Śledztwo w sprawie czerwonego barwnika odnajdywanego w brzuchach pszczół na nowojorskim Brooklynie doprowadziło do ujawnienia i zamknięcia największej plantacji marihuany w historii Nowego Jorku.
W dzisiejszej opowieści zostawimy na chwilę komputery i skupimy się na bezpieczeństwie uprawy narkotyków w dużym mieście, wysokich standardach amerykańskiego systemu sprawiedliwości oraz niewystarczającej analizie ryzyka.
Wiśniowy Król
Arthur Modella był znany na Brooklynie jako Wiśniowy Król. Właściciel istniejącej od 50 lat przetwórni wiśni gatunku maraska, założonej przez jego dziadka, odziedziczonej od ojca i wuja, był lubiany w społeczności, w której kilka tysięcy osób przewinęło się przez mury jego zakładu. Mało kto jednak wiedział, że oprócz świetnie sobie radzącego oficjalnego biznesu, Modella prowadził także drugi, ukryty pod ziemią. Na powierzchni ok. 250 metrów kwadratowych w świetle 120 profesjonalnych lamp hodował około 1200 krzaków konopi. Sala upraw, małe biuro, magazyn, chłodnia do przechowywania produktu końcowego oraz winda ukryte były za tajnymi drzwiami w ścianie garażu.
Już w roku 2009 nowojorskie organy ścigania otrzymały informację o lokalizacji tajemnego przejścia oraz o prowadzonej podziemnej produkcji. Informator nie widział uprawy na własne oczy, lecz przekazywał wiedzę zdobytą od kogoś innego. W amerykańskim systemie prawnym zeznanie z drugiej lub trzeciej ręki nie jest jednak wystarczającą podstawą do wydania nakazu przeszukania posesji. Policja postanowiła zdobyć więcej dowodów. Obserwacja fabryki pozwoliła ustalić, ze jest ona wyposażona w dość zaawansowane systemy bezpieczeństwa. Kamery, wykrywacze ruchu, kłęby drutu kolczastego nie są jednak wystarczającym dowodem na prowadzenie nielegalnej działalności. Na teren fabryki ciągle wjeżdżały i wyjeżdżały liczne pojazdy dostawcze, lecz nie odkryto żadnego wzorca podejrzanego ruchu. Podejrzany był sposób, w jaki Modella rozpoczynał swoje podróże – zanim udawał się w kierunku docelowym, robił kilka kółek po okolicznych przecznicach, zupełnie jakby upewniał się, że nikt go nie śledzi.
Modella najczęściej poruszał się swoim Mercedesem lub Porsche. Miał także Bentleya a wszystkie pojazdy były śnieżnobiałe. To właśnie w garażu, gdzie parkował swoją flotę, za szeregiem półek, znajdować się miały drzwi prowadzące do podziemnej uprawy. Policjanci jeździli za nim przez 6 tygodni, ale nie przyłapali go na żadnym podejrzanym spotkaniu. Jego zakład generował spore zużycie wody, lecz było ono uzasadnione potrzebami produkcyjnymi. Co ciekawe, zużycie prądu było bardzo niskie – na terenie zakładu znajdowały się generatory, zapewniające samowystarczalność w zakresie dostaw energii elektrycznej. Nad fabryką przeleciał helikopter z kamerą termowizyjną, jednak nie wykryła ona żadnych anomalii. Plany budynku znajdujące się w miejskich zasobach wręcz pokazały, że nie ma pod nim żadnych piwnic. Kiedy policjanci byli już bliscy porzucenia sprawy, postanowili przeprowadzić jeszcze jeden test. Nocny spacer wokół fabryki z psem szkolonym do wykrywania narkotyków okazał się strzałem w dziesiątkę – pies wskazał na obecność zapachu marihuany. To było jednak ciągle za mało, by otrzymać nakaz przeszukania. Sprawa została odłożona na półkę.
