Rozbudowana sieć informatorów, sprytnie pomyślane kanały łączności, pancerne drzwi i podziemne tunele schowane w łazienkach pod wannami oraz grono lojalnych współpracowników – to klucze do sukcesu Joaquína Guzmána.
Trzynaście lat wymykania się organizowanym ze sporym rozmachem obławom, dwie spektakularne ucieczki z więzień o zaostrzonym rygorze i wieloletnie dowodzenie największym narkotykowym kartelem w Meksyku – Joaquín „El Chapo” Guzmán jest prawdziwym mistrzem logistyki i procedur bezpieczeństwa. Przyjrzyjmy się niektórym z jego najciekawszych dokonań.
Wielka kariera
El Chapo urodził się w zapomnianym przez Boga rejonie Meksyku, Sierra Madre. Do najbliższej szkoły miał podobno 100 kilometrów, zatem nigdy nie otrzymał formalnej edukacji. Od najmłodszych lat pomagał w rodzinnym gospodarstwie, zajmującym się jedynym dochodowym biznesem – uprawą maku bogatego w opium. Gdy skończył 20 lat podążył śladem swojego wujka i dołączył do rozwijającej się lokalnej mafii narkotykowej.
W szeregach kartelu szybko zyskał uznanie konsekwencją i skutecznością. Organizowane przez niego dostawy docierały na czas, miał posłuch wśród pracowników (nieposłusznych zabijał na miejscu) i wykazywał się dużymi ambicjami. Kiedy doszło do rozpadu kartelu Guadalajara, El Chapo został jednym z przywódców odłamu Sinaloa. To podobno on wymyślił i jako pierwszy użył tuneli pod granicą z USA do przemytu ogromnych ilości narkotyków. Na skutek rozpętania wojny z kartelem Tijuana znalazł się na celowniku organów ścigania i konkurencji. W 1993 roku postanowił uciec do Salwadoru przez Gwatemalę, lecz mimo wręczania łapówek sięgających miliona dolarów został zdradzony przez przewodnika i trafił do meksykańskiego więzienia.
Wielka ucieczka
El Chapo został osadzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze, gdzie miał odbywać karę 20 lat pozbawienia wolności. Z więzienia zarządzał dalej działaniami kartelu, otrzymywał też regularne dostawy walizek gotówki, dzięki której mógł prowadzić całkiem spokojne życie – podobno na organizowanych przez niego w więzieniu imprezach serwowano świeże steki, narkotyki i wszelkie możliwe inne rozrywki. Gdy jednak meksykański Sąd Najwyższy swoim orzeczeniem zasugerował, że możliwa będzie ekstradycja Guzmána do USA, ten opuścił więzienie – rzekomo w wózku na brudne rzeczy do prania. O pomoc w ucieczce oskarżono ponad 70 pracowników więzienia wraz z jego dyrektorem oraz wszystkich funkcjonariuszy lokalnej policji, którzy mieli dać uciekinierowi 24 godziny na spokojne opuszczenie okolicy. Łapówki kosztowały El Chapo jedyne 2,5 mln USD – kropla w morzu jego majątku, szacowanego na ponad miliard dolarów.
Wielka obława
To, co działo się w kolejnych latach, jest dobrym tematem na film. Jedna z prób pojmania El Chapo miała miejsce w roku 2004. Meksykańskie wojsko zaatakowało farmę w Sinaloa, jednak cel operacji ulotnił się chwilę wcześniej terenowym samochodem. Trzy lata później Guzmán brał ślub z 18-letnią miss nastolatek Emmą Coronel. Na imprezę zaprosił pół meksykańskiego świata przestępczego. Wojsko przybyło helikopterami, ale pan młody zniknął zanim dom weselny został otoczony. Amerykanie, którzy z braku innych możliwości jedynie przesyłali meksykańskim służbom informacje o miejscu pobytu Guzmána, żartowali, że język hiszpański nie zna słowa „otoczyć”.
