Jak zegarek z GPS-em doprowadził mordercę do dożywotniego więzienia

dodał 26 lutego 2019 o 08:34 w kategorii Prawo, Prywatność, Wpadki  z tagami:
Jak zegarek z GPS-em doprowadził mordercę do dożywotniego więzienia

Szczupły, wysportowany, miłośnik sportów, maratończyk, Mark Fellows, stale używał swojego Garmina. Wśród aktywności fizycznych Marka znalazły się: przejazd na rowerze, strzelanina, ucieczka. Czas był dobry. W sam raz dla hitmana.

W niedzielny lipcowy wieczór w Salford pod Manchesterem rozległy się strzały. Śmiertelną ofiarą okazał się stateczny, 55-letni biznesmen, właściciel kilku firm ochroniarskich, ojciec pięciorga dzieci i dziadek ośmiorga wnucząt, pan Paul Massey. Nieszczęśliwie zmarły Massey był znaną osobą, szykowano właśnie nawet dokument o jego życiu. Gdy spacerował przed kamerą po ulicach Salford, rozglądał się i mówił „w tym rejonie kiedyś nie było handlu trawką, kokainą, nie było narkotyków – myślę, że mieszkali tu wtedy lepsi ludzie”.

Paul Massey miał pseudonim Mr Big, nadany mu ze względu na wagę jego poczynań dla dobra społeczności lokalnej, a także angażowania się w budowę porozumienia w rywalizujących środowiskach metropolii Manchester. Rodzina i przyjaciele nie mówili o nim „Mr Big”, dla nich był kochającym członkiem społeczeństwa, najlepszym człowiekiem, który starał się wszystkich pogodzić. W 2012 kandydował na stanowisko burmistrza Salford, podnosząc w programie wyborczym postulaty takie jak stworzenie szans rozwoju dla młodzieży, usunięcie z ulic handlarzy narkotyków, poprawę funkcjonowania programów odwykowych itp. „Kocham to miejsce – mówił. – Chcę być dobrym głosem Salford”.

Odsiedział 14 lat za zadźganie człowieka. Przez wiele lat udzielał „ochrony” manchesterskim klubom, twardo walcząc o wpływy. Prowadzono przeciwko niemu postępowanie w sprawie przestępczości zorganizowanej i prania pieniędzy. Już pierwszy patrol, który dotarł na miejsce strzelaniny, miał pewność, że Paul Massey zginął zamordowany przez zawodowca, mającego za zadanie ostateczną eliminację Pana Dużego.

Massey był naprawdę twardym facetem. Twarzą w twarz z uzbrojonych przeciwnikiem do końca walczył o życie. Nierówna walka skończyła się po 18. strzale.

Dwa trupy, monitoring i świadek

Prawie pół roku po zastrzeleniu Masseya śledztwo utknęło w miejscu. Policja zdecydowała się wyznaczyć nagrodę za każdą informację, która doprowadzi do znalezienie zabójcy – 50 tys. funtów. W lokalnej społeczności cnotą tożsamą z brakiem dalszych kłopotów było nabieranie wody w usta. Policjanci byli pewni, że kluczową informację potrzebną do znalezienia zabójcy mają miejscowi i próbowali ich zmotywować na wszystkie sposoby.

Dwa dni przed morderstwem w sąsiedztwie widziano obcego mężczyznę, który zaparkował w Renault Kangoo. Biały, pomiędzy 30 a 40 lat, około 178 cm wzrostu, średniej budowy, okrągła twarz, czarne nakrycie głowy, czarna kurtka, szare spodnie moro, widziany przez świadków miał latarkę i broń. Policjanci ogłaszali, że proszą go o zgłoszenie się na przesłuchanie, ale chyba nikt się nie dziwił, że anonse pozostają bez odpowiedzi.

