Z reguły gdy ktoś włamuje się na skrzynkę ważnego polityka, to kradnie emalie lub wykorzystuje dostęp, by podsłuchiwać jego korespondencję na bieżąco. Czasem jednak nie zdaje sobie sprawy na kogo trafił i sprawa kończy się trywialnym atakiem.
Prawo dostępu do informacji publicznej pozwoliło amerykańskim dziennikarzom otrzymać część zawartości prywatnej skrzynki pocztowej wiceprezydenta USA z czasów, gdy był on jeszcze gubernatorem Indiany (czyli do stycznia tego roku). Znaleźli tam kilka perełek – ale najciekawsze z naszego punktu widzenia były ślady udanego ataku hakerów.
Ta kłopotliwa skrzynka
Poczta amerykańskich polityków to od pewnego czasu temat coraz częściej przewijający się w mediach. Rumuński haker Guccifer włamał się do skrzynek m. in. Colina Powella oraz siostry Georga Busha. W trakcie niedawnej kampanii prezydenckiej Hillary Clinton stanęła w ogniu oskarżeń gdy okazało się że jako sekretarz stanu korzystała z własnego serwera pocztowego zamiast dedykowanych systemów rządowych. Krótko potem okazało się, że włamywacze powiązani najprawdopodobniej z rosyjskim wywiadem cywilnym i wojskowym wykradli korespondencję Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej oraz szefa kampanii Hillary Clinton. Jak się okazuje zbliżony – choć nie identyczny los – spotkał urzędującego wiceprezydenta, którym jest Mike Pence.
Dziennikarze Indystar ustalili, że Mike Pence regularnie używał swojej prywatnej skrzynki (oczywiście w domenie AOL.com) do prowadzenia służbowej korespondencji, w tym dyskutowania stanowiska w sprawie ataków terrorystycznych, poziomu bezpieczeństwa swojej rezydencji czy otrzymywania wiadomości o postępach śledztw w sprawie zamachów. Co ciekawe, używanie prywatnej skrzynki do celów służbowych nie jest w Indianie zakazane – pod warunkiem (spełnionym przez gubernatora), że emaile ostatecznie zostaną utrwalone na serwerach stanowych, co nastąpiło po objęciu przez niego urzędu wiceprezydenta.
Pożycz pieniądze
Wśród wiadomości z konta znaleźć można także te, których prawdopodobnie nie wysłał sam wiceprezydent, wtedy gubernator. Latem 2016 roku ktoś z jego konta rozesłał do wszystkich kontaktów rozpaczliwą prośbę o pomoc. Według tego listu gubernator wraz z małżonką zostali okradzeni w trakcie wizyty na Filipinach i potrzebują pilnego przelewu by opłacić hotel i zakupić bilety powrotne do kraju.
Ta wzruszająca historia jest znanym motywem działania oszustów. Wygląda zatem na to, że nawet najpoważniejsi amerykańscy politycy z łatwością padają ofiarami przestępców a założenie konta pocztowego z dwuskładnikowym uwierzytelnieniem przekracza ich możliwości (po incydencie Mike Pence po prostu założył nowe konto AOL). Pozostaje mieć nadzieję, że emailem nie da się wypowiedzieć wojny…
Komentarze
Wybaczcie, ale chyba trzeba byc idiota zeby nabrac sie na taki email obejmujac wysokie stanowisko rzadowe. Tymbardziej kiedy podejmuje sie kwestie dotyczace bezpieczenstwa. Posiadacie informacje czy rzekome oszustwo chociaz sie powiodlo?
Wojny może i nie ale jeżeli w Arabii Saudyjskiej można się rozwodzić przez SMS to może i przez maila da radę?
a potem „Plaga rozwodów po udanym ataku hakerskim” …