Haker twierdzi, że FBI szantażem chciało zmusić go do współpracy

dodał 19 lutego 2015 o 14:27 w kategorii Prawo  z tagami:
Haker twierdzi, że FBI szantażem chciało zmusić go do współpracy

28-letniemu sympatykowi Anonymous postawiono 44 zarzuty, grożące wyrokiem 440 lat więzienia. Oskarżony, który przyznał się do jednego zarzutu i otrzymał karę 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywny twierdzi, że był szantażowany przez FBI.

Historia Fidela Salinasa dobrze pokazuje specyficzny charakter amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Choć groziły mu 4 wieki więzienia, otrzymał łagodny wyrok po przyznaniu się do winy. Twierdzi jednocześnie, że FBI chciało, by włamywał się do komputerów meksykańskiej mafii a gdy odmówił, nagle z jednego zarzutu zrobiło się kilkadziesiąt.

Meksykańskie gangi narkotykowe vs Anoymous

Przygoda Salinasa z FBI zaczęła się od przeszukania jego domu w 2012 i oskarżenia o włamania komputerowe. Jego sprzęt i nośniki zostały zatrzymane a on sam wyszedł za kaucją. Jak sam opowiada w maju 2013 został zaproszony do siedziby FBI na rozmowę. Rzekomo przez 6 godzin był tam nakłaniany do rozpoczęcia współpracy z agencją. Agenci FBI ustalili, że Salinas był powiązany z ruchem Anonymous, bywał na odpowiednich kanałach IRC i przygotowywał odwołaną później OpCartel, operacją Anonymous wycelowaną w meksykańskich handlarzy narkotyków. Agenci próbowali go podobno namówić do zbierania informacji o łapówkach branych prze meksykańskich urzędników oraz pozyskiwania danych członków narkotykowych gangów. Nakłaniali go także do szukania tych informacji u innych członków Anonymous. Salinas odmówił.

Fidel Salinas

Fidel Salinas (źródło: Wired)

Cztery miesiące później postawiono mu zarzuty związane z próbami włamania do strony internetowej lokalnego urzędu. Kolejne 6 miesięcy później do tych zarzutów dołączyło 13 kolejnych, a w następnym miesiącu jeszcze 30. Aby oddać skalę absurdu warto wspomnieć, że 18 zarzutów dotyczyło prześladowania w sieci nieustalonej osoby, a polegały one na 18-krotnym wysłaniu losowego tekstu przez formularz kontaktowy strony internetowej (jeśli taki zarzut ma sens to do więzienia powinna trafić połowa użytkowników Twittera). Kolejne kilkanaście zarzutów dotyczyło przeskanowania jednej z urzędowych witryn Acunetixem. FBI nie namawiało już więcej Salinasa do współpracy, ale twierdzi on, że kolejne fale zarzutów traktował jako presję, by zgodzić się na wcześniejsze propozycje.

Szybka redukcja

Salinas miał szczęście, ponieważ jego przypadkiem zainteresował się adwokat Tor Ekeland, który postanowił bronić go za darmo. Dzięki staraniom prawnika liczba zarzutów została szybko zredukowana do 28 po czym wszystkie oprócz jednego zostały anulowane pod warunkiem, że Salinas przyzna się do jednego z nich. Pokazuje to ciekawy trend w amerykańskim systemie prawnym – ponad 90% spraw kończy się tam przyznaniem do winy zanim zacznie się proces. Z kolei poniżej 1% spraw które doszły do etapu procesu kończy się uniewinnieniem oskarżonego.

Agresywne budowanie oskarżenia w sprawach o przestępstwa komputerowe ma swoją długa tradycję w USA. Andrew “Weev” Auernheimer siedział wiele miesięcy w areszcie za uruchomienie skryptu, który pobrał ze strony operatora telefonii komórkowej identyfikatory Apple ID części użytkowników, a Aaron Swartz popełnił samobójstwo po tym, jak dowiedział się, że grozi mu 35 lat więzienia gdyż został oskarżony o pobranie z uczelnianej sieci bazy artykułów naukowych.

Salinas nie posiada żadnych dowodów na poparcie swojej tezy o szantażu FBI, ale historia zna podobne, udokumentowane przypadki. W chyba najsłynniejszym z nich Sabu, lider Lulzsec, przez wiele miesięcy donosił na swoich kolegów, zlecał im kolejne włamania i pomógł złapać najlepszego z włamywaczy grupy w zamian za zachowanie własnej wolności. W tym przypadku Sabu miał wybór – zarzuty i ponad 100 lat więzienia oraz jego przybrane dzieci w sierocińcu (opiekował się nimi sam) lub współpraca. Choć jego decyzja wzbudziła duże kontrowersje, to jeszcze większe wzbudzać powinna praktyka szantażowania włamywaczy wyolbrzymionymi zarzutami.

Źródło: Wired i Wired