Wyciek informacji z Sony Pictures zdaje się nie mieć końca – kolejne porcje sekretów filmowego giganta i innych organizacji z branży trafiają na łamy mediów. Tymczasem Sony postanowiło powstrzymać falę publikacji za pomocą listów od swoich prawników.
Raz wyciśniętej pasty z tubki nie da się wcisnąć z powrotem (a przynajmniej nie jest to proste zadanie). Sony wydaje się być innego zdania i podejmuje wysiłki, by wyciszyć ogromną aferę związaną z wyciekiem danych firmy.
Uprzejme listy o możliwych konsekwencjach
Wiele redakcji opisujących problemy Sony otrzymało w ostatnich godzinach listy od firmy prawniczej, reprezentującej filmowego potentata, wzywające w uprzejmym tonie do usunięcia wszystkich posiadanych materiałów oraz zaprzestania ich wykorzystywania w jakimkolwiek celu – a przede wszystkim do publikacji artykułów.
Ostatnie kilkanaście dni nie było dla Sony Pictures miłym okresem. Najpierw musiało wyłączyć wszystkie swoje systemy, ponieważ zostały masowo zainfekowane przez włamywaczy, którzy dodatkowo zamazali sektory startowe na dyskach wielu komputerów. Krótko potem w sieci pojawiły się przedpremierowe wersje 4 filmów wytwórni. To było tylko preludium. W kolejnych dniach do internetu trafiały gigabajty informacji z serwerów firmy, w tym tysiące haseł i kluczy oraz certyfikatów. A to i tak nie było najgorsze…
Skrzynki pocztowe szefostwa firmy kopalnią informacji
Jak to w każdej większej firmie, w skrzynkach pocztowych kierownictwa firmy znaleźć można najciekawsze informacje. Włamywacze, posiadając najwyraźniej nieograniczoną kontrolę nad siecią firmy, nie krępowali się i skopiowali pełne skrzynki dużej grupy osób odpowiedzialnych za zarządzanie całym biznesem Sony Pictures. Codziennie redakcje z całego świata przekopują ujawnioną korespondencję i publikują jej najciekawsze fragmenty. Poniżej krótkie zestawienie ich najnowszych odkryć:
- strategia antypiracka Hollywood
- scenariusz najnowszego Bonda
- plany nowego Spider-Mana
- informacje na temat nowego odcinka Star Wars
- podejrzenie Sony o łapówki w Chinach
- próba zalania torrentów fałszywymi kopiami nowej produkcji
- raport o incydentach bezpieczeństwa
- konflikt Hollywood z Google
- krytyka Angeliny Jolie
- pseudonimy gwiazd filmowych
- walka o role w filmie Jobs
- niechlujne przechowywanie danych osobowych w Sony
- rasistowskie żarty na temat Obamy
- dane medyczne pracowników firmy
- dyskryminacja płacowa kobiet w Hollywood
Powyższa lista to tylko materiał ujawniony w ciągu ostatnich kilku dni. Co próbuje zatem zrobić Sony?
Usuńcie i zapomnijcie
Listy o praktycznie identycznej treści otrzymały zarówno duże redakcje takie jak New York Times, Hollywood Reporter czy Gawker a także indywidualni blogerzy jak np. Brian Krebs. W liście możemy wyczytać sugestię, że jego odbiorca dysponuje informacjami zdobytymi nielegalnie, a należącymi do Sony Pictures. Prawnik reprezentujący firmę prosi o poinformowanie go o fakcie ich posiadania, natychmiastowe i całkowite ich usunięcie, sporządzenie z tego faktu protokołu i przekazanie do jego kancelarii. Pismo zawiera także zapowiedź dochodzenia strat poniesionych przez Sony Pictures w przypadku nie zastosowania się przez redakcję do treści wezwania.
Czy publikowanie informacji z włamania jest etyczne?
Wyciek informacji z Sony Pictures jest dobrym momentem, by zastanowić się nad etyką związaną z kradzieżami informacji. Czy ściąganie torrentów z cudzą pocztą i jej analizowanie w celu opublikowania artykułu mieści się w kanonie uczciwej pracy dziennikarskiej? Czy pobieranie skradzionych plików z hasłami i ich analizowanie oraz publikowanie statystyk powinno być powodem do dumy firmy oferującej usługi z dziedziny bezpieczeństwa? Zdania są podzielone.
