Podstawy Bezpieczeństwa: Jak wybrać najlepszy program antywirusowy

dodał 8 lutego 2021 o 07:12 w kategorii HowTo, Info  z tagami:
Podstawy Bezpieczeństwa: Jak wybrać najlepszy program antywirusowy

Czy Microsoft Defender może konkurować z oprogramowaniem wiodących producentów rozwiązań antywirusowych? Jak wypada w testach niezależnych laboratoriów? Czy istnieje antywirus, który nie zaliczył żadnej wpadki? Dowiecie się poniżej.

Zacznijmy od końca, czyli od wpadek. Uważni czytelnicy Weekendowej Lektury mogą pamiętać, że w połowie stycznia linkowaliśmy do artykułu informującego o naprawieniu luki 0-day w Defenderze. Luki nie byle jakiej, bo umożliwiającej wykonanie kodu na komputerze ofiary – prawdopodobnie podczas skanowania otwartego przez nią złośliwego załącznika do e-maila (Microsoft nie podał zbyt wielu szczegółów, wiadomo tylko, że błąd występował w silniku antywirusowym mpengine.dll). Zaobserwowano już pierwsze próby ataków z wykorzystaniem tej luki, nie warto więc zwlekać z łataniem, zwłaszcza jeśli Defenderem posługujemy się na co dzień. Poniżej zamieszczamy wykresy pochodzące ze strony CVE Details, żebyście się mogli przekonać, że nie jest to jedyna podatność znaleziona w tym oprogramowaniu.

Podatności w MS Defenderze – według roku odkrycia oraz typu, źródło: CVE Details

Korzystając z wyszukiwarki, możemy prześwietlić także inne rozwiązania antywirusowe, np. stworzone przez firmę Kaspersky. Zanim zaczniecie bić brawo Defenderowi, w którym wykryto dwukrotnie mniej luk, weźcie pod uwagę, że poniższe wykresy uwzględniają błędy w 15 produktach Kaspersky’ego, nie jednym (choć w niektórych przypadkach będziemy mieć pewnie do czynienia z tymi samymi aplikacjami pod różnymi nazwami).

Luki w produktach firmy Kaspersky – według roku odkrycia oraz typu, źródło: CVE Details

Raczej nie znajdziecie programu antywirusowego całkowicie pozbawionego błędów, a jeśli nawet, to przypomnijcie sobie starą zasadę, sformułowaną przez jednego z pionierów informatyki: Testing shows the presence, not the absence of bug – co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że testowanie może ujawnić luki, nie jest jednak w stanie zagwarantować ich braku. Zamiast więc szukać aplikacji bez luk, należy zwrócić uwagę na to, jak szybko ujawniane podatności są naprawiane.

Podstawy Bezpieczeństwa
Artykuł stanowi część nowego cyklu pod patronatem Aruba Cloud, czyli Podstawy Bezpieczeństwa. Doradzamy w nim, jak podnosić bezpieczeństwo codziennego używania komputerów, telefonów i internetu. Nawet jeśli nie znajdziecie w nim niczego nowego (chociaż warto najpierw sprawdzić!), to zawsze możecie te wpisy podsyłać swoim bliskim i znajomym – im na pewno się przydadzą. W poprzednich odcinkach pokazywaliśmy, jak używać menedżerów haseł, włączyć dwuskładnikowe uwierzytelnianie, zadbać o bezpieczeństwo i prywatność w usługach Google i na Facebooku, odpowiednio skonfigurować bardziej i mniej popularne przeglądarki, a także dobrać do nich wtyczki. Sprawdziliśmy też, co oferuje Microsoft Defender i jak sobie z nim poradzić.