Służby próbowały namierzyć Guzmána przez analizę połączeń telefonicznych – każdy narkotykowy biznes wymaga ciągłej i regularnej łączności. Guzmán jednak wiedział o tych próbach i maksymalnie ograniczał komunikację tą drogą. Swoim podwładnym pozostawiał dużą swobodę działania i mocno zredukował liczbę osób, z którymi komunikował się bezpośrednio. Wbrew plotkom Guzmán nie korzystał z telefonu satelitarnego – zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że taki sprzęt zgubił już niejednego watażkę. Zamiast tego używał BlackBerry sądząc, że kanadyjska firma jest bardziej godna zaufania niż amerykańskie. Namierzenie jego telefonu nie było proste. Amerykanie, monitorujący setki numerów i adresów email należących do kartelu, znaleźli jednak na to sposób. W porozumieniu z meksykańskimi służbami doprowadzili do zatrzymania w krótkim odstępie czasu kilku kluczowych podwładnych Guzmána, nasłuchując jednocześnie wzmożonej komunikacji. W ten sposób na początku roku 2012 namierzyli numer należący do Guzmána.
W lutym Amerykanie dali znać Meksykanom, że Guzmán udał się do Los Cabos na spotkanie z prostytutką. Meksykańska armia otoczyła dom, w którym znajdował się El Chapo, jednak ten tradycyjnie wymknął się obławie. Przez trzy dni trwała zabawa w kotka i myszkę – Guzmán próbował wydostać się z miasta, a Amerykanie namierzali lokalizację BlackBerry i wysyłali tam wojsko. W końcu Guzmán zrozumiał, w jaki sposób jest śledzony i wręczył telefon zaufanemu pracownikowi, który przez kolejne wiele godzin wyprowadzał oddział pościgowy na manowce, podczas kiedy Guzmán spokojnie udał się w przeciwnym kierunku.
Wielki sukces
Guzmán po tych wydarzeniach całkowicie zmodyfikował swój model komunikacji. Nie mógł przejść na kurierów jak bin Laden, zatem musiał skonstruować inne rozwiązanie. Dalej zachował swoje BlackBerry (choć pewnie już z inna kartą i urządzeniem), lecz jego numer miał tylko jeden pracownik. Wszyscy chcąc skontaktować się z szefem wysyłali wiadomości na inny numer. Ten numer obsługiwał pracownik Guzmána, siedzący w kawiarence internetowej z telefonem i iPadem. iPad podłączony do WiFi (omijając zinfiltrowane sieci komórkowe) służył do łączności z innym pracownikiem, z innym iPadem, siedzącym w zupełnie innej lokalizacji. Dopiero ten drugi posiadał numer do szefa i przekazywał mu pytania oraz – drogą zwrotną – jego odpowiedzi. Obaj pośrednicy często zmieniali lokalizację, zatem zdemaskowanie ich nie było łatwym zadaniem. Amerykanom jednak się to udało i dowiedzieli się, że Guzmán planuje spotkanie w mieście Culiacán. W te okolice została wysłana elitarna jednostka komandosów meksykańskiej marynarki, SEMAR.
SEMAR to meksykański odpowiednik Navy Seals, wyszkolony i wyposażony przez Amerykanów. W przeciwieństwie do innych organów ścigania, praktycznie kupionych przez kartele, SEMAR słynie z niezależności i nienawiści do karteli. Gdy jeden z jego operatorów zginął w trakcie walki z kartelami, w trakcie uroczystości żałobnych żołnierze kartelu zastrzelili całą jego pozostałą przy życiu rodzinę. To zagwarantowało długofalowy brak współpracy z kolegami zabitego. Jednostka miała także dość restrykcyjne zasady bezpieczeństwa. Operatorzy zawsze byli zamaskowani, tydzień przed akcją oddawali do depozytu telefony komórkowe a o celu operacji dowiadywali się od dowódcy dopiero na pokładzie helikoptera.
