20.04.2012 | 21:19

avatar

Adam Haertle

Nośnik USB godny Jamesa Bonda?

Każdy na pewno pamięta wiadomości dla agenta Ethana Hunta, które ulegały samozniszczeniu po 10 sekundach od otwarcia. Na rynku w ostatnich latach pojawiło się kilka urządzeń zapewniających podobne rozwiązania, jednak stosowały tylko metody programowe. Ten pendrive jest inny.

Security Guardian firmy ExactTrak nie jest zwykłym nośnikiem USB. Już na pierwszy rzut oka wygląda jak przerośnięty starszy brat malutkich nośników mieszczących ogromne ilości danych. W jego obudowie kryją się elementy zajmujące trochę miejsca. Po pierwsze, wyposażono go w moduł GPS, który – jeśli tylko może „zobaczyć” satelity, rejestruje aktualne położenie urządzenia. Po drugie, w środku znajduje się także moduł GSM, umożliwiający zdalne połączenie i przekazywanie poleceń nośnikowi. Wszystko zasila akumulator, ładowany z portu USB, który powinien wystarczyć na 5 dni pracy.

Producent urządzenia dostarcza również panel zdalnego zarządzania nośnikiem. Umożliwia on poznanie ostatniej lokalizacji urządzenia (zarówno w oparciu o sieć GSM jak i pomiary GPS), wyłączenie dostępu do plików lub – jeśli to nie wystarcza – ich zniszczenie. Dzięki funkcji ustalenia lokalizacji można także zaprogramować urządzenie tak, by dostęp do plików był możliwy jedynie w z góry określonej fizycznej lokalizacji.

Najciekawszą cechą urządzenia jest jednak możliwość zdalnego usunięcia danych – i to bez względu na to, czy pendrive jest podłączony do komputera, czy nie. W przeciwieństwie do innych urządzeń tego typu, zniszczenie danych nie polega na ich usunięciu lub nadpisaniu. Producent postanowił nie stosować półśrodków i gdy pendrive otrzyma – przez konsolę lub smsa – polecenie autodestrukcji, wbudowana bateria zostanie wykorzystana do wygenerowania impulsu elektrycznego o napięciu wystarczającym, by fizycznie uszkodzić kości pamięci.

Wszystko wygląda pięknie – ale czy ma to sens? Czy urządzenie może znaleźć praktyczne zastosowanie i podnieść poziom bezpieczeństwa nośników przenośnych? Wydaje się nam, że nie. Ktokolwiek je znajdzie (lub ukradnie) może szybko przeczytać o jego funkcjach (wystarczy wpisać w Google nazwę z obudowy) i umieścić w miejscu bez zasięgu GSM i GPS, skutecznie odcinając właściciela urządzenia od możliwości zdalnego usunięcia danych. Wygląda więc na to, że to kolejny gadżet dla miłośników szpanerskich technologii.

Powrót

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Nośnik USB godny Jamesa Bonda?

Komentarze