Do wpadek – oprócz błędów w oprogramowaniu – można zaliczyć także włamania na serwery tworzących je firm. Pod koniec ubiegłego roku zrobiło się głośno o atakach wykorzystujących aktualizacje platformy SolarWinds Orion, które nieznani sprawcy – według ekspertów sponsorowani przez Rosję – wyposażyli w tylną furtkę. Jak wynika z danych, które producent przedstawił Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, zainfekowane pliki trafiły do 18 tys. jego klientów (spośród 33 tys., którzy Oriona używają). Ataki były kontynuowane w sieciach tylko części z nich, analitykom Microsoftu udało się zidentyfikować ponad 40 poszkodowanych, ale – jak to się mówi – sprawa jest rozwojowa. Co istotne, 44% zaatakowanych stanowiły firmy technologiczne, wśród których znalazł się zarówno sam Microsoft, jak i paru twórców rozwiązań zabezpieczających, m.in. FireEye, który jako pierwszy wykrył i przeanalizował incydent, Check Point, Palo Alto Networks czy Malwarebytes (chociaż tu przestępcy posłużyli się innym wektorem ataku). Czy z tego wynika, że firmom, do których ktoś się włamał, nie można więcej ufać? Prawidłowa odpowiedź brzmi: to zależy. Ataki na producentów antywirusów nie są niczym nowym. Pierwszy artykuł w historii z3s dotyczył kradzieży kodu źródłowego Symanteca, pisaliśmy też o spektakularnym włamaniu do firmy Bit9. Kaspersky w 2015 r. został zhakowany (prawdopodobnie) przez służby wywiadowcze Izraela. Warto też wspomnieć o atakach, którym uległy Avast i Sophos. Przykłady można zresztą mnożyć, najbardziej istotna jest jednak reakcja danego przedsiębiorcy na incydent – jak sprawnie z nim sobie poradził, czy nie próbował go zataić, co zrobił, by nie dopuścić do podobnej sytuacji w przyszłości itd.

Osobną kategorię stanowią wpadki związane z niewłaściwym dysponowaniem danymi użytkowników. Na przykład rok temu okazało się, że Avast – za pośrednictwem spółki zależnej Jumpshot – sprzedawał reklamodawcom informacje o dokładnych ruchach swoich klientów na odwiedzanych przez nich stronach. Dane te były oczywiście zanonimizowane, ale – według badaczy – odpowiednio skorelowane rekordy i tak mogłyby ujawnić tożsamość części osób korzystających z darmowego antywirusa. Teoretycznie Avast handlował danymi tylko tych użytkowników, którzy wyrazili na to zgodę, ale informował o swoich praktykach na tyle mętnie, że wiele osób mogło się na nie zgodzić nieświadomie. Wyniki dziennikarskiego śledztwa skłoniły firmę do rezygnacji z gromadzenia wspomnianych danych i zamknięcia sprzedającej je spółki. Czy można Avastowi po takim incydencie ufać – niech każdy podejmie decyzję samodzielnie. Niestety większość dostępnych na rynku rozwiązań zabezpieczających zbiera jakieś informacje o użytkownikach, ten proceder można jednak ograniczyć, zaznaczając odpowiednie opcje podczas instalacji lub zmieniając je w ustawieniach (przykład pokażemy w dalszej części artykułu).

O czym warto pamiętać, instalując antywirusa

Microsoft – będąc zarówno twórcą systemu operacyjnego, jak i antywirusa, który ma w nim działać – może sobie pozwolić na rozdrobnienie funkcji między różne programy (co pokazywaliśmy w poprzednim artykule z cyklu Podstawy Bezpieczeństwa). Inni producenci rozwiązań zabezpieczających muszą upakować wszystko w jednym miejscu, co z perspektywy użytkowników jest zdecydowanie lepszym wyborem – poniżej możecie np. zobaczyć, co oferuje Avast Premium Security. Nazwa „avast” dla wielu stała się synonimem darmowego programu antywirusowego, AV-TEST i inne laboratoria z reguły w badaniach uwzględniają tylko ją, tymczasem wywodząca się z Czech firma od lat oferuje kilka komercyjnych, bardziej rozbudowanych wersji swego produktu.

Narzędzia oferowane przez Avast Premium Security

I odwrotnie – korporacje znane głównie z płatnych pakietów typu internet security mają często w zanadrzu uproszczone wersje swoich antywirusów, które udostępniają za darmo. Poniżej możecie np. porównać funkcje wdrożone w bezpłatnym i komercyjnym wydaniu oprogramowania firmy Kaspersky.