Guzmán powoli – prawdopodobnie pod wpływem swojej młodej żony – zmieniał zwyczaje. Wcześniej przebywał głównie w górach, poruszając się między kilkunastoma farmami. Wszyscy wiedzieli, w jakiej przebywa okolicy, jednak jakakolwiek akcja jego pojmania była skazana na porażkę. Miejscowa ludność go uwielbiała, jakiekolwiek siły naziemne zostałyby natychmiast zidentyfikowane, a helikoptery robią za dużo hałasu. El Chapo zaczął jednak częściej pojawiać się w miastach, prowadzić bardziej luksusowe życie i odwiedzać dobre restauracje. Jego wizyty w takich miejscach poprzedzała grupa uzbrojonych ochroniarzy, którzy zabierali wszystkim gościom telefony, a po zakończeniu posiłku ich szefa płacili wszystkim rachunki i oddawali skonfiskowany sprzęt.
Poszukiwania Guzmána w Culiacán SEMAR zaczął od zabicia grupy jego zabójców. Na podstawie znalezionych przy nich telefonów udało się namierzyć numer jednego z asystentów Guzmána. Asystent został zatrzymany i bardzo szybko nakłoniony do zeznań. Guzmán każdą noc spędzał w innym domu w mieście – a asystent wiedział, w którym jest tej nocy. Komandosi o świcie otoczyli budynek i z uwagi na mocno okratowane okna zaczęli dobierać się do drzwi. Z reguły ich taran działał szybko i skutecznie – tym razem jednak nie mógł pokonać zabezpieczeń. Z reguły uderzenia tarana generują energię cieplną, która pomaga odkształcić metalowe elementy drzwi. Tym razem okazało się, że drzwi był wypełnione wodą, która zapobiegała temu zjawisku równomiernie rozprowadzając ciepło.
Gdy po 10 minutach komandosi w końcu dostali się do środka znaleźli tylko liczne kamery bezpieczeństwa – mieszkańców nie było w budynku. Zostawili po sobie jednak pewien ślad – dziwnie zamocowaną wannę.
Wanna okazała się być podnoszona hydraulicznie po podłączeniu do prądu wiszącej wtyczki i naciśnięciu przełącznika ukrytego w lustrze. Kiedy tylko komandosi zaczęli szturm, Guzmán wraz ze swoim ochroniarzem zniknęli pod wanną. Pod nią znajdowały się schody prowadzące do specjalnie skonstruowanego tunelu. Ten z kolei wiódł do wejścia do miejskiej kanalizacji. Gdy komandosi ruszyli śladem mafioza, ten miał 10-minutową przewagę. Wystarczyła ona, by zniknął w gąszczu tuneli.
Mimo żołnierzy i dronów wypatrujących Guzmána w całej okolicy, mafiozo zniknął. W przeciwieństwie do wcześniejszych akcji wojska, które po niepowodzeniu operacji wycofywało się do bazy, SEMAR nie zamierzał się tak łatwo poddać. Jednostka zlokalizowała w mieście sześć innych domów wyposażonych w identyczne tunele pod wannami oraz magazyn z trzema tonami narkotyków. Jeden z zatrzymanych współpracowników zeznał, że pomógł Guzmánowi wydostać się z miasta i przekazał go w ręce innego podwładnego. Amerykanie znali jego numer komórki, jednak telefon był wyłączony. Gdy kilka dni później ponownie zalogował się do sieci, okazało się, że znajduje się ponad 100 kilometrów dalej, w mieście Mazatlán.
Lokalizator wskazał, że poszukiwany telefon znajduje się na terenie kompleksu apartamentów Hotel Miramar. Po weryfikacji rejestru gości 40 komandosów udało się w stronę niedawno wynajętego lokalu na czwartym piętrze. W apartamencie znaleźli osobistą kucharkę Guzmána, jego dwójkę dzieci wraz z nianią, żonę oraz samego Guzmána, który z karabinem w ręku zabarykadował się w łazience. Pamiętając jednak o reputacji SEMAR, znanego z tego, że w razie strzelaniny żywi z lokalu wychodzili tylko komandosi, Guzmán poddał się bez walki. W apartamencie znaleziono między innymi wózek inwalidzki, na którym El Chapo wjechał do hotelu przebrany za niedołężnego starca.
