Stare przysłowie mówi, ze okazja czyni złodzieja. W dzisiejszych czasach wygląda na to, że okazja może również z osoby, mającej dbać o bezpieczeństwo całego narodu, zrobić małego podglądacza. Najlepiej o tym świadczą historie pracowników NSA.
Miesiąc temu The Wall Street Journal przedstawił światu przypadki nadużycia uprawnień przez pracowników NSA. Spośród ok. 3 tysięcy nieautoryzowanych naruszeń prywatności obywateli, większość miała występować przypadkowo. Wspomniano jednak już wtedy, że niewielka część naruszeń miała charakter celowy, a jej celem było zbieranie informacji o bliskich osobach pracowników NSA. Choć skala zjawiska była relatywnie niewielka, to doczekało się ono nawet swojego kryptonimu – LOVEINT. Pochodzi on od terminów, używanych na określenie źródeł informacji – SIGINT to wiedza, zebrana na podstawie analizy transmisji, a np. HUMINT to wiedza zebrana ze „źródeł ludzkich” – czyli szpiegostwo. LOVEINT zatem to przypadki, kiedy do zbierania informacji dochodzi pomiędzy osobami znajdującymi się w relacji uczuciowej. Miesiąc temu nie poznaliśmy jednak konkretnych przypadków. Na szczęście senator Charles Grassley zadał odpowiednie pytania, na które otrzymał odpowiedź i możemy przyjrzeć się tym incydentom z bliska.
Tylko przetestuję system na swojej dziewczynie
W 2005 roku wojskowy, pracownik NSA, w pierwszym dniu swojej pracy na stanowisku umożliwiającym kontrolę przesyłanych treści, sprawdził, co system wie o o sześciu adresach email, które należały do jego byłej dziewczyny, obywatelki USA. Kiedy audyt wykrył jego działanie, twierdził, że po prostu chciał przetestować, jak działa system. Inny wojskowy na placówce zagranicznej podsłuchiwał rozmowy tłumacząc, że chciał w ten sposób podszlifować swoją znajomość języka obcego. Jeszcze inny wojskowy podsłuchiwał telefony swojej żony, również pracującej na zagranicznej placówce. Tym razem nie przedstawił dobrego wytłumaczenia. Wojskowi pracownicy za swoje nadużycia byli najczęściej karani brakiem pensji przez kilka dni i zawieszeniem promocji na okres jednego roku.
Tylko sprawdzę, czy mąż mnie nie zdradza
Cywilni pracownicy NSA mieli trochę więcej fantazji. O ile naruszenia wojskowych najczęściej wykrywał audyt, to cywilni pracownicy przyznawali się do nich w trakcie okresowych testów na wykrywaczu kłamstw (niezbędnych do przedłużenia dopuszczenia do informacji niejawnych). Jeden z pracowników przez miesiąc podsłuchiwał telefon swojej dziewczyny, pochodzącej z obcego kraju, by, jak twierdził, zweryfikować, czy nie ma ona związków z lokalnymi władzami, które mogłyby go wpędzić w kłopoty. Inna pracownica objęła podsłuchem numer telefonu, który znalazła w komórce swojego męża, ponieważ podejrzewała go o romans. W innym przypadku dziewczyna pracownika NSA, również zatrudniona przez rząd USA, doniosła, że podejrzewa go o podsłuchiwanie jej rozmów. Śledztwo wykazało, że przez 5 lat podsłuchiwał on 9 różnych numerów telefonów, w tym swojej dziewczyny i jej znajomych. Także pracownica NSA regularnie podsłuchiwała numery telefonów obcokrajowców, z którymi spotykała się na stopie towarzyskiej, by, jak sama twierdzi, zweryfikować, czy nie stanowią oni zagrożenia.
W sumie ujawniony dokument opisuje 12 przypadków nielegalnych podsłuchów na przestrzeni kilkunastu lat. Charakterystyczne jest jednak to, że w większości przypadków źródłem informacji o naruszeniu byli sami sprawcy, przesłuchiwani przy innej okazji. Oznacza to, ze prawdopodobnie znakomita większość naruszeń nigdy nie została wykryta, ponieważ nie istniał system pozwalający je zidentyfikować. Powyższe przykłady pokazują także, że analitycy NSA posiadają dużą swobodę wyboru celów swoich działań i nie podlegają szczególnej kontroli. Ciekawe jest także to, ze w żadnym przypadku nie doszło do postawienia zarzutów karnych – większość cywilów odeszła z pracy, zanim dobiegło końca postępowanie dyscyplinarne.
W Polsce też mamy miłośników podsłuchów
Podobne wydarzenia w Polsce raczej nie mogły mieć miejsca, ponieważ procedury zakładania podsłuchu są dość złożone i wymagają wielu poziomów zatwierdzenia, również przez sąd i prokuraturę. Historia jednak pokazuje, że jeśli ktoś lubi słuchać cudzych rozmów, to sposób zawsze znajdzie. Maciej Wąsik, z zawodu archeolog, były zastępca szefa straży miejskiej w Warszawie, pełnił od 4 sierpnia 2006 do 14 października 2009 funkcję zastępcy szefa CBA. W tym czasie logował się do systemu podsłuchowego ponad 6200 razy (dla porównania Mariusz Kamiński miał tylko kilkanaście logowań w tym samym czasie). Choć Wąsik nie nadzorował kwestii podsłuchów, zaglądał do systemu średnio po kilka razy dziennie, by posłuchać, o czym rozmawiają podsłuchiwane przez CBA osoby. Jak więc widać dla chcącego nic trudnego.
Komentarze
>”Podobne wydarzenia w Polsce raczej nie mogły mieć miejsca, ponieważ procedury zakładania podsłuchu są dość złożone i wymagają wielu poziomów zatwierdzenia, również przez sąd i prokuraturę.”
Procedury, procedurami, a kto ma dostęp do systemu Beethoven to już co innego :)
Podobno Beethoven oraz inni muzycy mają wbudowane mechanizmy audytowe, zatem prędzej można się spodziewać działania bezpośrednio na elementach infrastruktury.
„przez trzy lata rządów PiS”
Rządów PiS były 2 lata. CBA nie powstało następnego dnia po wyborach. Ale środowisko związane z GW (źródłem tej rewelacji) o całe zło dziejące się w państwie potrafi oskarżać pisowców. Pisowców, którzy są w rządzie, pisowskich 300 tysięcy nowych urzędników zatrudnionych od 2008 roku, pisowską TVP, pisowskie koleje, pisowskie służby, dzięki którym od 2010 jesteśmy najbardziej inwigilowanym narodem w Europie, pisowskich sędziów trzymających kibica oskarżanego o kradzież klapek ponad rok w areszcie, pisowskich dyplomatołków, którzy doprowadzili do skazania Alesia Białackiego i przeprosili na twitterze…
Prosiłbym Autora o poprawienie tego sformułowania.
Masz rację, błąd faktyczny został poprawiony. Co do reszty komentarza – to nie jest serwis polityczny, więc odniosę się tylko do faktów – szczyt liczby podsłuchów np. w ABW przypada na lata 2005-2007 (https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/abw-opublikowala-dane-o-ilosci-podsluchow-w-latach-2002-2011/) a od tamtego czasu regularnie spada (https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/liczba-podsluchow-zakladanych-w-polsce-spada-z-roku-na-rok/). To, o czym piszesz, to liczba zapytań o tzw. dane retencyjne, która rośnie i o tym też piszemy (https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/ilosc-zapytan-sluzb-o-nasze-dane-w-2012-spadla-i-wzrosla-jednoczesnie/)