Porównanie możliwości darmowej i płatnej wersji antywirusa Kaspersky’ego

Jak widać na zrzutach ekranu, Kaspersky Free dysponuje nie tylko mniejszą liczbą narzędzi, ale też nie pozwala użytkownikom skonfigurować ich według własnego uznania, większość działa z ustawieniami domyślnymi. Podobne taktyki stosują również inni producenci antywirusów – wszystko po to, by skłonić użytkowników do sięgnięcia po wersje komercyjne.

Okrojona funkcjonalność darmowej wersji antywirusa

Instalując którąkolwiek z wersji, warto uważnie przeglądać zawartość kolejno wyskakujących okien, by nie przegapić tych, których zadaniem jest wymuszenie zgody na przetwarzanie naszych danych i przesyłanie ich na serwery producenta. Nie łudźcie się, że w przypadku wydań komercyjnych producent z takich działań zrezygnuje – czasem może się tak zdarzyć, ale np. Kaspersky wszystkich swoich użytkowników traktuje tak samo. Prześledźmy to krok po kroku. Jedno z pierwszych okien, które zobaczymy podczas instalacji, będzie dotyczyło umowy licencyjnej. Jeśli klikniemy „Nie akceptuję”, instalator się wyłączy. Nie mamy wyjścia – musimy zaznaczyć obie dostępne opcje i kliknąć „Akceptuję”.

Umowa licencyjna programu Kaspersky Free

Kolejne okno będzie zawierać oświadczenie w sprawie usługi chmurowej Kaspersky Security Network. Mogłoby się wydawać, że na zasadzie analogii tu też trzeba kliknąć „Akceptuję”, by przejść dalej. Nic bardziej mylnego – jak by powiedział pewien znany youtuber. Jeśli nie chcemy korzystać z chmury, spokojnie możemy wybrać „Nie akceptuję”, instalacja będzie kontynuowana.

Oświadczenie dotyczące usług chmurowych oferowanych przez Kaspersky’ego

W następnym kroku wyświetli się nam okno z oświadczeniem dotyczącym przetwarzania danych w celach marketingowych – tu też możemy (a nawet powinniśmy) kliknąć „Nie akceptuję”.

Oświadczenie dotyczące przetwarzania danych w celach marketingowych

Na końcu czeka nas jeszcze jedna pułapka – propozycja połączenia się z portalem internetowym My Kaspersky. W przypadku wersji komercyjnej ma to sens, bo inaczej z części dostępnych usług nie skorzystamy. W wydaniu darmowym przyda się nam to, tylko jeśli chcemy zarządzać kilkoma urządzeniami z zainstalowanym antywirusem Kaspersky’ego – w przeciwnym razie możemy bez skrupułów propozycję odrzucić.

Łączenie się z portalem My Kaspersky

Co zrobić, jeśli podczas instalacji zaznaczyliśmy nie to, co trzeba? Wystarczy odwiedzić ustawienia (zębate kółko u dołu głównego okna programu) i w sekcji „Ochrona” poszukać opcji „Oświadczenie o przekazywaniu danych”, gdzie można udzielone wcześniej zgody cofnąć. Łatwo też odłączymy się od usługi My Kaspersky, choć usunięcie utworzonego w portalu konta będzie wymagało dodatkowych działań, czyli zalogowania się na nie w przeglądarce i znalezienia odpowiedniej opcji – musimy jednak przyznać, czy firma tej procedury nie utrudnia.

Ustawienia dotyczące przekazywania danych i usługi My Kaspersky

Instalacja większości antywirusów przebiega w bardzo podobny sposób – za każdym razem trzeba uważać, w co klikamy, bo twórcy oprogramowania (jak w powyższym przykładzie) mogą stwarzać pozory, że opcje nieobowiązkowe są obligatoryjne. Powstaje pytanie, czy warto sięgać po rozwiązania innych producentów, skoro Windows 10 jest dostarczany z wbudowanym antywirusem.