Włamanie do Sony jest bez wątpienia świetną (choć bardzo dla Sony bolesną) lekcją bezpieczeństwa i ma spore szanse stać się motorem do zmian w wielu firmach. Pełna skala skutków wycieku informacji dobrze działa na wyobraźnię prezesów firm i może pomóc zwiększyć nakłady na bezpieczeństwo. Czy jednak czytanie prywatnej korespondencji i publikowanie jej treści jako „sensacji dnia” jest etyczne? Pomijając skomplikowane aspekty prawne granicę między informowaniem społeczeństwa a żerowaniem na cudzych problemach bardzo łatwo przekroczyć. Staramy się tego nie robić, a czy nam się to udaje – pozostawiamy już Waszej ocenie.
Komentarze
ciekawy art. ADAM TY RACZEJ NIE PRZEKRACZASZ TEJ BARIERY. DAJESZ LINKI DO INNYCH ARTOW A PLIKOW SONY NIE TRZYMASZ PRZECIEZ NA SERWERZE PRAWDA. NO I ICH NIE UDOSTEPNIASZ
Przede wszystkim Sony najpewniej nie jest zainteresowane ściaganiem płotek (z całym szacunkiem dla tego bloga), tylko tych największych. Zapewne 5% największych portali pokrywa 95% odbiorców. To pewnie byłby już dla nich satysfakcjonujący wynik.
„ściaganiem płotek”
Będziesz miał bana u Adama, ha ha ha xD
kosmen, capslock ci sie zablokowal
Adam, nic złego nie zrobiłeś pisząc o wpadce Sony. Ktoś w końcu musi o tym pisać.
.
Sony zamiast wdrożyć procedury bezpieczeństwa i zabezpieczyć intranet, ze wściekłością atakuje dziennikarzy i gryzie po kostkach jak mały szczeniak. Taki głupi gniew na poziomie przedszkolaka. Czyli nadal niczego nie zrozumieli i nic się nie nauczyli…
Druga fala nadejdzie … :)
Myślę, że sytuację można przyrównać do medycyny. To tak jak by lekarze badając pacjenta rozpisywali się o chorobach leczonych. Oczywiście robią w czasopismach branżowych, animizując pacjentów. W ten sposób przekazują wiedzę innym specjalistom, pozwalając im się rozwijać. I Was jako portal specjalistyczny do tej kategorii zaliczam.
Jak by to porównanie pociągnąć do skrajności, to gdyby np. portal pokroju pudelka publikował dane dostępowe do skrzynek dyrektora Sony, a lekarze publikowali by fotki wnętrzności pacjentów na FB.
Piszcie o przedmiocie problemu nie o podmiocie nim dotkniętym, w ten sposób nie zostaniecie „Pudelkiem IT”.
Oczywiście, że powinno się tak robić. Jeśli w Sony sobie drwią z Obamy , nazywają aktorki pustakami, i nie umieją zarządzać (zabezpieczać) porządnie swoimi zasobami, to muszą sostać postawieni do pionu. Gdyby nie takie ataki hakerskie, nie mielibyśmy informacji jacy ludzie tam pracują i co knują. A tak dostają po banii i w końcu nie będą uprawiać podwójnych standardów. Sami jak widać nie są lepsi od np. piratów.
Zastanawia mnie tylko, gdzie są służby odpowiedzialne za te rewelacje ze skrzynej decydentów Sony. Przecież tam większość rzeczy nadaje się po paragraf. Czy słuzby lubią bić niewinnych i piratów?
A ty w prywatnej rozmowie albo korespondencji nie lubisz np. niepoprawnych politycznie żartów, albo nie rozmawiasz o kimkolwiek? Pomyśl sobie czy na pewno nie masz takich maili/rozmów z których nie byłbyś dumny jakby ktoś je upublicznił. To akurat nie jest zbyt etyczne, to jest dziecinada jakaś, nie jest to wina Sony, że ktośtam u nich sobie żartował z Obamy. W dodatku ta osoba w prywatnej korespondencji miała do tego prawo. Mi się też zdarza np. kląć na szefa i nazywać go w średnio ładny sposób. Ale mam do tego prawo w prywatnej korespondencji i mam prawo oczekiwać, że za to nic mi nie grozi.