Zdradzieckie pszczoły
Rok później po drugiej stronie zatoki pszczelarze zauważyli, że ich pszczoły zaczęły produkować substancję o czerwonej barwie i brzydkim zapachu. Kiedy wracały z poszukiwania miodu nektaru, ich przezroczyste brzuchy pełne były tajemniczej czerwonej mazi. Początkowo jedynie w żartach wskazywano na fabrykę wiśni, jednak gdy badanie czerwonej substancji wskazało, że jej skład chemiczny podobny jest do środków używanych przy przetwórstwie wiśni, pszczelarze postanowili bliżej przyjrzeć się fabryce.
Modella wykazywał ogromną wolę współpracy. Sam opłacił specjalistów którzy mieli ustalić czy i ewentualnie jak pszczoły mogą zdobywać swoje czerwone pożywienie. Okazało się, że winny był krótki moment transportu pojemników z półproduktem między dwoma halami, w trakcie którego pszczoły mogły objeść się substancji dodawanych do wiśni. Pojemniki zamieniono na zamykane i problem teoretycznie się ulotnił. Kilka dni wcześniej jedna z gazet zasugerowała, że być może winny problemu jest wyciek z fabryki. Wycieku nigdy nie stwierdzono, ale policja wyczuła swoją szansę na odkopanie sprawy z poprzedniego roku.
Pierwsza wizyta inspekcji ochrony środowiska nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Inspektorzy nie znaleźli piwnicy ani nie stwierdzili obecności zapachu marihuany. W kolejnej próbie do pracy w fabryce zgłosił się informator policji, jednak nie został przyjęty. Po kilku latach zmienił się prokurator prowadzący sprawę i nowy poprosił o jeszcze jedną próbę pod tym samym pretekstem. Tym razem inspektorom towarzyszyli śledczy, którzy weszli do garażu wskazanego przez informatora i zauważyli, że część półek jeździ na kółkach. Kiedy spróbowali je przesunąć okazało się, że trzymają je magnesy. Mocne szarpnięcie sprawiło, że w ścianie pojawił się tajemny korytarz prowadzący do schodów do nieistniejącej na planach piwnicy. To wystarczyło do wydania nakazu przeszukania.
Śledczy oprócz wspomnianych już 1200 roślin znaleźli ok. 50 kg gotowego produktu, 125 tysięcy dolarów w gotówce i nasiona 60 rodzajów konopi. W kącie była też mała biblioteczka, a w niej podręczniki uprawy roślin oraz Encyklopedia Zorganizowanej Przestępczości. Wszystkie wcześniejsze próby namierzenia uprawy były nieudane ze względu na jej perfekcyjną lokalizację. Gruby betonowy strop świetnie izolował piwnicę sprawiając, że na zewnątrz nie było śladu wyższej temperatury, generator dostarczał potrzebny prąd a system irygacyjny korzystał z zasobów fabryki. Do tej pory nie wiadomo, jak wyglądała sieć dystrybucji towaru, ponieważ właściciel interesu niestety popełnił samobójstwo tego samego dnia. Jeszcze w trakcie wizyty policji, kiedy tylko agenci zainteresowali się półkami w garażu, udał się do toalety i strzelił sobie w głowę z legalnie posiadanej broni. Nigdy nie był notowany, zatem mógł wystąpić o zezwolenie na jej posiadanie. Wygląda na to, że jego rodzina ani pracownicy nie mieli pojęcia o podziemnej działalności – nigdy nie widziano też, by ktokolwiek oprócz niego wchodził do garażu, w którym znajdowało się ukryte przejście. Tajemnicę organizacji swojego tajnego biznesu zabrał ze sobą do grobu.
Źródła: The Daily Beast, NYT.
Komentarze
Niezły arty, mimo że nie z IT :)
Kamera ze śmigłowca nie wykryła lamp? bo strop był gruby? przecież ciepło przechodzi przez ściany bez problemu a lampy świecił chyba całą dobę. Konkurencja go wyeliminowała , samobójstwo też wątpliwe bo za cenę bentleya mógł spokojnie mieć prawnika który z czarnego zrobi białe .
…Encyklopedia Zorganizowanej Przestępczości…
a w originale jaki tytuł ??
The Bible.