Z perspektywy eksperta

O to, czy Microsoft Defender może dziś konkurować z oprogramowaniem znanych marek i stanowi wystarczające zabezpieczenie przed zagrożeniami w przypadku mniej i bardziej zaawansowanych użytkowników, zapytaliśmy Adriana Ścibora, redaktora prowadzącego serwisów AVLab.pl i CheckLab.pl, specjalizujących się m.in. w testowaniu rozwiązań antywirusowych. Otrzymaną odpowiedź publikujemy w całości:

Jak zawsze w tego rodzaju złożonych kwestiach bezpieczeństwa prawidłową odpowiedzią jest „to zależy”. Zacznijmy od opinii na temat antywirusa Microsoft Defender w systemie Windows 10. Otóż po przeanalizowaniu testów z lat 2018-2020 różnych laboratoriów, a także testów przeprowadzanych przez AVLab.pl, widać, że oprogramowanie Microsoft Defender ma problemy z ochroną przed zagrożeniami i atakami na sesję bankowości internetowej. To najważniejsza cecha, która ma odwzorowanie w mojej rekomendacji. Nie wyobrażam sobie, aby nietechniczny użytkownik musiał aktywować ukryte funkcje ochrony, ponieważ w domyślnej konfiguracji systemu Microsoft tego nie zapewnia.

Obecne technologie domowego antywirusa dla Windowsa są w tyle za firmami, które specjalizują się w dostarczaniu produktów bezpieczeństwa od lat. Według firmy Trend Micro trojan bankowy Emotet do niedawna był największą zmorą nie tylko użytkowników indywidualnych, ale także małych i średnich firm. Ochrona finansów, wykonywanie przelewów w sposób bezpieczny – to powinno być priorytetem. Pod tym względem Microsoft Defender nie jest w czołówce na rynku zabezpieczeń.

Co do użytkowników zaawansowanych – jestem przekonany, że oni poradzą sobie z każdym produktem bezpieczeństwa. To, czy postawią na natywne zabezpieczenia, czy komercyjny produkt, zależy od indywidualnych czynników. Na przykład ktoś, kto ceni sobie automatyzację, wygodę, nieprzeszkadzanie w pracy, oczekuje najwyższej jakości ochrony dla wielu urządzeń w jednym gospodarstwie domowym, potrzebuje kontroli rodzicielskiej, zdalnego zarządzania, dobrego zabezpieczenia przed ransomware, może postawić na produkt komercyjny, który wspiera najpopularniejsze systemy operacyjne (Microsoft Defender w wersji dla użytkowników domowych jest tylko dla Windowsa, przynajmniej na razie). Z drugiej strony całkowicie rozumiem technicznych użytkowników, którzy nie chcą wydawać ani grosza na dodatkowe zabezpieczenia. To też kwestia tego, jak cenne dane przechowujemy na dyskach komputerów i z jakich krytycznych aplikacji korzystamy na urządzeniach mobilnych.

Microsoft Defender od 2018 nie najlepiej zabezpieczał system przed próbkami in the wild. Oprogramowanie ma problemy z utrzymaniem się na najwyższym miejscu przez kilka miesięcy z rzędu. Obecnie jest znacznie lepiej, aczkolwiek bywa z tym różnie. Czasami uzyskuje wyniki maksymalne, a czasami przeciętne lub dobre. Również pod kątem wydajności. Testy i opinie użytkowników tłumaczą – i może to wydawać się dziwne – że natywny antywirus dla systemu Windows 10 bardziej spowalnia operacje na plikach i programach niż produkty innych firm z tej branży. To właśnie potwierdza październikowy test wydajnościowy od AV-Comparatives, gdzie najlżejszym antywirusem okazał się ten od F-Secure, dobrze wypadły nawet Kaspersky i ESET, a produkt Microsoftu znalazł się daleko w tyle, na samym końcu.