No niemożliwe, masz coś do ukrycia?! Pomyśl o dzieciach i terrorystach i natychmiast upublicznij wszystkie swoje maile.
Ta, tylko w pracy się jest w pracy. Nie ma czegoś takiego jak prywatna korespondencja. Wszystko co robisz w pracy, wszystko co wysyłasz i co dostajesz jest pracodawcy – nie twoje. Jak chcesz prywatnie coś robić i pisać – rób to poza firmą i na prywatnych kontach. O tym zapomniałeś, widzę ;)
Taaaak? Od kiedy to? Jak mi dadzą do podpisania że tak jest to tak jest, inaczej mogę korzystać np. ze swojej poczty (o ile nie łamię regulaminu) i ta poczta nie należy do pracodawcy.
Także wcale nie masz racji, choć u pewnych zamordystycznych pracodawców może tak być.
Poza tym nadal jest to prywatna korespondencja.
Od zawsze. Sugeruje wczytać się w Kodeks Pracy. Taka gruby zbiór przepisów. I nie ma czego podpisywać – zgodnie z k.p. oraz innymi pokrewnymi przepisami np. bhp; pracownik nie ma prawa pracować na prywatnym sprzęcie i wykonywać innych prac niż powierzone przez pracodawce. Po prostu. To że sobie wszyscy robimy pierdu-pierdu w fabryce (w tym i ja teraz) nie znaczy że jest to prawnie dozwolone ;)
A do kogo należy korespondencja (a należy tylko do nadawcy i odbiorcy, a czy mogę sobie ją tworzyć czy nie to już nie ma znaczenia) – mogę pisać korespondencję z np. szefem i objechać prezia, albo się z niego nabijać – i co, to jest skandal? Mam do tego prawo to jest sprawa między mną a szefem.
Nawet jeśli korespondencja tej kobiety należała(by) do Sony, to skandalu nie ma – ona pisała prywatną korespondencję (wy się czepiacie słowa prywatna w pracy, to nie ma znaczenia) – skandalem byłoby gdyby powiedziała tak publicznie, albo prosto w twarz obamie.
Już zostawiają emaile do których się czepiacie: rmailuje godzinach ze swoją dziewczyną. Objeżdżam prezydenta (prywatnie) – ktoś mi wykrada maile i je upublicznia: skandal? Miałem prawo do tego…
A na zakończenie:
Kto nie obrażał szefa / szefową / prezesa / kolegi w pracy / prezydenta / premiera / ministra / nauczyciela / wykładowcę w prywatnych rozmowach (mailach) niech pierwszy rzuci kamieniem (a wcześniej się zastanowi czy uważa że to co robi to skandal)
Od strony prawnej? Akurat Ciebie Sony może w pędzel pocałować :P
To nie jest próba zatamowania wycieku ale interesujący eksperyment socjologiczny: Sony chce zbadać działanie „efektu Streisand”, prawdopodobnie w celu późniejszego wykorzystania marketingowego albo jako scenariusz do flimu o masta chakierach.
Jeśli chodzi o nadążanie za zmianami sony to taki drugi watykan.
Ja wiem, że firma jest po to żeby zarabiać, korporacja ma swoje prawa, pieniądz jest najważniejszy, itp.
Ale jednak ich szefostwo to zaślepione i ograniczone gnoje bez skrupułów.
Wciąż zastanawia mnie, czy to nie tylko marketing…
Samo to zamieszanie nadawało by się na scenariusz niezłego filmu, a japońskie Sony myślę, że zapłaciło by okup.
Teraz już wiem czemu jest uprawiana taka polityka przeciwdziałaniu piractwu. Gówno z mózgu i liczenie na prawników, tymczasem słychać tylko pusty śmiech.
Ja bym tam wolał żeby ujawniono klucze bootloaderów TV i innych sprzętów Sony kontrolowanych przez Linux’y :).