Mimo że wszyscy byli pewni, że Masseya zamordowano, bo przestał komuś pasować w bandyckim biznesie, to próbowano sprawdzać także ewentualne tropy prowadzące do innych przestępstw, niepowiązanych z przestępczością zorganizowaną.

Nic. Fachowiec, który władował magazynek Uzi do wysiadającego pod swoim domem Masseya, zrobił swoje, po czym rozpłynął się w powietrzu.

Śledztwo zamarło do maja 2018 roku, gdy w miejskim parku znaleziono zwłoki 53-letniego Johna Kinselli. O ile Massey wyglądał jak podstarzały, zmęczony życiem mężczyzna, o tyle Kinsella był szczupły, sprawny, młodzieńczy. Wyszedł na spacer ze swoimi czterema psami, towarzyszyła mu partnerka, 41-letnia, ciężarna panna Wendy Owen. Kinsella był jednym z najbliższych przyjaciół Masseya. To on niósł trumnę swojego druha. Był również najbliższym jego współpracownikiem, człowiekiem do zadań specjalnych, zaufanym egzekutorem, twardzielem od mokrej roboty.

Kamera monitoringu nagrała postać w czarnej bluzie z naciągniętym na głowę kapturem, niosącą kask motocyklowy. Postać po chwili pojawia się w towarzystwie ubranego w sportowy strój rowerzysty. Moment później ulicą przechodzi Kinsella ze swoimi psami. 5 sekund później rowerzysta jedzie za Kinsellem.

Morderca strzelił do Kinselli dwa razy, mierząc w środek pleców. Kinsella upadł ciężko ranny. Wendy Owen zaczęła krzyczeć i biec w stronę napastnika. Rowerzysta nie zwrócił na ciężarną kobietę uwagi, podszedł i strzelił do leżącego jeszcze dwa razy, w głowę. Panna Owen, choć nie przestała krzyczeć, zachowała przytomność umysłu. Zapamiętała każdy szczegół zdarzenia, a to wystarczyło, by wkrótce znaleźć mordercę.

Miły sportowiec i gangi Manchesteru

Zaledwie 3 tygodnie po śmierci Paula Masseya, 12 sierpnia 2015, pewnien młody człowiek, Mark Fellows, był przesłuchiwany przez policjantów na okoliczność postrzelenia go przez nieznanego sprawcę. „Było blisko” – zeznawał z uśmiechem. „Mogłem skończyć jak Paul Massey” – żartował. Mark jechał sobie rowerem po Salford, gdy ktoś próbował go zastrzelić. Kula przebiła biodro i szczęśliwie nie narobiła większych szkód. W domu Fellowsa policja znalazła wtedy 10 tys. funtów. Kwota była podejrzana, ale Fellows już był znany policji, miał na koncie kilka napadów z bronią w ręku. Wtedy nie dało się go powiązać ze śmiercią Masseya. Policjanci odnotowali tylko, że ich dziwny poszkodowany jest fanatykiem fitnessu, a w domu pełno jest sprzętu sportowego, w tym zegarek Garmin Forerunner 15, niezbędny do sprawdzania postępów uprawianych dyscyplin.

A że śledztwo już wtedy zaczęło grzęznąć, to zaczęli dokładną analizę każdego, nawet najbardziej dziwacznego tropu. Zajmowali się tym długo.

Mark nie tylko miał przeszłość kryminalną, ale i plątał się w aktach jako członek gangu „Anty-Drużyna-A”, bandyckiej konkurencji dla manchesterskiej „Drużyny A”. Przestępczość w tym rejonie to materiał na osobny artykuł – dość powiedzieć, że w drugiej dekadzie XXI wieku gangi Manchesteru wyewoluowały w przedsięwzięcia, w których najwyższą wartością była przemoc. „Starzy” przestępcy, tacy jak Massey i Kinsella, stali się niepotrzebną przeszkodą w tworzeniu nowoczesnej, agresywnej, siejącej strach i śmierć organizacji. Anty-Drużyna-A prócz czystej przemocy lubiła jeszcze jedno: technologię.

