Gwatemali)
c) zakażanie osób czarnoskórych kiłą i obserwowanie jak przebiega choroba (Eksperyment Tuskagee)
d) wciskanie nieświadomym ludziom (w tym ciężarnym kobietom) radioaktywnych produktów w celu zbadania jak działaja pierwiastki radioaktywne.
e) różnej maści eksperymenty chemiczne na więźniach…
Dorzucę, że ciekawy jest wątek eksperymentów w Kanadzie, gdzie bez problemu znajdowano wsparcie środowisk naukowych i odpowiednią ilość świnek morskich do testów.
Nic nowego. USA jest struktura stricte nazistowksa. I ani slowa o tym nie znajdziecie w tzw „podrecznikach” w tzw „szkolach” publicznych. Ani jednego slowa, mimo, ze sa to wazkie fakty dla wspolczesnej historii. Najlepsze jednak, ze normy uwazaja, ze wszystko jest OK, a jesli ktos temu zaprzecza, to tym gorzej dla niego. To towarzystwo jest bezdennie glupie.
kor. Operacja „GLADIO”
Bardzo dobry tekst.
Tekst o Gladio czeka w kolejce do publikacji :) Męczyć naczelnego, plz ;)
Przedmówcy chodziło o korektę w tekście. Stoi „Glaudio” zamiast „Gladio”.
Aaa
Lustra „Fenickie”
Sorki, rozpiszę dokładniej Twoją uwagę, od dwóch dni pozostającą bez reakcji Autorki. I tak, w ostatnim przypisie zamiast „…pokojami wyposażonymi w lustra weneckie…” powinno być „…pokojami wyposażonymi w lustra fenickie…”.
Człowiek przez całe życie się uczy. Fenickie :)
Teraz czekamy na drugą część artykułu czyli o analogicznych eksperymentach w ZSRR i bloku wschodnim.
Ciekawe kiedy doczekamy sie odtajnienia dokumentów o eksperymentach przeprowadzanych w PRL. Czy w IPNie ktoś zajmuje się takimi przestępstwami przeciwko Narodowi Polskiemu?
Brak opracowań i odtajnienia tych operacji może błędnie sugerować ich kontynuację.
W PRL nie robiono drastycznych eksperymentów. PRL to nie był jednak ZSRR.
Ciekawe doświadczenia robił prof. Manczarski z postrzegania pozazmysłowego w hipnozie i elektrohipnozie (skonstruował aparat do tego). Być może jakieś artefakty pozostały na Wojskowej Akademii Technicznej bo tam pracował.
Prof. Manczarski postawił ciekawą hipotezę i podparł ją badaniami, że zjawiska takie jak telepatia mają charakter elektromagnetyczny widmowy, czyli że podczas ich zajścia bierą udział fale em z różnych pasm, a przede wszystkim fale długie.
W PRL sporo znamienitych prac prowadził ksiądz-naukowiec, prof. Sedlak. Jego prace dotyczyły bioelektroniki, biofizyki, częściowo zahaczały o psychotronikę. Czytałem parę jego prac, są dość trudne, wymagają wiedzy z podstaw biofizyki i biochemii.
Tylko czy teoria o krzemowym pochodzeniu życia, którą ksiądz Sedlak stworzył, wytrzymuje naukową krytykę?
@ciekawy
Nawet jak nie wytrzymuje, to nie znaczy że badania nie miały sensu. Wielokrotnie w dziejach ludzie badali jedno, a odkrywali co innego ;) Każda epoka ma swoje „kamienie filozoficzne”.
Lepsze niż jakikolwiek artykuł będzie sięgnięcie chociażby po „Biohazard” Kena Alibka. Jeśli chodzi o eksperymenty na Polakach – po co? ZSRR nie traktowało krajów satelickich jak jakichś pól testowych, bo i ich zachowanie nie wskazywało na to, że się do tego nadają (Czechosłowacja, Węgry, protesty w Polsce), a co więcej ZSRR jest znacznie lepszym miejscem do prowadzenia takich działań – jest większe, istnieje możliwość łatwiej izolacji lokalizacji i obywateli (miasta zamknięte, więźniowie z Gułagów), etc.
Natomiast sugerowany spisek, że od 30 lat od upadku komuny niestniejące od 30 lat ZSRR prowadzi eksperymenty na biednych Polakach i nikt tego nie zauważył – cudny, 10/10.
Marvel Cinematic Universe jako materiał źródłowy (https://marvelcinematicuniverse.fandom.com/wiki/Operation_Paperclip) wtf?
Jeśli ktoś wierzy że takie badania zostały zamknięte i nikt nigdy do nich nie wrócił…
@ Duży Pies
„W PRL nie robiono drastycznych eksperymentów. PRL to nie był jednak ZSRR”
Czy możesz wskazać jakieś badania IPNu na odtajnionych dokumentach z PRL, na których zapewne się opierasz? Czytałem trochę o tym co robili Popiełuszce przed śmiercią i mam odmienne zdanie na temat drastyczności działań w PRLu.
„Czy możesz wskazać jakieś badania IPNu na odtajnionych dokumentach z PRL, na których zapewne się opierasz?”
Nie opieram się o dokumenty IPN. Mam co do IPN mieszane uczucia, jest tam sporo politykierstwa i subiektywnych ocen. IPN nie ma nic wspólnego, i niewiele miał wspólnego, z prawdą historyczną IPN to polityczne ramię PiS i ultraprawicy.
.
„Czytałem trochę o tym co robili Popiełuszce przed śmiercią i mam odmienne zdanie na temat drastyczności działań w PRLu.”
Nie odróżniasz badaczy, naukowców i ich badań o których pisałem, od sadystycznych SBeków którzy skatowali człowieka, niejednego zresztą? Masz ewidentny problem z czytaniem ze zrozumieniem!
Aaa. W PRLu tylko prawi badacze i naukowcy zajmowali się możliwościami manipulacji socjo- psycho- i farmakologiczną i nie robili tego na zlecenie sadystycznych pracowników takich czy innych organów? Śmiała teza, a taką np. skopolaminę wymyślili chyba pisarze powieści sensacyjnych, a używano ją tylko w USA?