Podsumowując, Microsoft Defender lepiej sobie radzi w wykrywaniu zagrożeń pochodzących z internetu niż w testach z bardziej złożoną metodologią, gdzie przeprowadza się specyficzne scenariusze ataku, np. na wspomnianą bankowość internetową.

Rzut oka na testy niezależnych laboratoriów

W chwili pisania tego artykułu dostępne były wyniki sześciu testów przeprowadzonych w 2020 r. przez niemieckie laboratorium AV-TEST. Badania trwały po dwa miesiące i obejmowały ok. 20 różnych antywirusów dla użytkowników indywidualnych, które były oceniane pod kątem ochrony (protection), wydajności (performance) i użyteczności (usability). W sumie można było zdobyć 18 pkt. – po 6 w każdej z kategorii. W przypadku uzyskania co najmniej 17,5 pkt. przyznawano certyfikat Top Product. W testach uwzględniano najnowsze wersje wszystkich wziętych pod lupę programów – domyślnie skonfigurowanych, ale z możliwością aktualizacji w dowolnej chwili i wysyłania zapytań do usług w chmurze. Najlepiej sprawdził się F-Secure Safe, który jako jedyny we wszystkich testach otrzymał maksymalną liczbę punktów – zob. wykres poniżej. Na wyróżnienie zasługują też antywirusy takich firm jak Avira, BullGuard, Kaspersky, NortonLifeLock (dawniej Symantec) i Trend Micro, które mogą pochwalić się sześcioma certyfikatami Top Product.

Testy wykonane przez AV-TEST. Źródło: opracowanie własne z3s

Wyniki kilku programów oscylowały w granicach od przeciętnego na początku roku do najlepszego w ostatnich miesiącach. Znalazł się wśród nich także Microsoft Defender. Nie miał on żadnych problemów z wykrywaniem szeroko rozpowszechnionych szkodników, zidentyfikowanych przez AV-TEST w trakcie poszczególnych badań oraz w ciągu ostatnich dwóch tygodni przed ich rozpoczęciem (ok. 11–22 tys. próbek w każdym teście). W obecnych czasach jednak dobrze sobie z tym radzą praktycznie wszystkie antywirusy. Więcej kłopotów sprawiają świeżo powstałe złośliwe programy wykorzystujące nowe techniki bądź podatności 0-day (ok. 200–400 próbek). W lutym Defender zapobiegł atakom 96,7% z nich, a w marcu 96,3%, co nie wydaje się złym wynikiem, dopóki się nie wie, że w pierwszym przypadku średnia dla całej branży wynosiła 98%, a w drugim 98,4% – innymi słowy, antywirus Microsoftu uplasował się poniżej średniej. Dopiero w kolejnych miesiącach wysunął się na prowadzenie, uzyskując 100-proc. skuteczność (na równi z kilkoma innymi programami).

Nieco inaczej wyglądają wyniki badań wykonanych przez brytyjskie laboratorium SE Labs, które testowało antywirusy przeznaczone do użytku domowego w cyklach trzymiesięcznych. Aplikacje sprawdzano pod kątem wykrywania ataków ukierunkowanych i zagrożeń rozpowszechnianych za pośrednictwem stron internetowych, oceniając w ten sposób dokładność ochrony (protection accuracy ratings, na wykresie „ochrona”). Badano też, czy antywirusy poprawnie identyfikują legalne oprogramowanie (legitimate software accuracy ratings, na wykresie „obsługa”). Na podstawie sumarycznej oceny przyznawano odpowiednie odznaki – z najbardziej pożądaną AAA na czele za wynik oscylujący w granicach 95-100%.

Testy wykonane przez SE Labs. Źródło: opracowanie własne z3s

Najlepiej wypadł pakiet Kaspersky Internet Security, który w każdym badaniu – choć wydaje się to nieprawdopodobne – uzyskał 100%. Warto też zwrócić uwagę na antywirusy takich firm jak Avast, AVG, Avira, McAfee, Microsoft i NortonLifeLock, które we wszystkich czterech testach otrzymały odznaki AAA. Tak, tutaj Defender wylądował w czołówce, choć w porównaniu z rozwiązaniem Kaspersky’ego prezentuje się raczej blado, zwłaszcza w okresie od lipca do września, kiedy to w zakresie ochrony zdobył tylko 91%. Na pocieszenie możemy dodać, że F-Secure Safe, czyli lider badań wykonanych przez AV-TEST, z perspektywy SE Labs sprawdził się zdecydowanie gorzej niż Defender.