Skoro tak twierdzisz, to przeczyaj całą. Zaznacz odpowiednie fragmenty, którymi -poprzesz swoje twierdzenie – z chęcią je poznam.
Jeżeli zaś nie znajdziesz, idź do dowolnego kościała i przekaż conajmniej 200zł na potrzebujących.
czarni więcej nie potrzebują.
Pokaz mi chodz jedno swieto katolickie (czysto katolickie, nie zapieprzone od innych), jeśli takiego nie znajdziesz to idź do najbliższego żercy i daj mu 200 złotych na rozwój rodzimej wiary.
Albo po prostu przestań dysponować portfelami ludzi którzy wskazują biblie jako podręcznik dla oszustów (którym owa biblia jest tak nawiasem).
Na potrzebujących…proboszczów czy zwykłych księży? Jeszcze nie wszyscy jeżdżą Mercedesami, niektórzy muszą się męczyć w Audi.
Rozumiem bronić wiarę w jakiegoś boga, ale bronić klechów to szczyt moherstwa i debilizmu.
„Kiedy wracały z poszukiwania miodu”? Raczyj ny za bardzo;] Jak w ramach oderwania się od tematyki komputerowej, no to się odrywamy – http://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C3%B3d .
W gta VC jeździło sie po mieście i sprzedawało narkotyki z auta mającego wisienke na dachu.
to była wisienka na lodach i sama misja nawiązywała do tego co działo się w szkocji
Złapali go i popełnił „samobójstwo”, to wszystko brzmi jak przykrywka pod coś większego,jakby poza wiśniami i hodowcą był kimś znacznie ważniejszym
A uważasz, że ci od wiśni i tym bardziej hodowcy nie mają „klamek” i „odpowiednich znajomości”… ?
Tak, bo właściciel był reptylianinem i pod tą plantacją miał ukryte przejście w głąb ziemi, gdzie żyją ludzie-jaszczury. Zastrzelił się, bo zadziałał implant w mózgu, który był zabezpieczeniem.
Super artykuł, bardzo wciąga i chce się więcej z tej tematyki czytać ;-)
Brawo Adam za różnorodność.
@ 815162342 – wydaje mi się że ktoś kto jest ważniejszy nie strzela sobie w głowe ale „przekonuje” prokuratora żeby sobie odpuścił
Gdzie można dostać encyklopedie przestępczości zorganizowanej?
To dosłownie kilka kliknięć. Poszukaj „“World Encyclopedia of Organized Crime”.
Ale muszę Cię zmartwić – książka ma przeciętne recenzje.
Underground. A kto skryminalizował zioło ? Nie władcy kasy i niewolników ?
Wystarczy, że popierają to mądrzy rodzice, którzy mają dzieci i są świadomi, że dla za#ranych dilerów narkotyków liczy się wyłącznie kasa, a narzędzia do nieświadomego uzależniania abstynentów mają niepokojąco subtelne i skuteczne…
a narzędzia do nieświadomego uzależniania abstynentów mają niepokojąco subtelne i skuteczne…
co xD? To ta historia z cyklu jak to dilerzy najpierw dają za darmo, żeby uzależnić, a potem ciągną hajs xD?
… zaraz obok trolli z portalu na K, kończących prześmiewcze posty wyrażeniami typu iks de ;)
świetne! nie chcesz dodać pod każdym swoim artykułem qr kod z adresem btc? na pewno chętni by się znaleźli. Zamiast pochwał mały tip :-)
Wszytko przez kipeskie wejście od piwnicy :/ Widziałem w jakimś zagranicznym artykule fajny patent z drzwiami z betonu lub klapie w podłodze (nie różniące się od ściany) trzymanymi i otwieranymi za pomocą ogromnego siłownika hydraulicznego. To by w ogóle nie odróżniało się od oryginalnej konstrukcji garażu i dodatkowo byłoby odporne na przypadkowe popchanie/pociągnięcie.
Jak można niezauważenie wybudować dużo betonową halę pod ziemią?
Możliwe jest, że zostało z okresu prohibicji, albo było tajnym schronem w razie wybuchu wojny.