Dwóch zabójców i Garmin

Policjanci długo szukali informacji, które pozwoliłyby umieścić postrzelonego sportowca na liście podejrzanych. Mark Fellows zaś naprawdę był tym, kogo szukali.

Fellows sprawdzał dokładnie teren przyszłych zabójstw. Był człowiekiem metodycznym, do każdego z zadań przygotowywał się starannie. Jako miłośnik sportu i sprawności fizycznej do przyszłego miejsca pracy podjeżdżał rowerem. Rower gwarantował szybki odwrót w ruchu miejskim i nie miał tablic rejestracyjnych, które mógłby zapamiętać jakiś skrupulatny świadek.

Mark nosił też zawsze na ręce swojego Garmina, tego samego, z którym uwiecznił go fotograf sportowy, gdy Mark biegł w dobroczynnym ćwierćmaratonie w Manchesterze.

Mark Fellows i jego zegarek

Policjanci sprawdzili trasy treningowe człowieka, który miał potężną przeszłość kryminalną i po śmierci Masseya doświadczył dziwnego postrzału.

Fellows plątał się przed domem Masseya kilka miesięcy przed morderstwem. Monitoring wykazał, że Fellows wybierał się tam na rekonesans, przejeżdżając swoją Skodą Superb. Garmin wskazał też dokładną aktywność Fellowsa podczas obu morderstw. Zeznania świadków, zapisy Runner’s World, monitoring – to wszystko bezwzględnie wskazało na Marka Fellowsa jako egzekutora obu mafiozów.

Marka wspomagał Steven Boyle, mający za zadanie ułatwić namierzenie ofiar i jednocześnie zadbać o bezpieczeństwo egzekutora.

Obaj porozumiewali się, korzystając ze smartfonów Aquaris X z systemem operacyjnym EncroChat, umożliwiających korzystanie z normalnej sieci telefonicznej oraz przełączanie w tryb szyfrowany. Fellow dokładnie przemyślał sobie sprawę łączności – nie chciał, by zwykłe telefony pozostawiały po sobie ślad obciążających danych.

Boyle z kolei dokładnie zajął się namierzaniem ludzi, których mieli eliminować. W samochodach swoich ofiar umieścili trackery GPS. W swoich własnych zaś – w tym w Skodzie Superb Fellowsa – używali zagłuszaczy trackerów – tak na wszelki wypadek, gdyby dwóch pięćdziesięciolatków z Drużyny A było dość bystrych, by posłużyć się taką technologią.

Współudział Boyle’a w przygotowaniach do zabójstwa Kinselli nie ulegał wątpliwościom, jednak przed sądem Boyle wybronił się przed zarzutem współudziału w morderstwie Masseya. Jego zadaniem było sprawdzenie terenu i odebranie od egzekutora broni po zadaniu. W trakcie przesłuchań Boyle przestał być sprzymierzeńcem swojego wspólnika i walczył o jak najniższy wymiar kary. Miał podwójnego pecha – Fellows przy świadkach obiecał byłemu wspólnikowi złą śmierć za nielojalność, a sędzia nie wykazał pobłażania: „Odegrałeś rolę w egzekucji człowieka i doskonale wiedziałeś, co ma się wydarzyć. Jesteś winny śmierci Johna Kinselli nie mniej niż Mark Fellows”.

Mark Fellows, o nadanym przez media pseudonimie „The Iceman”, właśnie rozpoczął odsiadkę dożywocia bez możliwości ubiegania się o zwolnienie w jakimkolwiek momencie kary.

Steven Boyle również został skazany na dożywocie, będzie mógł ubiegać się o zwolnienie po 33 latach więzienia.

Jeśli dożyje, biedaczysko.

Zdjęcie: Merseyside Police, źródło https://www.manchestereveningnews.co.uk/news/greater-manchester-news/callous-murderer-who-grinned-dock-15686954