Myślę, ze w obecnych warunkach kiedy USA – Izrael lamia wszelkie nasze prawa do prywatności i na dodatek niszczą demokracje jest tylko jedna droga – droga nieposłuszeństwa! To właśnie filmy jak https://citizenfourfilm.com, o Snowdanie dają nadzieje na to, ze nasze prawa pozostaną szanowane, protesty w NY mówią, ze w państwie zbrukanej i zakłamanej demokracji źle się dzieje!
Czy ktoś nas zapytał w Polsce o granice wolności, zapoczątkował choćby dyskusje, czy NSA szanuje prawo europejskie, teraz mamy aferę z podsłuchami w Norwegii, nie ma wyboru każdy musi sam się zdecydować czy chce być niewolnikiem czy mieć należne prawa wynikające z Konstytucji!
Popatrzcie na naszych polityków, żałosnych i chciwych – skorych do prezentów w postaci zegarka, czy dla nich kupno zegarka za kilka tysięcy złotych to problem? Czy musi kosztować 20 tysięcy i pochodzić z szemranych układów? Jak ustąpimy za chwile nic nie będziemy mogli zrobić, zamkną na usta kolejnymi mailami prawników!
areditr!
Oczywiście, że powinno się tak robić. Jeśli w Sony sobie drwią z Obamy , nazywają aktorki pustakami, i nie umieją zarządzać… ma racje jak Kuba Bogu tak Bog Kubie.
Święta racja, Przedmówco!
Dodam jeszcze, że niemoralne zachowanie, rodzi kolejne niemoralne zachowanie.
Jeśli taki minister N. obwiesił się szemranym zegarkiem za 20 koła, to zwykły obywatel gdy się o tym dowie, myśli sobie: „kur.., w tym kraju nie ma żadnej moralności, skoro minister może kraść, to i ja mogę kraść”. Właśnie tak sobie pomyśli, i zakombinuje, i ukradnie. W Polsce nadal jest przyzwolenie na kręcenie lodów, na kombinatorstwo i złodziejstwo. Dzieje się tak z wielu powodów, ale jednym z ważniejszych tego stanu rzeczy, jest niemoralność i korupcja na szczytach władzy – od zawsze, i niezależnie która ekipa jest przy korycie. PO, PiS, SLD, PSL – wszyscy śmierdzą jednakowym gównem! Dlatego jest jak jest. CBA ma pełne ręce roboty. Na szczęście steruje nim Paweł Wojtunik – jeden z niewielu gliniarzy na poziomie i z jajami!
Panie Adamie,jeśli sony się do pana odezwie i przyczepi o materiały zacytowane zresztą z drugiej ręki,to na pana miejscu byłbym spokojny,bo nawet idąc na pewną ugodę nie ma szans,by doczekać procesu.Jeśli Sony naprawdę zagrałoby na taką skalę – przestanie istnieć.
Jeśli wpadną na szatański pomysł by procesować się z wszystkimi blogami które poruszają sprawę luk bezpieczeństwa,to wchodzą na bardzo śliski grunt. Specjaliści od bezpieczeństwa typu „Białe Kapelusze” tudzież choć drobna współpraca tych szarych są filarem bezpieczeństwa firm i państw. Kto z nich zrezygnuje – siejąc wiatr zbierze burzę. Bo wystarczy,że tych ludzi zabraknie,albo że będą dużo gorsi od czarnych kapeluszy i co ? I pozamiatane. Zresztą legalni specjaliści od bezpieczeństwa jako ofiary rządowych czy korporacyjnych represji mogą zamiast schować się w cichy kąt „się odegrać”.Dość boleśnie. Odstrzał „legalnych hackerów” i prasy będzie w istocie zagraniem w „rosyjską ruletkę” przez tego,kto wpadnie na pomysł,by strzelać…
Oczywiście – rządy czy korporacje mogą wpadać na pomysł,by cenzurować internet. Choćby czytanie w sprawie „blokowania pornografii” w Polsce podobno w sejmie już niedługo…Ale na koniec,czy nie mogą w ten sposób stworzyć sobie wroga z którym nie będą w stanie walczyć ?
Nie damy zginąć Adamowi. Jeśli Soniak go pozwie, urządzimy mu Distributed Denial of Service.