Wielka porażka
Choć pojmanie Guzmána było bez wątpienia wielkim sukcesem meksykańskich służb i ich amerykańskich sprzymierzeńców, jednak El Chapo długo nie posiedział w więzieniu. Trzy dni temu kamery w jego celi pokazały, jak wchodzi pod prysznic. Kiedy przez dwie godziny z niego nie wychodził, strażnicy zajrzeli do pomieszczenia, gdzie znaleźli jedynie otwór w podłodze prowadzący do studni głębokiej na 10 metrów. Na jej dnie zaczynał się oświetlony i wentylowany tunel o długości półtora kilometra, wyposażony w tory oraz specjalnie zmodyfikowany motocykl, umożliwiający szybkie pokonanie sporej w końcu odległości.
Wyjście z tunelu zlokalizowane było na terenie na którym trwała budowa pomieszczeń gospodarczych.
Biorąc pod uwagę długość oraz przekrój tunelu, jego wykopanie mogło zająć nawet rok i wymagało wywiezienia kilkuset wywrotek ziemi (ok. 2000 metrów sześciennych). Cała ucieczka mogła kosztować nawet 50 milionów dolarów. Mimo szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej i 4 milionów USD nagrody za wskazanie miejsca pobytu zbiega, El Chapo nadal cieszy się wolnością.
Źródło: The New Yorker
Komentarze
Z taką skalą biedy, korupcji oraz jego majątku to on w żadnym Meksykańskim więzieniu długo nie posiedzi.
To jest dopiero kozak :]
Kot solidny…
Adamie – jak zwykle – przyjemnie się czytało:)
pzdr.
assist
Meksyk to państwo strukturalnej biedy, wszelakiej patologii – w tym produkcji, handlu i spożycia narkotyków – podobnie jak cała Ameryka Łacińska / Ameryka Południowa. Skorumpowane są tam całe państwa narody: nie tylko mieszkańcy faweli, także policja, wojsko, urzędnicy państwowi.
Daleko, w historycznym tle, widać architektów tego stanu: Konkwistę, Kościół; a w czasach współczesnych: USA, Bank Światowy, itp.
.
Depenalizacja lżejszych dragów (grass) jest tylko częściowym
rozwiązaniem problemu. Narkotyki ciągle „opłacają się” zakłamanym politykom i społeczeństwom. Wynika to po części z narastającego konsumpcjonuzmu zachodnich, bogacących się społeczeństw, w tym także naszego. A po części wynika to z rozpaczy ludzi żyjących w „3 Świecie” w strukturalnej, niekończącej się biedzie.
.
Cierpieniem jest bieda i bezrobocie w Meksyku. Cierpieniem jest nadmiar bogactwa, hedonizm i moralne zepsucie bogacących się Amerykanów. To razem tworzy podaż i popyt na narkotyki, dlatego ich produkcja i spożycie ciągle rośnie.
.
Załapanie jednego, nawet hurtowego producenta dragów, to praca bez sensu. To hydra – odcinasz 1 głowę, w jej miejsce wyrasta 5 nowych. Współczuję glinom, bo bezsens takiej pracy prowadzi tylko do wypalenia zawodowego. Bez zmiany prawa i bez zmiany społecznych przyzwyczajeń, nie nastąpią znaczące sukcesy na tym polu.
Policji nie ma co wspolczuc, biora swoja dole i tyle.
Skoro armia sobie z kartelami nie radzi to znaczy ze Policja nawet nie probuje.
Następny ateista, gdzie nie spojrzeć tam nadajecie na kościół, islam= to jakiś kłamca porównuje tą zbrodniczą ideologie do KK, bo krucjaty(odpowiedź TYLKO na liczne podboje islmu, w pełni uzasadniona) czy inkwizycja(dzięki której mamy sądy z obrońcą, tak tak, wcześniej obrońcy z urzędu nie było, i to właśnie ksiądz bronił podejrzewanego o herezje) oczywiści przykłady są sprzed 500 lat ale to ateistą, czy jak ja uważam oszustom, nie przeszkadza. GDZIE KK powodował biedę w meksyku? a może upadek moralności, czy brak poszanowania prawa? Chrześcijaństwo stoi na straży czegoś zupełnie innego, nawet JPII o tym mówił wzywając „religijnych” bosów narkotykowych do nawrócenia. Ale dla chorych z nienawiści do Krzyża oszustów to pewnie i tak nie przekona, dalej będą gdzie się da wrzucać swoje kłamstwa o rzekomej odpowiedzialności kościoła za wszystko, od gradobicia po kryzys w grecji, oczywiści bez jakich kolwiek dowodów, kropla drąży skałę.
