10.11.2012 | 21:35

Adam Haertle

Złodzieje piorą brudne pieniądze przez crowdfunding

Jednym z najtrudniejszych do realizacji etapów przestępstwa internetowego jest zalegalizowanie zysków. Właśnie odkryto kolejną kreatywną metodę, wykorzystywaną przez złodziei do prania brudnych pieniędzy pochodzących z cudzych kart kredytowych.

W ostatnim czasie powstało wiele serwisów internetowych, mających za zadanie skojarzyć autorów projektów, wymagających finansowania, z potencjalnymi darczyńcami (tzw. crowdfunding). Jednym z takich serwisów jest Gittip, umożliwiający regularne wspomaganie małymi sumami ($1-24) projektów czyniących świat lepszym. Nie jest to serwis szczególnie popularny – jego tygodniowy obrót to około tysiąc dolarów. Niedawno stał się jednak sławny za sprawą odkrytych nadużyć.

Kilka dni temu założyciel Gittipu, Chad Whitacre, postanowił przyjrzeć się największym odbiorcom datków w swoim serwisie. Szczególnie zainteresowało go konto użytkownika delpan, który otrzymywał spore jak na skalę serwisu sumy. Konto było podejrzane, ponieważ jego właściciel nie pofatygował się, by udostępnić jakiekolwiek dane o sobie. Nie napisał, czym się zajmuje, nie zamieścił avataru ani swojej lokalizacji, nikt go nie śledził ani nie oznaczył jako ulubionego – a mimo to był w pierwszej dziesiątce otrzymujących datki. Dalsza analiza wykazała, że głównymi darczyńcami dla konta delpan było pięć innych, równie anonimowych kont.


Kolorem czerwonym zaznaczono okres nielegalnych transakcji (źródło: Gittip)

Co tydzień (bo w takich cyklach odbywają się rozliczenia w serwisie Gettip) karty kredytowe, powiązane z pięcioma kontami, obciążane były niewielkimi kwotami, które lądowały na rachunku bankowym, powiązanym w kontem użytkownika delpan. Od 27go września w sumie podejrzane konta brały udział w transakcjach na kwotę ok. 600 dolarów. Śledztwo prowadzone wspólnie z instytucją odpowiedzialną za obsługę transakcji kartami kredytowymi udowodniło, że podejrzane konta były powiązane ze skradzionymi kartami. Konta zostały zablokowane, a serwis wprowadził dodatkowe metody weryfikacji uczestników transakcji.

Zapewne zastanawiacie się, komu chciało się bawić w transakcje, które w ciągu 7 tygodni osiągnęły całkowitą wartość 600 dolarów. Mamy na ten temat pewną teorię. Jednym z etapów kradzieży karty kredytowej jest jej weryfikacja – złodzieje muszą sprawdzić, czy karta nie została zablokowana i czy dysponują wystarczającą ilością prawidłowych informacji, by dokonać za jej pomocą płatności. Często taka weryfikacja wykonywana jest poprzez dokonanie darowizny na rzecz instytucji charytatywnej. Proces ten ma swoje wady – po pierwsze, przepadają środki użyte do weryfikacji, po drugie operacja wymaga pewnego nakładu pracy. Korzystając z serwisu Gittip przestępcy rozwiązali oba problemy – środki trafiały na ich rachunek bankowy, a automat weryfikował skradzione karty raz w tygodniu. Po prostu perpetuum mobile – do momentu odkrycia przekrętu.

Powrót

Komentarz

  • 2012.11.10 22:53 Radek

    W Polsce złodzieje kart może są tradycjonalistami, ale ich sposób wcale nie jest gorszy. Klasyczny wzór zachowania to zakup taniego roweru, żeby zweryfikować czy karta jest zablokowana, a następnie wycieczka do jubilera (na rowerze?).
    To podejście ma jedną podstawową przewagę nad opisywanym w artykule procederem. Dochodzi do konwersji waluty na kruszec. A ten nie podlega ewidencji tak jak środki pieniężne na rachunku bankowym ergo wykrywalność dużo niższa. Jedyne co nas ratuje to kamery u jubilerów, które co prawda muszą być wsparte ludzkim okiem, ale rejestrują wizyty „inwestorów”.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na literówkę lub inny błąd techniczny, zapraszamy do formularza kontaktowego. Reagujemy równie szybko.

Złodzieje piorą brudne pieniądze przez crowdfunding

Komentarze