Normalnie – można.USA to nie Polska,nikt tam chyba nie wymaga(ł) tuzina pozwoleń i nie kabluje na ciebie jak i co stawiasz na swojej ziemi. Oczywiście to był Brooklin,więc wyższa szkoła jazdy,ale dobudowanie sobie piwniczki i rozbudowywanie jej jest stosunkowo łatwe wszędzie gdzie masz stały grunt,trochę cierpliwości,łopatę,szpachlę trochę czasu do samodzielnego poświęcenia, dość kasy i podstawową znajomość pracy przy wykopach górniczych (jeśli modyfikuje się już istniejącą budowlę) No i musisz mieć sposób na pozbycie się ziemi/betonu i nie wkurzać sąsiadów. Przydała by się też betoniarka choć przy podejrzanych pracach budowlanych nie jest pewnie tak fajna (głośna i rzuca się w oczy). Naprawdę branża budowlana to nie informatyka czy złożona fizyka.To taki low-tech,że śmiech. Każdy kto ma dość rozumu i kasy poradziłby sobie z samym powiększeniem piwnicy czy murowaniem w niej. Największy problem w przypadku takich wynalazków jak ten przestępczy garażyk to ukryte wejście tudzież narzędzia śledcze pozwalające z zewnątrz wykrywać tego typu pomieszczenia.I w praktyce każdy kto czytał kryminały czy powieści szpiegowskie już wie,że „tu się zgina dziób pingwina”.
Super artykuł!
Gość prowadził ładny biznes, uprawiał rośliny, ale musiał zginąć, bo baronowie od chemii z aptek i alkoholu mają swoje potężne lobby :-(
Legalize
W Polsce mamy brązowe pszczoły
https://www.youtube.com/watch?v=iwskSdHA2ls
Bardzo dobry artykuł! Proszę nie ograniczać się wyłącznie do IT.
Super tekst
Fajny artykuł, Adamie prosimy o więcej! Nie tylko IT ludzi interesuje :)
btw. czytelnikom proponuję zdjąć adblocka z tej strony jeśli jeszcze tego nie zrobili.
Genialnie. No no Adamie widać że się interesujesz takimi tematami jak TORy i różne narokotykowe bazary i same narkotyki :D
… same smakołyki… :D
1200 krzaków to największa plantacja w NY city?
Możliwe, że tak. Normalnie ściągają kupę towaru z Meksyku.
Jak to możliwe że zysku nie zjadły generatory prądu? Jakim cudem mu się to opłacało?
@Marek
A diler to myślisz, że czysty produkt rozdaje charytatywnie??? Naprawdę nie wiesz, czy z portalu na K też jesteś???
co to jest portal na K ? :)
nice :D
Ale się uśmiałem, w duchu, a to za sprawą drobnego zdarzenia, przekreślonego słowa, „miodu” ponieważ zanim jeszcze wzrok w pełni przesunął się na linijkę z ów słowem a już zauważyłem, że zadziałał tu ten sam silnik co w zagadce:
Co pije krowa?
-domyślnie jest mleko
-faktycznie ma być,że wodę
W zaistniałym przypadku zdarzyło się analogicznie:
Co zbiera pszczoła?
-domyślnie jest miód
-faktycznie ma być, że nektar
To było humorystycznie, teraz poważnie.
Nie wiem czy to ważne ..ale
W ostatnim zdaniu napisane jest: „Tajemnicę organizacji swojego tajnego biznesu zabrał ze sobą do grobu.” Chcę zwrócić uwagę na fakt iż niema dowodów (Przynajmniej w tekście, więc na tym będę opierał swój wywód) że został pochowany w grobie. Oglądałem film amerykansky i tam było że kotłownie idą pełną parą, więc zachodzi tu zjawisko „niewykluczone prawdopodobieństwo” co oznacza, z dużą dozą nie można wykluczyć faktu dotyczącego sytuacji w której nie został pochowany a skremowany. Dlatego też, jak dowodzi przeprowadzone udowodnienie, niemożnością jest wykluczenie aby końcowe zdanie brzmiało:
„Tajemnicę organizacji swojego tajnego biznesu zabrał ze sobą do urny.”