Idź być katolikiem gdzie indziej.
@Adam: nie myślałeś kiedyś aby napisać książkę? Masz bardzo dobry i przyjemny w odbiorze styl pisania :)
Jak tylko opracują technologię wydłużania doby o jakieś 8h to dam radę!
Jak już technologię opracują to wołaj po opublikowaniu :)
bardzo dobrze opisane – lubię takie teksty.
Bardzo fajne opowiadanie.
Zajebiście sie czyta, historia lepsza niż niejeden film, w sumie powiedzenie że życie pisze scenariusze nie wzięło się znikąd.
Dobry tekst! :D Dawajcie takich więcej xD
Końcówka jest najlepsza :D
Fajna akcja.
„Adam #
Jak tylko opracują technologię wydłużania doby o jakieś 8h to dam radę!”
Już opracowali, poczytaj o śnie polifazowym, nawet kosztowne to nie jest.
A znacie może kogoś, kto z tego korzysta z powodzeniem dłużej, niż miesiąc?
Ja korzystałem przez jakieś 2-3 miesiące, ale chciałem za dużo, hackowałem dobę coraz bardziej (przez ostatni tydzień eksperymentu 3 godziny snu raz na 72 godziny, w międzyczasie 20-minutowe drzemki co ~6 godzin) i w końcu siadł mi organizm, zarówno fizycznie (rozstrój żołądka, zapalenie oka, dokuczliwy katar praktycznie cały czas) jak i psychicznie (wydawało mi się, że czuję się świetnie, pracuję megaefektywnie, ale czas zlatywał mi o wiele szybciej i coś co normalnie bym robił w 2 godziny zajmowało mi 4 + halucynacje dźwiękowe). Nadal wydaje mi się, że da radę, ale trzeba mieć gigantyczną samokontrolę i pokusy, żeby iść dalej, wyciągać z doby coraz więcej są ogromne…
Ciul tam z Guzmanem, wszystko co zrobi jest niczym przy tym zdaniu:
„Pamiętając jednak o reputacji SEMAR, znanego z tego, że w razie strzelaniny żywi z lokalu wychodzili tylko komandosi”
Polski GROM też wcale nie ma się czego wstydzić, jedynie dwóch komandosów z tej jednostki zginęło w akcji, ale już po odejściu z GROM-u i przejściu do sektora prywatnego. Goście są tak odporni na kule, że nawet jak ich szef sam do siebie próbował strzelić to spudłował…
Jak zawsze ciekawa historia i super się czyta, mam nadzieje, że wydłużą tą dobę o 8h ;)
Adamie, może scenariusze zacznij pisać :) Dobrze się czyta, trochę didaskaliów dorzucisz i będzie jeszcze pieniądz z tego :)
Świetny artykuł!
Bardzo, ale to bardzo przyjemnie się czytało. Zgadzam się z którymś przedmówcą, że Adam mógłby napisać spokojnie poczytną książkę!
On ma na usługach jednostkę inżynieryjną, która profesjonalnie projektuje i kopie tunele, muszą być nieźli fachowcy
Fajny artykuł.
Co do wychwalanego stylu, mam zastrzeżenia do niejednoznaczności niektórych zdań:
Poszukiwania Guzmána w Culiacán SEMAR zaczął od zabicia grupy jego zabójców.
Ciekawe jak by to zanalizowali ci państwo:
http://www.youtube.com/watch?v=TIT2VTXi1wU
Dłuższa wersja tego:
http://www.newyorker.com/magazine/2014/05/05/the-hunt-for-el-chapo
Ten link jest pod tekstem.
Świetna historia, fajnie opisana. Zawsze ciekawią mnie ucieczki z więzienia i ich geniusz.