Nie omieszkaliśmy ponadto zajrzeć do świeżo opublikowanego raportu austriackiego laboratorium AV-Comparatives, które podobnie jak konkurencja w 2020 r. przetestowało ok. 20 rozwiązań antywirusowych dla użytkowników indywidualnych. Raport uwzględnia cztery różne badania: w marcu i wrześniu eksperci sprawdzali skuteczność ochrony przed znanymi zagrożeniami (malware protection), w okresach od lutego do maja i od lipca do października badali ochronę w czasie rzeczywistym (real-world protection), w kwietniu i październiku prowadzili testy wydajności (performance), a od września do listopada skupiali się na ochronie przed atakami ukierunkowanymi (advanced threat protection – w badaniu tym uczestniczyło niestety tylko 7 antywirusów). Rzut oka na przedstawione wyniki pozwala stwierdzić, że zwycięzcami całości testów są Bitdefender, ESET i Kaspersky, rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Kierując się ustalonymi wcześniej zasadami, tytuł „produktu roku” badacze przyznali oprogramowaniu Kaspersky’ego, a Bitdefender i ESET otrzymały nagrody za „znakomite produkty” (outstanding products). Aplikacje Avasta i AVG zostały natomiast wyróżnione jako „najwyżej oceniane produkty” (top-rated products).

Testy wykonane przez AV-Comparatives. Źródło: opracowanie własne z3s

Nie zabrakło też nagród honorujących zwycięzców poszczególnych badań. W zakresie ochrony przed zagrożeniami na pierwszym miejscu uplasował się G Data, szczebelek niżej – Bitdefender i ESET, brązowy medal przypadł Kaspersky’emu, który jednocześnie został liderem testów ochrony w czasie rzeczywistym. Drugie miejsce w tej kategorii zajęły Avast i AVG, a trzecie – Microsoft (co kłóci się z cytowaną wcześniej opinią eksperta). W teście wydajności najlepiej sobie poradził antywirus firmy K7 Computing, srebro zgarnął McAfee, któremu nie bez trudu udało się wyprzedzić Kaspersky’ego. Microsoft Defender okazał się najbardziej zasobożerny. Warto też wspomnieć o aplikacjach generujących najmniej fałszywych alarmów, które wyłoniono w trakcie badania ochrony przed znanymi zagrożeniami. W tej dziedzinie najlepiej sprawdził się ESET, za nim ulokował się Kaspersky, na trzecim zaś miejscu wylądował Bitdefender.

Nie są to oczywiście wszystkie testy, które można wziąć pod uwagę, szukając rozwiązania najbardziej odpowiadającego naszym potrzebom. W połowie stycznia ukazało się np. podsumowanie badań wykonanych w ubiegłym roku przez polskie laboratorium AVLab. Uwzględnia ono nie tylko antywirusy do użytku domowego, ale i takie, które mogą się sprawdzić na firmowych komputerach. Wyniki przeprowadzonych testów różnią się od prezentowanych wcześniej, najlepiej w nich bowiem wypadło oprogramowanie takich producentów jak Avast, Comodo i SecureAPlus. To najlepszy dowód na to, że decyzji o wyborze antywirusa, który ma chronić nasz system, nie należy podejmować w oparciu o jedno źródło. Dajcie znać w komentarzach, jakich antywirusów używacie i jak dokonaliście ich wyboru. Czy zapoznanie się z wynikami zeszłorocznych testów upewniło was w przekonaniu, że dobrze wybraliście, czy może skłania do zmiany?

Dla zachowania pełnej przejrzystości: Patronem cyklu jest Aruba Cloud. Za opracowanie i opublikowanie tego artykułu pobieramy wynagrodzenie.