Więcej takich artykułów po proszę! :)
Nie geniusz, tylko wartość pieniądza lub przystawionej do łba lufy. To był zwykły podkop, jakieś dwukółko i pewnie przekupiony pomocnik…
Tylko że państwo tam zamiast dobić chwasta, to oni mu robią sanatorium, a kabza płynie… a wy dalej chwalcie narkotyki i nabijajcie takim kabzę…
@Olo: Gosci z USA, porwani z miast przy granicy z Meksykiem..
Tak, czy inaczej: mają rozmach sk####y… ;>
@Adam, nie wychwalam narkotyków ani tego całego El Chapo, tylko mnie interesuje sam sposób ucieczki tego że miał właśnie te tunele i mógł im uciec. Tego jak ich potrafił sprytnie przechytrzyć. Na pewno bez pomocy strażników więziennych by mu się to nie udało, dał im w łapę marne grosze bo co to kilka mln dla takiego bosa narkotykowego, ale większość takich historii kończy się podobnie, prędzej czy później zostanie złapany lub rozstrzelany i świat będzie miał drugiego El Chapo.
Czekam na dokument na Discovery Channel bo prawdopodobnie się ukarze.
Interesuję się tematyką karteli. Autor we wpisie napisał, że przeciwników Guzman załatwia na miejscu. Jednak nie jest to do końca prawdą. Otóż jego zbiry porywają ludzi i w okrutny sposób torturują. Rozczłonkowują ciała ofiar na żywca, kawałek po kawałku. Zadają ból ofiarom niewyobrażalny, i nie tylko zabijają w ten sposób mężczyzn, ale również kobiety oraz nierzadko dzieci. Używają do tortur całego szeregu niewyszukanych narzędzi: noży, sekatorów, pił motorowych, wierteł, tasaków. W okrucieństwie i sadyzmie dorównuje im może tylko tzw. Państwo Islamskie i reżim koreański.
@Seweryn My mieliśmy lepszego mistrza ucieczek. Chodzi o Zdzisława Najmrodzkiego. Nie miał dużo kasy, strażnicy też nie pomagali, nie miał tak potężnej logistyki jak Guzman, ale mimo to potrafił dać dyla z ponad 70 więzień i aresztów.
O, o nim bym chętnie poczytał tutaj. :)
Zagrywka z wanną sprytna,ale miała jeden feler – po zejściu przejście pozostawało otwarte/możliwe do szybkiego otworzenia. Tego rodzaju luźna wtyczka była głupią podpowiedzią dla ścigających.
Poza tym jeśli chodzi o czas, to mogło to jednak być zaprojektowane lepiej niż w sposób widoczny na zdjęciu. Facet widać,że gruby jak na bogatego meksykanina przystało,więc jakby mu się przytyło,albo wanna nie na miarę – to traci cenne sekundy.
Nie będę tego opiniował,bo niczego choćby umywającego się do tego nie musiałem budować i nie budowałem,ale powiem,że jak tak pomyśleć to sporo rzeczy dałoby się tu zrobić lepiej i nie trzeba być starym mistrzem budownictwa ninja,żeby to wiedzieć.
OFFTOPIC:
Przyznać się kto grał dzisiaj o 7 rano na agar.io z nickiem naszego bohatera? Przypadek, ? nie sądze ;-)
„Poszukiwania Guzmána w Culiacán SEMAR zaczął od zabicia grupy jego zabójców” – dziwnie i niejednoznacznie brzmi. Może „jego siepaczów”? http://sjp.pwn.pl/slowniki/siepacz.html
Chociaż pewnie jest jakiś lepszy synonim od mojej propozycji :)
Mi tam się podoba ta gra słowna. :D
Super artykuł, oby takich więcej ;-).
A co to za „operatorzy” w SEMAR? Wózków widłowych czy czego?
Za takie artykuły uwielbiam tą stronkę :)
pozdrowienienia dla jego geniuszu
Znów został złapany przez meksykański oddział, będący odpowiednikiem US Marine Corps. Do namierzenia wykorzystano fakt, że próbował zorganizować nakręcenie filmu o sobie. Więcej szczegółów nie znam.
Potrzebna aktualizacja, już nie cieszy się wolnością.